Czy Mercedes ujawnił karty?

Uściski, poklepywanie i (nie)szczere uśmiechy – tak obecnie wyglądają relacje pomiędzy Lewisem Hamiltonem i Valtterim Bottasem, które zapewne prysną jak bańka mydlana, gdy tylko Fin znajdzie się na poziomie zbliżonym do trzykrotnego mistrza świata. W końcu Brytyjczyk żyje w zgodzie ze swoimi kolegami zespołowymi tak długo, jak długo są od niego gorsi. Tylko czy Mercedes w ogóle pozwoli Bottasowi zbliżyć się do Hamiltona?

PIERWSZE POLE POSITION BOTTASA

Nadszedł długo oczekiwany moment i pierwsze pole startowe wywalczone przez fińskiego kierowcę. I o ile Hamilton wyglądał na takiego, który z godnością przyjął porażkę, miło przytulił i poklepał po plecach swojego kolegę zespołowego, o tyle w środku musiało mu się trochę zagotować. Jakim cudem Bottasowi tak szybko udało mu się go pokonać? Na konferencji prasowej Brytyjczyk nie szczędził ciepłych słów Finowi i w swoich wypowiedziach skupił się nawet bardziej na Bottasie, niż na sobie, jednak w głowie pewnie kiełkowała mu już myśl jak może szybko unicestwić młodszego zawodnika.

WYŚCIG DO ZAPOMNIENIA

Na odpowiedź nie trzeba było czekać długo, bo już kolejnego dnia okazało się kto rządzi w teamie. Czy złe ciśnienia w oponach Bottasa to był przypadek? Bo już z pewnością nie polecenia zespołowe, które Fin bez szemrania wykonał. I to w trzecim wyścigu sezonu! Czy w planie A Mercedesa nie założono przypadkiem, że Hamilton wyprzedzi na starcie z góry wolniejszego Bottasa, który miał pełnić rolę bufora? Tak się nie stało, ale dalsza część wyścigu pokazała na kogo stawia Mercedes (i to pomimo kary 5 sekund dla Hamiltona, całkowicie zasłużonej). „W pełni rozumiem decyzję teamu” – mówił Bottas, dodając że Mercedes musi dokładniej przyjrzeć się jego problemom w wyścigu. A może odpowiedź leży jak na dłoni...

ZAWODNIK NUMER DWA I PÓŁ

Wyścig w Bahrajnie – przynajmniej dla mnie – udowodnił na kim skupia się Mercedes, a kto jest tam pomocnikiem. Do tej pory można było mieć nadzieję na równe traktowanie kierowców (pamiętajmy w jakiej fazie sezonu się znajdujemy!), jednak w Bahrajnie można było srogo się rozczarować. Potulna zgoda na przepuszczenie Hamiltona udowodniła, że Bottas nie jest tam nawet kierowcą numer dwa, a kierowcą numer dwa i pół. Trochę żałuję, że na jego miejscu nie znajduje się Alonso, czy Verstappen... I nie mam wcale na myśli braku talentu u Fina.

NIECH WYGRA „LEPSZY”

Jak będzie wyglądać przyszłość Hamiltona i Bottasa? Próbkę tego fiński kierowca zademonstrował na podium, gdzie grymas twarzy mówił o tym, co myśli o zaistniałej sytuacji. Widząc to, łatwo było przypomnieć sobie obrazki z ostatnich lat: Felipe Massę i jego mimikę z Niemiec 2010, czy Marka Webbera z tego samego sezonu. W przeciwieństwie do Bottasa, zagrywki Mercedesa z pewnością nie zmącą spokoju Hamiltona, który dalej będzie radośnie poklepywać Fina, korzystając z dobrodziejstw statusu niekwestionowanego kierowcy numer jeden. W tej sytuacji ciężko powiedzieć nawet, żeby na przekór machlojkom Mercedesa wygrało Ferrari. Przecież tam dokładnie w taki sam sposób traktują swoich kierowców...

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze