Au revoir Anthoine…

Kiedy wróciłam z pit lane, Tomka nie było w biurze prasowym – poszedł na konferencję prasową najlepszej trójki Formuły 1. Zabrałam więc telefon i poszłam na spotkanie medialne z Alexem Albonem. Zebrało się nas całkiem sporo. W tle było słychać samochody Formuły 2, których ryk silnika niósł się po okolicznym lesie. Zaraz start do pierwszego wyścigu.

O 17:00, może minutę później zjawia się Alex. Jednym okiem spoglądam na ekran, gdzie trwa relacja z przygotowań do startu przedsionka F1. Dziennikarze zaczynają zadawać pytania, w tle słychać, jak kierowcy startują do wyścigu. Staram się patrzeć na ekran i jednocześnie skupić na tym, co mówi kierowca Red Bulla. Nagle słyszę huk, a jeden z dziennikarzy wydaje się z siebie dźwięk pełen strachu. W ułamku sekundy wszyscy odwracamy się i widzimy już tylko rozbite samochody. Alex wstaje i czeka razem z nami na powtórkę, zaczynamy gorączkowo patrzeć w telefony, padają pytania kto to był, co się stało i co najważniejsze, czy wszyscy są cali. Minuty mijają, a my nadal stoimy jak wryci w ziemię.

Rzecznik i sam Alex przerywają spotkanie z dziennikarzami. W prawie w absolutnej ciszy czekamy na to, co się stało, kilku dziennikarzy szepta między sobą. Pytam redakcyjnych kolegów czy coś wiadomo, czy są jakieś powtórki. Otrzymuję link do nagrania na YouTubie i po obejrzeniu jest mi słabo. Czuję się źle, czuję niepokój pomieszany z chęcią ucieczki i ukrycia się gdzieś w padoku.

Przychodzi Max, nie jestem w stanie się skupić na tym co mówi, po prostu kładę telefon i odchodzę na bok szukając jakiś informacji. W najwyższej kondygnacji domku Red Bulla i Toro Rosso widać kawałek sekcji Eau Rouge. W tle widać tylko niebieskie światła karetek, fani zaczynają wrzucać na media społecznościowe nagrania z wypadku, wyścig zostaje przerwany, nie wiemy nic, a niepokój zaczyna wzrastać. Po chwili z daleko słychać brawa, a to dlatego, że Sato o własnych siłach zszedł z toru.

Kieruję swoje kroki do Williamsa, po drodze spotykając Tomka. Wchodzimy do środka, ale uczucie ucisku w żołądku nie daje mi usiedzieć w miejscu. Zaczynam rozmawiać z Georgem i pracownikami Williamsa. Oglądamy nagranie z innego ujęcia, George zakrywa dłonią usta i patrzy z niedowierzaniem. Ogląda nagranie po raz drugi i rzucając kilka słów wychodzi. Przychodzi Robert, sesja z mediami trwa krótko; jak rzuca na odchodne sam Robert: „jak moje kwalifikacje”.

Kierujemy się na tor. Chcemy się czegoś dowiedzieć, ochroniarz mówi, że nie możemy wejść, bo tor jest obecnie zamknięty. Próbujemy dostać się w miejsce wypadku, ale nie mogąc znaleźć miejsca z widokiem rezygnujemy z tego pomysłu. Staramy się drugi raz przekroczyć bramę dzielącą padok F2 od toru, tym razem zostajemy wpuszczeni. Kolejne karetki zjeżdżają z toru, po chwili widzimy autobusy, czyli wszystko już zostało posprzątane.

Mick Schumacher siedzi wraz z Sabhine Kehn na murku. Nicholas Latifi co chwilę pojawia się i znika, dziennikarze i pozostali kierowcy czekają na jakieś wieści. Jest godzina około 18:40. Decydujemy się na powrót do biura prasowego, kiedy nagle zauważamy Juana Pablo Montoyę. Jego wyraz twarzy i mowa ciała mówią wszystko. Po chwili mija nas Tatiana Calderón, wygląda na zapłakaną. Bez słów staram się jakoś dodać jej otuchy, ale wiemy co nas czeka, najgorsza z możliwych informacji. Widzimy również strażaków, którzy zapewne byli na miejscu, ich mowa ciała również mówi wiele.

Po przejściu bramek spotykamy znajomych dziennikarzy. Zaczyna się rozmowa, która trwa dość krótko: „Anthoine nie żyje, Correa ma połamane nogi i pojechał do szpitala, czekamy na oficjalne potwierdzenie”. Mija kilkanaście sekund, pojawia się oficjalna informacja FIA. Najgorsza z możliwych.

Pisząc to wszystko nadal nie mogę uwierzyć w to, że tor, który kocham miłością bezgraniczną, okazał się miejscem nie tylko mojego ostatniego wyścigu w tym sezonie, ale miejscem bólu, smutku, żalu, łez i śmierci młodego, mającego papiery na przyszłość człowieka.

Bardzo często w tym natłoku świata sportów motorowych zapominamy, że ci młodzi ludzie mogą nam pokazać swoje umiejętności po raz ostatni. Zapominamy, że ci wielcy herosi, to też ludzie, których życie może zgasnąć w ułamku sekundy i to na naszych oczach. Na oczach tych, którzy ich podziwiają i kochają.

Dla nas, dla ludzi którzy mają niesamowitą przyjemność obcować z tymi zdolnymi kierowcami, to również niepojęte, że za chwilę ten uśmiechnięty młokos nie wróci już do padoku, nie zażartuje lub nie pomarudzi nam do mikrofonu czy dyktafonu. Zawsze kiedy spotyka nas śmierć na torze zaczynamy przypominać sobie, co tak naprawdę jest ważne na tym świecie – życie, a jeżeli spotyka nas to kilkanaście metrów od nas, tym bardziej nie możemy sobie z tym poradzić, bo nie to chcemy relacjonować i przekazywać dalej. 

Ayrton Senna, Jules Bianchi, Marco Simoncelli, Allan Simonsen i wielu innych zdolnych, kochających ściganie już pożegnało się z nami. Jednak nie zostaną zapomniani, ponieważ na zawsze pozostaną w naszych sercach, wspomnieniach, na zdjęciach, filmach.  

Dla mnie, jako początkującej i wciąż raczkującej w tym świecie osoby, ciężko jest zrozumieć, że to, co kocham najbardziej na tym świecie – wyścigi – powodują też czasami ból, smutek, żal, złość i morze łez. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to nadal jest niebezpieczny sport. Jednak przychodzą takie momenty w życiu każdego z nas, nie ważne czy ktoś jest fanem, dziennikarzem, kierowcą, rodziną, etc. że sytuacje takie jak dziś, te tragiczne, powodują, że nagle zatrzymujemy się i patrząc przed siebie zadajemy sobie pytanie: „dlaczego?”…

Najbardziej boli mnie chyba fakt, że jedna z telewizji i dziennikarze, którzy są niesamowitymi specjalistami w tym temacie, pozwolili mi choć na chwilę uwierzyć w to, że jeden z najgorszych wypadków, które widziałam, nie przyniósł ofiar śmiertelnych.

Anthoine, byłeś utalentowanym, zdolnym i bardzo obiecującym kierowcą. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu i pamięci jako uśmiechnięty chłopak z wielkimi marzeniami o byciu mistrzem świata Formuły 1 z Renault. Twoja śmierć nie pójdzie na marne.

Au revoir…

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze