Marcin Skrzypczak specjalnie dla ŚwiatWyścigów.pl

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Marcin Skrzypczak od kilkunastu lat ściga się w wirtualnym świecie. Większość ludzi usłyszała jego nazwisko jednak dopiero kilka dni temu, gdy razem z Robertem Kubicą wziął udział w 12-godzinnym wyścigu iRacing na torze Suzuka. O tym, jaką rolę simracing odgrywa w jego życiu, opowiedział serwisowi ŚwiatWyścigów.pl.

Od kiedy zajmuje się Pan simracingiem?
Od 12 lat, zaczynałem w 2008 roku.

Jaki był Pana pierwszy wyścig?
Nie pamiętam. Pierwszego w ogóle wyścigu on-line najprawdopodobniej nie ukończyłem... Swój pierwszy wyścig ligowy natomiast wygrałem. Było to w 2008 roku. Jechałem BMW E90 WTCC.

Czy spodziewał się Pan wtedy, że teraz Pana jazdę będą oglądać na żywo tysiące ludzi? Była presja?
Nie spodziewałem się. Muszę przyznać, że presja była odczuwalna. Mimo tego, że jechałem podobne wyścigi wiele razy, to było jakby nowe doświadczenie. Robert jest bardzo popularna osobą, więc to był dla mnie wielki zaszczyt, który dorzucił dodatkowy stres.

Dla Pana to bardziej zabawa czy coś więcej?
Na początku była to zabawa, która przerodziła się w coś więcej: hobby, pasję, część życia codziennego.

Jak przygotowuje się Pan do wyścigów?
Staram się codziennie jeździć, trenuję do wyścigów tyle ile mam wolnego czasu i zasobów energii w danym dniu. Diety nie muszę trzymać, bo praktycznie od młodości jestem w dobrej formie fizycznej, prowadząc aktywny tryb życia. Grywam w koszykówkę (moja pierwsza pasja), do tego trochę ćwiczę w domu ciężarem własnego ciała.

Co jest potrzebne, aby rozpocząć swoją przygodę z simracingiem? Jaką rolę odgrywa sprzęt?
Potrzebujemy komputer, kierownicę i pedały. Sprzęt na początku nie ma dużego znaczenia, na poziomie zaawansowanym już tak, robi to różnicę, aczkolwiek jest możliwe konkurowanie z najlepszymi samemu będąc na nienajlepszym sprzęcie.

Jak to się stało, że wziął Pan udział w wyścigu z Robertem Kubicą?
Dostałem zapytanie, niebezpośrednio od Roberta, czy jestem zainteresowany wystąpieniem w jego zespole.

Robert Kubica powiedział, że czuł się po wyścigu jakby przejechał go czołg, czy miał Pan podobne odczucia, czy jest już Pan przyzwyczajony?
Zdecydowanie przyzwyczajony.

Czy Robert pytał o jakieś wskazówki przed wyścigiem?
Przed samym wyścigiem nie musiał, bo w ciągu tygodnia poprzedzającego zawody starałem się mu przekazać wszystkie niezbędne wskazówki.

Śledzi Pan poczynania innych polskich simracerów?
Staram się być na bieżąco.

Simracing przeżywa teraz rozkwit. Czy to zainteresowanie utrzyma się po powrocie prawdziwych wyścigów?
Bardzo bym sobie tego życzył, jestem dobrej myśli, czas pokaże.

Ogląda Pan prawdziwe wyścigi?
Oczywiście, na tyle ile mi czas pozwoli. Oglądam F1, MotoGP, Supercars, WEC, GT World Challenge.

Czy simracing to drogi sport? Ile Pan już wydał?
I tak i nie. Dolna granica – kierownica plus pedały – to kilkaset złotych, natomiast górna to nawet powyżej 100 tys. złotych. Ile ja wydałem? Lepiej tego nie liczyć, żeby żona się nie dowiedziała.

Co by Pan doradził ludziom, którzy chcą zacząć swoją przygodę z simracingiem?
Nie zniechęcać się, jeśli na początku nie wychodzi. Trening, trening i jeszcze raz trening to podstawa sukcesu.

Przed Marcinem wkrótce kolejny start, tym razem w 24-godzinnym wyścigu na wirtualnym torze Nürburgring, gdzie też będzie w jednej załodze z Robertem Kubicą.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze