Mój pierwszy raz...

Od razu przepraszam za wszelkie skojarzenia w tytule. Spieszę wyjaśnić, że mam na myśli tak znaczące wydarzenie, jakim jest to, że prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu mam dokładnie takie same poglądy na pewną kwestię jak starszy pan "trzęsący" Formułą 1. Jak pewnie się domyślacie chodzi o cały czas gorącą sprawę tzw. poleceń zespołowych.

Otóż w jednym z ostatnich wywiadów szef FOM, Bernie Ecclestone stwierdził, że F1 powinna zrezygnować z zakazu stosowania poleceń zespołowych wprowadzonego po Grand Prix Austrii w 2002 roku (więcej tutaj).

Moim skromnym zdaniem, team orders były, są i będą nieodłączną częścią sportów motorowych, od kiedy powstała idea zespołu wyścigowego i dopóki będzie ona istnieć. Interes zespołu zawsze wygra z nawet największym moralnym prawem kierowcy do zwycięstwa. Kierowca jest de facto tylko pracownikiem zespołu i jak każdy pracownik musi spełniać wolę swojego szefa. Tak było w czasach Tazio Nuvolariego i Stirlinga Mossa, tak jest i teraz. Zmieniają się jedynie formy wykonywania woli zespołu - kiedyś był to np. dodatkowy pit stop, dziś jest to mniej lub bardziej oczywisty komunikat przez radio.

W tym konkretnym przypadku interes zespołu polegał na bezpiecznym dowiezieniu dubletu do mety. Fernando Alonso dość szybko zbliżał się do Felipe Massy. Na ich ewentualnej walce mógł najwięcej skorzystać jadący za nimi Sebastian Vettel. Jak wiadomo bezpośrednia walka na torze spowalnia zarówno broniącego się, jak i atakującego. Trzeba też pamiętać o ryzyku kontaktu lub większej kolizji, co dobrze widać na przypadku Red Bulla i tegorocznego GP Turcji.

Tak więc skoro nie mamy szans czegoś pokonać, to dlaczego by tego po prostu nie zalegalizować?

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze