Wygrani i przegrani Rajdu Monte Carlo

Pierwszy rajd nowego, hucznie zapowiadanego sezonu za nami. Czy było ciekawie? Tak. Ekscytująco? Jak najbardziej. Pomimo wielu sprzecznych opinii, brak Volkswagena wyszedł nam na dobre - co nie zmienia faktu, że brak Polówek na oesach to duża strata. Czy ktoś przerwie ich sen zimowy? Przyjrzyjmy się kierowcom i zespołom i temu, co pokazali w najstarszej rundzie WRC – Rajdzie Monte Carlo.

PIĄTKA DLA BREENA

Na szczególną uwagę zasługuje Craig Breen, który uplasował się na piątym miejscu. Irlandczyk w ubiegłorocznym aucie uzyskiwał naprawdę konkurencyjne czasy. Nie raz, nie dwa, na kolejnych odcinkach specjalnych plasował się wyżej niż Latvala czy Sordo, a nawet jego kolega zespołowy – Stéphane Lefebvre w aucie nowej generacji. Z niecierpliwością czekam na Rajd Szwecji, gdzie Breen u boku Krisa Meeke'a zasiądzie za kierownicą nowego Citroëna C3.

M-SPORT NA SZÓSTKĘ

Sébastien Ogier. Chyba niewiele trzeba w tym przypadku mówić. Oczywiście, gdyby nie wypadek Neuville'a, mistrz świata prawdopodobnie nie wygrałby tego rajdu. Nie zmienia to jednak faktu, że Ogier pokazał kawał dobrej roboty i udowodnił malkontentom, że jego tytuły nie wzięły się znikąd (chociaż to było widać już w Volkswagenie, gdy Francuz w każdym sezonie deklasował swoich kolegów z zespołu). Fiesta to całkiem dobry samochód, ale nie idealny, biorąc pod uwagę piątkowe problemy techniczne, dlatego tym większe brawa dla Ogiera za szybkie okiełznanie bestii, po zaledwie miesiącu znajomości.

Przejdźmy do Otta Tänaka. Monte Carlo to z pewnością nie jest ulubiony rajd Tänaka, który zdecydowanie lepiej odnajduje się na szutrach. Pomimo tego Estończyk pokazał świetne tempo i mądrą jazdę, udowadniając że jest obecnie jednym z najlepszych kierowców rajdowych. Na uwagę zasługuje też jego mądre podejście do jazdy. „Nie będę walczył, tylko poczekam co zrobią Neuville i Ogier” – mówił 29-latek w piątek wieczorem. Ostatecznie awaria silnika zepchnęła go z drugiego miejsca, ale podium i trzecia pozycja w Rajdzie Monte Carlo to wciąż doskonały wynik.

ZŁOTA TOYOTA

Nagłówek może delikatnie przesadzony, ale nie da się ukryć, że tempo japońskiego teamu było bardzo pozytywną niespodzianką. Co prawda zarówno Hänninen, jak i Latvala nieco odstawali tempem od rywali, ale pokazali, że ich auto to dobra konstrukcja, która w trakcie sezonu może się tylko poprawiać. Ostatecznie równa jazda Latvali pozwoliła mu ukończyć rajd na fantastycznym drugim miejscu, a pilot Fina na mecie z uśmiechem na twarzy przekonywał, że Toyota Yaris to bardzo dobre auto.

SORDO W TRAKTORZE i20 COUPÉ

W przypadku Hiszpana nie da się powiedzieć dużo pozytywnych słów. Hyundai – przynajmniej w tym momencie – wydaje się być najlepszym autem w stawce. Co robi z takim samochodem Dani Sordo? Pomimo dobrej pozycji startowej wlecze się na końcu stawki. W porządku, każdy wie że takie warunki nie są domeną Hiszpana, a on sam najlepiej odnajduje się na asfaltach. Nie zmienia to jednak faktu, że za Rajd Monte Carlo dostaje bardzo niską notę. Ratuje go niedzielne przebudzenie i to, że (nawet!) wygrał jeden odcinek specjalny. Pomimo tego, cieszy fakt, że nie ukończył rywalizacji na podium, bo za taką jazdę byłaby to zdecydowanie zbyt duża nagroda.

ZBYT PEWNY SIEBIE THIERRY NEUVILLE

Belgijski kierowca zasługuje na wiele słów pochwały. Fantastyczna postawa, spokojna i bezproblemowa jazda cechowały go już od samego początku rajdu. Neuville przyznawał, że jeszcze nigdy auto nie prowadziło mu się tak dobrze w pierwszej rundzie sezonu. Niestety, szyki pokrzyżowała mu przygoda na ostatnim sobotnim oesie, w wyniku której stracił szansę na zwycięstwo. I żeby nie było zbyt kolorowo, tutaj 28-latek dostaje małego minusa. Po zakończeniu rajdu kierowca Hyundaia sugerował, że to on zamiast Ogiera powinien wygrać. W tym momencie przypomina mi się wypowiedź mistrza świata z Portugalii 2015, kiedy to twierdził, że nie wygrał najlepszy kierowca. W przeciwieństwie do Neuville'a, Ogier miał sporo racji (wtedy mocno przeszkadzały mu niesprawiedliwe zasady dotyczące kolejności ruszania na trasę). Tymczasem Thierry chyba zbyt mocno uwierzył w siebie, co przerodziło się w lekką arogancję. A zwycięzcy są przecież na mecie.

MEEKE - DO TRZECH RAZY SZTUKA

Liczba przygód Krisa Meeke'a w tym rajdzie wydawała się nie mieć końca. W piątek – wypadek, w sobotę problemy techniczne, aż wreszcie kolizja z innym autem na dojazdówce, która ostatecznie wykluczyła go z rywalizacji. Gdyby przytrafiły mu się tylko dwie z ostatnich przygód, nikt by nie miał do niego pretensji, ale niestety - Meeke miał być liderem i podporą zespołu, a wciąż nie potrafi wyeliminować wypadków. Jedno jest pewne, prędkości mu nie brakuje. Szkoda tylko, że nie przekłada się to na końcowe wyniki.

MIKKELSEN DO WRC

Już wspominałam: „kto umieścił Mikkelsena w WRC-2, niech go natychmiast stamtąd wyciągnie”. Norweg po prostu zmiażdżył konkurencję. Albo inaczej: nie miał konkurencji. Dojechał do mety z trzy i pół minuty lepszym czasem, niż drugi Jan Kopecký (przypomnijmy, mistrz Europy). Mikkelsen wygrał 10 na 15 odcinków i udowodnił, że nie ma czego szukać w WRC-2. Szkoda tylko, ze perspektyw na jazdę w najwyższej kategorii na razie nie widać...

KIBICE, UWAŻAJCIE

Czwartkowa sytuacja z kibicem na trasie będzie prawdopodobnie nauczką na długi czas dla wielu rajdowych fanów. Niestety, w niedzielę powtórzyła się sytuacja z osobami stojącymi w niebezpiecznych miejscach, w wyniku czego organizatorzy zmuszeni byli odwołać przedostatni odcinek specjalny. Pozostaje tylko apelować – kibice, myślcie! Wystarczy już tragedii na trasach. I cytując kierowców WRC z kampanii promującej bezpieczne kibicowanie, zakończę: „rajdy to fantastyczny sport, ale potrafi być niebezpieczny”.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze