Felieton: Ferrari zaczyna od zwycięstwa – subiektywne spojrzenie na prezentacje samochodów

W tym roku mogliśmy w przerwie zimowej rzadkie zjawisko, którego nie dało się zaobserwować od lat. Prezentację samochodu, która nie zawiodła kibiców.

Luty to tradycyjnie czas, gdy Formuła 1 powoli budzie się ze snu zimowego. To czas prezentacji nowych samochodów. W ostatnich latach prezentacje samochodów z jednej strony są coraz bardziej wyczekiwane i tworzy się wokół nikt coraz większy hype. Z drugiej strony coraz mniej w nich treści. Obecne prezentacje bolidów to transmitowane na cały świat korporacyjne eventy.

W ostatnich latach te imprezy potrafiły bardzo mocno zmęczyć kibiców Formuły 1. Oglądanie ich to często prawdziwa tortura. Najpierw słyszymy długi potok korporacyjnej nowomowy, przerywany przygotowanymi wcześniej pytaniami i odpowiedziami tak generycznymi, że chat GPT wygenerowałby znacznie ciekawsze w pięć sekund. Właściciele zespołów opowiadają o tym, dlaczego fakt, że w zeszłym sezonie nic nie wygrali i  w tym sezonie też nic nie wygrają, to część ich ośmioletniego planu, który z pewnością doprowadzi zespół do mistrzostwa świata i o tym jak ważne są ostatnie zmiany personalne, które wcale nie były nerwową reakcją na słabe wyniki, ale przejawem nieustającej pogoni za perfekcją. Wychwalają też sponsorów, którzy nie są sponsorami tylko partnerami. Partnerami, których wkład to wcale nie pieniądze tylko wizjonerskie podejście do wyzwań, które stoją przed… Nie mogę dłużej, bo zaczynam być znudzony swoim własnym felietonem, ale oni mogą. Mogą przynudzać przez wiele minut, które wydają się godzinami. W dodatku sponsorzy zajmują się zwykle kryptowalutami, albo inną rzeczą, której nikt nie rozumie, łącznie z właścicielami zespołów, którzy tak naprawdę po prostu wzięli pieniądze, nie pytając o szczegóły, ale teraz opowiadają o wizji przyszłości, którą razem dzielą.

To oczywiście dopiero początek, bo na scenę zapraszana jest ogromna ilość ludzi, łącznie z całą grupą juniorów, którzy muszą opowiadać jak bardzo podekscytowani są swoim przyszłym debiutem w F1, który nigdy nie nastąpi.  Czasem na scenę wchodzą tancerze, albo celebryci, po to, żeby… W sumie nikt nie wie po co.  

Później o samochodach opowiadają ludzie, którzy nad nimi pracowali. Udają, że są pewni siebie, wiedzą co robią, wszystko idzie zgodnie z planem i nie są wcale przerażeni, że nowy samochód może się okazać totalnym niewypałem i końcem ich kariery. Generalnie wszyscy udają, że się dobrze bawią, używając słowa excited w każdym zdaniu, czasem kilka razy. Sponsorzy od kryptowalut udają, że ich biznes ma przyszłość i wcale nie zamierzają wkrótce uciec z pieniędzmi. Kierowcy udają, że przyszli tam z własnej nieprzymuszonej woli, ale mają miny jakby za kulisami stał pluton wagnerowców, gotowy rozstrzelać ich za dezercję z tego okropnego eventu.  

Po tym jak najwytrwalsi kibice wytrzymają co najmniej pół godziny intensywnego krindżu, na koniec jest pokazany samochód, który tylko udaje nowy samochód, albo nawet udaje prawdziwy samochód, bo jest renderem na ekranie. Na końcu wszyscy udają, że są zachwyceni malowaniem, które jest gorszą wersją zeszłorocznego, a kibice F1 odchodzą wkurzeni od ekranów i czekają aż na testach pojawia się prawdziwe samochody.

Tak to często wygląda i w tym roku nie było dużo lepiej. Red Bull jak zwykle nie zawiódł i po rekordowo długiem i nudnym wstępie, zaprezentował zeszłoroczny pojazd z malowaniem, które nie zmieniło się od siedmiu lat, twierdząc, że prezentuje nowy samochód. To i tak postęp, bo rok temu zaprezentowali samochód, który w ogóle nie był Red Bullem. Większość innych prezentacji trzymała podobny poziom, Alpine na przykład wytoczyło na scenę dwa różne samochody, z których żaden nie był tym, który zobaczymy na torze.

Ale potem nagle, wtem, stało się coś zupełnie niespodziewanego. Ferrari weszło całe na czerwono i z jakiegoś powodu zrobiło prezentację samochodu, która autentycznie miała sens i dostarczyła kibicom niezapomnianych wrażeń. Naprawdę, nie tylko w promocyjnych materiałach, w realu. Przy akompaniamencie wiwatujących tifosich kibice na całym świecie mogli na żywo oglądać Charlesa Leclerca po raz pierwszy wyjeżdżającego prawdziwym nowym samochodem na prawdziwy tor we Fiorano. Bądźmy szczerzy. Jeśli ktoś nie jest ani trochę excited widokiem nowego Ferrari wyjeżdżającego po raz pierwszy na tor, nie jest prawdziwym kibicem F1.

Jak do tego doszło, nie wiem, ale nagle okazało się, że jednak można. Można zrobić event nie dla sponsorów, tylko dla kibiców. Kierowcy mogą nie tylko mówić, że są podekscytowani, ale autentycznie tacy być, na przykład dlatego, że za chwilę mają wsiąść do nowego samochodu, na który czekali przez całą zimę. Można zrobić prezentację samochodu, której głównym celem jest prezentacją samochodu. Wydaje się to oczywiste, prawda? Pozostaje pytanie, dlaczego nikt inny nie wpadł na ten pomysł. Poza tym, ile jest jeszcze rzeczy w świecie F1, które można by robić sensownie, tylko nikt nie chce? 

Tak czy inaczej, wszyscy powinni być wdzięczni Ferrari, że choć raz pokazało, jak to należy robić. Miejmy nadzieje, że pozytywny odzew spowoduje, że za rok inni pójdą ich śladem. Ukrywanie przed konkurencją samochodu, który i tak wszyscy za tydzień zobaczą na testach jest dziecinne, a wiara w to, że istnieje ktoś, kto lubi oglądać nudne prezentacje sponsorów świadczy o oderwaniu od rzeczywistości. Chcemy widzieć prawdziwy samochód, najlepiej na torze. Just do it!

Jeśli chodzi o same samochody, które zaprezentowano, to są one wszystkie rozwinięciem koncepcji z poprzedniego sezonu. Dziś samochody zmieniają się nie z sezonu na sezon, a z wyścigu na wyścig. Dlatego w wielu przypadkach większe zmiany w wyglądzie samochodu zachodziły między Grand Prix Bahrajnu 2022 i Grand Prix Abu Zabi 2022, niż między końcem poprzedniego sezonu, a tym co widzimy dzisiaj. Trend jest jednak widoczny. W zeszłym roku dużo mówiono o różnorodności projektów samochodów, ale stopniowo wszyscy zwracają się w stronę koncepcji Red Bulla, zwykle z drobnymi elementami Ferrari. Samochody stają się więc coraz bardziej podobne do siebie. Wyróżnia się tylko Mercedes, trwający przy swoim oryginalnym pomyśle z minimalnymi sekcjami bocznymi.

Jeśli chodzi o malowania to Haas jest czarno-biały, Williams czarno-niebieski, Alfa Romeo czarno-czerwone, McLaren czarno pomarańczowy i tak dalej. Tylko Mercedes wyłamał się z trendu i jest całkowicie czarny. Ta czerń to oczywiście nagie włókna węglowe, żeby zbić nieco wagi oszczędzając na lakierze. Miejmy nadzieję, że to przejściowy trend, który minie, kiedy zespoły znajdą lepsze sposoby zbijania wagi, ale znając F1 można się spodziewać, że za kilka lat trzeba będzie wprowadzić przepisy dotyczące malowania, by uniknąć całkowicie czarnej stawki.

Czy można już pokusić się o jakieś przewidywania co do rozpoczynającego się sezonu, na podstawie prezentacji? Biorąc pod uwagę, że rok temu Charles Leclerc wydawał się faworytem mistrzostw jeszcze po kilku pierwszych wyścigach, przewidywanie czegokolwiek już teraz, jest sprawdzonym przepisem na zrobienie z siebie idioty, ale żaden fan nie może się przed takimi przewidywaniami powstrzymać. Pewne wskazówki można znaleźć w tonie wypowiedzi. Red Bull jest oczywiście faworytem, ale Ferrari ma też podstawy do optymizmu. Ich samochód był konkurencyjny i jeśli wyeliminują problemy z niezawodnością i błędy taktyczne, to może być rok, w którym… Nie. Powstrzymam się przed budowaniem nadziei kibiców Ferrari. Oni i tak już dużo wycierpieli.  

W Mercedesie z kolei zapowiedzi są mocno ostrożne. Toto Wolff podkreśla, że nie są w tym roku faworytami. I to kompletnie nic nie oznacza, bo zdarzało mu się mówić to samo przed sezonami totalnej dominacji.

Innym zespołem, który nie wydaje się specjalnie pewny siebie jest McLaren. Gdyby pewność siebie podczas prezentacji samochodu była wyznacznikiem formy na początku sezonu, McLaren musiałby zdecydowanie przegrać z Alpine i Astonem Martinem. Czy tak będzie? Czas pokaże.

Już w tym tygodniu rekordowo krótkie przedsezonowe testy. Po nich będzie wiadomo więcej. Przy tak krótkich testach trudno coś ukryć, a każdy problem może mieć długoterminowe konsekwencje. Wakacje dla kierowców właśnie się kończą i zaczyna się bardzo intensywna praca.  

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze