Dwie brytyjskie ofiary Zandvoort: kariery Piersa Courage'a i Rogera Williamsona

Ostatnie Grand Prix Formuły 1 gościło tor Zandvoort w 1985 roku. Po 36 latach nieobecności kibice znowu będą mieli okazję wsłuchać się w odgłosy potężnych silników, a przede wszystkim Hondy swojego rodaka Maxa Verstappena. Dzisiaj, przed rozpoczęciem rywalizacji, opowiemy wam o dwóch kierowcach królowej motosportu, które swoją miłość do wyścigów przypłaciły życiem na tym obiekcie.

Piers Courage: Pierwszy diament Franka Williamsa

Piers Courage urodził się 27 maja 1942 w Colchester. Był synem właściciela dobrze prosperującego browaru. Początki swojej przygody z motoryzacją związały się z prezentem ojca, jakim był Lotus 7, dwuosobowy samochód sportowy. Pierwsze wyścigi traktował jak dobrą zabawę, ale szło mu w tym wyjątkowo dobrze. Po spotkaniu na swojej drodze kilku odpowiednich osób został zainspirowany, by rozpocząć karierę na poważnie.

Od 1965 roku rywalizował w różnych miejscach na szczeblu Formuły 3. Cztery zwycięstwa z Brabhamem sprawiły, że swoją uwagę skierował na niego legendarny założyciel zespołu Lotusa Colin Chapman. Zaoferował mu na następny sezon trochę gorszy bolid niż poprzednik, ale w tamtych czasach dobry kierowca był w stanie tę niedogodność przerodzić w sukces. Piers pokonywał lepsze konstrukcje od czasu do czasu, co dawało pozytywny wydźwięk umiejętności tego zawodnika, którego charakter do ścigania był bliski przyszłej legendzie Formuły 1, Gillesowi Villeneuvowi, którego mottem przewodnim było bycie jak najszybszym na każdym zakręcie, każdego okrążenia.

To sprawiło, że podczas Grand Prix Niemiec w 1966 reprezentował Lotusa w bolidzie Formuły 2. Wtedy F1 i F2 ścigało się podczas tego samego wyścigu, w dwóch oddzielnych klasyfikacjach, więc ten start jest zaliczany do debiutu Piersa Courage'a w Formule 1, niestety nieudanego, gdyż go nie ukończył. Warto też wspomnieć, że udało mu się w 1966 roku wygrać 24 godzinny wyścig Le Mans w kategorii samochodów GT 5.0.

Rok 1967 był sezonem wzlotów i upadków. Nasz protagonista do Formuły 2, gdzie ścigał się bolidem Mclarena. Dzięki zajęciu trzech miejsc na podium zakończył zmagania na wysokiej, czwartej pozycji w klasyfikacji generalnej. Poza tym w trzech wyścigach reprezentował zespół Rega Parnella w Formule 1, ale ten nie był do końca zadowolony z jego jazdy. Prędkość Brytyjczyka musiała się właścicielowi zespołu podobać, lecz była połączona z popełnianiem licznych błędów. Mimo wszystko dał mu kolejną szansę: tym razem oferując miejsce w zespole na cały następny sezon. Poradził sobie w nim całkiem dobrze, zajmując czwarte miejsce we Włoszech i szóste we Francji.

Pod dwóch sezonach spędzonych z Regiem Parnellem po utalentowanego kierowcę postanowił sięgnąć nie kto inny, jak sam Frank Williams. Piers był do tej pory kierowcą Williams w Formule 2, a legendarny konstruktor postanowił wkroczyć do świata Formuły 1. Założył zespół Frank Williams Racing Cars, a Piers Courage został pierwszym kierowcą w historii ekipy Williams.

Pierwszy sukces przyszedł bardzo szybko, bo już w trzecim wyścigu sezonu Brytyjczyk zajął drugie miejsce na krętym torze w Monako. Do tego sukcesu Piers dołożył tę samą lokatę w Stanach Zjednoczonych oraz dwukrotnie piąte miejsce na Monzy, oraz Silverstone. Sezon zakończył na ósmym miejscu w klasyfikacji generalnej z 16 punktami na koncie.

Po zakończeniu sezonu 1969 Piers Courage miał ugruntowaną pozycję w najwyższej kategorii ścigania, a sukcesy Brytyjczyka nie kończyły się tylko na Formule 1. Łączył starty w królowej motosportu z dalszymi występami w Formule 2, gdzie udało mu się zdobyć kilka kolejnych podiów, w tym jedno zwycięstwo. Rywalizował również na kontynencie Australijskim w tamtejszej serii bolidów jednomiejscowych Tasman Series, gdzie dwukrotnie kończył sezon na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej.

Obiecująca kariera niestety natrafiła na straszliwy koniec. 21 czerwca 1970 roku podczas Grand Prix Holandii na torze Zandvoort, na szybkim zakręcie Tunnel Oost (stara nitka toru) układ kierowniczy w samochodzie Piersa Courage'a przestał funkcjonować. W wyniku tej awarii bolid wjechał prosto na jedną z wydm i rozpadł się. Silnik wypadł z monokoku, który zaczął intensywnie płonąć. W dodatku przednie koło oderwało się od zawieszenia i uderzyła Brytyjczyka w głowę z taką siłą, że oderwał się z jego głowy kask. To bezpośrednio doprowadziło do śmierci młodego kierowcy. Niestety trzy lata później, na tym samym zakręcie, doszło do podobnej tragedii.

Roger Williamson: zginął, kiedy ściganie trwało w najlepsze

Pamięć o Rogerze Williamsonie wśród wielu kibiców, pochodzi głównie ze statystyki o wypadkach śmiertelnych oraz nagrania, gdzie inny kierowca Formuły 1 David Purley biegnie do płonącego bolidu Brytyjczyka i mimo szalejących płomieni próbuje go wydostać, niestety nieskutecznie.

Warto opowiedzieć coś więcej o tym zawodniku. Roger Williamson urodził się 2 lutego 1948 roku w Ashby de la Zouch. W 1971 i 1972 zdobywał mistrzostwa w brytyjskich seriach Formuły 3. Po zdobyciu drugiego tytułu otrzymał propozycję testowego kierowcy zespołu BRM. Po udanych testach z tym zespołem zgłosiła się po niego ekipa March, która zapewniła mu fotel etatowego kierowcy od jego domowego wyścigu w Grand Prix Wielkiej Brytanii. Roger zakwalifikował się na dwudziestej drugiej pozycji do wyścigu, ale go nie ukończył z powodu kolizji z Jeanem-Pierrem Beltoise i Jodym Scheckterem. Wypadek był na tyle poważny, że wywieszono czerwoną flagę i przerwano wyścig na pewien okres.

Grand Prix Holandii w 1973 roku była dopiero drugim startem Rogera Williamsona w Formule 1. Zakwalifikował się do niego na osiemnastej pozycji. Na ósmym okrążeniu awaria opony w zakręcie Tunnel Oost (tym samym, gdzie zginął Piers Courage) doprowadziła do uderzenia w bandy bolidu March z bardzo dużą prędkością. Bolid pokonał dystans prawie 300 metrów do góry nogami i stanął w płomieniach.

Doszło do nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, które doprowadziły do śmiertelnego uduszenia się spalinami. Przede wszystkim porządkowi nie mogli nic w tym przypadku interweniować, nie posiadając ognioodpornych strojów. David Purley, kierowca zespołu LEC, który się zatrzymał, by wyciągnąć Rogera z płonącego bolidu, nie potrafił tego samodzielnie zrobić, z powodu trudnego położenia, w jakim uwięziony zawodnik się znalazł. W pobliżu była tylko jedna gaśnica, która nie wystarczyła do ugaszenia płomieni. Wyścig pomimo wypadku był kontynuowany i dopiero po kilku minutach umożliwiono straży pożarnej wyjazd na tor, czyli jedynej drogi, którą wóz strażacki mógł pokonać, by dojechać do płonącego pojazdu. Kiedy zajechała, to było już za późno. Na wrak ugaszonego bolidu z ciałem kierowcy w środku narzucono koc, a rywalizacja była kontynuowana. Sprzątanie pozostałości po pożarze miało miejsce dopiero po zakończeniu Grand Prix.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze