Pięć lat spędzonych w najlepszym zespole Formuły 1 dały Finowi tylko dwa wicemistrzowskie tytuły. Nie miał żadnych szans w walce z Lewisem Hamiltonem i odchodził z reputacją przecenionego kierowcy. Jednak czy to jest jedyna słuszna perspektywa patrzenia na jego karierę?
Valtteri Bottas jest obecnie kierowcą Alfy Romeo. Włoska zespół dzięki skonstruowaniu dobrego bolidu w każdym wyścigu walczy o punktowane pozycje. Fiński kierowca w tym roku punktował w każdym wyścigu, który ukończył i powinien walczyć o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej, dzięki wyrównanym szansom w środku stawki. Zbierze dzięki temu bardzo dobre opinie, z którymi miał problem przez ostatnie lata, bo nie było za co go chwalić.
Mieć swoje na sumieniu
Odejść z łatką przegranego i wymienionego za bardziej perspektywicznego kierowcę nigdy nie jest dobrze. Valtteri Bottas przez cały okres startów był kierowcą numer dwa, który nie stanowił żadnego zagrożenia dla pozycji Lewisa Hamiltona. Poza zwycięstwami i dobrymi wyścigami pojawiły się występy karygodne, niegodne kierowcy dominującego zespołu. W ubiegłym roku nie pomógł Lewisowi Hamiltonowi, w przeciwieństwie do Sergio Péreza, który pomagał Maxowi Verstappenowi i ten brak pomocy przyczynił się do tego, że to Verstappen zdobył mistrzowski tytuł.
Na sam koniec musiał oddać swoje miejsce w zespole Georgowi Russellowi, nad którym od dawna świeci aureola wschodzącego talentu. W dodatku ten talent był powstrzymywany przed zakontraktowaniem w Mercedesie właśnie przez Bottasa. To było kwestia czysto osobista, uzależniona od wewnętrznych relacji w zespole, bo Lewis Hamilton nie chciał mieć konkurencyjnego rywala w identycznym bolidzie. Dopiero słaby sezon 2021, w którym Mercedes był zagrożony utratą tytułów, sprawił, że Mercedes zdecydował się na zakontraktowanie swojego juniora do głównego zespołu.
Warto też porównać Bottasa do kierowcy, którego zastąpił w 2017 roku. Nico Rosberg, choć przez kilka sezonów musiał uznać wyższość Hamiltona w bezpośredniej rywalizacji, nie był zdefiniowanym kierowcą numer dwa. Niemiecki kierowca częściej wygrywał wyścigi, zdobywał podia i był realnym wyzwaniem dla siedmiokrotnego mistrza świata. W 2014 roku zachował matematyczne szanse na zdobycie mistrzostwa do ostatniego wyścigu sezonu, a dwa lata później je wyszarpał. Wtedy też zdecydował się na przejście na emeryturę.
Dobry „kierowca numer dwa”, nic więcej
To wszystko charakteryzowało Valtteriego Bottasa z negatywnej strony. Jednak za jego postacią kryje się wiele pozytywów, które pod ciężarem tych negatywów mogą być niezauważalne na pierwszy rzut oka. Przede wszystkim Bottas spełnił swoją podstawową rolę, z jaką go zakontraktowano. Swoją postawą uzupełniał to, co wywalczał Lewis Hamilton, czyli tytuły mistrzowskie w klasyfikacji konstruktorów dla Mercedesa. Nawet, kiedy Fin miał gorszy okres, to jego rezultaty nadal były wystarczające do zdobycia tych tytułów.
Perspektywa kibica różni się od perspektywy oczekiwań zespołu, jeżeli chodzi o walki wewnątrzzespołowe. To, co dla widowiska było wielką wadą, tak naprawdę było dla Mercedesa korzystne. Chodzi tutaj o możliwości Valtteriego Bottasa i jego umiejętności. Dzięki temu, że nie był tak dobrym kierowcą jak Hamilton, to nie mógł mu zagrozić, a wewnątrz ekipy panował święty spokój. Był jednak na tyle dobry, by dowozić odpowiednie ilości punktów.
Jest jeszcze inna ciekawa perspektywa, hipotetyczna, gdzie Fin wychodzi na plus. W latach 2017-2020 Mercedes dominował w Formule 1. Gdyby coś złego stało się z Lewisem Hamiltonem i ten nie mógłby walczyć o tytuł mistrzowski, to Valtteri Bottas automatycznie stawał się kierowcą numer jeden w swoim zespole, który z pomocą rezerwowego kierowcy (a wtedy byłby nim najprawdopodobniej Russell, lub inny dobry kierowca), miał sporo szans na zdobycie tytułu w klasyfikacji kierowców.
Historia zna taki przypadek: rok 1999. Po złamaniu nogi przez Michaela Schumachera na Silverstone, a liderem zespołu został Eddie Irvine. Drugi kierowca Ferrari. Walczył do ostatniego wyścigu sezonu, czyli Grand Prix Japonii i gdyby miał jeden punkt więcej, zostałby przepuszczony przez jadącego na drugiej pozycji Schumachera i zostałby mistrzem świata. W klasyfikacji zespołowej Ferrari sięgnęło wtedy po mistrzostwo, pierwszy raz od 1983 roku, dzięki dobrej postawie rezerwowego Miki Salo. Valtteri Bottas jest kierowcą, który mógłby spełnić rolkę takiego Eddiego Irvine’a, jeśliby było potrzeba.
Niech przemówią liczby, które są na plus
Valtteri Bottas wystąpił w 101 wyścigach dla Mercedesa. Wygrał 10 razy, drugie miejsce zajął 27 razy, a trzecie miejsce zajął 21 razy. Daje to łączną liczbę 48 podiów w 101 startach. Jeżeli chodzi o kwalifikacje, to Fin wygrał 20 z nich. Dwukrotnie zakończył sezon na pozycji wicelidera, a dwukrotnie na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej. W jego przypadku najgorzej wygląda sezon 2018, gdzie nie wygrał żadnego wyścigu i zajął piąte miejsce, choć zabrakło mu tylko pięciu oczek do trzeciego miejsca.
Wiedząc, że wielokrotnie w wyścigu musiał uznawać wyższość Lewisa Hamiltona, to takie statystyki na pozycji kierowcy nr 2 prezentują się dla Fina naprawdę dobrze. Można Fina śmiało porównywać do Rubensa Barrichello, który w trakcie swoich startów w Ferrari pełnił podobną rolę, jak Bottas. Istnieje jednak pewna różnica na korzyść Brazylijczyka: miał zdecydowanie stabilniejszą formę.
Poza wynikami spójrzmy też na to, że Valtteri Bottas o te wszystkie pozycje musiał walczyć nie tylko z Lewisem, ale też ze śmietanką najlepszych kierowców, przede wszystkich w bolidach Ferrari i Red Bulla, a głównie z: Sebastianem Vettelem, Charlesem Leclerkiem, Maxem Verstappenem i Danielem Ricciardo. Wielu kierowców w topowych zespołach nie wykazywało się odpowiednimi wynikami, ale Bottas zrobił to, co do niego należało: spełnił rolę mercedesowego Rubensa Barrichello.
Valtteri Bottas to nie tylko Mercedes
Drugi kierowca z lat 2020-2021 to porażka, ale jest to jedyny poważny mankament w całokształcie jego wizerunku, Valtteri Bottas pokazuje coś znacznie pozytywniejszego, co trudno zauważyć na pierwszy rzut oka. Coś więcej, niż tylko trzy dobre sezony w Mercedesie, poprzedzające ten trudny okres.
Przede wszystkim jego wkład w rozwój zespołu Mercedesa liczył pięć sezonów, a lata 2017-2019 miał zdecydowanie lepsze. Robił wszystko, co do niego zależało, gdyż taka była jego rola, a nawet w tych trudnych dwóch ostatnich sezonach dowiózł ostatecznie mistrzostwa świata konstruktorów. Bottas nie był godny rywalizacji z Hamiltonem, ale nigdy nie miał być, bo Mercedes potrzebował drugiego Barrichellego, co mu się udało.
Przed dołączeniem do srebrnych strzał Valtteri reprezentował barwy Williamsa, w którym zadebiutował w 2013 roku. Za każdym razem pokonywał on swojego kolegę z zespołu, w tym trzykrotnie Felipe Massę, który choć był na końcowym etapie swojej kariery, to nadal dobrze się spisywał. Wielokrotnie kończył wyścigi na wysokich pozycjach i zdobywał podia, a przecież musiał rywalizować z Mercedesami i Ferrari, które w latach 2014-2016 były zajęte przez świetnych kierowców, z których każdy ma obecnie tytuł mistrzowski na koncie.
Teraz jako kierowca Alfy Romeo, czyli zespołu środka stawki, punktował w czterech z pięciu wyścigów, licząc także sprinterski, a GP Arabii Saudyjskiej nie ukończył tylko z powodu awarii samochodu. Zdecydowanie lepiej się prezentuje niż Guanyu Zhou i choć chiński kierowca nie miał większych szans na dorównanie dwukrotnemu wicemistrzowi świata, to potrafi wykorzystać dobry samochód.
Wszystkie słuszne krytyki a realne oczekiwania
Za co obecnie najbardziej krytykowany jest Valtteri Bottas? Odpowiedź na to pytanie teoretycznie jest bardzo prosta. Można wskazać wahania jego formy. Te jednak miały miejsce dopiero w dwóch ostatnich sezonach jego startów w srebrnych strzałach, warto więc narysować szerszy obraz postaci, jaką jest Valtteri Bottas.
Fin był był kierowcą numer dwa, zdominowanym przez Lewisa Hamiltona, nie mającym tego talentu co Nico Rosberg i George Russell. Nie pomógł Lewisowi w zdobyciu ósmego tytułu. Był sprowadzony do roli pazia Hamiltona, dla którego czasami poświęcał swoją strategię wyścigową, a także zwycięstwa (Grand Prix Rosji 2018). Na dodatek powstrzymywał swoją osobą zakontraktowanie Russella w Mercedesie, który do tej pory musiał rdzewieć w Williamsie.
Patrząc na pozytywy, należy pamiętać, że Valtteri Bottas nigdy nie miał zostać mistrzem świata kierowców. Miał być posłuszny i był posłuszny. Fin bardzo dobrze prezentował się w Williamsie, a teraz osiąga dobre wyniki w Alfie Romeo. Dobrze wyglądały też sezony 2017-2019 w Mercedesie. Więc co nie zagrało? Głównie jego dwa ostatnie lata.
Dlatego krytyka jego osoby jest jak najbardziej słuszna, ale w mojej skromnej opinii zbyt emocjonalna i przesadzona, gdyż na to wpływa to, że jego słabe występy są najświeższymi wspomnieniami w pamięci kibiców. Dwa słabe sezony nie mogą przesłonić jego lepszych występów z lat 2014-2019, gdzie pokonywał Massę na dystansie całego sezonu i był w czołówce kierowców obok Lewisa Hamiltona. Hamiltonowi nie dorównał, ale niewielu było w stanie dorównać żyjącym legendom tego sportu, jakim niewątpliwie Brytyjczyk jest.
Do tego wszystkiego chcę dodać jeszcze coś na sam koniec. W sytuacji, kiedy Sebastian Vettel i zespół Ferrari wygrywał wyścigi, ale nie miał szans na tytuły, kibice zostali skazani na nużącą monotonię kolejnych wygranych przez Mercedesa od 2014 roku. Jedyną nadzieją, która zmieniła tą sytuację, była walka Nico Rosberga z Lewisem Hamiltonem.
Po ogłoszeniu przejścia na emeryturę przez Rosberga, kibice znowu zostali skazani na nudę i jedyną realną nadzieją na jej zwalczenie (nie licząc Vettela), były występy Valtteriego Bottasa. Ten jednak spełniając swoją rolę i nie zaliczając się do grupy najlepszych kierowców w historii, nie był w stanie tego dokonać. Był taki sam jak Rubens Barrichello, czyli mając bolid Mercedesa wygrywał wyścigi, regularnie stawał na podium, walczył z Vettelem i Verstappenem, ale na pełnym dystansie sezonu zawsze uznawał wyższość Hamiltona.
Formuła 1 ma w swojej historii wielu świetnych kierowców jak wspomniany wcześniej Rubens Barrichello, Jean Alesi, Juan Pablo Montoya czy Gerhard Berger, którzy zostali zapamiętani z bardzo dobrej strony, ale nigdy nie walczyli bezpośrednio o tytuły mistrzowskie. To jednak nigdy nie zabrało im pozytywnej opinii kibiców i ich uznanie. I w tym szeregu postawiłbym Valtteriego Bottasa, który może zostać tak zapamiętany. Następne lata zwiastują, że to mogą być dobre lata Fina w zespole Alfy Romeo. Wygrane i podia ma już na swoim koncie. I tylko te dwa słabe lata 2020-2021.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.