Mistrz świata powraca do gry - wygrani i przegrani Rajdu Portugalii

Sébastien Ogier po raz kolejny udowodnił, że nie ma sobie równych i nie bez powodu został czterokrotnym mistrzem świata. Francuz konsekwentnie dąży do celu, którego osiągnięcie wydaje się być coraz bardziej realistyczne. Za nami sześć rajdów, a kierowca M-sportu stale powiększa swoją przewagę nad rywalami, pomimo słabszego sprzętu, w porównaniu z tym jakim dysponował w poprzednich latach. Patrząc na jego dyspozycję, ciężko dostrzec innego kandydata do tytułu w tym sezonie. No chyba że Neuville utrzyma swoją dobrą passę (chociaż z nim różnie bywa).

OGIER DOMINUJE

Krótko i na temat, bo co tu dużo mówić. Po trudnościach w pierwszym dniu rajdu związanych z przecieraniem tras, mistrz świata uruchomił tryb 'full power' i zdominował stawkę. Co prawda Ott Tänak był w stanie nawiązać z nim walkę (a nawet uzyskiwać lepsze czasy), jednak ostatecznie popełnił błąd który mógł go kosztować nawet zwycięstwo. Z kolei Ogier, którego skuteczność plasuje się na najwyższym poziomie w stawce, dokończył dzieła i wygrywając po drodze trzy odcinki specjalne, uplasował się na najwyższym stopniu podium po raz drugi w tym sezonie (tym razem nie narzekał, że w Portugalii nie wygrał najszybszy kierowca ;)). Francuzowi pomogła nowiutka Fiesta, którą otrzymał tuż przed rozpoczęciem tej rundy „Samochód był niesamowity” - cieszył się na mecie mistrz świata.

DOBRA PASSA NEUVILLE'A

Po kilku koszmarnych rajdach na początku sezonu, kierowca Hyundaia wreszcie udowodnił dlaczego nosi tytuł wicemistrza świata. Dwie wygrane w dwóch ostatnich rajdach + drugie miejsce i cztery punkty na Power Stage w Portugalii to dorobek Belga z kilku ostatnich tygodni. Co prawda właśnie zakończony rajd nie rozpoczął się dla niego najlepiej – przez pierwszą połowę Neuville plasował się z reguły poniżej top3 (nawet na ósmym i dwunastym miejscu), ale od sobotniego popołudnia czołówka była już jego. Na mecie przyznał jednak, że Ogier w swojej Fieście był nie do pokonania, więc może to właśnie nowe auto mistrza świata okazuje się być najlepszą maszyną w stawce? Albo to talent Francuza załatwia sprawę. Niemniej jednak Neuville wskoczył wreszcie na właściwy poziom i jest jednym z nielicznych kierowców (albo wręcz jedynym), który może zagrozić Ogierowi w walce o tytuł.

NIESPEŁNIONE NADZIEJE TANAKA

Zaczęło się pięknie, a skończyło... nie jak zwykle, bo Tänak w tym sezonie jeździ na bardzo wysokim poziomie, ale na pewno można czuć duże rozczarowanie. Estoński kierowca bardzo dobrze rozpoczął rajd, a wieczorem w piątek był już liderem, podobnie jak rano w sobotę, gdzie na międzyczasach uzyskiwał lepsze wyniki, niż mistrz świata. Niestety, pomimo talentu i prędkości (wcale nie ustępującej Ogierowi), Tänak wciąż nie ma takiej regularności, jak jego francuski kolega zespołowy. Tym samym w sobotę musiał pożegnać się z marzeniami o wygranej, wywołując poczucie zawodu wśród licznego grona kibiców (do którego sama się zaliczam). Tänak przyjął jednak porażkę na spokojnie („Nie jestem mocno sfrustrowany, takie są rajdy”), a Malcolm Wilson musiał odetchnąć z ulgą, że przynajmniej tym razem nie był zmuszony do użycia poleceń zespołowych (chociaż łudzę się, że na tym etapie mistrzostw jeszcze by do tego nie doszło). Tänak zajął czwarte miejsce + zgarnął maksimum punktów na Power Stage, więc jego szef powinien być zadowolony.

KRIS MEEKE – CHODZĄCA KATASTROFA

Pamiętam jesień ubiegłego roku, kiedy stwierdziłam „Meeke w sezonie 2017 zostanie mistrzem świata”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak mocno się pomyliłam. Teraz już wiem. Kris po raz kolejny na własne życzenie wyeliminował się z rajdu i w tym momencie to już przestało być zabawne. Szósty rajd – piąty raz poza punktowaną dziesiątką. Meeke ma na swoim koncie 27 (!) punktów (drobne przypomnienie – Ogier zdobył o zaledwie 101 oczek więcej). Dziwnie mówić o nieradzeniu sobie z presją u tak doświadczonego zawodnika, ale wygląda na to, że rola lidera i wysokie oczekiwania przerosły 37-letniego Irlandczyka. Jedynym pytaniem, które teraz się nasuwa jest: Co zrobi z tym Yves Matton?

Całkowitym przeciwieństwem Meeke'a był w tym rajdzie Craig Breen, który uplasował się na fantastycznym piątym miejscu i jak mantrę powtarzał formułkę o doskonałym prowadzeniu się auta. Co prawda, podobnie jak większość kierowców nie uniknął błędów, jednak te nie przyczyniły się do dużych strat czasowych. W tej chwili to właśnie młodszy z Irlandczyków wyrasta na prawdziwego lidera zespołu, co potwierdza klasyfikacja generalna, gdzie plasuje się najwyżej z kierowców Citroëna. Co innego, jeśli chodzi o Stéphane Lefebvre'a, który poszedł w ślady Meeke'a i rolował na trasie podczas jednego z piątkowych odcinków. Jest to – podobnie jak w przypadku Krisa – katastrofalny sezon dla młodego Francuza i wcale mnie nie zdziwi, jeśli pod koniec sezonu szefostwo pożegna się z nim na stałe (chociaż biorąc pod uwagę jego narodowość, nic nie wiadomo...)

TRZECH KIEROWCÓW W TOYOCIE

Na największą uwagę zasługuje debiutujący za kierownicą Yarisa WRC Esapekka Lappi. Najmłodszy z Finów popełnił kilka błędów i zmagał się z problemami z autem, ale udowodnił że posiada prędkość, dzięki której już wkrótce powinien walczyć o najwyższe cele. Udowodnił także, że jest lepszym kierowcą od swojego kolegi zespołowego Juho Hänninena. Co prawda na pierwszych odcinkach kierowcy tasowali się w kwestii osiąganych czasów, ale od połowy rajdu to Lappi uzyskiwał dużo lepsze rezultaty. Nic więc dziwnego, że szef zespołu oficjalnie ogłosił, że młody Fin przejedzie wszystkie pozostałe rundy sezonu.

Nie był to rajd Jari-Mattiego Latvali, który ostatecznie stracił drugą pozycję w klasyfikacji generalnej na rzecz Thierry'ego Neuville'a. Fin już od początku tygodnia zmagał się z przeziębieniem i w trakcie rajdu nie był w stanie jechać na maksimum możliwości. Całości dopełniła przygoda na trasie w piątek rano, w wyniku której Latvala przestał się liczyć w walce o najwyższe pozycje. Ostatecznie zdobył dwa punkty do kolekcji, ale tak drobne zasilenie konta sprawiło, że czwarty Ott Tänak traci do niego już tylko trzy oczka.

DRAMAT PADDONA TRWA

Po ostatnim rajdzie, który Paddon gorzko podsumował („Nie moglibyście napisać lepszej opowieści o upadku ze szczytu do tak niskiego poziomu w ciągu zaledwie 12 miesięcy”), niestety nie nastały lepsze czasy. Nowozelandczyk, u którego boku pojawił się Sebastian Marshall bardzo dobrze rozpoczął rajd, jednak plany pokrzyżowały mu liczne awarie samochodu. W piątek problemy z elektryką, a w sobotę brak wspomagania kierownicy nie pomogły przełamać się Paddonowi, dla którego ten sezon i tak jest już spisany na straty. Może na Sardynii, gdzie dwa lata temu kierowca Hyundaia był bliski wygranej uda się wywalczyć lepszy wynik? Póki co 33 punkty na koncie nie wyglądają zachęcająco...

MIESZANY SEZON SORDO

U Daniego po bardzo udanym rajdzie, następuje bardzo nieudany i tak w kółko. Tym razem Hiszpan pokazał się z całkiem dobrej strony. Może jego wyniki nie zachwycały, jednak regularna i dość szybka jazda pozwoliła mu uplasować się po raz drugi w tym sezonie na podium. Sordo daleko było do tempa Neuville'a, który w tym momencie jest niekwestionowanym liderem zespołu, ale jest jak najbardziej porządnym numerem dwa, który pomaga zbierać punkty dla teamu. W klasyfikacji indywidualnej do czołówki jednak mu daleko.

MIKKELSEN TEŻ POPEŁNIA BŁĘDY

Jeden z najbardziej regularnych zawodników w stawce też musi w końcu popełnić błąd. I tak się stało, chociaż w najgorszym możliwym momencie. Mikkelsen rolował na Power Stage, mając ponad 3 minuty przewagi nad drugim Tidemandem. Przygoda na trasie nie zmienia całościowego obrazu zawodnika Skody, u którego takie błędy to wielka rzadkość. Mikkelsen przez cały weekend dominował, po raz kolejny przesyłając sygnał do szefów w zespołach WRC w postaci: "weźcie mnie”.

POLACY W RAJDZIE

Łukasz Pieniążek ukończył rywalizację na bardzo dobrym piątym miejscu w WRC-2, a Hubert Ptaszek uplasował się na dziewiątej pozycji. Polak nie uniknął przygody i na czwartkowym superoesie popełnił błąd, w wyniku którego nie mógł się już liczyć w walce o wyższe pozycje. Z kolei Jakub Brzeziński może mówić o dużym pechu. Polski kierowca, prowadząc w kategorii WRC-3 z ogromnym 11-minutowym zapasem musiał zrezygnować z rywalizacji, kiedy na drodze dojazdowej jego silnik odmówił współpracy. Wierzę, że następnym razem los się odwróci i to szczęście będzie dominować na trasach.

Tymczasem odliczamy dni do Rajdu Sardynii, czyli prawdziwej szkoły przetrwania, gdzie na mecie pojawią się tylko najsilniejsi. Miejmy nadzieję, że nastąpi tam przełamanie u kierowców, którzy tego naprawdę potrzebują.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze