Kiedy Taku postawił wszystko na jedną kartę

Jedną z osób, które przyszły wczoraj do Victory Lane, aby pogratulować Takumie Sato zwycięstwa w Indianapolis 500 był Dario Franchitti. Ta dwójka stoczyła ze sobą w 2012 roku pojedynek, który przeszedł do historii.

Sezon 2012 był pierwszym dla wykorzystywanego obecnie podwozia Dallara DW12, jak i pierwszym trwającej nadal rywalizacji silników. Jako kierowca wspierany przez Hondę, Sato nie mógł pozostać z zespołem KV Racing Technology i znalazł miejsce w powracającym do serii Rahal Letterman Racing.

Można śmiało powiedzieć, że ta współpraca nie przyniosła szybkich efektów – Sato jako jedyny nie ukończył dwóch pierwszych wyścigów z powodu awarii mechanicznych. Ósme miejsce w Long Beach i trzecie w São Paulo dało jednak ekipie rozbieg potrzebny, aby zaatakować Indianapolis.

Przewijając o 198 okrążeń do przodu, Sato znalazł się w walce o zwycięstwo, wraz z Franchittim i Scottem Dixonem. Sato i Franchitti objechali Nowozelandczyka na przedostatnim kółku i mieli rozstrzygnąć rywalizację między sobą.

Gdy obaj przejeżdżali pod białą flagą, by rozpocząć ostatnie okrążenie, Sato trzymał się w cieniu aerodynamicznym za samochodem Szkota, by tuż przed pierwszym zakrętem zaatakować po wewnętrznej. Odważny manewr zakończył się jednak kilka metrów dalej – Sato stracił kontrolę nad samochodem, obrócił się i uderzył w barierę. Co jednak tak właściwie się stało?

„Wiele osób mówiło mi, że powinienem był poczekać do trzeciego zakrętu, ale fakty są inne” – tłumaczył Japończyk na kilka dni przed tegorocznym wyścigiem. „Kierunek wiatru tamtego dnia sprawiał, że nasz samochód nie mógł wyprzedzić Ganassiego w trzecim zakręcie”.

„Po wyjściu z „czwórki” jechaliśmy pod wiatr i efekt cienia aerodynamicznego był większy, zatem mogłem próbować wystawić swój nos przed pierwszym zakrętem. Na tylnej prostej Dario jechał jednak z wiatrem i nie mogłem się do niego zbliżyć. Wyprzedziłem w ten sposób kilka aut, ale auta Ganassiego miały mniejszy docisk i odjeżdżały nam na prostych – kiedy więc próbowałem wyprzedzić Scotta w „trójce”, nie byłem w stanie tego zrobić. Zdecydowałem więc, że muszę podjąć próbę w pierwszym zakręcie i próbować odpierać ich ataki przez resztę okrążenia. To była moja jedyna szansa”.

„Wciąż wydaje mi się, że gdybym zrobił to nieco inaczej i przejechalibyśmy pierwszy zakręt obok siebie, byłbym nieznacznie z przodu w „dwójce”. Obaj zahamowaliśmy do pierwszego zakrętu, ale ja byłem bardzo blisko wewnętrznej, a Dario zamiast odbić na wyścigową linię, zajął środek toru”.

„Tak nie dało się przejechać zakrętu, więc obaj zahamowaliśmy. Delikatnie wcisnąłem gaz, żeby ustabilizować samochód i nie przesadzić z mocą, ale wciąż jechałem bardzo ciasną linią. Problemem było to, że szanowałem Dario i nie chciałem w niego uderzyć. Kiedy więc zaczął spychać mnie w dół toru, zareagowałem za mocno i najechałem kołami na białą linię”.

„Ścinamy tę linię dość często, ale nie można jechać po niej zbyt długo, a to właśnie zrobiłem i oczywiście straciłem przyczepność lewych kół – wszystko przez to, że próbowałem się z nim nie zderzyć. Gdybym pojechał kilka centymetrów nad linią, wszystko byłoby w porządku”.

Sato nie dojechał do mety i został sklasyfikowany na 17. pozycji. W następnym sezonie przeszedł on do zespołu AJ Foyta, z którym dwukrotnie zajął 13. miejsce, lecz nigdy już nie otrzymał szansy do rewanżu… aż do teraz.

Tak jak pięć lat temu, Sato znów wykonywał odważne manewry, przekrawał się przez stawkę jak przez masło i na pięć okrążeń przed metą wyprzedził Hélio Castronevesa w pierwszym zakręcie… od zewnętrznej.

Mówi się, że ten tor sam wybiera zwycięzcę. Tym razem Indianapolis postanowiło wynagrodzić jednego z najbardziej lubianych i oddanych kierowców, którego wizycie w Victory Lane towarzyszyły owacje na stojąco.

Źródło: Z wykorzystaniem motorsport.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze