Bernie Ecclestone specjalnie dla ŚwiatWyścigów.pl

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Bernie Ecclestone to absolutnie największa postać w całej historii Formuły 1 i człowiek stający za jej sukcesami. Od końca lat 70-tych wyznaczał ścieżki rozwoju sportu, który z rangi regionalnych wyścigów stał się wielomiliardowym, globalnym biznesem. Przez całe życie twardo stąpał po ziemi, prowadził interesy w bardzo bezpośredni sposób i nie dawał wchodzić sobie na głowę. Nigdy nie bał się brać na siebie odpowiedzialności za Formułę 1, w której przez wiele lat uznawany był za dyktatora, stosującego politykę „dziel i rządź”. Zawsze postępował uczciwie i zgodnie z własnym sumieniem, ale mimo to znajdowali się ludzie, którzy próbowali zepchnąć go ze szczytu. Wykorzystując swój spryt, nadal się na nim utrzymuje, a odejście z pozycji dyrektora wykonawczego Formuły 1 po 40 latach pracy stało się dla niego faktem dopiero dzięki zmianom w układzie właścicielskim spółki. W tygodniu po Grand Prix Hiszpanii zaszczytu spotkania się z Berniem Ecclestonem w jego londyńskim biurze przy Princess Gate dostąpił Wojtek Paprota.

Click here for English version.

Bernie, jak się miewasz?

W porządku, jak zawsze. 

Jak ci się podobało Grand Prix Hiszpanii?

Od paru lat czekaliśmy aż Ferrari poskłada wszystko u siebie w odpowiedni sposób i wygląda na to, że w końcu im się to udało. Dzięki temu mistrzostwa stają się dużo bardziej otwartą sprawą. Nie możemy już oczekiwać, że Lewis wygra każdy wyścig.

W ostatnim wywiadzie dla polskiej telewizji powiedziałeś, że nadal pracujesz w Formule 1, ale zajmujesz się innymi rzeczami. Czy nadal czujesz więc odpowiedzialność za sport?

Nie, ponieważ pozycja, którą teraz piastuję jest jedną z tych, które nadaje się w Ameryce ludziom, którzy osiągnęli duże sukcesy, przy czym czujesz się tak bardzo wywindowany na piedestał, że aż nie wiesz co się dzieje.

Przed naszym spotkaniem ponownie przeczytałem twoją biografię napisaną przez Toma Bowera. Jedną z rzeczy, która rzuca się tam w oczy to twoja chęć do grania w pokera czy bakarta. Jak hazard pomaga się w prowadzeniu biznesu?

Życie to po części hazard. Czasami może wygląda to tak, że niektóre rzeczy, które zrobiłem, były po prostu wykorzystaniem nadarzających się szans, ale zawsze byłem przygotowany żeby się im podjąć i szczęśliwie wszystko wypadło dobrze. 

Jak wyglądają twoje relacje w biznesie? Czy jest tam miejsce na przyjaźnie?

Przyjaźnie… Byłem i nadal jestem dobrym przyjacielem wszystkich ludzi, z którymi robiłem biznes i oni wydają się być również w porządku. To właśnie dlatego zamierzam nadal podróżować na niektóre wyścigi, aby spotykać się z ludźmi, z którymi robiłem biznes.

Kolejną rzecz, na którą zwróciłem uwagę podczas lektury to twoje emocjonalne podejście. Mówiłeś o tym również podczas wywiadu z Martinem Brundle w Brazylii w zeszłym roku. Czy to, że jesteś emocjonalny oznacza, że czasami kierujesz się emocjami, a decyzje które podejmujesz nie są w pełni racjonalne?

Nie, jeśli o to chodzi, to nie jestem emocjonalny. W kwestii podejmowania decyzji nie jestem emocjonalny, ponieważ zawsze podejmowane są one na podstawie rzeczywistości.

W każdym wywiadzie podkreślasz fakt, że podstawową rzeczą przy prowadzeniu biznesu jest kreowanie rynkowej wartości przez przedsiębiorstwo, ponieważ tego wymagają udziałowcy, co z perspektywy finansów przedsiębiorstwa, jest to absolutnie prawdą. Ale czy CEO firmy, niezależnie od tego co to za firma, powinien się skupiać tylko na tym aspekcie, czy powinien zwracać uwagę jeszcze na inne rzeczy?

Musisz dbać o to żeby firma dobrze działała, nie możesz sprawiać ludziom przykrości i nie tworzyć sobie wrogów, ponieważ to bardzo złe rzeczy dla twojego przedsiębiorstwa i musisz o nich pamiętać. W ostatecznym rozrachunku musisz zawierać też dobre dla firmy i innych ludzi umowy. Za każdym razem przed podpisaniem umowy zwykłem mówić ludziom na wejściu bardzo jednoznacznie: „Jeżeli podpiszesz ten kontrakt, to będzie to dla ciebie kontrakt, który oznaczać będzie stratę pieniędzy. Jeżeli myślisz, że będzie to dla ciebie dobry kontrakt, a po podpisaniu go będziesz cieszył się z goszczenia w swoim kraju Formuły 1 - super, ale ja nie wierzę, żebyś był w stanie zarobić na tym jakiekolwiek pieniądze”.

Mówiąc o ludziach, kto jest najważniejszym elementem całego cyrku F1?

To jedna z tych rzeczy gdzie wszyscy… Jeżeli stracilibyśmy kilku promotorów, nie będzie dobrze, ponieważ nie mielibyśmy się gdzie ścigać. Jeżeli stracilibyśmy zespoły, w zależności od tego które, ile i w jakim okresie, także nie będzie dobrze. Gdyby nagle ze stawki zniknęło sześć zespołów musielibyśmy zmienić mistrzostwa i opracować nowy samochód. Właściciele praw komercyjnych mogą być natomiast bardzo łatwo zastąpieni, ponieważ gdy ja odszedłem ze swojego stanowiska firma pozostała taka sama, dlatego nie ma znaczenia kto nią zarządza.

   

Więc uważasz, że nie jest możliwe wskazanie jednego, najważniejszego przedstawiciela całego cyrku?

Myślę, że najgorzej byłoby gdybyśmy stracili kilku promotorów, wtedy byłoby naprawdę źle. Gdzie mielibyśmy się ścigać?

Bernie, rzecz nad która od zawsze się zastawiałem jest fakt, dlaczego Formuła 1 nie jest typem biznesu open-source. Dlaczego tak nie jest? Pozwól, że przytoczę tutaj przykład Apple. Każdy może stworzyć aplikację, ale żeby móc oferować ją użytkownikom Apple i umieścić ją w App-Store twórca musi najpierw zapłacić Apple określoną kwotę pieniędzy za licencję. Nie uważasz, że podobny model sprawdziłby się w Formule 1 gdybyśmy mogli organizować pod marką F1 wykłady z ludźmi ze sportu, mniejsze imprezy wyścigowe, czy nawet wydarzenia rozrywkowe, wnosząc tym samym wartość do całej Formuły 1 i jej społeczności?

Nie, zawsze miałem zupełne odwrotne podejście. Jeżeli coś jest ekskluzywne, ludzie zawsze będą chętni aby wydawać na to więcej pieniędzy i wykonywać dużo lepszą pracę. To właśnie się teraz dzieje, w pewnym sensie - pozwolenie ludziom na nagrywanie i wrzucanie tego do mediów społecznościowych jest bardzo złe, ponieważ stacje telewizyjne, które kupują prawa, ekskluzywne prawa do transmisji będą się o to oburzać, ponieważ teraz inni też mogą to robić. 

Ok, w takim razie uważasz, że sprzedawanie ludziom podobnych praw, np do używania mediów społecznościowych czy organizowania innych wydarzeń w celu promocji Formuły 1 jest złym pomysłem?

Pozwól, że ja zadam ci pytanie: Jak bardzo popularna może się stać jeszcze Formuła 1? Jakie korzyści Formula One Group mogłaby czerpać z tego typu aktywności?

W mojej opinii jeżeli na świecie mielibyśmy więcej ogólnodostępnych wydarzeń, nie tylko wyścigów, to Formuła 1 skupiłaby jeszcze więcej uwagi. Obecnie ludzie śledzący Formułę 1 to w większości geecy, którzy naprawdę się nią interesują. Dość rzadko słyszę, że ktoś ogląda Formułę 1 dla okazjonalnej rozrywki, szczególnie w takim kraju jak Polska, który nie ma obecnie swojego reprezentanta w stawce F1. Kiedy Robert Kubica przestał się ścigać, zainteresowanie dramatycznie spadło.

Jeżeli ktoś chce oglądać Formułę 1, to jest to dość łatwe do zrobienia, nie musisz być prawnikiem, żeby do tego dojść, możesz oglądać telewizję, możesz czytać magazyny czy cokolwiek. F1 nie potrzebuje tego typu promocji. Jestem zupełnie przeciwny tym wszystkim rzeczom. Jeżeli dzisiaj miałbym otwierać restaurację, chciałbym mówić swoim potencjalnym klientom: „Bardzo przepraszam, ale nie mogę ci pomóc. Mamy pełne obłożenie, może w następny czwartek znajdziemy dla ciebie stolik”. Ludzie zawsze chcą tego, czego nie mogą mieć. Ty chcesz dać im za darmo coś, na co normalnie nie mogą sobie pozwolić. To całkowicie obniża poziom. Prowadziłem firmę jak restaurację z gwiazdką Michelin. Jeżeli chcesz, możesz prowadzić firmę jak punkt z hamburgerami i być na poziomie Kentucky Fried Chicken. Ale wkrótce zrozumiesz, że sponsorzy, których obecnie posiadamy, nie są zainteresowani takim wizerunkiem. Wiem, że ci sponsorzy są bardzo zadowoleni, ponieważ jesteśmy ekskluzywni. Wiedzą, że ich produkty również są ekskluzywne. Zegarki Rolexa to drogie zegarki, a nie tanie zegarki, a sama firma chce być utożsamiana z czymś, co jest na najwyższym poziomie.

Czy jesteś w takim razie zdania, że Formuła 1 nie potrzebuje żadnego marketingu?

Ona sama w sobie robi marketing. Robi to, co robi. Co ty byś zrobił, jeżeli byłbyś CEO Formuły 1?

Zdecydowanie przyjrzałbym się innym ekskluzywnym markom. Ferrari, Rolex, Apple, oni wszyscy produkują jakieś reklamy, dlatego spróbowałbym zaimplementować kilka z ich technik do F1.

Rozmawiałem z Apple przez 3 lata.

O czym?

O wszystkim. Jest cała lista rzeczy, które możemy zrobić. Możemy reklamować się w gazetach, ale ta forma staje się coraz mniej popularna, możemy reklamować się w internecie, możemy nawiązać partnerstwo z klubem piłkarskim i reklamować się na koszulkach, co w dzisiejszych czasach skupia dużą uwagę. Są setki sposobów na promocję marki. Ale nie o to tutaj chodzi. Podam ci bardzo dobry przykład. Kiedy prowadziłem ekipę Brabhama, pewnego dnia zatelefonowałem do ludzi z jednej ze szkockich firmy i miałem okazję porozmawiać z prezesem, którego zapytałem: „Nie potrafię zrozumieć dlaczego sponsorujecie żeglowanie. Gdy jacht wypływa z portu, być może znajdzie się obok niego ktoś, kto mógłby zrobić mu zdjęcie i tyle. Potem jacht wraca z morza. I tak niewiele osób się tym interesuje. Dlaczego nie mielibyście wejść do Formuły 1? Mamy 16 wyścigów, możecie być na samochodach, mamy do tego setki milionów telewidzów. Nie rozumiem, dlaczego robicie to akurat z łódkami”. A on odpowiedział mi w bardzo miłym i grzecznym tonie: „Wytłumaczę ci. Interesuję się jachtami”. Gdy zaczniesz sprawdzać firmy, które sponsorują golf, zorientujesz się, że ludzie, którzy podejmują tam kluczowe decyzje to golfiści. Możesz pójść do ludzi, którzy sponsorują krykiet i założyć się o życie, że regularnie śledzą rozgrywki.

 

Czy w przypadku Formuły 1 jest tak samo?

W Formule 1 jest mniej więcej tak samo. Ale nie do końca, ponieważ oprócz piłki nożnej nie znam sportu który zapewniałby taką widownie jak Formuła 1, włącznie z Olimpiadą. Gdy spojrzymy na liczbę ludzi, która raz na 4 lata ogląda Olimpiadę i porównamy to do liczby ludzi, która regularnie śledzi wyścigi okaże się, że dużo więcej śledzi Formułę 1. 

Czy Liberty Media zamierza zmienić twoje podejście i nie kreować już Formuły 1 na tak ekskluzywną markę, jak ty to robiłeś?

To Amerykanie, którzy wychodzą z amerykańskimi pomysłami. Wszystko rozbija się prawdopodobnie kwestię pracy w Ameryce, ponieważ to rzecz, na której zbudowano Amerykę. Formuła 1, za każdym razem gdy ścigaliśmy się w jakimś mieście lub metropolii, była bardzo dużym przedsięwzięciem. Czy Ameryka poradziłaby sobie z organizacją np 10. wyścigów, tak jak mamy to w Europie, która rozmiarowo jest taka sama jak Ameryka? Czy wszystko wyglądałoby tak samo? Nie wiem, ale nie wydaje mi się. 

Wiem, że w latach 80-tych odwiedziłeś Polskę. Jaki był cel twojego wyjazdu?

Chciałem zorganizować tam wyścig, tak samo jak w Moskwie.

A jaki był koncept tego wyścigu? Miał być to uliczny wyścig czy w planach było wybudowanie nowego toru?

Chciałem ścigać się w mieście, zorganizować wyścig uliczny. 

Na jakiej podstawie wybierasz potencjalne kraje, które mogłyby gościć u siebie Grand Prix?

Czasami kraje wykonują pierwszy ruch, a czasami robię to sam.

Jak to było w przypadku Polski?

Ktoś zwrócił się do mnie. Myślałem, że dojdzie to do skutku. Wyglądało to bardzo dobrze, jakby miało się wydarzyć i naprawdę tego chciałem. 

Czy mimo komunistycznego reżimu byłeś zdania, że takie zawody będą korzyścią dla F1?

Sprowadziłem Formułę 1 na Węgry i musiałem się tam dogadywać z KGB. Żeby wyścig mógł się odbyć musiałem negocjować z KGB. Nie mam żadnych problemów z czarnymi, białymi czy zielonymi ludźmi, komunistami czy muzułmanami. Nie obchodzi mnie to, kim są. 

Czy uważasz, że w dzisiejszych czasach organizacja wyścigu w Polsce nadal byłaby korzystna dla Formuły 1 jeżeli znalazłyby się na to odpowiednie pieniądze?

Tak, myślę, że byłoby to dobre. Jestem o tym przekonany. Nie mogę się na ten temat zbytnio wypowiadać, ale być może nowi udziałowcy będą zainteresowani takim projektem. 

Z drugiej strony, czy zgodziłbyś się na organizację wyścigu w malutkim państewku, jak na przykład Brunei, jeżeli taka transakcja miałaby być nadal z korzyścią finansową dla F1?

Nie. Rozmawiałem z nimi parę lat temu. Nie jest to wystarczająco duże państwo aby zadowolić potrzeby wszystkich sponsorów i producentów samochodów, którzy podążają za Formułą 1.

W zeszłym roku miałem okazję porozmawiać z Charliem Whitingiem i Herbiem Blashem, z którymi pracowałeś kiedyś w Brabhamie. Obaj powiedzieli, że nie tylko stałeś się na przestrzeni lat bardziej spokojny, ale także wniosłeś profesjonalizm i etykę pracy na wyższy poziom. Możesz się z nimi zgodzić?

Tak, to jest to, o czym mówiłem, jeżeli wszystko prowadzone jest w stylu gwiazdki Michelin, to osiągamy poziom, na jakim nam zależy. Wiele innych rzeczy zostało na poziomie Kentucky Fried Chicken i nadal na nim jest. Max Mosley powiedział kiedyś, że jeżeli zrobiłbym to samo z wyścigami długodystansowymi, co robiłem wtedy, gdy zaczynaliśmy pracować nad Formułą 1, to dzisiaj byłyby one tym, czym dzisiaj jest Formuła 1, a nie tym, czym są teraz. Nie chodzi o to, że jestem mądry, ale o podejście, które przyjmuję.

    

Mówiąc o tym, czy uważasz się za wizjonera?

Aby odnieść sukces zrobiliśmy okropnie dużo rzeczy, których nie zrobili inni ludzie. Nie chodzi o to, że jestem wizjonerem, nie wiem tego, ja po prostu wykorzystuję nadarzające się szanse. 

Czy jest coś co chciałbyś zobaczyć w Formule 1 w najbliższej przyszłości?

Po pierwsze, to mam nadzieję, że będzie nam dane zobaczyć większą konkurencję. Gdyby Mercedes zaopatrywał Red Bulla w silniki równe swoim, mielibyśmy naprawdę świetne ściganie, jak pięć lat temu – od tamtej pory stało się ono parszywe. Niezależnie od tego na który wyścig byś nie pojechał, to Lewis prawdopodobnie byłby na pole position i pewnie wygrałby następnie wyścig, a jeżeli nie on, to drugi kierowca z tej drużyny. Nie jest to dobre dla wyścigów. Chciałbym aby Mercedes, Ferrari, Red Bull i kilka innych drużyn miało realną szansę na zwycięstwo. Regulacje to coś, co zdecydowanie wyhamowało Formułę 1 i uniemożliwiło jej rozwój. Mamy zdecydowanie za dużo regulacji typu: „nie wolno ci robić tego, nie wolno ci robić tamtego”. Kierowca przed wyścigiem otrzymuje instrukcję mówiącą mniej więcej tyle, żeby się nie ścigał. Jeżeli następuje walka, to zaczynają się kłopoty, a to całkowicie złe podejście. 

Czy oznacza to, że za każdym razem gdy jeden zespół zaczyna dominować starasz się zrobić coś, aby to zmienić?

Problem polega na tym, że kilka lat temu stworzyłem coś, co nazywa się Grupa Strategiczna, gdzie 6 głosów należy do właścicieli praw komercyjnych, 6 głosów należy do FIA i 6 głosów należy do zespołów. Wychodzi na to, że zwykła większość podejmuje decyzje, ale staranie się zadowolić wszystkich jest zdecydowanie niemożliwe. Właściciele praw komercyjnych mogliby z łatwością dogadać się z FIA, ale jakoś nigdy nie wyglądali na takich, którzy mogliby to robić. FIA wydaje się brać raczej stronę zespołów, ale gdy my, właściciele praw komercyjnych, próbujemy dogadać się z zespołami, to FIA ma wątpliwości czy jest to w porządku. Przykro mi to mówić, ale Formuła 1 potrzebowała dyktatora, kogoś kto mówił: „zrobimy to”. Kiedy zaczęliśmy działać w Formule 1 w latach 70-tych to właśnie tak to wyglądało. Ja byłem mniej więcej dyktatorem. Mówiłem, jak będziemy działa. Wszyscy się zgadzali. I to działało. Jeżeli spojrzałbym w przeszłość, to prawdopodobnie mógłbym coś zmienić, ale to nie jest ważne. To, co robiliśmy, działało. 

Jednym z członków Grupy Strategicznej, o której wspomniałeś, jest Force India, której właściciele są teraz w tarapatach. Roy Subatra, CEO Grupy Sahara, siedzi obecnie w więzieniu, a szef zespołu, Vijay Mallya został jakiś czas temu aresztowany w Londynie a Indie chcą jego ekstradycji. Czy myślisz, że taka sytuacja może wpłynąć jakoś na formę zespołu?

Zatrzymajmy się przy tym na minutę. Vijay jest osobą, która wskrzesiła zespół Force India. Wspiera Formułę 1 od 35 lat. Włożył w ten zespół bardzo dużo pieniędzy i dzięki temu może teraz nieźle funkcjonować. Żaden problem z którym się teraz boryka, nie wpływa jednak na kwestię Formuły 1. Jest jak jeden z wielu wielu wielu ludzi, którzy pożyczyli pieniądze w Indiach, w banku hinduskim, na funkcjonowanie lini lotniczych, które nie wypaliły i dlatego nie spłacił bankowi zaciągniętych pożyczek. Właśnie dlatego jest on teraz w poważnych tarapatach. Nic więcej. Nic nie jest związane z Formułą 1. Nie jest oszustem, nie jest bandytą, jest tak jak jeden z wielu wielu wielu innych. Jedynie kilka rzeczy zrobił nie tak, jak trzeba. 

Masz jakiś plan żeby mu pomóc w takiej sytuacji?

Nie wiem, jakiego rodzaju pomocy teraz potrzebuje. Prawdopodobnie jest to kilkaset milionów czy coś w tym stylu. 

Jakiś czas temu pojawiła się plotka, że planujesz kupić Force India. Czy możesz dać mi na ten temat jakiś komentarz?

Tak.

Taki jest twój plan?

Nie. Mogę ci dać komentarz. To nieprawda. 

   

Kolejną z rzeczy, o której chciałbym z tobą porozmawiać jest Formuła E. Czy uważasz, że jest ona konkurencją dla Formuły 1?

Kiedy została powołana do życia, zdecydowanie nie mogła być żadną konkurencją. Czy teraz jest to nasza konkurencja? Nie. Czy może się stać taką w przyszłości? W zależności od tego jak będzie prowadzona. Jeżeli będzie zarządzana w zupełnie inny sposób, to mają na to potencjał.

Jakie przewagi nad Formułą 1 ma Formuła E?

Oni ścigają się w środku miasta. Jakiś czas temu w Hyde Parku odbywał się wyścig rowerowy, nic ważnego, ale park był pełny. Ponieważ ludzie nie musieli płacić, wszystko było darmowe. Ludzie zawsze patrzą na coś, co jest darmowe. Nie mają co robić w niedzielę, to przychodzą tu i to oglądają. 

Czy to, że Formuła E ma niższe ceny biletów możemy uznać za ich przewagę?

Nawet jeżeli cena biletów na Formułę 1 jest wysoka, to nie rozumiem dlaczego ludzie mieliby nagle oglądać Formułę E, tylko dlatego, że jest tańsza. To coś zupełnie innego. Jeżeli byłaby zarządzana w zupełnie inny sposób, mogłaby być dobrą konkurencją. 

Co musi więc zostać zmienione, aby mogli się oni nazywać twoją konkurencją?

Sami muszą się o tym dowiedzieć. Nie jestem nauczycielem. 

Czy masz obecnie jakiś doradców?

Słucham ludzi. Ludzie przychodzą do mnie czasami z pomysłami i powinieneś przyglądać się pomysłom, a także powinieneś wiedzieć które są dobre, a które należy odrzucić. 

Bernie, rozmowa z tobą była dla mnie zaszczytem, dziękuję bardzo!

Dziękuję!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze