Marcus Ericsson specjalnie dla ŚwiatWyścigów.pl

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Po pięciu sezonach spędzonych w Formule 1, Marcus Ericsson przeniósł się do serii IndyCar. Szwed nieoczekiwanie musiał opuścić przedostatnią rundę sezonu w Portland, odpowiadając na wezwanie zespołu Formuły 1 Alfy Romeo, bowiem Kimi Räikkönen nie był pewny swojego startu na torze Spa-Francorchamps. Korzystając z okazji, Roksana Ćwik i Tomasz Kubiak przepytali go o wrażenia związane ze startami za oceanem.

Click here for English version

Marcus, czy byłeś zaskoczony reakcjami na to, że możesz zastąpić kogoś podczas Grand Prix Belgii?
Myślę, że mam dobrych fanów. Byłem w Formule 1 przez pięć lat i miło widzieć, że są ludzie, którzy cieszą się na mój powrót do padoku. Z pewnością to miłe.

Czy trudno jest połączyć role kierowcy rezerwowego w F1 oraz zawodnika IndyCar?
Nie, dobrze się to sprawdza. IndyCar było w tym roku moim priorytetem i jeździłem na te wyścigi F1, które nie kolidowały. Wszystko układało się dobrze i miałem możliwość poprowadzenia samochodu F1 podczas testów opon. Myślę, że było to przydatne i zapewne będę jeszcze na kilku wyścigach pod koniec roku. Oczywiście ten przypadek jest szczególny, że jestem tutaj w kolidujący weekend, ze względu na kontuzję Kimiego. Wszystko potoczyło się bardzo szybko i plan jest taki, by coś takiego nie zdarzyło się w przyszłości. Poza tym, łączony program sprawdził się bardzo dobrze.

Co stanowiło największą różnicę po przejściu do IndyCar?
Samochody są z pewnością zupełnie inne. Poziom docisku się różni, a poza tym nie mają wspomagania kierownicy, co zupełnie zmienia odczucia, jakie przekazują kierowcy. Poza tym są tory: w IndyCar mamy owale, tory uliczne i drogowe, więc co weekend ścigamy się na torze innego typu i jako kierowca trzeba być bardzo elastycznym, aby się dostosować. Każdy tor jest też dla mnie nowy i musiałem się go nauczyć. Nie mieliśmy zbyt wiele testów, więc było to dla mnie duże wyzwanie, lecz jak dotąd mi się podoba.

Nie boisz się wyrażać swojej opinii o F1 w mediach społecznościowych. Co takiego byś w niej zmienił?
Oczywiście śledzę F1 będąc w Ameryce i wyrażam swoje zdanie, gdy czuję taką potrzebę. F1 to temat, na który wszyscy chcą rozmawiać, ale fakt jest taki, że podoba mi się IndyCar i to, jak wyrównana jest stawka. W F1 jest hierarchia złożona z dużych zespołów, środka stawki i reszty, natomiast w IndyCar każdy może wygrać w każdy weekend, bo samochody są jednakowe. To jest najważniejszy problem, lecz F1 próbuje wyrównać stawkę poprzez nowe przepisy i takie zabiegi jak limit budżetowy, co jest według mnie krokiem we właściwym kierunku. Poza tym, trudno jest jechać za poprzedzającym samochodem, ale to również zamierzają zmienić w 2021 i jeśli wszystko się powiedzie, to F1 będzie lepsza niż teraz.

Który samochód sprawia więcej frajdy z jazdy?
Jeśli chodzi o jedno okrążenie na pustym torze, auta F1 są bardzo imponujące. Przyczepność, docisk aerodynamiczny oraz moc czynią ten samochód niesamowitym w prowadzeniu i trudno jest o takie odczucie gdziekolwiek indziej. To, co jednak przemawia na korzyść IndyCar, to ściganie. Auta są trudne w prowadzeniu, wszyscy się ślizgają i muszą ciężko pracować, a rywalizacja jest bardzo wyrównana – można jechać blisko siebie, a nawet trochę poobijać. Ściganie w IndyCar to świetna zabawa. Obie serie są bardzo różne i obie sprawiają mi frajdę, więc trudno powiedzieć żeby jedna była szczególnie lepsza od drugiej.

Jak byś podsumował swój debiutancki sezon do tej pory?
Myślę, że na pewno byłem szybki, ale wyniki były nieco rozczarowujące. Chciałbym przekonać się, co mogę zrobić za rok czy dwa, bo z pewnością znacząco się poprawię.

Podobają ci się mniejsze tory, na jakich ściga się IndyCar?
Podobają mi się klasyczne obiekty, które są bardzo wyboiste, mają różne krawężniki i niewielkie pobocza. Dodaje to nieco trudności. W dzisiejszej Formule 1 wszystkie tory zostały poszerzone, mają ustandaryzowane krawężniki i ogromne pobocza. Pod względem bezpieczeństwa to dobrze i musimy o to zabiegać, ale ważne jest też, aby zachować charakter poszczególnych torów i nie próbować czynić ich perfekcyjnymi. W Ameryce niektóre tory są bardzo trudne i wyboiste, ale to też czyni je fajnym wyzwaniem.

Mówiąc o wybojach, co możecie zrobić z samochodem, aby je zniwelować?
Amortyzatory to w zasadzie jedyny obszar, jaki można rozwijać w IndyCar, ale za to bardzo duży. Myślę, że duże zespoły mają przewagę w tym zakresie, bo większy budżet pozwala im na większy rozwój. Poza tym, mamy wiele narzędzi takich jak sprężyny, geometrię zawieszenia i wszelkie inne nastawy. Choć samochody są jednakowe, to pozwalają na bardzo dużo zmian w ustawieniach, aby dopasować je do swoich preferencji.

Jak pracuje się z Jamesem Hinchcliffem?
Jest zabawnie. To dobry i bardzo doświadczony kierowca, ale także zabawny człowiek poza torem. Myślę, że mamy bardzo zdrowe relacje.

Podoba ci się dynamika pracy z trzema lub czterema zespołowymi kolegami, wliczając Jacka Harveya i Roberta Wickensa?
Tak, fajnie było mieć więcej zespołowych kolegów. Robert był pomocny, nawet jeśli sam się nie ścigał. Dużo nam pomagał, jeździł na wyścigi i starał się pozostawać w kontakcie. Korzystanie z doświadczenia moich kolegów było bardzo przydatne i pozwoliło mi uzyskiwać lepsze wyniki.

Co sądzisz o tym, że wyścigi IndyCar różnią się od siebie formułą i np. po 500-milowym wyścigu jest podwójny weekend?
Uważam, że to fajne. Różnorodność wewnątrz IndyCar, związana z różnymi typami wyścigów, torami oraz długościami, jest ekscytująca. Podoba mi się, że w każdy weekend jest coś innego i mamy np. sobotnie wyścigi rozgrywane w świetle reflektorów. Jestem fanem.

Jak to było wyjechać po raz pierwszy na tor owalny?
Było to z pewnością coś zupełnie innego od tego, co robiłem do tej pory. Mój pierwszy test był w Teksasie, a to szybki tor o dużym nachyleniu. To jeden z najtrudniejszych obiektów, na jakich się ścigałem, więc nie było łatwo, ale szybko poczułem się pewnie za kierownicą na torach owalnych. Zespół wykonał dobrą robotę i dał mi stabilny samochód, co pozwoliło mi nabierać pewności siebie. Próbowałem wdrażać się krok po kroku i niczego nie popędzać. Radziłem sobie w tym roku bardzo dobrze na owalach, nawet jeżeli wyniki nie odzwierciedlają tempa, jakie miałem. Myślę, że moja adaptacja przebiegła całkiem nieźle.

Rozmawiając z kierowcami, niektórych przeraża sama myśl o wyścigach owalnych.
Uważam, że IndyCar to wspaniała seria taka jaka jest. Trudno jest kierowcom wykazać się na różnych typach torów i szanuję to, że niektórzy nie chcą ścigać się na owalach. To coś zupełnie innego i bardziej ryzykowanego, ale mi się to podoba i uważam, że wyścigi są całkiem niezłe. Każdy ma swoje zdanie.

Miałeś trochę pecha i awarii na przestrzeni sezonu, ale podium w Detroit pokazało, co możesz zrobić mając doświadczenie w ściganiu na danym torze. Wygląda to zachęcająco, jeśli chodzi o kolejny sezon.
Dokładnie tak, samemu też to powtarzam. Każdy tor jest dla mnie nowy, ale na tych, gdzie testowałem, byłem bardzo mocny. W Detroit mieliśmy dwa wyścigi i po ukończeniu pierwszego dnia, kolejnego byłem w czołówce i ukończyłem na podium. Trzeba pamiętać, że w IndyCar trzeba rywalizować z kierowcami, którzy są tam 5-10-15 lat i potrafią przejechać każdy tor z zamkniętymi oczami, a ja przychodzę tam bez doświadczenia. Z pewnością potrzebuję trochę czasu i chcę przekonać się, jak będę się spisywać za sezon-dwa. Chcę zostać i pokazać, co będę potrafił znając tory i specyfikę tych wyścigów. Wtedy będę mógł zaprezentować mój prawdziwy potencjał i myślę, że mogę zajmować wysokie pozycje.

Czy czułeś więc jakąś przewagę w Austin?
Tak, z pewnością. Niestety jadąc na piątym miejscu dostałem karę za niebezpieczny wyjazd z boksów. To było pechowe, bo inaczej ukończyłbym wyścig w pierwszej piątce. Dobrze było znać tor, ale problem w tym, że wszyscy mieliśmy tam dwudniowe testy przed sezonem i każdy nauczył się toru, więc moja przewaga nie była tak duża.

Jak porównasz bezpieczeństwo w obu seriach?
Obie serie robią wszystko, aby je rozwijać. W F1 od kilku lat mamy Halo, z kolei IndyCar przygotowuje się do wprowadzenia swojej osłony kokpitu. Ważne jest, aby cały czas pracować nad poprawą bezpieczeństwa, ale nie da się ukryć faktu, że przy takich prędkościach, jakie są w F1 czy IndyCar, zawsze będzie istnieć jakieś ryzyko. Z tego co widzę, to sport cały czas staje się coraz lepszy i jako kierowcy nie możemy prosić o więcej.

Opowiedz o przeżyciu, jakim jest Indianapolis 500.
To był bardzo szczególny weekend i jeden z najlepszych w moim życiu. Przez cały miesiąc przygotowujesz się do wyścigu, a gdy ten nadchodzi, na trybunach jest 300 tysięcy kibiców. To było coś wyjątkowego i chciałbym to przeżyć ponownie za rok. To według mnie najlepsze wydarzenie w sporcie motorowym.

Pokonałeś Fernando Alonso…
Szkoda było biednego Fernando, ale była to też strata dla wyścigu. Dobrze byłoby, gdyby wystartował, bo wzbudza sobą duże zainteresowanie. Z jednej strony to źle, ale z drugiej pokazało, jak trudno jest w ogóle zakwalifikować się do Indy 500 i jaki jest poziom tego wyścigu. Mimo wszystko wolałbym, aby wystartował.

Podobały ci się dodatkowe aktywności, jak parada ulicami miasta czy konkurs pit-stopów?
W Ameryce jest nieco inaczej niż w Formule 1. Fani mają lepszy dostęp i ma to swoje plusy, bo spędza się z nimi więcej czasu, ale nie wiem czy sprawdziłoby się to w F1, bo jest tu zupełnie inaczej. Z tego co rozumiem, w Ameryce było tak od zawsze i to fajne.

Za każdym razem gdy neutralizacja popsuje komuś wyścig, pojawiają się mocne komentarze. Co sądzisz o sposobie prowadzenia wyścigów w Ameryce?
Czasem jest to trochę nie fair, gdy żółta flaga pojawia się w niefortunnym momencie, ale myślę, że wyrównuje się to na przestrzeni sezonu, bo raz się na tym traci, a innym razem zyskuje. Z tego co wiem, to w tym roku jest ich mniej niż w poprzednich, bo dyrekcja wyścigu stara się nie przerywać wyścigów i zmniejszyć ich losowość. Według mnie, to jest część uroku IndyCar, że nie można się poddawać, bo może pojawić się szczęśliwa neutralizacja, po której znowu będziesz w walce o zwycięstwo. Uważam więc, że jest ku temu więcej pozytywów niż negatywów.

Gdybyś musiał podjąć decyzję teraz, wybrałbyś powrót do F1 czy pozostał w IndyCar?
To trudne pytanie i nie wiem, co bym wybrał. Na ten moment skupiam się na IndyCar i tam siebie widzę w przyszłym i kolejnych latach. Chcę przekonać się, co mogę osiągnąć tam przez ten czas i choć nie chcę zamykać sobie żadnych drzwi, mimo wszystko, widzę siebie w IndyCar.

Co sądzisz o współpracy twojego zespołu z McLarenem?
Myślę, że to świetna wiadomość dla SPM i McLarena. Uważam, że mogą być bardzo mocni. Nie wiem jak to wpłynie na mnie, bo rozmowy na temat przyszłego sezonu nadal trwają i nic nie jest zadecydowane. Z ogólnego punktu widzenia, to świetnie, że wchodzą do IndyCar i jest to dobra wiadomość dla wszystkich zaangażowanych.

Na zakończenie, kiedy będziesz wiedzieć coś na temat swojej przyszłości?
Każdy kierowca chce mieć wszystko ustalone jak najszybciej. Zobaczymy, czy uda nam się to zrobić w przeciągu następnego miesiąca. Na ten moment niczego nie wiem, ale zawsze tak jest o tej porze roku. Zależy to od wielu zmiennych.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze