Słynne wyścigi: Grand Prix Brazylii 2001

Podczas Grand Prix Brazylii 2001 David Coulthard zaprezentował się jako główny konkurent Michaela Schumachera i dał McLarenowi nieco nadziei po serii porażek, ale ten wyścig został przede wszystkim zapamiętany jako moment, w którym Juan Pablo Montoya po raz pierwszy potwierdził swój potencjał w F1.

Kierowcy F1 przyjeżdżali w 2001 roku do Sao Paulo z mieszanymi uczuciami i wielu wątpiło w sens dalszego rozgrywania Grand Prix Brazylii. Tor przeszedł od poprzedniego roku renowację, ale nie udało się jej zakończyć w terminie. Zawodnicy byli bardzo rozczarowani jej wynikami. Tor nadal był bardzo wyboisty. Samochody musiały być zawieszone znacznie wyżej, niż na innych torach. Poza tym Sao Paulo to niebezpieczne miejsce. W sezonie 2001 Jaguarowi skradziono siedem laptopów, a menedżer Minardi został napadnięty.

Kierowcy Williamsa mieli nadzieję na przełom. Zespół miał najlepszy samochód od lat, ale w pierwszych dwóch wyścigach zdołali zdobyć tylko dwa punkty. W McLarenie nastroje były znacznie gorsze. Team w poprzednich trzech sezonach dominował. Wygrał dwa mistrzostwa i dopiero pod koniec sezonu 2000 zaczął wyraźnie tracić do Ferrari. Pierwsze dwa wyścigi sezonu 2001 były jednak porażką. Mika Hakkinen zdobył zaledwie punkt. Coulthard dwa razy ukończył wyścigi na podium, ale nie wyglądał na poważne zagrożenie dla dominującego Schumachera. W Brazylii McLaren nie miał już nic do stracenia. Podjęto więc ryzyko i ustawiono samochody przewidując deszczową pogodę.

Ferrari zaliczyło w 2001 roku najlepszy start do sezonu od czasów Alberto Ascariego, w dwóch wyścigach zdobyło 30 z 32 możliwych do zdobycia punktów. Z tego powodu w Brazylii, lokalny bohater, Rubens Barrichello liczył w końcu na dobry wynik, mimo zaledwie szóstego miejsca na starcie. Rubens zapowiadał w swoim drugim sezonie w Ferrari walkę o mistrzostwo. Niestety, po problemach w kwalifikacjach, pech dopadł go znowu, tym razem już w drodze na pola startowe. Musiał startować rezerwowym samochodem z ustawieniami Schumachera. Samo dotarcie na pola startowe było osiągnięciem, ponieważ Brazylijczyk musiał dotrzeć do boksu, a team przygotować samochód, w rekordowo krótkim czasie.

Schumi startował po raz siódmy z rzędu z pole position, po wygraniu sześciu ostatnich wyścigów. Obok niego w pierwszym rzędzie ustawił się tym razem jego brat Ralf, co było pierwszym przypadkiem rodzinnego pierwszego rzędu w historii F1. Trzeci był Hakkinen, czwarty Montoya, a piąty Coulthard.

McLaren Hakkinena nie ruszył w ogóle z miejsca. Fin zgasił silnik na polu startowym. Bardzo słaby start miał też Ralf. Montoya i Coulthard znaleźli się na drugim i trzecim miejscu.  Hakkinen przeżył chwile grozy, gdy cała stawka mijała go na pełnej szybkości. Potem uciekł z samochodu zabierając ze sobą kierownicę, co uniemożliwiło obsłudze toru szybkie usunięcie pojazdu i na torze musiał pojawić się samochód bezpieczeństwa.

Przy restarcie Montoya, który był tuż za Schumacherem, po raz pierwszy mógł się poczuć w F1 jak doświadczony zawodnik, a nie debiutant. Jeśli chodzi o lotne starty, jego doświadczenie, po startach w USA, znacznie przewyższało pozostałych kierowców. Teraz miało mu się przydać. Schumacherowi nie udało się zgubić Kolumbijczyka, który przyspieszył w idealnym momencie i na końcu prostej był blisko, choć atak wydawał się ryzykowną opcją.

Juan Pablo nie bał się zaryzykować i zmieścił się po wewnętrznej, przy wyjściu z zakrętu prawie spychając Schumiego na trawę. Tym manewrem zaprezentował się szerokiej publiczności, jako ktoś, komu należy się miejsce w czołówce F1. Po raz pierwszy prowadził i szybko zaczął budować przewagę. Za jego plecami już na pierwszym okrążeniu po restarcie Barrichello najechał z tyłu na Ralfa, który hamował niespodziewanie wcześnie przed czwartym zakrętem. Ralf zmienił tylne skrzydło i kontynuował wyścig, ale dla Brazylijczyka był to koniec wyjątkowo, nawet jak dla niego, pechowego weekendu w Brazylii.

Montoya wydawał się całkowicie niezagrożony na prowadzeniu, ale na 39 okrążeniu, jak dotąd niezbyt ciekawy wyścig zakłóciło niespodziewane zdarzenie. Montoya, jadący po swoje pierwsze zwycięstwo w F1 został wyeliminowany przez zderzenie z dublowanym Josem Verstappenem. Holender ustąpił mu, wrócił na linię jazdy i nie wyhamował. Telemetria pokazała, że Jos hamował wcześniej niż na poprzednim okrążeniu. To był już trzeci i drugi w tym wyścigu podobny wypadek w tym sezonie, kiedy na Williamsa najeżdża ktoś z tyłu w strefie hamowania. Ewidentnie Williamsy hamowały nieco wcześniej niż inne samochody.

Montoya nie wyglądał na tak przybitego jak można byłoby się spodziewać. Mimo odpadnięcia dla wielu był bohaterem wyścigu. Udowodnił, że umie pokonać Schumachera w bezpośredniej walce i że nie jest przereklamowanym zawodnikiem, ale kimś, kto w F1 może dużo osiągnąć. Potencjalnym przyszłym mistrzem. Od tego momentu właśnie tak o nim mówiono.

Na torze jednak walkę toczyli Schumacher z Coulthardem. Niemiec zjechał wcześniej i miał jeszcze jedno tankowanie przed sobą. Jadący na jedno tankowanie Coulthard wydłużył stint, zatankował do końca i mimo to wyjechał przed nim. Wydawało się, że tym razem taktycy McLarena wygrają, ale nad torem wisiały ciemne chmury, który mogły mieć wpływ na przebieg wydarzeń. Wkrótce zaczęło padać. Coulthard, mając nadziej, że będzie mógł uniknąć zjazdu, czekał  okrążenie za długo. Był to kosztowny błąd i wydawało się, że Ferrari znowu będzie tryumfować.

Ustawienia Ferrari jednak bardzo utrudniały jazdę w deszczu. Schumacher wkrótce najechał na białą linię i wpadł w poślizg. Miał duże szczęście i utrzymał prowadzenie, ale Coulthard był już tuż za nim, a ustawienie samochodu z myślą o deszczu teraz procentowało. Szkot był zdeterminowany. O ile dla Schumachera drugie miejsce nie byłoby tragedią, David musiał wygrać, jeśli chciał być traktowany jako pretendent do tytułu. Zaatakował na prostej, a potem wykorzystał obecność dublowanego Marqueza, w sposób kojarzący się z manewrem Hakkinena z Grand Prix Belgii rok wcześniej.

Schumacher został wyprzedzony po raz drugi w tym samym wyścigu. Tego kibice dawno nie widzieli. Problemy Niemca wynikały z ustawienia samochodu, który bardzo źle zachowywał się na mokrym torze. Wkrótce Michael popełnił kolejny błąd, zaliczając wycieczkę po żwirowym poboczu.

Pech aż czterech kierowców z trzech dominujących teamów był niepowtarzalną szansą na punkty dla zawodników środka stawki. Jordany długo utrzymywały trzecią i czwartą pozycję, ale ich szczęście skończyło się pod koniec wyścigu.

Jarno Trulli radził sobie coraz gorzej na oponach na mokrą nawierzchnię. Wybór takiego ogumienia był błędem podczas gdy większość konkurentów jechała na oponach przejściowych. W efekcie zbliżał się do niego Nick Heidfeld na Sauberze. Wkrótce wyprzedził go, a drugi Jordan Heinza Haralda Frentzena, jadący na trzecim miejscu, zakończył wyścig  w wyniku awarii. W ten sposób Heidfeld wywalczył swoje pierwsze podium w karierze i pierwsze od trzech lat dla odrodzonego Saubera. Po tym wyścigu Niemiec był czwarty w klasyfikacji kierowców, a Sauber trzeci wśród konstruktorów.

Trulliego wyprzedził jeszcze oliver Panis, który w pierwszej części wyścigu był już czwarty, po wyprzedzeniu obu kierowców Jordana, ale przez problemy w boksie stracił kilka pozycji. Francuz mimo problemów zaliczył świetny występ i zaczynał w swoim teamie przyćmiewać Jacquesa Villeneuve’a.

Coulthard miał po Grand Prix Brazylii już tylko sześć punktów straty do Schumachera i po raz pierwszy w karierze stał się zdecydowanym liderem zespołu McLarena. Niestety dla niego stało się to w momencie, kiedy zespół zaczął wyraźnie tracić dystans do dominującego Ferrari. Szkot musiał zdawać sobie sprawę, że walka o mistrzostwo będzie bardzo trudna.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze