Oscar Larrauri specjalnie dla ŚwiatWyścigów.pl

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Oscar Larrauri to argentyński kierowca wyścigowy, w którym pasję do ścigania w latach 60-tych zaszczepił sam Juan-Manuel Fangio. Rozwój kariery wyścigowej w tym ­­okresie w Argentynie nie należał do najłatwiejszych i zanim zrealizował on swoje marzenie o dotarciu do Formuły 1 musiał zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu. Mimo braku sukcesów w najbardziej prestiżowej serii na świecie jego pasja do wyścigów nie osłabła, dlatego poczuł drugą młodość i odnalazł się w wyścigach samochodów sportowych. Wiele razy wziął udział w wyścigu Le Mans i podczas jednej z edycji zameldował się na mecie na drugiej pozycji. Oprócz tego, w specjalnej rozmowie z Oscarem poruszamy tematykę pierwszej legendy Formuły 1 - Juana Manuela Fangio, zmian w argentyńskiej kulturze wyścigowej na przestrzeni ostatnich dekad, rajdu Dakar, a także plotek, mówiących o powrocie do kalendarza F1 Grand Prix Argentyny.

Click here for English version

Wojtek Paprota: Oscar, miałeś udaną karierę w motorsporcie w latach 80-tych i 90-tych, a obecnie jesteś już na emeryturze i mieszkasz w Argentynie. Czym się zajmujesz?

Oscar Larrauri: Tak, to prawda. Od roku 1996 do 2010 prowadziłem firmę, która zajmowała się hodowlą zwierząt na wolnym wybiegu. Razem mieliśmy około 30 000 świń i drobiu. Następnie sprzedałem ją mojemu bratu i innym partnerom biznesowym, to dość skomplikowana historia. Obecnie zajmuję się wynajmowaniem nieruchomości i temu poświęcam najwięcej czasu.

Wojtek: Zacząłeś swoją karierę wyścigową, kiedy Juan-Manuel Fangio schodził akurat ze sceny wyścigów po osiągnięciu olbrzymiej liczby sukcesów. Jak był on traktowany w Argentynie?

Oscar: Był autorytetem dla wszystkich młodych chłopaków, którzy marzyli o tym, żeby się ścigać, w tym dla mnie. To on nas do tego inspirował. W Argentynie był wielkim bohaterem, ale jednocześnie był świetnym człowiekiem.

Wojtek: Jako że pochodzisz z Argentyny, znasz pewnie jego klucz do sukcesu? Gdzie Juan-Manuel nauczył się tak dobrze jeździć?

Oscar: Jedynym kluczem do sukcesu Juana była wiara, wiara i jeszcze raz wiara w swoje możliwości. Uważał, że jeśli chce się czegoś naprawdę mocno, to poprzez determinację i nieustępliwość można to osiągnąć. Wyznawał zasadę, że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Od 9. roku jeździł już w różnych lokalnych zawodach. Większość młodości spędził za kierownicą starego, terenowego Jeepa, który był popularny za czasów II Wojny Światowej. Dzięki temu bardzo często używał go jako buggy, którym mógł jeździć nie tylko po asfalcie.

Wojtek: Jak wyglądał argentyński motorsport w latach 60-tych?

Oscar: Były to lata najintensywniejszego rozwoju wyścigów w historii Argentyny. Powstało wiele prototypów samochodów, a także stworzono pierwsze krajowe mistrzostwa, gdzie ścigano się samochodami turystycznymi.

Wojtek: Jak trudno było piąć się po szczeblach kariery na samym początku?

Oscar: Nie było łatwo. Gdy miałem 18 lat miałem grupę około 40. kolegów, którzy również pasjonowali się motorsportem. Ścigaliśmy się w różnych zawodach, za które musieliśmy jeszcze płacić. Oprócz tego nie mieliśmy mechaników i musieliśmy samemu dbać o swoje samochody. Atmosfera była jednak przyjazna, ponieważ jeżeli ktoś miał jakiś problem przy swojej maszynie, łatwo było znaleźć pomocną dłoń. W takim systemie pracowałem aż do roku 1980, kiedy zdecydowałem się wyjechać do Europy.

Wojtek: Właśnie, niewątpliwie był to punkt zwrotny w twojej karierze. Dlaczego chciałeś tam pojechać?

Oscar: Główną przyczyną mojego wyjazdu była chęć startu na długiej wersji toru Nürburgring, a następnie dostanie się do F1. O ile to pierwsze było stosunkowo proste do wykonania, to dojście do F1 już nie.

Wojtek: Zanim tam trafiłeś minęło aż 8 sezonów. Co w tym czasie robiłeś i jak to się stało, że w końcu dostałeś fotel wyścigowy w zespole F1?

Oscar: Do Formuły 1 trafiłem za sprawą Waltera Bruna, który był wspaniałym człowiekiem. Zanim się to stało, ścigałem się w wyścigach samochodów sportowych, a także w niemieckiej serii Deutsche Rennsport Meisterschaft, właśnie w jego zespole. Szło nam dobrze, dlatego w roku 1988 postanowiliśmy wejść do Formuły 1 i dostałem angaż jako kierowca.

Wojtek: Czy mimo że nie osiągnąłeś sukcesów w Formule 1, jesteś dumny z tego jak potoczyła się  twoja kariera i że w ogóle dotarłeś do najważniejszej kategorii wyścigowej na świecie?

Oscar: Tak i to bardzo. Jestem z tego bardzo zadowolony, szczególnie z Grand Prix Monako 1988, gdzie zakwalifikowałem się do wyścigu na 16. pozycji, co nie zdarzało się często. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy razem z innymi kierowcami ścigaliśmy się koło w koło po ulicach księstwa. To było coś niesamowitego.

Wojtek: Po epizodzie w Formule 1 powróciłeś do wyścigów samochodów sportowych, gdzie twoje wyniki były już dużo lepsze. Jak porównałbyś starty w tych dwóch kategoriach?

Oscar: Różnic jest bardzo dużo ale dla mnie największą jest to, że w Formule 1 masz dużo mniej czasu na podejmowanie decyzji, a także na reakcję. Gdy hamowanie samochodem Formuły 1 w jakimś zakręcie zajmuje ci 75 metrów, to sportowym prototypem hamujesz w 150 metrów. Tak było przynajmniej w moim czasach.

Wojtek: Czy gdy rywalizowałeś w wyścigach długodystansowych, za kierownicą dużo lepszych samochodów niż w Formule 1 i co za tym idzie, odnotowywałeś dużo lepsze rezultaty, mogłeś powiedzieć, że byłeś w 100% szczęśliwy, mimo że nie był to już teoretycznie szczyt motorsportu?

Oscar: Tak, ponieważ patrzyłem na to nieco inaczej. Nadal były to przecież wyścigi, które są moją pasją, dlatego zawsze kiedy się ścigałem byłem bardzo szczęśliwy i czerpałem z tego ogromną przyjemność.

Wojtek: Jak wygląda obecnie Argentyński motorsport? Dużo ludzi interesuje się w twoim kraju wyścigami?

Oscar: Niezbyt dużo. W ostatnich latach zainteresowanie motorsportem znacząco spadło, ale ilość mistrzostw jakie są organizowane pozostała bez zmian.

Wojtek: Jaki wpływ na Argentyński motorsport miało przeniesienie do Ameryki Południowej Rajdu Dakar w roku 2009?

Oscar: Myślę, że sytuacja w Argentyńskim motorsporcie nie uległa zbytniej zmianie, ponieważ była to decyzja czysto biznesowa. Rajd Dakar to ogromny biznes i uważam, że jest on bardzo dobrze zarządzany, ale.. to nadal biznes.

Wojtek: Jacy Argentyńscy kierowcy są obecnie najbardziej znani w świecie i którzy z nich mają według ciebie największe szanse na dotarcie do Formuły 1?

Oscar: Jeśli chodzi o utalentowanych kierowców to myślę, że w naszym kraju jest ich sporo, ale nie sądzę aby któryś z nich dotarł w najbliższej przyszłości do Formuły 1. Sytuacja w naszym kraju wygląda tak, że ludzie bardziej skupiają się na krajowych zawodach, a nie na międzynarodowych i nie chcą wyjeżdżać z Argentyny.

Wojtek: Jakiś czas temu pojawiły się plotki, że być może w kalendarzu Formuły 1 po raz kolejny pojawi się Grand Prix Argentyny. Czy myślisz, że może być w tym trochę prawdy?

Oscar: Bardzo podoba mi się ten pomysł i nie przekreślałbym go. Myślę, że nasz nowy prezydent, Mauricio Marci, może sprawić, że Formuła 1 znowu do nas przyjedzie.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze