Red Bull zawsze ma w Meksyku szansę na zwycięstwo, Ferrari będzie jak zawsze silne, a Lewis Hamilton może zapewnić sobie tytuł.
Szansa dla Red Bulla
Ferrari zdobyło już sześć razy z rzędu pole position, ale w Meksyku może być to nieco trudniejsze. Rozrzedzone powietrze, na wysokości 2200 metrów, z jednej strony pozbawia docisku, z drugiej negatywnie wpływa na moc silnika, która jest ogromnym atutem Ferrari. Taka sytuacja sprzyja za to Red Bullowi. W sezonie 2018 zespół Christiana Hornera odniósł tu podwójne zwycięstwo w kwalifikacjach po raz pierwszy od pięciu lat. Max Verstappen wygrał ostatnie dwa Grand Prix Meksyku i w tym sezonie też może walczyć o zwycięstwo, zwłaszcza jeśli w niedzielę spadnie deszcz. Deszczowe chmury mają wisieć nad stolicą Meksyku przez cały weekend, co nie koniecznie musi oznaczać deszcz w momencie kiedy samochody F1 będą na torze. Opady dodałyby nieprzewidywalności wyścigowi, który i tak nie ma wyraźnego faworyta. Trudno przewidzieć, który z trzech najlepszych teamów będzie miał w tym roku przewagę na tym nietypowym obiekcie, ale różnice mogą być minimalne. Długa prosta startowa zapowiada walkę przed pierwszym zakrętem, z możliwością korzystania z cienia aerodynamicznego za prowadzącym kierowcą. Alex Albon pokazał w Suzuka, że umie już dotrzymać tempa Verstappenowi. Dobry występ w Meksyku może mu dać kontrakt na przyszły sezon, więc z pewnością da z siebie wszystko. Na pierwszym zakręcie wyścigu możemy oglądać walkę aż sześciu zdeterminowanych zawodników, wierzących w zwycięstwo.
Koronacja Hamiltona?
O Lewisie Hamiltonie nie jest ostatnio głośno. Wydaje się, że cierpliwie zbiera punkty, ale nie ma w tym żadnej kalkulacji. Ostatnio nie jest mu łatwo wygrywać. W Meksyku też łatwo nie będzie. Jest to tor, na którym Lewis wygrał tylko raz w sezonie 2016. W ostatnich dwóch sezonach właśnie w Meksyku zapewnił sobie swój czwarty i piąty tytuł mistrzowski, za każdym razem jednak po nieudanym dla siebie wyścigu. W sezonie 2017 był zaledwie dziewiąty, rok później czwarty. Tym razem jednak musi wygrać i liczyć na to, że Valtteri Bottas finiszuje poza podium, by po raz trzeci z rzędu zostać mistrzem w Meksyku. Toto Wolff jak zwykle studzi nastroje, zapowiadając trudny dla Mercedesa wyścig.
Zła passa Leclerca i Verstappena
W powszechnej opinii najbardziej utalentowanymi zawodnikami młodego pokolenia i wielkimi mistrzami przyszłości są Verstappen i Charles Leclerc. Obaj jednak nie mają ostatnio dobrej passy. Pokazują regularnie doskonałe tempo, ale w wyścigach prześladuje ich pech. Verstappen po wakacyjnej przerwie tylko raz stanął na podium, za to zdążył już trzy razy uczestniczyć w kraksie na pierwszym zakręcie. Ostatnio zdarzyło się to w Japonii, gdzie był niewinną ofiarą błędu Leclerca.
Charles nie zostawił odpowiednio dużo miejsca Verstappenowi, tak jak na Węgrzech nie zostawił go Bottasowi. Ta nieustępliwość z jednej strony przypomina największych mistrzów, jak Ayrton Senna czy Michael Schumacher, z drugiej strony może okazać się słabością. Wyścig w Japonii pokazał go z gorszej strony. Najpierw staranował Maxa, a potem po odmowie zjazdu do boksu, spowodował odpadnięcie części przedniego skrzydła na najszybszym fragmencie toru, którego odłamki poleciały w kierunku Hamiltona i Lando Norrisa, uszkadzając ich samochody. Kary, które musiał potem przyjąć Leclerc były w pełni zasłużone, ale jego fanom z pewnością spodobały się odważne manewry wyprzedzania, gdy przebijał się przez stawkę. Był to jednak kolejny wyścig, w którym on i Ferrari zmarnowali szansę na zwycięstwo.
Sainz nokautuje w środku stawki
Szans nie marnuje za to Carlos Sainz, który swoją regularnością nokautuje w tym roku konkurentów do tytułu mistrza Formuły 1.5, jak nazywa się zespoły spoza pierwszej trójki. W tej chwili Sainz znajduje się nawet na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej, wyprzedzając Albona i jego poprzednika w Red Bullu, Pierre’a Gasly’ego. Pamiętając, jak bardzo pechowe były dla niego trzy pierwsze weekendy po przerwie wakacyjnej, jego przewaga nad konkurentami musi robić wrażenie. Pokazuje ona też zmiany na lepsze w McLarenie. Pod koniec wyścigu w Suzuka, na świeżych oponach Sainz dotrzymywał kroku Albonowi i Leclercowi. To o czymś świadczy.
Renault żądne rewanżu
McLarena z pewnością ucieszyła też informacja o dyskwalifikacji Renault z Grand Prix Japonii, po której w McLarenie mogą już przygotowywać świętowanie czwartego miejsca wśród konstruktorów. Za to Renault ma w tej chwili tylko 6 punktów przewagi nad Toro Rosso i 10 nad Racing Point. W porównaniu z zeszłym sezonem wyniki francuskiego zespołu wyglądają fatalnie, ale ostatnio ich tempo jest coraz lepsze i w Meksyku powinni potwierdzić tę tendencję. Przemawia za tym dobry wynik na nieco podobnym obiekcie w Monza, dobra passa Nico Hulkenberga, który kończył ostatnie pięć wyścigów w pierwszej dziesiątce, oraz fakt, że Daniel Ricciardo rok temu startował tu z pole position.
Racing Point kontra Torro Rosso
Dobrze ostatnio radzi sobie też Racing Point. Sergio Perez ostatni wyścig co prawda zakończył na barierze, ale szczęśliwie dla niego i tak zgarnął punkty za ósme miejsce, a dyskwalifikacja kierowców Renault sprawiła, że obaj kierowcy Racing Point finiszowali w punktach, po raz trzeci w sezonie. To samo jednak dotyczy kierowców Toro Rosso, również punktujących regularnie. Wobec spadku formy Alfa Romeo, to właśnie te dwa teamy pozostały w walce o szóste, a może nawet piąte, miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Kolizja między Perezem, a Gaslym w Japonii pokazuje, że będzie to walka zacięta. Sergio przypomniał w Suzuka kibicom o tym jak bardzo utalentowanym jest kierowcą, niesamowitym manewrem na Ricciardo. Przed własną publicznością będzie jak zawsze walczył do upadłego.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.