Günther Steiner specjalnie dla ŚwiatWyścigów.pl

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Zespół Haas jeszcze nie tak dawno był zdecydowanie najsłabszą ekipą w stawce Formuły 1. Zmiana przepisów technicznych, a także dość nieoczekiwany powrót Kevina Magnussena pozwolił amerykańskiej stajni na zdobycie dość pokaźnej liczby punktów w pierwszych wyścigach sezonu. Haas nadal jednak ma pewne problemy, między innymi z powodu kilku już dużych wypadków Micka Schumachera, które mocno nadwyrężają kondycję finansową składu. Jak wygląda rola szefa takiego zespołu, który ma obecnie spory potencjał, który pozostaje odblokować? Z Güntherem Steinerem w Baku rozmawiała Roksana Ćwik.

Poprawki w bolidzie są przereklamowane. W ostatnim czasie pokazaliście, że samochód nie potrzebuje wielu ulepszeń, aby walczyć o dobre pozycje. Czy to oznacza, że Haas ma jeszcze sporo do pokazania przed wprowadzeniem następnych poprawek?
W tej chwili nasz samochód, tak jak powiedziałaś, nie jest zły. To, co musimy teraz zrobić, to zaliczyć bezproblemowy weekend. Po prostu weekend, w którym zbierzemy dobre informacje zwrotne, nie będzie problemów, zaliczymy dobre kwalifikacje, a potem dobry wyścig. W tej chwili wydaje mi się, że nigdy nie udaje nam się osiągnąć tego wszystkiego razem. Zawsze gdzieś nam brakuje, bo uważam, że samochód ma potencjał. Musimy po prostu przejechać weekend bez żadnych problemów. Wtedy znów będziemy mieli punkty. W tej chwili jest tak, że nie wszystko idzie po naszej myśli, ale nie przestajemy próbować i nadal musimy to robić.

Czy ściągnięcie do zespołu Kevina Magnussena było najlepszą decyzją okresu przedsezonowego?
Oczywiście. Nie mówię tego dlatego, że po prostu podjęliśmy taką decyzję. To była bardzo dobra decyzja i duży krok naprzód, aby zobaczyć, w jakim punkcie się znajdujemy. Jak już mówiłem kilka razy w zeszłym roku, nie mamy żadnego punktu odniesienia. Jeśli masz dwóch kierowców, którzy nie jeździli samochodem poprzedniej generacji, to tak naprawdę nie wiesz, w jakim jesteś punkcie. W przypadku Kevina wiemy jednak, na co go stać. Wiemy, że jesteśmy w stanie go ocenić i wiemy, jaki jest dobry. A teraz wiemy również, że samochód oraz Kevin dobrze się spisują. Jak już mówiłem, musimy tylko dobrze rozegrać weekend. Na pewno była to bardzo dobra decyzja z punktu widzenia zespołu.

Teraz Pietro Fittipaldi, zawodnik rezerwowy Haasa, jest w Le Mans. W przypadku chociażby choroby jednego z kierowców etatowych, kto będzie mógł wejść w zastępstwo i poprowadzić samochód?
Miejmy nadzieję, że w ogóle tak się nie stanie. Odpowiadając jednak na twoje pytanie, byłaby to trudna sytuacja. Myślę, że każdy zespół ma z tym problem, bo wszyscy są w Le Mans! Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. W przeciwnym razie będę biegał po padoku i sprawdzał, kto jest dostępny. Na pewno znalazłby się ktoś, kto mógłby poprowadzić samochód F1.

Pytam, ponieważ przed sezonem pojawiła się informacja, że Antonio Giovinazzi jest dostępny jednocześnie dla Haasa, Alfy Romeo i Ferrari…
Tak, jego rola będzie podzielona. Le Mans to jednak Le Mans. Jeśli kierowcy chcą się tam ścigać, nie można im odmówić. Nie można odmawiać ludziom. Koniec końców są kierowcami wyścigowymi. Gdybyśmy nawet powiedzieli komuś, że ma przyjechać i być gotowy na wypadek, gdyby coś się stało – ciężko byłoby go odwieźć z powrotem [do Le Mans], więc trzeba podjąć ryzyko.

Co zespół może zrobić, aby pomóc Mickowi Schumacherowi bardziej oswoić się z samochodem?
Musimy tylko odpowiednio rozwijać bolid, jak co roku, i to właśnie robimy. Obecnie planujemy wprowadzić ulepszenia w dalszej części sezonu i tak też zrobimy. Poza tym musimy starać się jak najlepiej wykorzystać możliwości samochodu, ponieważ uważam, że jest on całkiem dobry.

Czy jesteś zadowolony z relacji między Kevinem i Mickiem?
Tak, myślę, że dobrze im się razem pracuje. Bardzo dobrze się rozumieją. Kevin oczywiście bardzo dojrzał w ciągu roku poza Formułą 1 i stara się pomóc Mickowi robić postępy, bo wie, że jeśli Mick dobrze sobie radzi, to cały zespół na tym korzysta, a tego właśnie potrzebujemy.

Powiedziałeś, że Kevin poczynił postępy. Jak bardzo się zmienił? Znasz go już od wielu lat…
Powiedziałbym, że po prostu dojrzał, ale myślę, że wszyscy jesteśmy bardziej dojrzali. Myślę, że jednym z elementów jest też to, że wcześniej zawsze sam szukał fotela wyścigowego. Tym razem to on został poproszony i to też jakoś zadziałało w jego głowie. Uważam, że inaczej do tego podchodzi i bardzo się cieszy, że tu wrócił.

Co jest według ciebie wciąż możliwe w tym sezonie? Podium, może zwycięstwo?
Może nie zwycięstwo, ale jak powiedziałem, w tej chwili nie stawiamy się w sytuacji, w której podium jest możliwie do osiągnięcia. Aby którykolwiek z zespołów środka stawki mógł na nim stanąć, trzeba po prostu znaleźć się we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Trzeba być tam cały czas, a my jeszcze nie jesteśmy. Musimy to poprawić. Myślę jednak, że w tym roku zdobyliśmy wiele punktów. Taką mam nadzieję.

Jak to jest walczyć w środku stawki? Jakie to uczucie?
To miłe uczucie [śmiech].

Ale czy jest to trudniejsze?
Zawsze z każdą kolejną pozycją jest coraz trudniej. Ale właśnie po to tu jesteśmy. Bycie ostatnim to o wiele więcej pracy niż bycie w środku stawki. Bo jeśli jesteś w środku stawki, to pracujesz ciężko, tak samo jak wtedy, gdy jesteś ostatni, ale masz z tego satysfakcję i możesz czerpać jakąś radość. W ostatnim wyścigu nie byłem zadowolony, ale mimo to możemy walczyć. Nie jest tak, że zaczynamy kwalifikacje, mamy Q1 i za chwilę wracamy do garażu. W tej chwili jest tak, że jesteśmy w stanie dostać się do Q3. To bardziej stresujące, ale to właśnie lubię. Chce rywalizować, a być tylko uczestnikiem – to jest nudne.

Williams otrzymał pierwszą karę za złamanie przepisów finansowych. Czy musieliście wprowadzić zmiany w księgowości czy dokumentacji, żeby upewnić się, że nie spotka was coś podobnego?
Mamy jednego człowieka, który bardzo dobrze zna Formułę 1 i który zawsze ma na to oko. Mamy jeszcze dodatkową osobę. To ważne, bo inaczej dostajesz karę finansową lub inną karę. Trzeba więc robić więcej. FIA przeprowadza wiele kontroli, co jest słuszne. Jeśli są jakieś zasady, trzeba ich przestrzegać. W przeciwnym razie nie ma sensu ich mieć.

Mick miał dwa duże wypadki w Arabii Saudyjskiej i Monako, które sporo kosztowały i wymagały dużo pracy oraz części. Czy ta sytuacja jest trudna?
To jest trudne, bo rozbity samochód to nie są to dobrze zainwestowane pieniądze. Inną kwestią jest teraz samo wyprodukowanie części. To nie tylko kwestia pieniędzy, ale także pracy, ponieważ nie planuje się aż tylu części. Firmy, które produkują nasze części, takie jak Dallara, wykonują fantastyczną pracę. Obecnie pracują dzień i noc, aby nadążyć z produkcją, ponieważ potrzebujemy tak wielu części. W tej chwili nikt nie jest w dobrej sytuacji. Podobnie również w przypadku Ferrari, od których kupujemy zawieszenie. Nie możemy od nich dostać wszystkich elementów, które chcemy, bo za szybko je psujemy.

Wiemy, że trzy zespoły chciały od FIA drobiazgowej kontroli waszej współpracy z Ferrari. Jak potoczyła się ta sprawa? Czy coś się zmieniło?
Nie, FIA tylko sprawdza i takie jest ich zadanie. Wszystko jest w porządku. Mogą przyjeżdżać codziennie, nie ma problemu. Mamy na miejscu kawę i herbatę, ale cukier muszą muszą przywozić swój, bo jest za drogi [śmiech].

Jakie jest twoje zdanie na temat zwiększania limitu budżetowego w połowie sezonu?
Nie powinniśmy tego robić. Tak jak w każdym innym normalnym biznesie, gdy nadchodzi inflacja, trzeba się do niej dostosować. Można szukać oszczędności gdzie indziej. To właśnie my musimy robić. Nasze koszty rosną i nie mamy problemu z limitem budżetowym, a z gotówką. Nie mógłbym wydać pieniędzy, których nie mam. Trzeba się więc po prostu dostosować i dlatego jestem przeciwny tej propozycji. Oczywiście są koszty transportu, których nie można zmienić, ale bardzo łatwo je sprawdzić, jeśli trzeba coś z tym zrobić. Możemy śmiało porozmawiać o kosztach transportu, ale cała reszta – wszyscy ludzie muszą otrzymywać wyższe wynagrodzenie, wszystko kosztuje więcej. Wszyscy są w takiej samej sytuacji, po co więc to zmieniać? Działa, bo wciąż powtarzam, że kiedy po raz ostatni była sytuacja, aby po sześciu wyścigach wszystkie dziesięć zespołów miało punkty? Zatem limit budżetowy sprawdza swoje zadanie.

Formuła 1 planuje przerobić kalendarz i rozegrać wszystkie wyścigi na danym kontynencie za jednym zamachem. Czy to naprawdę pomoże zespołom, gdy wszystkie rundy w danym regionie zostaną zorganizowane jeden po drugim?
Tak, byłoby to pomocne. Jest to trudne do zrobienia, ponieważ wszyscy promotorzy mają różne oczekiwania. Uważam jednak, że byłoby to pomocne pod względem finansowym. Byłoby to także bardzo korzystne dla Formuły 1 z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju. Wiem, że FOM nad tym pracuje, ale to trochę potrwa. Nie da się wprowadzić takich zmian w ciągu jednego roku. Ale jeśli zaczniemy łączyć na przykład Kanadę i Miami, zamiast jechać do Miami, później tutaj do Europy, a potem z powrotem do Ameryki Północnej, to myślę, że jest na to lepszy sposób. Sądzę, że pracują nad tym i będą robić postępy w tej sprawie, bo zależy im na tym.

Jakie były wrażenia z przejażdżki z Kevinem Magnussenem na prawym fotelu w samochodzie NASCAR?
Na początku było całkiem fajnie. Nie bardzo chciałem jechać. Od wczesnych lat mojej kariery nie siedziałem w samochodzie wyścigowym, siedząc na prawym boku. Mimo to trzeba było pojechać. To było całkiem fajne. Największe wrażenie zrobiły na mnie nachylone zakręty, w które wjeżdża się na pełnym gazie, bez odjęcia. Rozumiem, jak to działa, ale mimo wszystko, kiedy doświadczasz tego po raz pierwszy, jest inaczej.

Kevin powiedział, że to był pierwszy raz, gdy siedziałeś u niego na prawym fotelu…
Tak, to prawda. Być może pierwszy i ostatni [śmiech].

W jednym z odcinków serialu «Formuła 1: Jazda o życie» wspinałeś się po górach. Co jest trudniejsze? Wspinaczka czy bycie szefem zespołu Formuły 1?
To zupełnie dwa różne wyzwania. Podoba mi się jedno i drugie. To też jest bardzo przyjemne. Zawsze chciałem wspiąć się na górę. Pojawiła się okazja, więc ją wykorzystałem. Jest to coś bardzo satysfakcjonującego. Dla dobrego alpinisty nie jest to nic trudnego, natomiast dla mnie nie było to łatwe i zajmowało ogrom czasu. Mimo to bardzo mi się to podobało. Ale również rola szefa zespołu sprawia mi przyjemność. Tak naprawdę w dniu, w którym przestanie mi to sprawiać radość, zdecyduję się robić coś innego, ponieważ praca jest zbyt ciężka. Jeśli nie sprawia ci to przyjemności, musisz przestać to robić, ponieważ nie możesz być w tym dobry, jeśli nie sprawia ci to przyjemności.

Kiedy dowiemy się, czy Mick zostanie w zespole na kolejny sezon?
Jeśli chodzi o kierowców, to nigdy nie podejmujemy decyzji przed przerwą wakacyjną. Myślę, że nastąpi to dopiero po niej.

Dziękuję bardzo za rozmowę!
Dziękuję!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze