Felieton: Lusterko niezgody

Wyczyn Fernando Alonso w Grand Prix Stanów Zjednoczonych zasługuje na wielkie brawa i uznanie. Po kraksie z Lance’em Strollem i wzniesieniu się niemal w przestworza jak niegdyś Mark Webber w Walencji, do akcji postanowiła wkroczyć FIA i sędziowie.

Kevin Magnussen i czarno-pomarańczowa flaga

Kevin Magnussen od początku tego roku wielokrotnie otrzymał czarno-pomarańczową flagę za to, że jego przednie skrzydło było uszkodzone i «stanowiło zagrożenie dla innych samochodów». Na Węgrzech Duńczyk musiał zjechać do alei serwisowej, ponieważ boczny płat skrzydła falował i nawet sam kierowca po zakończeniu wyścigu nie wiedział o co tak naprawdę chodziło.

W tym sezonie kierowca Haasa aż trzykrotnie razy ujrzał flagę, która zrujnowała my wyścig: Kanada, Singapur i Węgry. Zarówno w Singapurze, na Węgrzech oraz w Austin pytałam o to Günthera Steinera, szefa stajni, czy też Kevina. Za każdym razem opinia była jednoznaczna: to niedorzeczność. «Wielokrotnie udowodniliśmy FIA, że taka sytuacja jest bezpieczna i nie stwarza dla nikogo zagrożenia» - padało stwierdzenie. Czara goryczy przelała się w Austin, gdzie Sergio Pérez za uszkodzone skrzydło nie zobaczył kary, Fernando Alonso ukończył wyścig bez lusterka, a George Russell również miał uszkodzone przednie skrzydło, co potwierdził na spotkaniu z nami Toto Wolff.

Po tym, jak zakończył się wyścig, Haas nie omieszkał skorzystać z prawa oprotestowania wyników i złożył protest wobec Pereza oraz Alonso. O ile protest wobec Meksykanina został odrzucony, o tyle ten dotyczący kierowcy Alpine uznano i Hiszpan otrzymał karę, która spowodowała, że wypadł z punktowanej dziesiątki, lądując na piętnastej pozycji.

Niezgoda zespołów o prawe lusterko

Frustracja kibiców i całego padoku po karze dla Alonso jest zrozumiała. Niezadowolenie Haasa również. Każda ze stron ma pewną rację. Haas oprotestowując wyniki chce pokazać, że nie można traktować jednej strony lepiej, a drugiej gorzej. W padoku pojawiły się opinie, że FIA nie chciała psuć świętowania Red Bulla oraz umniejszać umiejętnościom Alonso. Również Alpine ma rację pisząc, że skoro nikt nie zwrócił im uwagi podczas wyścigu, delegat techniczny podpisał się pod legalnością auta po zakończeniu wyścigu, to dlaczego ich ukarano.

Sytuacja jest patowa, bo wszyscy mają rację, a cierpi najbardziej przy tym sport. Szczególnie, gdy FIA nie podejmuje jasnych działań jeszcze w trakcie rywalizacji, nawet gdy Haas dwukrotnie informuje kontrolę wyścigu, aby bolid Alpine został sprawdzony dokładniej. Żadna ze stron – mam tu na myśli kierowców i ekipy – nie ma prawa być oczerniana czy wyzywana. Każdy robi swoje i stara się, aby wszystko szło z planem. Dla Haasa jest to o tyle ważne, że sytuacje z Kevinem były frustrujące i spowodowały, że z dobrego wyniku robił się chaos i brak punktów. Nie należy jednak zapominać, że sam kierowca również ma winę, ponieważ były momenty, gdzie Duńczyk zbyt agresywnie i zbyt optymistycznie atakował swoich rywali. Jednak… to właśnie jest przysłowiowe ale. W Singapurze Kevin powiedział mi, że nie widział Maxa Verstappena, więc może i emocje po Grand Prix Stanów Zjednoczonych są zrozumiałe, ale należy na chłodno wszystko przeanalizować.

Co dalej?

Trudno na szybko napisać co dalej. Na pewno trzeba w końcu usiąść do przepisów, należy w końcu coś zrobić z sędziowaniem i należy zapewnić kierowcom 100% bezpieczeństwo. Pisanie, że Formuła 1 to już nie to samo co 30 lat temu nie jest rozwiązaniem. Zapominamy, że ci ludzie wsiadają do samochodu i ryzykują swoje życie, robiąc to, co kochają najbardziej, czyli ścigają się. Oczywiście nie mówię, że mają jechać 30km/h i to tyle, nie. Staram się pokazać, że to nie jest takie łatwe jak się nam wydaje.

Porównania do Indy może i są po części trafione, ale jak to dobrze ujął James Hinchcliffe, to inne środowisko, inna kultura, inne auta, inni kierowcy, inny sposób sędziowania.

Pracując z Haasem od początku wiem, jak Ci ludzie ciężko dążą do tego, aby być na szczycie. Wiele razy się z nich śmiano, oczerniano, wytykano palcami, ale w pełni rozumiem ich gniew, frustrację i fakt, że czują się pokrzywdzeni przez sędziów, którzy widzą coś u nich, a nie widzą gdzie indziej. Alpine ma również prawo być rozgoryczone. Fernando Alonso pokazał, że samochód nawet po takiej kraksie jest w stanie dojechać do mety i ktoś pozwolił, aby zostało ono uznane za legalne.

Zmiany wyników po wyścigu są kontrowersyjne i każdy, kto choć na chwilę wciągnął się w Formułę E wie, że czasami oczekiwanie na pełne wyniki trwało wieczność.

Koniec tej historii jeszcze nie jest znany. Po proteście Haasa i nałożeniu kary przez sędziów, Alpine postanowiło się od krzywdzącego dla nich wyroku odwołać. Przesłuchanie w tej sprawie ma się odbyć się w najbliższy czwartek przed Grand Prix Meksyku. Po czyjej stronie będzie sprawiedliwość? Kto udowodni, że to właśnie ich racja jest słuszna?  

Redakcja ŚwiatWyścigów.pl jest na miejscu tego wydarzenia. Jeśli chcesz czytać więcej materiałów prosto z toru, postaw nam kawę!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze