Ściganie z drugą wojną światową w tle: Grand Prix Belgradu 1939

Kiedy wojska niemieckie dokonały napaści na Polskę, w Belgradzie najlepsi kierowcy z całej Europy przygotowywali się do rywalizacji. Wystartowali trzeciego września, w dniu, kiedy Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę Trzeciej Rzeszy. Chcemy wam przedstawić historię ostatniego wyścigu na kontynencie europejskim przed kilkuletnią przerwą, spowodowaną drugą wojną światową.

Szesnaste urodziny

W Jugosławii zbliżały się szesnaste urodziny króla Piotra II Karadziordziewicza. Z tej okazji księżna Maria postanowiła zorganizować zawody Grand Prix, by uczcić to wydarzenie. Matka władcy lubiła motoryzację. Sama poruszała się za pomocą samochodu, zamiast wykorzystywać do tego zatrudnioną służbę. Podjęto prace, by przygotować motoryzacyjne święto w stolicy. Podczas tego wydarzenia miało miejsce parę mniejszych wyścigów samochodowych i motocyklowych, które poprzedziły główny wyścig.

Zawody z cyklu Grand Prix były rozgrywane na terenie całej Europy. To z nich narodziła się późniejsza koncepcja powstania Formuły 1. Choć istniały określone przepisy techniczne, to nie istniała wtedy zintegrowana seria wyścigowa. Dlatego osiągnięte rezultaty nie były zaliczane do żadnej łącznej klasyfikacji, bo każdy wyścig był indywidualnymi zawodami. Idea ta przetrwała jeszcze długo po powstaniu Formuły 1, a ostatnie zawody niezaliczane do klasyfikacji generalnej organizowano jeszcze w latach 80. XX wieku.

Przygotowania, reklama i zoo

Honorowymi organizatorami Grand Prix Belgradu zostali: Automotoklub Królestwa Jugosławii, gazeta The Politika (najstarsza gazeta w historii Bałkanów) i motoklub Nebojsa z Belgradu. Nitkę toru wytyczono na terenach parku Kalemegdan, położonym obok rzeki Sawy. Tor uznano za wymagający. Posiadał pagórkowaty odcinek, trasa częściowo była pokryta kostką brukową, a w pewnym miejscu przecinały go tory tramwajowe. Na dodatek, przy zjeździe ze wzgórza, samochody odrywały się na pewien moment od ziemi, przy prędkości 180 kilometrów na godzinę.

Aby z tego wydarzenia mogła się cieszyć cała Jugosławia, a nie tylko stolica, obniżono cenę biletów o 66 procent dla kibiców z innych regionów kraju. Postawiono na nowatorską w tamtych czasach reklamę. Osiem dni przed startem, nad niebem największych miast młodego państwa pojawiły się samoloty. Piloci rozrzucali broszury z zaproszeniami na największe wydarzenie sportowe w historii. Zaangażowano też pocztę państwową, która przygotowała na tę okazję serię okolicznościowych znaczków.

Trybuny na miejsca stojące budowano w pośpiechu, dlatego zaangażowano aż 600 żołnierzy z pobliskiego garnizonu, żeby przetestować ich wytrzymałość. Nigdy wcześniej stolica Jugosławii nie gościła zawodów motosportowych na taką skalę, więc kiedy kierowcy wyjechali na pierwszą oficjalną sesję treningową, 31 sierpnia, to ogromny hałas wywołał przerażenie wśród mieszkańców. Bardzo źle to zniosły zwierzęta z pobliskiego zoo, więc trzeba było je przenieść w spokojniejsze miejsce.

Wojna i masowe rezygnacje

Nie było wiadomo, ilu zawodników ostatecznie wystartuje. Ze względu na zagrożenie zbliżającej się wojny na terenie Europy, z przyjazdu zrezygnowało wielu utalentowanych kierowców z kilku krajów – szczególnie Brytyjczyków i Włochów. Kraj z Półwyspu Apenińskiego chciał wystawić do rywalizacji dwie bardzo silne marki, czyli Alfę Romeo i Maserati, oraz kierowców je reprezentujących, więc była to odczuwalna strata.

Podczas drugiej sesji treningowej do kierowców dotarła informacja, że wojska niemieckie zaatakowały Polskę. W ramach protestu kierowcy francuscy i węgierscy wycofali się z wyścigu. Zapanowała atmosfera niepokoju i niepewności. Najlepiej to odzwierciedla historia kierowcy Mercedesa. Hermann Lang udał się na wzgórze z radiem, by mieć możliwość lepszego złapania zasięgu Radia Berlin, w celu zaczerpnięcia informacji o obecnej sytuacji. W dniu wyścigu, kiedy Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Niemcom, menedżer jego zespołu wymusił na nim uspokojenie się, a następnie wystartowanie w wyścigu.

Nieoczekiwany konkurent

Geopolityczne wydarzenia sprawiły, że Grand Prix Belgradu liczbowo zdominowali kierowcy niemieccy. Manfred von Brauchitsch i Hermann Lang reprezentowali Mercedesa, a Hermann Müller zespół Auto Union (marka znana dzisiaj pod nazwą Audi), Przedstawicielem gospodarzy był Boško Milenković w swoim prywatnym Bugatti T51.

Kiedy wydawało się, że stawka już nie ulegnie zmianie, na dzień przed rozpoczęciem wyścigu, nieoczekiwanie zjawił się Tazio Nuvolari. Włoch wywołał spore zaskoczenie. W jego kraju wprowadzono zakaz wyjeżdżania za granicę z racji sytuacji międzynarodowej, lecz interwencja niemieckich władz sprawiła, że mógł w wyjątkowym trybie przybyć do Belgradu. Tym samym zespół Auto Union zyskał drugiego reprezentanta.

Wyścig

Trzeciego września o godzinie 16:45 rozpoczął się główny wyścig, który obserwowało około 75 tysięcy widzów. Przez cały okres rywalizacji kierowcy mieli problemy ze swoim ogumieniem. Spowodowane to było różnorodną nawierzchnią oraz wysoką temperaturą tego dnia.

Chociaż ścigało się ostatecznie zaledwie pięciu kierowców, to publiczność bardzo dobrze się bawiła, a sama rywalizacja nie była nudna. Na 16. okrążeniu zdobywca pole position, jadący w tamtym momencie na drugim miejscu, Manfred von Brauchitsch stracił panowanie nad swoim samochodem, co zakończyło się obrotem i wyłączeniem silnika. Niemiecki kierowca musiał ponownie uruchomić swoją maszynę, a w tym czasie Nuvolari go wyprzedził, awansując na drugą pozycję. Sam później przyznał, że jego włoski konkurent popisał się sporą zręcznością, gdyż niewiele zabrakło do zderzenia.

Okrążenie później doszło do kolejnej sytuacji, w której uwikłany był von Brauchitsch. Z racji tego, że tor był położony na terenie parku, to z samochodów wydobywało się dużo żwiru. Boleśnie przekonał się o tym Hermann Lang, który jadąc za swoim kolegą z zespołu Mercedesa, został uderzony kamieniem w oko. Musiał wycofać się z wyścigu, ale na jego szczęście poza siniakiem i pękniętymi goglami nie doszło do poważnych obrażeń. Historia zna takie przypadki, gdzie sytuacje z latającym żwirem kończyły się znacznie gorzej, między innymi podczas GP Francji 1972 wzrok w lewym oku stracił Helmut Marko.

Na 30. okrążeniu Nuvolari wyprzedził lidera wyścigu Hermanna Müllera i dowiózł pierwszą pozycję do końca, wygrywając Grand Prix Belgradu. Na drugim miejscu ze stratą 7,6 sekund do zwycięzcy linię mety przekroczył Manfred von Brauchitsch, a trzecie miejsce zajął Hermann Müller, który tracił do kierowcy Auto Union 31,6 sekund. Czwarty Boško Milenković został sklasyfikowany jako ostatni zawodnik, ale tracił aż 19 okrążeń do pierwszej trójki.

Zwycięzcę ukoronowano na podium wieńcem laurowym i nagrodą pieniężną, a trofeum wręczył sam król Jugosławii Piotr II. Tazio Nuvolari w dniu wyścigu miał już 46 lat i to było jego ostatnia poważna wygrana w karierze. Był to bardzo ceniony kierowca w całym środowisku motosportowym. Ferdinand Porsche uważał go za „najlepszego kierowcę przeszłości, teraźniejszości i przyszłości”, a Enzo Ferrari uważał Włocha za kierowcę, który zawsze jeździ na limicie i nie zdejmuje nogi z gazu.

Zakazana pamięć

Po zakończeniu drugiej wojny światowej władzę w kraju przejęli komuniści z Josipem Broz Tito na czele. Zadbali o wymazanie Grand Prix Belgradu z kart historii. W krajach bloku wschodniego motosport uważano za sport dla bogatych elit, co było sprzeczne z komunistyczną ideologią promowania klasy robotniczej. Na dodatek to konkretne wydarzenie odbywało się na cześć rodziny królewskiej, a większość kierowców pochodziła z krajów faszystowskich i nazistowskich.

Grand Prix Belgradu 1939 jest jednym z dwóch wyścigów, który odbył się w trakcie drugiej wojny światowej. Rok później, już poza Europą, miało miejsce Grand Prix Trypolisu, zorganizowane na terenach włoskich kolonii, a obecnie stolicy Libii. Więcej o tym wyścigu wspominaliśmy w artykule dotyczącym pierwszego samochodu Formuły 1.

 

Galeria:

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze