Red Bull na fali sukcesów - zapowiedź Grand Prix Kanady

Trudno nie cieszyć się z powrotu F1 do Kanady, ale nikt chyba nie czeka na ten wyścig w lepszym nastroju niż Max Verstappen i zespół Red Bulla.

Poprzednio w F1

Red Bull, po trudnym początku sezonu, zupełnie przejął inicjatywę, wygrywając pięć wyścigów z rzędu i obecnie ma dwóch swoich zawodników na czele klasyfikacji. Tylko raz, kiedy Sebastian Vettel w sezonie 2013 miał swoja niesamowitą serię dziewięciu zwycięstw z rzędu, Red Bull zaliczył dłuższą serię wygranych. Ostatni raz dwaj kierowcy Red Bulla byli na czele klasyfikacji po Grand Prix Belgii 2011.

Charles Leclerc startował z pole position do czterech ostatnich wyścigów, ale żadnego z nich nie wygrał, a w dwóch z nich nie dojechał do mety. Obecnie ma już w karierze 15 wygranych kwalifikacji, ale tylko 4 wygrane wyścigi. To bezprecedensowy w historii F1 przypadek nieumiejętności przełożenia kwalifikacji na wyścig. Dla porównania wyniki Maxa Verstappena pokazują zupełnie przeciwną tendencję. Holender startował z pierwszego miejsca 14 razy i wygrał już 25 wyścigów wyrównując wynik takich mistrzów jak Jim Clark i Niki Lauda.

Mercedes ma w tym roku w kwalifikacjach regularnie ponad 0.5 sekundy straty do Ferrari, ale w klasyfikacji traci do zespołu z Maranello tylko 38 punktów. George Russell natomiast wydłużył swoje serie finiszy w top 5 i zwycięstw nad Lewisem Hamiltonem do odpowiednio ośmiu i siedmiu wyścigów. Mercedes ma ogromne problemy, ale potrafi, zwłaszcza dzięki postawie Russella, ograniczać straty punktowe do minimum.

Morświnowanie to w tym roku nowy termin w słowniku kibiców. Temat powrócił podczas wyścigu w Baku. Lewis Hamilton był szczególnie poobijany po Grand Prix Azerbejdżanu w swoim podskakującym samochodzie, ale wielu innych kierowców wyrażało swoje krytyczne opinie o zachowaniu tegorocznych pojazdów i domagało się zmian. George Russell wysłał nawet pismo do FIA, która w końcu postanowiła zająć się problemem.

Ciekawe wątki Grand Prix Kanady

Red Bull ucieka konkurencji

Od czasu Grand Prix Australii, po którym Max Verstappen wydawał się wątpić w swoje szanse na mistrzostwo, Red Bull odzyskał a potem z wyścigu na wyścig umacniał się w roli faworyta. W tej chwili to Sergio Perez a nie Leclerc jest, przynajmniej jeśli kierować się klasyfikacją kierowców, głównym konkurentem Verstappena do mistrzostwa. 

Coraz większa desperacja w Ferrari

Ferrari jest na deskach i niestety Grand Prix Kanady również nie zapowiada się dla nich najlepiej. Leclerc jak zawsze jest wśród faworytów w kwalifikacjach, ale układ toru, podobnie jak w Baku będzie sprzyjał Red Bullowi. Dodatkowo poważne wątpliwości co do niezawodności będą unosić się nad zespołem przez cały weekend. Ostatni miesiąc był dla nich prawdziwym koszmarem i w tej chwili mistrzostwo wymyka im się z rąk.

W Kanadzie będą musieli starać się uniknąć błędów i wprowadzać krótkoterminowe rozwiązania, mające zapobiec awariom, ale problemy są głębokie i wymagają długoterminowej strategii. Ferrari musi liczyć na powrót do formy w drugiej części sezonu, gdy ograniczenia budżetowe mogą zatrzymać rozwój Red Bulla, ale nawet jeśli im się to uda, strata punktowa może być za duża. Ferrari musi robić to, co, mimo problemów, robi Mercedes, maksymalizować wyniki nawet w słabsze weekendy. Unikać głupich błędów, dojeżdżać do mety. Od czasu wyścigu na Imoli w ogóle im to nie wychodzi.

Niepojący brak formy Hamiltona

Lewis Hamilton twierdzi, że jego słabe wyniki w porównaniu z George’em Russellem wynikają z jego odważniejszych i najczęściej kompletnie nieudanych eksperymentów z ustawieniami samochodu. Bardzo możliwe, że tak jest.  Barcelonie, czy ostatnio w Baku, gdzie został wybrany kierowcą dnia, widać przebłyski dawnej formy.  Jednak regularność z jaką przegrywa z Russellem musi niepokoić jego fanów. Kanada to jeden z ulubionych torów Lewisa. Wygrał tu 7 razy, a piętnaście lat temu odniósł tu swoje pierwsze zwycięstwo w F1. Jeśli przegra z Russellem i tutaj, trudno będzie mu dalej robić dobrą minę do złej gry.

Prawdą jednak jest, że obecne wyniki Lewisa nie mają kluczowego znaczenia, bo Mercedes i tak nie walczy o najwyższe cele, tylko walczy ze swoim własnym samochodem. Dla zespołu Kanada będzie kolejnym wyścigiem eksperymentów i prób znalezienia pomysłów na poprawę zachowania ich pojazdu. Tym razem może przynajmniej unikną ustawień, przyprawiających kierowców o ból pleców.

Morświnowanie znowu na tapecie

Morświnowanie i podskakiwanie to zdaniem Mercedesa osobne zagadnienia i zespół poradził sobie z pierwszym z nich, wynikającym z aerodynamiki, ale jeszcze nie z drugim, związanym z reagowaniem samochodu na wyboje. Kanada nie słynie z gładkiej nawierzchni i ma długie proste, więc temat znowu znajdzie się w centrum zainteresowania. FIA już ogłosiła, że podejmie odpowiednie środki, by chronić zdrowie kierowców i za kulisami Grand Prix Kanady z pewnością będą trwały ostre dyskusje na temat szczegółów tych rozwiązań. Zespoły będą walczyć o to, by nowe regulacje nie wpłynęły negatywnie na ich wyniki. Może to mieć znaczenie także dla losów mistrzostwa, gdyż morświnowanie jest znacznie bardziej widoczne w przypadku Ferrari niż Red Bulla.

Charakterystyka toru Circuit Gilles Villeneuve

Grand Prix Kanady to jeden z najbardziej tradycyjnych wyścigów, a tor w Montrealu to najczęściej w historii odwiedzana przez F1 lokalizacja z poza Europy. To także jeden z obiektów najbardziej popularnych wśród kierowców.

Tor, mimo że nie przypomina tradycyjnego obiektu ulicznego, jest złożony z dróg publicznych. Przypomina obiekt w Melbourne, także dlatego, że w ogóle nie ma na nim szybkich zakrętów.

To typowy tor w stylu "start-stop", charakteryzują go proste ( w tym roku aż trzy strefy DRS) i gwałtowne dohamowania przed szykanami. Z tego powodu jest wymagający dla silników i zwłaszcza hamulców, których zużycie jest większe niż gdziekolwiek indziej.

Kluczowa jest tu stabilność podczas hamowania i trakcja. Podobnie jak w Monza ważne jest zachowanie samochodu na krawężnikach, a przyczepność jest niska, gdyż długie proste wymuszają bardzo mały docisk.

Pole position nie jest tu tak istotne dla zwycięstwa jak na niektórych innych torach. Wyprzedzanie jest stosunkowo łatwe. Długa strefa DRS przed ostatnią szykaną to miejsce, gdzie samochód, nie mający odpowiedniej mocy silnika, jest kompletnie bezbronny.

Ze względu na to, że tor jest używany tylko podczas weekendu Grand Prix, jest mocno zakurzony, a przyczepność, zwłaszcza poza torem jazdy, jest bardzo niska. Zjechanie z idealnego toru jazdy kończy się zazwyczaj utratą kontroli nad samochodem.

W przeciwieństwie do wielu nowszych torów, w Montrealu nie ma miejsca na szerokie strefy bezpieczeństwa. Na wyjściu z szykan trzeba jechać bardzo blisko ścian. Szczególnie ta po ostatniej szykanie, ściana mistrzów, przez lata zebrała wiele ofiar. Wypadki są tu częste i szansa na pojawienie się samochodu bezpieczeństwa jest duża.

W Kanadzie można spodziewać się zmiennych warunków atmosferycznych i miało tu miejsce wiele ciekawych wyścigów w deszczu. W tym roku na niedzielę zapowiadane jest słońce, lecz zanim się rozpogodzi, ekstremalna pogoda może zakłócić treningi i kwalifikacje.

Długość toru: 4,361 km
Liczba zakrętów: 14
Dystans wyścigu: 70 okrążeń / 305,27 km
Nieoficjalny rekord toru: 1:10,240 (Sebastian Vettel, Ferrari, 2019)
Rekord okrążenia w wyścigu: 1:13,078 (Valtteri Bottas, Mercedes, 2019)

Kilka faktów z historii Grand Prix Kanady

Przez lata tor w Kanadzie wielokrotnie był świadkiem zaskakujących rozstrzygnięć. W pamięci Kanadyjskich kibiców najsilniej zapisała się pierwsza wygrana Gillesa Villeneuve’a w sezonie 1978, ale nie tylko on odniósł tu swoje pierwsze zwycięstwo. Dokonali tego także Thierry Boutsen, Jean Alesi, Lewis Hamilton, Daniel Ricciardo i oczywiście Robert Kubica.

Gilles Villeneuve oprócz wygranej w sezonie 1978, wsławił się także brawurową jazdą w deszczu w sezonie 1981, kiedy uszkodzone przednie skrzydło zasłaniało mu widok. Po jego tragicznej śmierci torowi nadano jego imię.

W sezonie 1982 na torze miała miejsce tragedia. Ricardo Paletti zginął, po tym jak jego Osella uderzyła w unieruchomione na polu startowym Ferrari Didiera Pironiego. Przez 12 lat, aż do tragicznego weekendu na Imoli był to ostatni śmiertelny wypadek podczas wyścigu F1.

Nigel Mansell przegrał wyścig w sezonie 1991, kiedy za wcześnie zaczął pozdrawiać kibiców i na ostatnim okrążeniu zgasił silnik. W dodatku sprezentował wygraną swojemu największemu wrogowi w F1, Nelsonowi Piquetowi. To była ostatnia wygrana Brazylijczyka. W tym samym wyścigu kierowcy teamu Jordana wywalczyli pierwsze punkty, dla debiutującego w F1 zespołu, zdobywając doskonałe czwarte i piąte miejsce.

Sezon 1995 to pamiętne, długo wyczekiwane zwycięstwo Jeana Alesi’ego.

Dwa lata później wypadek w Montrealu przerwał obiecującą karierę Olivera Panisa. Francuz złamał obie nogi i musiał pauzować przez kilka miesięcy. Nigdy już potem nie wrócił do dawnej formy.

Wyścig w sezonie 1998 był niezwykle emocjonujący i został zapamiętany choćby z powodu dwóch startów, po których doszło do dwóch kraks w pierwszym zakręcie.

Sezon 1999 to wyścig, od którego datuje się nazwa "ściana mistrzów". Trzech z czterech uczestniczących w wyścigu mistrzów F1 (Michael Schumacher, Damon Hill i Jacques Villeneuve) rozbiło się wtedy właśnie na tej ścianie.

Bracia Schumacher zajęli dwa pierwsze miejsca w Montrealu w sezonach 2001 i 2003. Żadnej innej parze braci w historii taka sztuka się nie udała.

Czerwone światło na końcu boksów wielokrotnie sprawiało kierowcom problemy w Montrealu. Zignorowanie go było w sezonie 1989 przyczyna dyskwalifikacji Nigela Mansella i Alessandro Nanniniego. W sezonie 2005 ten sam los spotkał Juana Pablo Montoyę, a dwa lata później Giancarlo Fisichellę i często mającego w Kanadzie pecha, Felipe Massę. Jednak najbardziej pamiętany incydent z udziałem czerwonego światła na końcu alei serwisowej to bez wątpienia kraksa Hamiltona i Raikkonena, która otworzyła drogę do zwycięstwa Robertowi Kubicy w sezonie 2008.

Wyścig w sezonie 2007, to pamiętny wypadek Roberta Kubicy, który pozostaje jedną z najbardziej przerażających kraks w najnowszej historii F1, ale też pierwsze pole position i pierwsze zwycięstwo Lewisa Hamiltona. To także świetna jazda Takumy Sato, który zgarnął sensacyjne punkty dla Super Aguri, podczas gdy jego kolega Anthony Davidson stracił szansę, po zderzeniu ze świstakiem.

W 2008 roku Kubica wygrał rok po swojej spektakularnej kraksie.

Wyścig z sezonu 2011 to jeden z wyścigów wszechczasów. To najdłuższy, a zdaniem wielu także najbardziej szalony wyścig w historii F1. Jenson Button odniósł legendarne zwycięstwo, kiedy, po przedarciu się z samego końca stawki, objął prowadzenie na ostatnim okrążeniu.

Mimo że stosunkowo rzadko wygrywają tu faworyci, jeden z kierowców prawie zawsze walczących o mistrzostwo, bardzo upodobał sobie ten tor. Michael Schumacher wygrał tu aż siedem razy.

Tor w Montrealu jest jednym z ulubionych obiektów Lewisa Hamiltona. Anglik jest uwielbiany przez kibiców i regularnie tu wygrywa. W dziesięciu pierwszych podejściach ukończył wyścig siedem razy, sześć razy na pierwszym miejscu, raz na trzecim. W kwalifikacjach tylko raz nie był w pierwszej dwójce i pokonywał partnera z zespołu średnio o pół sekundy. Tylko raz przegrał, (o 0,079 sekundy) z Nico Rosbergiem, który wywalczył pole position w sezonie 2014. W sezonie 2017 wyrównał tu rekord Ayrtona Senny, zdobywając pole position numer 65 i otrzymał od rodziny Brazylijczyka kask swojego idola.

W sezonie 2018, w swoim jedenastym podejściu Hamilton niespodziewanie nie był w pierwszej trójce ani w kwalifikacjach, ani w wyścigu. Jednak rok później wygrał znowu, odnosząc tu swoje siódme zwycięstwo i wyrównując rekord Schumachera. Było to jednak kontrowersyjne zwycięstwo. Pierwszy linię mety minął Sebastian Vettel, został jednak ukarany przez sędziów.

Harmonogram weekendu

Trening 1: piątek o 20:00
Trening 2: piątek o 23:00
Trening 3: sobota o 19:00
Kwalifikacje: sobota o 22:00
Wyścig: niedziela o 20:00

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze