Kevin Magnussen przyznał, że nie zanotował kontaktu na starcie wyścigu z Maxem Verstappenem, po którym zostało uszkodzone przednie skrzydło z lewej strony. Duński kierowca z powodu tego znów otrzymał czarno-pomarańczową flagę, zmuszającą do zjazdu do alei serwisowej.
Kierowca Haasa zjechał podczas wirtualnej neutralizacji na zmianę przedniego skrzydła i znów miał pecha, ponieważ chwilę później sędziowie orzekli pełną neutralizację. Co ciekawe, sam kierowca nie odnotował, że zderzył się z liderem klasyfikacji kierowców.
„Nie zanotowałem tego. Byliśmy blisko, wszyscy byli blisko przez całe okrążenie i nie zauważyłem, że mieliśmy kontakt. Nic nie poczułem. Ekipa poinformowała, że uszkodzenia są minimalne”
– powiedział Magnussen.
Duńczyk nie mógł zrozumieć, dlaczego po raz kolejny otrzymał flagę z pomarańczowym kołem, ponieważ uszkodzona część skrzydła nie falowała i nie miało to nic wspólnego z bezpieczeństwem.
„Musimy z nimi porozmawiać i może w końcu zrozumieją o co w tym chodzi, bo musisz mieć szansę, aby mieć jakąś rysę na samochodzie. To jest Formuła 1, musisz mieć okazję, aby walczyć i ta część – uszkodzona – jest integralną częścią przedniego skrzydła, która sama nie odpadnie. Niech po prostu nie dają tej flagi. Wiele osób miało problemy i to był szalony wyścig”
.
Gdyby nie dodatkowy pit stop – ze względu na flagę – Magnussen uważa, że do ugrania było znacznie więcej niż ostatecznie dwunasta pozycja.
„Zjechałem i miałem ekstra komplet opon przejściowych, a gdyby nie to, wziąłbym slicki”
.
Po raz kolejny w tym sezonie w samochodzie Duńczyka doszło do awarii systemu nawadniającego, przez co cały wyścig musiał przejechać bez picia, co w przypadku Singapuru było nie lada wyzwaniem.
„Znowu miałem awarię systemu. Po raz kolejny w tym sezonie. Pozostało pięć wyścigów i musimy dać z siebie wszystko”
– zakończył Magnussen.
Redakcja ŚwiatWyścigów.pl jest na miejscu tego wydarzenia. Jeśli chcesz czytać więcej materiałów prosto z toru, postaw nam kawę!