Gorące krzesła

Gdy po wypadku stało się już jasne, że stan Romaina Grosjeana jest dobry, ale poparzenia dłoni nie pozwolą mu pojechać w Grand Prix Sakhiru, Haas zapowiedział, że miejsce Francuza w ten weekend zajmie Pietro Fittipaldi, przedłużając tym samym występy dynastii Fittipaldich w F1. Tak rozpoczęła się gra w gorące krzesła, która chyba sięgnęła zenitu, gdy okazało się, że Lewis Hamilton jest zarażony koronawirusem i również nie pojawi się w niedzielnym wyścigu. Mówię „chyba” dlatego, że patrząc na wydarzenia ostatnich kilku dni, już niczego nie można być pewnym.

Przez te dwa dni kibice F1 na dzień dobry otrzymywali porcje gorących newsów. Gdy we wtorek komunikat o zakażeniu mistrza obieg świat, zaczęło się przymierzanie kierowców do najgorętszego z gorących krzeseł, miejsca w zespole Mercedesa. W tym sezonie tam, gdzie wolne miejsce tam Nico Hülkenberg, ale nie tym razem. Większość stawiała na bardziej oczywistą opcje, czyli powrót (w przypuszczalnie bardzo dobrym stylu) Stoffela Vandoorne’a, co wydawałoby się zdecydowanie sensową decyzją, ponieważ to właśnie Belg jest rezerwowym kierowcą Mercedesa. Jednak zrobić to co przypuszczalne i sensowne? O nie, nie, to zdecydowanie zbyt proste dla siedmiokrotnych mistrzów świata. Dlatego inni, w tym ja, byli zwolennikami tej szalonej i z początku raczej mało prawdopodobnej opcji, sięgnięcia po George'a Russella. Jednak wolne miejsce w Mercedesie poruszyło nie tylko młodych, ale i emerytowanych kierowców, takich jak Jenson Button, który żartobliwie wyraził w mediach społecznościowych chęć zajęcia fotela Lewisa Hamiltona.

Gorące krzesło zdołał jednak wydrzeć rywalom George Russell. Mimo, że już gotowa byłam entuzjastycznie poprzeć kandydaturę Buttona wierząc, że z obiecanym szacunkiem potraktuje on miejsce siedmiokrotnego mistrza, oddanie go Russellowi jest oczywiście bardzo słuszną decyzją. I bynajmniej nie przemawiają za tym jego nadzwyczajne umiejętności korzystania z programu PowerPoint. Młody Brytyjczyk w mistrzowskim bolidzie będzie wreszcie miał szanse pokazać na co go stać i udowodnić wszystkim sceptykom, że to właśnie on jak nikt inny godny jest tego miejsca. W bolidzie Mercedesa Russell ma szanse nawet na podium, a jedyne co może pokrzyżować jego plany to obecność złego omenu jakim w poprzednim sezonie okazała się ekipa serialu Drive to Survive. Netflix zdołał już zapeszyć zwycięstwo Mercedesa w 125. rocznicę ich występów w motorsporcie.

Gdy swoje „krzesło” zwolnił Russell gra toczyła się dalej. Tu jednak obyło się bez zbędnych ekscesów. Na miejsce Brytyjczyka zdołał wśliznąć się Jack Aitken, którego możemy oglądać w F2, jednak bez szczególnych sukcesów. Aitken jest rezerwowym kierowcą Williamsa, więc wybór ten od samego początku wydawał się jasny. Ta wyjątkowa sytuacja podarowała mu niepowtarzalną szansą na zadebiutowanie w F1. Tym razem z gry odpadł Stoffel Vandoorne, który już po przyjeździe do Bahrajnu dowiedział się, że to Russell zajmie miejsce w ekipie Mercedesa. Tu gra w gorące krzesła wydaje się dobiegać końca, ale obecnie jedyne czego możemy być pewni, to to, że nic nie jest pewne.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze