Odeszli na zawsze, ale zostali w naszych sercach na wieki

1 listopada to data, gdzie wspominamy tych, którzy odeszli z naszego życia na zawsze, ale na wieki zostali w naszych sercach. Rodzina, przyjaciele, bliscy znajomi, ale także osoby, których nie znaliśmy osobiście, ale podziwialiśmy na ekranach telewizorów.

Każda śmierć niesie za sobą ból, smutek oraz łzy. Kiedy umiera lub ginie ktoś, kto był dla nas wzorem, mentorem lub osobą, którą podziwialiśmy nagle zdajemy sobie sprawę z faktu, że mimo iż nie znaliśmy tej osoby osobiście, czegoś nagle zaczyna nam brakować. Nagle nie widzisz tej osoby, nie słyszysz jej nazwiska, nie ma jej nigdzie w świecie żywych, ale nadal jest w naszych wspomnieniach i sercach. Kiedyś usłyszałam, że śmierć jest podobna do samotności, bo możesz mówić do danej osoby, rozmawiać z nią, ale nie usłyszysz od niej odpowiedzi. Coś w tym jest.

Nie będę robić żadnych zestawień, kogo brakuje najbardziej, ponieważ każdego w jakiś sposób nam brak i tęsknimy za nim bardzo mocno. Każdy kierowca – bez względu na to jaki prezentował poziom – wniósł do świata motorsportu bardzo wiele i pozostawił równie wiele, jak nie więcej. Mam pewne opory aby rzucać nazwiskami, ponieważ boję się, ze mogę kogoś pominąć a według mnie każdy zasługuje na to, aby o nim pisać i wspominać go nie tylko w taki dzień jak dziś.

Maria de Villota, Ayrton Senna, Sean Edwards, Marco Simoncelli... to tylko kilka osób, które teraz mają swój wyścig w niebie i na pewno świetnie się tam bawią. Może to co piszę jest kontrowersyjne, ale wydaje mi się, że powinniśmy w jakiś sposób spojrzeć na śmierć z innego punktu widzenia. Na pewno żadna z tych osób nie chciałaby widzieć jak płaczemy, jak łzy płyną nam po policzkach. Wydaje mi się, że chciałyby, aby mówić o tym co osiągnęli, co wnieśli do życia nie tylko motorsportu, jakimi byli osobami. Jednak wiem, że to co piszę to tylko słowa, które łatwo wystukać na klawiaturze, ale trudniej się do nich dostosować. Niestety, człowiek jest już taką istotą, że próbuje w jakiś sposób nie myśleć o śmierci, stara się nie płakać i nie tęsknić za kimś, bo każdy ma swoje życie, ale tacy już jesteśmy, że każdy z nas potrzebuje kogoś – nawet jeżeli nigdy nie spotka się tego kogoś na żywo – aby go podziwiać, kibicować i oddać mu w jakiś sposób siebie.

Należy też jednak pamiętać, że Ci którzy zginęli na torze lub poza nim w jakiś sposób uratowali tych, którzy są obecni w świecie motorspotu. Niestety – jak to zwykle bywa – śmierć musi komuś otworzyć oczy aby zaczął myśleć o tych, którzy żyją nadal.

„Jadę, choć nie chcę. Jeśli nie wrócę, to zrobiłem to, by inni żyli”.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze