Kierowcy mają nie po kolei w głowie – wywiad z Jamesem Hinchcliffem

James Hinchcliffe jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych kierowców IndyCar. Po odejściu na sportową emeryturę z powodzeniem komentuje wyścigi w amerykańskiej telewizji NBC, a od niedawna miał okazję dołączyć także do zespołu F1TV na wybrane rundy. O swojej wieloletniej wyścigowej karierze za oceanem, nowej roli reportera, a także bieżącej sytuacji w IndyCar oraz Formule 1, z Kanadyjczykiem przed Grand Prix Stanów Zjednoczonych w Austin rozmawiała Roksana Ćwik.

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Click here for English version

Jakie to uczucie pracować razem z Formułą 1?
To wspaniała okazja. Oczywiście to mój pierwszy rok poza samochodem, w którym zacząłem pracować w telewizji. Miałem fenomenalny rok w padoku IndyCar wraz z NBC, relacjonując wszystkie wyścigi. To było fajne przejście. Po zakończeniu sezonu IndyCar nadarzyła się okazja, by przyjechać na Grand Prix Stanów Zjednoczonych w Austin i spróbować swoich sił w komentowaniu F1. Jednak do tej pory pracujemy w wyśmienitym gronie i świetnie się bawimy.

Wiele osób pisało, nawet nasi czytelnicy, że musisz być częścią F1, ponieważ jesteś naprawdę dobry w komentowaniu.
Doceniam to. Tak jak powiedziałem, to bardzo dobra okazja. W tym roku [2022] pracujemy przy trzech wyścigach, co jest niesamowite. Będziemy także w Meksyku, a później również w Abu Zabi. Kto wie, co przyniesie przyszły rok? Zamierzam nadal pracować wraz z NBC przy IndyCar w Stanach. Jeśli jednak zdarzą się wolne weekendy, które będą pasować, to z chęcią skomentuję więcej wyścigów.

Jak się czujesz będąc kierowcą na emeryturze?
Muszę przyznać, że stresu jest dużo mniej. Fajne jest także to, że znalazło się dużo więcej wolnego czasu. Na pewno są rzeczy, za którymi tęsknisz, jak chociażby rywalizacja i walka na torze… Jednak po 11 sezonach czułem, że to był całkiem dobry okres i nadszedł właściwy moment, aby odejść. Nie żałuję tego, że odszedłem, choć brakuje mi pewnych elementów. Jednak jestem naprawdę zadowolony z tego, w jakiej pozycji się znajduję.

Jakie to uczucie zdobyć pole position do Indianapolis 500?
To z pewnością wyjątkowe wspomnienie w mojej karierze, zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności wypadku na torze Indianapolis rok wcześniej, po którym nastąpił powrót. Dodatkowo zdobyłem pole position do setnej edycji tego wyścigu. Jest wiele rzeczy, które sprawiły, że było to niesamowite.

Udowodniłeś, że nawet po takim wypadku można wrócić i rywalizować z innymi. Czy uważasz, że trudno jest nie myśleć o tym, co się stało i wrócić do samochodu?
Powinno być trudne, ale kierowcy wyścigowi mają nie po kolei w głowie. Gdy obudziłem się w szpitalu, nawet nie stawiałem sobie pytania, czy chcę wrócić do samochodu, czy też nie. Była to jedynie kwestia tego, jak szybko mój lekarz pozwoli mi to zrobić. Myślę, że sportowcy, a w szczególności kierowcy wyścigowi, są w pewien sposób przygotowani na niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą ten sport. Myślę, że musisz być skłonny to zaakceptować. To było zawsze coś, co robiłem przed wypadkiem i to było coś, co byłem gotów nadal akceptować po tym zdarzeniu.

Spędziłeś w IndyCar wiele lat. Co najbardziej zmieniło się dla ciebie i w tym sporcie?
To interesujące, to dobre pytanie. Oczywiście od mojego pierwszego wyścigu samochód zmienił się dość mocno. Jeszcze w moim debiutanckim sezonie jeździłem jeszcze IR-03, potem przeszedłem do pierwszej nowej iteracji, DW12, potem era, w której producenci przygotowywali pakiety aero, potem IR18, a teraz nastąpiło dodanie aeroscreenu. Było wiele ewolucji tego samochodu. Skłamałbym, gdybym powiedział, że to wszystko było pozytywne z punktu widzenia osiągów i odczucia kierowcy. Wszystko co robiliśmy było dla poprawy bezpieczeństwa, więc nigdy nie powiem, że to nie był dobry ruch. Mimo to samochód nie prowadzi się tak jak kiedyś i uważam, że wcześniej podobało mi się to trochę bardziej. Jeśli chodzi natomiast o mnie samego, myślę, że wraz z upływem czasem chodziło o coraz większy komfort przebywając w tym środowisku. Często, gdy kierowcy przechodzą do serii IndyCar, pojawia się uczucie syndromu oszusta. Jest to seria, którą oglądałem dorastając, a Ci kierowcy są dla mnie bohaterami, z którymi teraz się ścigam… Mówiłem sobie «ja tu nie pasuję». Dochodzisz do punktu, w którym masz za sobą sporo wyścigów, udowadniasz sobie, prowadziłeś kilka dobrych walk z uznanymi kierowcami. Koniec końców wygrywasz i wtedy zdajesz sobie sprawę i mówisz sobie «zasługuję na to, by tu być». To sprawia, że twoje weekendy i sposób myślenia są o wiele łatwiejsze.

Jesteś w tym sporcie od bardzo dawna; poznałeś wielu kierowców. Czy uważasz, że F1 powinna być właśnie taka? Zmieniać kierowców, nie tylko co pięć lat, sześć lat, ale żeby te zmiany następowały przynajmniej co dwa lata?
Nie, myślę, że najlepsi kierowcy powinni być w bolidzie. Uważam, że najlepszych 20 dostępnych kierowców powinno być w fotelach. Nie sądzę, że musi być z góry ustalona rotacja czy jakieś inne podobne rozwiązanie. Jednak to jest trudne, ponieważ czasami jest więcej niż 20 zawodników, którzy naprawdę na to zasługują. Oczywiście nie chodzi tylko o zdolności i talent – chodzi o możliwości, o to, jak wygląda sytuacja kontraktowa, z jakim producentem jesteś związany, czy masz jakieś zewnętrzne finansowanie, które może pomóc twojej sprawie. Wyścigi to trochę podstępny sport w tym sensie, ale nie, myślę, że w IndyCar masz kierowców takich jak Scott Dixon, którzy są tutaj od ponad 20 lat, Helio Castoneves, Tony Kanaan… i nadal są świetni. Są ogromnym atutem dla serii i są niesamowitymi kierowcami, ale jednocześnie mamy młodych kierowców: Colton [Herta], Pato [O'Ward], David Malukas, Kyle Kirkwood, więc myślę, że fajnie jest mieć taką mieszankę.

Który wyścig był dla Ciebie największym wyzwaniem i dlaczego?
Myślę, że Indianapolis 500 zawsze będzie jednym z najtrudniejszych, ponieważ jest to naprawdę długi wyścig, tor zmienia się bardzo mocno, podobnie jak samochód, warunki, a ja jako kierowca staram się jechać na maksimum swoich możliwości przy tych prędkościach bez marginesu na błąd. To takie wyczerpujące wyzwanie psychiczne i myślę, że od zawsze było jedno z najtrudniejszych wyścigów.

Wspomniałeś, że to bardzo długi wyścig. Która jego część jest najtrudniejsza?
Myślę, że środkowe 100 okrążeń. Na początku mamy pierwsze 50 kółek, które są trochę szalone, próbujesz nadrobić pozycje na starcie, docierasz do pierwszej sekwencji pit stopów, zaczynasz czuć, jaki masz balans samochodu, jakie poprawki działają po pit stopie. Potem przez około 100 okrążeń musisz po prostu przetrwać. Może w pewnym sensie poprawiasz odczucie z jazdy samochodem, o ile możesz, ale tak naprawdę chodzi o to, by nie popełniać błędów, nie tracić zbyt wiele pozycji, nie wymuszać niepotrzebnie problemów i nie stawiać się w złym miejscu, by stać się ofiarą czyjegoś błędu. Więc te 100 okrążeń w środku jest wyzwaniem, aby się skupić, nie wpaść w kłopoty. Potem ostatnie 50 okrążeń to znowu sprint, jak normalny wyścig.

Mówi się, że IndyCar jest bezpieczniejsze niż F1. Kiedy jednak widzisz takie wypadki jak Roberta Wickensa, czy masz jakieś myśli, że mogłoby być bezpieczniej?
Uważam, że zawsze jest miejsce na poprawę. IndyCar bez wątpienia poczyniło niesamowite postępy w ciągu ostatnich 20-25 lat w zakresie bezpieczeństwa kierowców. To dzięki wyposażeniu kierowcy, samochodów, torów i nie sądzę, aby ten rozwój kiedykolwiek się zatrzymał. Nigdy nie uda nam się uczynić wyścigów w 100% bezpiecznymi, wiemy o tym. Z pewnością wypadek Roberta był dla wszystkich ogromnym szokiem. Na pewno zwrócił uwagę na pewne rzeczy, które możemy zrobić lepiej jako seria i mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski i wprowadzimy niektóre z tych rzeczy w życie. Część z nich może być związana z samochodem, część z torem, ale zawsze jest miejsce na poprawę bezpieczeństwa.

Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale czy nie uważasz, że po Grand Prix kierowcy powinni bardziej naciskać FIA pod kątem bezpieczeństwa? Dla mnie to było nieco niezrozumiałe, że tak bardzo chciano dokończyć tamten wyścig...
Sądzę, że kierowcy wykonali w Japonii dobrą robotę, przedstawiając swoje opinie. Oczywiście, gdy wyścig został przerwany czerwoną flagą, kwestia pojazdu marshalli na torze jest jakby osobną rzeczą, ale to było coś, o czym kierowcy byli bardzo stanowczy. Wszyscy pamiętają, co się stało w 2014 roku [kiedy Jules Bianchi miał tragiczny w skutkach wypadek]. Seria zawsze musi słuchać kierowców, bo ostatecznie to oni są na torze, to oni ryzykują życiem i to oni będą traktować bezpieczeństwo najpoważniej. Jednocześnie chcą się ścigać, nie zamierzają tego robić do poziomu, w którym to wręcz neutralizuje ten sport i odbiera mu dreszczyk emocji. Myślę, że kierowcy w serii muszą ściśle współpracować z FIA i upewnić się, że ciągle się poprawiamy i czynimy te rzeczy coraz bezpieczniejszymi.

IndyCar z kolei czeka na pogodę, czeka na poprawę warunków, by kierowcy mogli się bezpiecznie ścigać. Tutaj w Formule 1 jest inaczej....
Cóż, czuję, że w tym roku widziałem to w obu przypadkach. W Singapurze tor przeschnął na tyle szybko, że nie potrzebowali nawet deszczowych opon, wszyscy startowali na przejściówkach. Więc może była presja ze strony FIA, bo niektórzy kierowcy po Singapurze mówili, że po co nam opony na mokrą nawierzchnię, skoro nie będziemy jeździć, gdy jest całkowicie mokra? Więc może w Japonii FIA powiedziała, w porządku, chcecie używać mokrych opon? Zróbcie to. Warunki jednak były zbyt ekstremalne.

Kto jest najtrudniejszym kierowcą pod względem bezpośredniej rywalizacji w IndyCar?
To bardzo trudne pytanie. Wszyscy są utalentowani. Nie ma nikogo, kogo łatwo byłoby wyprzedzić w IndyCar. Myślę jednak, że na pewno trzeba patrzeć na niektórych bardziej doświadczonych kierowców, którzy po prostu mają lata rzemiosła wyścigowego pod pasem – kierowcy tacy jak Dixon i Power. Są jednak też tacy jak Colton i Pato, a także młodsi... Spójrzcie na Alexandra Rossiego: to bardzo zacięty zawodnik, który ściga się koło w koło. W tej serii jest po prostu wielu kierowców. Cóż, jesteś w tej serii, ponieważ jesteś dobrym i konkurencyjnym kierowcą, ale sądzę, że nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ to zależy od toru, dnia i innych podobnych rzeczy.

Co sądzisz o sytuacji Coltona Herty oraz jego punktami do superlicencji? Widziałam wiele komentarzy od Rossiego, od Conora Daly i innych kierowców.... Czy uważasz, że to śmieszne, że FIA nie pozwala na obecność kogoś takiego jak Colton?
Osobiście? Tak. Większość ludzi również się z tym zgodzi, że to głupie, iż nie przyznano mu punktów do superlicencji. Rozumiem stanowisko FIA, że tak jest napisane w regulaminie, musimy egzekwować przepisy, ale myślę, że ludzie są zgodni co do tego, iż regulamin jest napisany dla nich. Nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłości ten regulamin został skorygowany. Ostatecznie ludzie zgodzą się, aby zasada została zmieniona w przyszłości, żeby zapobiec takim sytuacjom. Z punktu widzenia kogoś takiego jak Colton jest to naprawdę niefortunne, że takie okazje, aby nagle znaleźć sobie miejsce w Formule 1, nie zdarzają się codziennie, a jego najlepsza okazja do tego, przynajmniej w krótkim okresie, została zrujnowana przez głupią zasadę, która została napisana arbitralnie.

Mamy Indy Lights jako drogę do IndyCar. Mamy F3, F2, ale niektórzy kierowcy zostają w F2, a tylko nieliczni są w stanie awansować wyżej. Czy nie uważasz, że F2 i F1 powinny być jak Indy Lights dla IndyCar? Skoro działają w ten sam sposób, czy powinny dawać możliwość bycia wyżej?
Myślę, że to, co dzieje się w Ameryce Północnej z Road to Indy i że każdy mistrz w drabince dostaje fundusze, aby przejść na wyższy poziom, jest niesamowicie unikalne w sportach motorowych. To niesamowity system. Jest świetny dla kierowców i chciałbym, aby był dostępny, gdy byłem młodszy. Wyzwaniem w F1 jest jednak ograniczona liczba miejsc. Jest 20 foteli, kropka. IndyCar nie ma tego ograniczenia, jeśli kierowca wygra mistrzostwa Indy Lights i niekoniecznie jest dla niego dostępne miejsce na pełny etat, to nadal będzie możliwość prowadzenia częściowego sezonu w jednym z zespołów. Możesz dodać samochód od ekipy na trzy, cztery, pięć wyścigów, Indianapolis 500, cokolwiek to jest. Sposób, w jaki F1 jest skonstruowana nie pozwala na zrobienie tego w takim samym stylu jak w F2, ale tak, ostatecznie byłoby wspaniale, gdybyś wygrał mistrzostwa F2 i miał zagwarantowane miejsce. Jednak to nie działa w ten sposób.

Który tor w IndyCar jest twoim ulubionym i dlaczego?
Road America. To świetny, oldschoolowy, permanentny tor drogowy. W dzisiejszych czasach nie dałoby się jednak go zbudować w ten sposób. Nie pozwoliliby ci na to, ponieważ niekoniecznie jest to najbezpieczniejszy tor na świecie, ale jazda na nim w IndyCar daje mnóstwo frajdy.

Nie uważasz, że F1 powinna być jak IndyCar? Czy powinna mieć tory uliczne lub takie, na których jest więcej żwiru, trawy, a nie tylko mnóstwo ogromnych poboczy?
Uwielbiam to, że IndyCar ma tę wszechstronność w swoich torach i myślę, że to część tego, co czyni je tak wyjątkowymi i wymagającymi. Nie mam nic przeciwko, jeśli F1 tego nie robi. Myślę, że to zabawne, ich tory uliczne są zupełnie inne niż nasze. Jest tam o wiele więcej poboczy. Jakość nawierzchni jest znacznie lepsza na Monako, Baku, Singapurze niż w Toronto, Long Beach, St. Pete. Jednak myślę, że to właśnie czyni IndyCar w pewnym sensie czarującym. Podoba mi się, że jeździmy na bardzo różnych obiektach i że są one autentycznie dużym wyzwaniem.

Czy gdybyś otrzymał telefon od kogoś takiego jak Michael Andretti albo kogoś z F1 lub IndyCar, wróciłbyś do wyścigów?
Jeśli sytuacja byłaby odpowiednia, to może tak. Musiałaby to być jednak bardzo specyficzna sytuacja.

Dziękuję za poświęcony czas.
Dziękuję bardzo.


James Hinchcliffe is one of IndyCar's most recognisable drivers. After retiring from the sport, he has been a successful race commentator for NBC in the US, and recently had the opportunity to also join the F1TV team for selected F1 rounds. Roksana Ćwik spoke to the Canadian about his long racing career, his new role as a reporter, as well as the current situation in IndyCar and Formula 1, ahead of the US Grand Prix in Austin.

Polska wersja dostępna tutaj

How does it feel to be working with F1?
It's a great opportunity. Obviously, this is my first year out of the car and transitioning over to the television side. Had a phenomenal year in the IndyCar paddock with NBC, calling all those races. It's been kind of a fun transition. And with the IndyCar season done, an opportunity to come here to the U.S. Grand Prix in Austin and try my hand at a little bit of F1 commentary and very much the new guy and sort of the odd guy out. But it's been a great group to work with so far and having a lot of fun.

A lot of people wrote, even our readers, that you need to be a part of F1 because you are really good at commentating it.
I appreciate that. I mean, like I said, it's a cool opportunity. We're going to do three races this year [2022], which is awesome. We'll be also in Mexico City and then also Abu Dhabi. And then who knows for next year? I mean, I'm committed to IndyCar and NBC for my work back in the States. But if there's off weekends that will work out, I'd love to do more of it.

How do you feel to be a retired driver?
It's a lot less stress, I'll tell you that. It's a lot more free time, which is nice. There are certainly things that you miss about being in the car, the competition and the battles on track, things like that. But after doing 11 seasons of it, I felt it was a pretty good run and the timing was right, I think, to step away. I certainly don't regret leaving, even though I do miss certain parts of it. But I'm really happy with where I’m at right now.

How does it feel to have a pole position for the Indy500?
That for sure is a special memory for me in my career, especially given the circumstances with the accident at Indy the year before and then to come back. And qualify pole for that race and the 100th running of the race, no less. There's a lot of things that made that extra special, for sure.

You've proved that even with an accident like this, you can come back and compete with others. Do you think it's difficult not to think about what happened and get back in the car?
It should be, but racing drivers are not right in the head. It was not even a question for me when I woke up in hospital about whether or not I wanted to get back in the car. It was just a question of how quickly my doctor would let me do it. I think athletes are wired a certain way in general, and racing drivers specifically, just because of the inherent danger of the sport. I think you have to be willing to accept that. It was always something I was before the accident and it was something I was willing to still accept after the accident.

You spent a lot of years in IndyCar. What has changed the most for you and in the sport?
That's interesting, that's a good question. I think obviously from my first race the car changed quite a bit. I was still with the IR-03, my rookie season, then went to the first iteration, the DW12, then the manufacturer kit era, then the IR18, and now addition of the aero screen. There's been a lot of evolution of the car. I'd be lying if I said it was all positive from a performance and driver enjoyment standpoint. Everything we've done has been for safety, so I'm not ever going to say it wasn't a good move. But it doesn't drive quite like it used to and I think I enjoyed it a little more earlier. For me personally, I think it was just getting comfortable with being there. I think a lot of times when drivers graduate up to the IndyCar Series there's sometimes that feeling of imposter syndrome. This is what I watched growing up, these are all my heroes that I'm now racing with, I don't belong here. And you get to that point where you get through some races, you prove yourself, you have some good battles with established drivers. You win, and then you realize «no, no, I deserve to be here». And that makes your weekends and your mindset a whole lot easier, I think, after that point.

You've been in the sport for a very long time; you've met a lot of drivers. Do you think F1 should be just that? To change drivers, not just every five years, six years, but for those changes to happen at least every two years?
No, I think the best drivers should be in the car. I think the best 20 drivers available should be the ones in the seats. I don't think there has to be a predetermined turnover or anything like that. But it is tricky because sometimes there are more than 20 really deserving people. And obviously it doesn't just come down to ability and talent – it's opportunity, it's what are the contract cycles like, what manufacturer maybe are you aligned with; do you have some sort of outside funding that maybe helps your cause. Racing is a bit of a tricky sport in that sense, but no, I think in IndyCar you've got drivers like Scott Dixon who have been around 20+ years, Helio Castoneves, Tony Kanaan… and they're still great. They're massive assets for the series and they're incredible drivers, but then you have the young drivers coming in: Colton [Herta], Pato [O’Ward], David Malukas, Kyle Kirkwood, so I think it's nice to have that mix.

Which race was the most challenging for you and why?
I think the Indy 500 is always going to be one of the most challenging because it's such a long race, the track changes so much, the car changes so much, the conditions change, and as a driver I'm trying to stay on top of that at those speeds with no margin for error. It's such a draining mental challenge and I think that was always one of the toughest ones.

You mentioned that it's a very long race, which part of that race is the most difficult?
I think the middle 100 laps. You've got the first 50 laps which are maybe a little bit frantic, you're trying to make up positions on the start, you get to that first pit stop sequence, you're starting to feel what kind of a balance of car you have, what kind of adjustments are working in the pit stop. Then for about 100 laps you need to just survive. You slowly make the car better if you can, but it really is about not making mistakes, it's about not losing too much track position, not forcing issues unnecessarily, and putting yourself in a bad spot to be the victim of somebody else's mistake. So that 100 laps in the middle are kind of challenging to keep focused but not get yourself into trouble, and then that last 50 laps it's like a sprint again, it's just like a normal race.

IndyCar is safer than F1, that's what they say, but when you see accidents like Robert Wickens, do you have any thoughts that it could be safer?
I think there's always room to improve. IndyCar no doubt has made incredible strides over the last 20-25 years in driver safety. That's through driver equipment, that's through the cars, that's through the tracks themselves, and I don't think that evolution ever stops. We're never going to make racing 100% safe, we know that. Certainly, Robert’s accident was a huge shock to everybody. It did certainly highlight some things that I think we can do better as a series, and hopefully we learn from it and put some of those things into practice. Some of it could be car related, some of it could be track related, but there's always room to improve when it comes to safety.

I don't know if you agree with me, but after the Japanese Grand Prix, do you think the drivers should push more for safety with the FIA and argue with them? Because for me it was ridiculous to see them pushing for the race to be completed.
I think the drivers did a good job in Japan of getting their opinions out there. Certainly, once the race was red flagged, the issue with the vehicle on track is kind of a separate thing, but that was something the drivers were obviously very vocal about. Everybody remembers what happened in 2014, I think the series always has to listen to the drivers, because ultimately, they're the ones on track, they're the ones whose lives are at risk, and they're going to be the ones that take safety the most seriously. At the same time, they also really want to race, they're not going to take it to a level where it just sort of neuters the sport from what it is, and takes the thrill and excitement out. I think the drivers in the series have to work very closely together with the FIA, and make sure that, again, we're always improving, and making these things safer and safer.

But IndyCar waits for the weather, waits for conditions to improve so that drivers can race safely. Here in Formula One, it's different....
Well, I feel like I've seen it both ways here this year. You go to Singapore, and the track dried so much that they didn't even need wet tires, everybody started on inters. So maybe there was some pressure from the FIA, because some of the drivers after Singapore were saying things like, well, why do we even have wet tires if we're not going to run when it's fully wet? So maybe in Japan the FIA was like, all right, you want to use wet tires? Go for it. And it was too much.

Who is the most difficult driver to race in IndyCar?
That's such a tough question. They're all so talented. There's no one that's easy to pass in IndyCar. But I think you certainly look at some of the more experienced drivers that just have years and years and years of race craft under their belt – guys like Dixon and Power. But then guys like Colton and Pato and some of the younger guys… Look at Alexander Rossi: he's a very fierce racer, wheel to wheel. There's just a lot of drivers in the series. Well, you're in that series because you're a good and competitive driver, but, yeah, I don't think there's a good answer to that one because it depends on the track and the day and everything else.

What do you think of the situation with Colton Herta with his super licence points? I've seen a lot of comments from Rossi, from Conor Daly and all the drivers.... Do you find it ridiculous that the FIA doesn't allow someone like Colton to be here?
Personally, yes, I do. And I think the majority of people would agree with that, that it is silly that he wasn't granted the super license points. I understand the FIA's position that this is the way the rule is written, we must enforce the rule, but I think it's pretty unanimous that people agree that the rule is written for them. it wouldn't surprise me if in the future that rule gets adjusted. I think ultimately people will agree that the rule will be rewritten in the future to stop situations like that, but it's really unfortunate for a guy like Colton that these opportunities to come all of a sudden and have a Formula 1 seat don't come around every day, and that his best opportunity to do that, at least in the short term, was ruined by a silly rule that was sort of arbitrarily written.

We have Indy Lights as the road to IndyCar. We have F3, F2, but some drivers stay in F2 and only a few are able to move up higher. Don't you think F2 and F1 should be like Indy Lights for IndyCar? Since they work in the same way, should they give the opportunity to be higher?
I think what happens in North America with the Road to Indy and that every champion in the ladder getting the scholarship money to move up to the next level is incredibly unique in motorsports. It's an awesome system. It is so great for the drivers, and I wish it was around when I was younger. But the challenge in F1 is there are a finite number of seats. There are 20 seats, period. IndyCar doesn't have that limitation, if a driver does win the Indy Lights championship and there isn't necessarily a full-time seat available for them, there's still going to be an opportunity to run a partial season with someone. You can add a car to a team for three, four, five races, the 500, whatever it is. I think the way F1 is structured doesn't really lend itself to be able to do it the same way with F2, but, yeah, ultimately it would be great if you win the F2 championship you're guaranteed a seat. But that's not how it works.

Which track in IndyCar is your most favourite and why?
Road America, I think is my favourite. It's such a great old school permanent road course. You couldn't build that one today. They wouldn't let you build it today the way it would feel because it's not necessarily the safest track in the world, but it's a lot of fun to drive in an IndyCar.

Don't you think F1 should be like IndyCar? That it should have street circuits or ones with more gravel, grass and not just lots of huge run-off sections?
Well, I love that IndyCar has that versatility in its tracks and I think that's part of what makes it so unique and challenging. I'm fine if F1 doesn't do that. I think it's funny, their street circuits are very different than our street circuits. There's a lot more run-off in there. The quality of the surface is much better on Monaco, Baku, Singapore than Toronto, Long Beach, St. Pete. But I think that's what makes the IndyCar sort of charming. I kind of like that we run on a great variety of tracks and that they are genuinely a big challenge.

If you received a call from someone like Michael Andretti, or someone from F1 or IndyCar, would you return to racing?
If the situation was right, maybe, yeah. It would have to be a very specific situation though.

Thank you so much for your time.
Thank you very much.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze