Weekend w Monako był najciekawszym dotychczas w tym roku. Po wyśmienitych kwalifikacjach mieliśmy też całkiem dobry wyścig. Oczywiście, gdyby nie deszcz, to raczej mielibyśmy kolejny nudne zawody, jednak nawet bez niego widzieliśmy kilka ciekawych manewrów. W Monako wyprzedzanie jest niezwykle trudne, ale możliwe. Ponadto trzeba również przyznać, iż każdy manewr na ulicach księstwa wywołuje o wiele więcej emocji niż na innych torach. Magia Monako wciąż działa.
Walka o tytuł?
Jeżeli w tym roku mogliśmy mówić o walce o tytuł, to w tym momencie ta walka się skończyła, jeżeli oczywiście nie wydarzy się cud bądź Red Bull nie zostanie zdyskwalifikowany. Perez sam się z niej wypisał kuriozalnym błędem w kwalifikacjach. W wyścigu również było widać, iż chce za wszelką cenę wyprzedzić rywali, zamiast czekać na odpowiedni moment. Popełniał bardzo proste błędy, a w deszczowych warunkach słabo sobie radził, mimo iż posiada najbardziej przyczepny bolid w stawce. Ewidentnie nie radzi sobie z presją, którą chyba najbardziej nakłada sobie on sam. Bądźmy szczerzy, mimo zdecydowanych deklaracji Meksykanina o walce o tytuł mało kto wierzył, że naprawdę jest w stanie tego dokonać.
Warto zauważyć, że sytuacja jest bardzo analogiczna do sezonu 2019. Wtedy Valtteri Bottas próbował podgryzać Lewisa Hamiltona i po czterech wyścigach mieli tyle samo punktów, a Bottas prezentował się naprawdę dobrze. W kolejnych Grand Prix Fin popełnił jednak kilka błędów i przestał błyszczeć. Przez nie już w połowie sezonu absolutnie nikt poza matematyką się nie łudził, że Bottas ma jeszcze szansę na mistrzostwo. Sytuacja w tym roku jest bardzo podobna — Perez wygrał dwa pierwsze z czterech wyścigów, lecz w Miami był zdecydowanie wolniejszy od Verstappena, a w Monako sam się znokautował. Oczywiście, nigdy nie mów nigdy, ale pytanie, czy już teraz Meksykanin nie zepchnął się do ewidentnego kierowcy numer 2, a jeżeli tak, to jak sobie z tym poradzi.
A mogło być tak pięknie
Fernando Alonso był bardzo bliski pole position i zwycięstwa w Monako. Czy były one jednak realne? Hiszpan uważa, iż Red Bull był po prostu za szybki. Czy na pewno? W tempie wyścigowym na pewno, lecz w kwalifikacjach do zakrętu Rascasse to Alonso miał pole position. Przegrał wszystko w trzecim sektorze, jednak nie dlatego, iż popełnił błąd, tylko dlatego, że nie zaryzykował tyle, ile Verstappen. To Holender wygrał te kwalifikacje, nie bolid Red Bulla. Joylon Palmer w analizie obu okrążeń wskazywał na to, iż Fernando jechał świetnie, ale Verstappen zrobił „coś extra”. Christian Horner twierdził, że Verstappen dokończył swoje okrążenie ze słynnych kwalifikacji w Arabii Saudyjskiej w 2021 roku. Tym razem jednak Holender jeszcze bardziej zbliżył się do limitu. Czy Fernando mógł zrobić coś więcej? Chyba nie, po prostu Max jest szybszy.
Z kolei w tempie wyścigowym Aston Martin odstawał od Red Bulla. Verstappen przebijał czasy Alonso, ale przed 50. okrążeniem przewaga Holendra oscylowała między 8-10 sekund. Kiedy zaczęło padać, Alonso zjechał na 54. okrążeniu. Wtedy deszcz już padał dość mocno, ale jeszcze nie na całej długości toru. Hiszpan miał mieć założone przejściówki, jednak przez błąd komunikacyjny kierowca Aston Martina zmienił opony na pośrednie. Okrążenie później zrobiło się już na tyle mokro, że jedynymi oponami możliwymi do założenia były opony przejściowe. Zatem Hiszpan odbył dwa pit-stopy na dwóch kolejnych okrążeniach. Verstappen jako lider nie chciał podejmować pochopnych decyzji. W takiej sytuacji prowadzący w wyścigu jest zawsze w gorszej sytuacji. Nie chce stracić pierwszego miejsca, więc mniej ryzykuje i niektóre decyzje zespół podejmuje z pewną opieszałością. Kiedy Fernando jechał już na pośrednim ogumieniu, Verstappen sprawdzał wytrzymałość swojego bolidu w Portier. Zawodnik Red Bulla zjechał po przejściówki później niż wielu zawodników. Gdyby Fernando założył od razu przejściówki, to z pewnością odrobiłby w tych warunkach 10 sekund do Verstappena i ta opieszałość Red Bulla mogłaby kosztować zwycięstwo, mimo lepszego tempa. Red Bull jednak miał w tym wypadku trochę szczęścia, a Holender jeszcze odjeżdżał potem od Alonso. Być może jeszcze moglibyśmy oglądać ciekawą walkę o zwycięstwo, gdyby Verstappen dojechał do Hiszpana. Ostatecznie podium pozostało takie samo jak przed opadami deszczu. Pierwszą okazję do zwycięstwa Aston Martin zmarnował, ale myślę, że jeszcze będą mieć kilka sytuacji, aby odrobić to niepowodzenie.
Pewne stałe i pewne zmienne
Za plecami dwóch najszybszych kierowców trzeci na metę dojechał Esteban Ocon. Pojechał świetne — w kwalifikacjach pojechał znakomite, być może najlepsze w karierze okrążenie, a w wyścigu nie popełnił błędów i mimo zmiennych warunków wytrzymał presję, zachowując trzecią lokatę. To podium jednak było naprawdę trudne do zdobycia. Nikt nie dał mu go za darmo. Jedynie Perez rozbił się w kwalifikacjach. Francuz był w stanie piątym bolidem w stawce pokonać oba Ferrari i Mercedesy. Oczywiście pomogła w tym kara Leclerca, ale pewne stałe w postaci błędów zawsze występują w przyrodzie dla zachowania równowagi. W Ferrari nie zmieniło się nic. Chciałbym poznać te dane, według których szanse na SC w tych warunkach wynosiły 90%.
Haas zawsze wyróżnia się w zmiennych warunkach — czasem pozytywnie, czasem negatywnie. Tym razem jednak wypadli gorzej i stracili dużo. Magnussen mógł jedynie potańczyć na twardych oponach na mokrym torze. Z kolei kierowcy McLarena dojechali obok siebie, a Piastri w końcu był bardzo blisko Norrisa. Jednak marne jest to pocieszenie, kiedy są dopiero szóstą siłą w stawce.
Odzyskałem nieco wiary w ten sezon. Warto wspomnieć, że już po pierwszych sześciu wyścigach połowa zespołów ma już przynajmniej jedno podium. Tegoroczne bolidy mogą generować jednak dobre wyścigi, przecież w Miami też mieliśmy całkiem ciekawy wyścig z wieloma manewrami wyprzedzania. Następny przystanek to Barcelona — zobaczymy, jak sprawdzi się nowa konfiguracja toru i czy faktycznie zobaczymy bardziej emocjonujące niż zazwyczaj ściganie na tym hiszpańskim obiekcie.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.