Lewis Hamilton podczas konferencji prasowej przed Grand Prix Singapuru odniósł się do stanowiska prezydenta FIA Mohammeda Ben Sulayema dotyczącego ograniczenia wulgaryzmów w komunikacji radiowej. Brytyjczyk podzielił idee, jednak zniesmaczył go sposób, w jaki została przekazana.
Tuż przed osiemnastą rundą Grand Prix w Singapurze opublikowany został wywiad, w którym Ben Sulayem odniósł się do zbyt wielu wulgaryzmów, których używają kierowcy w trakcie jazdy. Prezydent FIA stanął na stanowisku, iż przekleństw w komunikacji radiowej jest zbyt dużo, a słuchający i oglądający przekaz młodzi ludzie nie powinni być świadkami szermierki słownej.
Swoje stanowisko w tej sprawie zajął Max Verstappen [więcej TUTAJ], a swój punkt widzenia przedstawił również Hamilton. Kierowca Mercedesa co do zasady podzielił potrzebę dostosowania języka do młodszej grupy widzów: „Z jednej strony, gdy miałem 22 lata, nie myślałem o tym aż tak dużo, a raczej twoje emocje po prostu wybuchają i mówisz, co przyjdzie ci do głowy, ale zapominasz, ile osób lub dzieci tego słucha”
— powiedział Hamilton. „Więc zgadzam się w tym sensie, jeśli słuchasz niektórych innych kierowców…oni po prostu jeszcze tego nie rozumieją, ale w pewnym momencie zrozumieją. Jestem pewien, że jeśli powiesz, że są za to kary, ludzie przestaną to robić. Nie wiem, czy to coś, co jest potrzebne, ale zdecydowanie uważam, że jest tego trochę za dużo”
.
Siedmiokrotny mistrz świata F1 był jednak zniesmaczony tym, że Ben Sulayem dla zobrazowania problemu użył porównania mającego kontekst rasowy: „A potem to, co po prostu powiedział, nie podobało mi się, w jaki sposób to wyraził. Mówienie o raperach jest bardzo stereotypowe, a jeśli się nad tym zastanowić, większość raperów jest czarna. Więc on naprawdę wskazał, że nie jesteśmy tacy jak oni. Myślę, że to był zły wybór słów. Jest tam element rasowy. Jak powiedziałem, zgadzam się, że trzeba to trochę uporządkować”
.
„Ale dobrze jest też mieć jakieś emocje. Nie jesteśmy robotami, ale ja to kontroluję, ponieważ jest ponad 2000 osób, które pracują na to, żebym miał tę pozycję i był tam, gdzie jestem. Mam więc wielu obserwujących w różnym wieku, ale to nie chodzi o mnie i chociaż mam to doświadczenie na dobrej drodze, to to, co robię i co mówię, wpływa na wszystkich tych ludzi”
.
„Są ludzie poświęcający czas ze swoimi rodzinami, dający absolutnie wszystko, żebym miał tę uprzywilejowaną pozycję i możliwości. Więc po prostu to rozumiem i przenoszę agresję gdzie indziej. To właśnie próbuję robić”
.
Źródło: the-race.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.