Plotki o sprzymierzeniu się zespołu Lawrence’a Strolla z przez wielu uważanych za największego inżyniera w historii F1 przybierają na sile. Wedle doniesień serwisu Motorsport.com Aston Martin ma ogłosić zawiązanie współpracy z Adrianem Neweyem przed rozpoczęciem weekendu w stolicy Azerbejdżanu.
Po tym, gdy brytyjski inżynier zdecydował się na opuszczenie szeregów Red Bulla z końcem tego roku, w padoku rozpoczęła się prawdziwa burza spekulacji na temat tego, z kim miałby rozpocząć współpracę w przyszłym sezonie. Newey był początkowo najsilniej łączony z Ferrari, Fred Vasseur spotkał się z nim nawet w Londynie, jednak starania spełzły na niczym, a niedawno szef stajni z Maranello stwierdził wręcz, iż jego zespół doskonale poradzi sobie bez niego na pokładzie.
Na prowadzenie w wyścigu o pozyskanie Neweya wysforował się aktualnie Aston Martin, a Lawrence’owi Strollowi ma ponoć osobiście zależeć na podpisaniu z nim kontraktu. Obaj panowie mieli ze sobą rozmawiać w nowej siedzibie ekipy niedaleko toru Silverstone, co miało odegrać ważną rolę w przekonaniu Neweya o powodzeniu projektu, w który miałby się zaangażować, jednak sam zespół do tej pory nie odniósł się do tej sytuacji. Ogłoszenie przyszłości Brytyjczyka ma nastąpić we wrześniu, gdyż właśnie w tym miesiącu kończy się zapisany w klauzuli po odejściu z Red Bulla, a który dotyczy zakazu informowania opinii publicznej o podpisaniu umowy z kolejnym pracodawcą.
Źródła Motorsport.com potwierdzają, że brytyjski zespół ma ogłosić zawarcie porozumienia z Adrianem Neweyem jeszcze przed weekendem w Baku. Zbiega się to w czasie z zakrojoną na szeroką skalę rekrutacją największych inżynieryjnych umysłów Formuły 1. Aston ma już u siebie m.in. byłego dyrektora technicznego Ferrari Enrico Cardile oraz Andiego Cowella i dotychczasowego szefa działu silnikowego Mercedesa, który od października będzie zastępował Martina Whitmarsha w roli dyrektora generalnego grupy Aston Martin.
Z uwagi na fakt, iż obecnie piąta siła w klasyfikacji konstruktorów ma już zatrudnionego dyrektora technicznego w osobie Dana Fallowsa, który, żeby było ciekawiej, pracował razem z Neweyem za czasów Red Bulla. Pojawiły się zatem pytania o to, jak Aston Martin zamierza stworzyć spójną strukturę w pionie technicznym złożonym z tylu znanych osobistości. Mark Krack, w wypowiedzi przed Grand Prix Holandii, nie widział w tym nic trudnego.
„Formuła 1 w dzisiejszych czasach jest bardzo obszerna. To nie jest tak, że trzeba dokonywać wielkich zmian. W przeszłości zdarzył się zespół, który miał siedmiu dyrektorów technicznych, więc jesteśmy daleko od tego. Myślę, że ktoś taki musi podjąć wysiłek, aby zintegrować i dostosować swoją strukturę, aby wyciągnąć z niej to, co najlepsze”
.
W trakcie weekendu na Monzy do całej sprawy odniósł się także Fernando Alonso, który podkreślił, że jeden utalentowany inżynier to zdecydowanie za mało, aby wyeliminować wszystkie bolączki trapiące AMR24: „Cóż, to wciąż tylko plotki i myślę, że to nie jest praca dla jednej osoby. Chodzi bardziej o to, czym dysponujemy w tym momencie i co produkujemy. Zrozumienie, co idzie w dobrym, a co w złym kierunku i próba przygotowania (konstrukcji na) 2025 rok w lepszy sposób”
.
„Jesteśmy w rękach naszego zespołu i myślę, że Lance i ja staramy się robić wszystko, co w naszej mocy w każdy weekend. W tym roku byliśmy z Lancem bardzo blisko siebie, dwie lub trzy sekundy na koniec wyścigu zawsze z przodu lub z tyłu. Dzisiaj mieliśmy jeden z tych wyścigu, w których byłem trochę lepszy, naciskałem do poziomu, który być może był poza moim aktualnym sto procent, a skończyło się na jedenastym miejscu, więc jestem rozczarowany. Musimy być cierpliwi, naszym największym celem jest rok 2026”
.
„Jednocześnie jako zespół możemy zaakceptować (już) fakt, że nie jesteśmy w pierwszej czwórce. To są najlepsze ekipy, które są daleko przed nami, ale w tym momencie znajdujemy się za Williamsem, Haasem, VCARB. Musimy nieco podnieść poprzeczkę i się poprawić. McLaren w cztery miesiące zrobił skok z ostatniego miejsca na podium, więc mamy się na kim wzorować. Mercedes zaczynał z tego samego poziomu, co my. Byliśmy z nimi na równym poziomie przez pierwsze cztery wyścigi, a to oni wygrali już trzy Grand Prix w tym roku. Nie jestem więc fanem wymówek”
– podkreślił dwukrotny mistrz świata.
„Dopóki nie ulepszymy bolidu, to jest tak, jak jest, a to nas nie zadowala. Nie byliśmy konkurencyjni na Monzy, Zandvoort, Spa i Węgrzech. Nie sądzę więc, aby w Baku, Singapurze czy Austin nastąpiła duża zmiana, chyba że wprowadzimy nowe części. Taki jest plan, zespół jest świadomy sytuacji. Pracujemy na pełnych obrotach, nie przestajemy naciskać. W ostatni weekend zdobyliśmy jeden punkt, dzisiaj otarliśmy się o dwa, więc na tym poziomie będzie rozgrywać się nasza walka”
.
Źródło: motorsport.com, crash.net
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.