Mimo kiepskiej pogody w Brazylii, wyścigowy weekend rozgrzał się nową kontrowersją. Do FIA napłynęły obawy ze strony Red Bull Racing, dotyczące tego, że niektóre zespoły mogą używać wody do chłodzenia opon od wewnątrz. Podejrzenia wskazują, że woda lub inny niesprecyzowany płyn mogą być wstrzykiwane do opon tuż przed wjazdem samochodów na tor, co ma wpływać na zmniejszanie degradacji ogumienia.
Wraz z upływem sezonu napięcie między McLarenem a Red Bullem wzrasta. I tak, jak «Czerwone Byki» nie mają szans na zdobycie tytułu w klasyfikacji konstruktorów, bowiem wyprzedza ich Ferrari i McLaren, zespół wciąż ma nadzieję, że Max Verstappen da radę utrzymać prowadzenie w klasyfikacji kierowców i zapewni sobie czwarty tytuł mistrza świata F1.
Jak wiadomo, walka rozgrywa się nie tylko na torze, ale też poza nim. Nie tak dawno McLaren spotkał się z interwencją FIA w sprawie swojego innowacyjnego tylnego skrzydła, które zapewniało «mini DRS» bez faktycznego użycia systemu. Również Red Bull znalazł się pod ostrzałem, gdy odkryto, że używa przedniego regulowanego wzmocnienia, co według rywali mogło sterować wysokością zawieszenia bolidu w warunkach parku zamkniętego. W obu przypadkach jednak nie stwierdzono naruszeń przepisów, a jedynie sprytne balansowanie na granicy.
Najświeższa kontrowersja dotyczy podejrzeń Red Bulla, że niektóre zespoły, w tym McLaren, stosują technikę chłodzenia opon, która pomaga kontrolować degradację termiczną i ostatecznie poprawia tempo wyścigowe dzięki utrzymaniu niższej temperatury opon.
Zdaniem Red Bulla, wstrzykiwanie wody do opon mogłoby dawać znaczną przewagę, zwłaszcza, że wiele zespołów zmaga się z dużym zużyciem opon podczas wyścigów.
Atmosfera zagęściła się już po Grand Prix Singapuru, kiedy to na niektórych felgach dostrzeżono ciecz, co jest rzadkością, ponieważ zespoły zwykle starają się całkowicie usuwać wilgoć z opon, by osiągnąć maksymalne ciśnienie.
Regulacje techniczne F1 wyraźnie ograniczają usuwanie wilgoci, a nie jej dodawanie – Artykuł 10.8.4 stanowi, że „Opony mogą być napełniane jedynie powietrzem lub azotem”
i zakazuje „jakiegokolwiek procesu, którego celem jest redukcja ilości wilgoci w oponie lub w gazie, którym jest napełniona”
.
Szef działu FIA ds. samochodów jednomiejscowych, Nikolas Tombazis, prowadził rozmowy z Pirelli oraz zespołami w trakcie Grand Prix Brazylii, uważnie obserwując zdejmowanie opon po sprincie, aby sprawdzić, czy nie ma oznak obecności cieczy.
Raport FIA ze sprawdzenia technicznego po sprincie potwierdził, że wszystkie używane opony zostały sprawdzone i „otrzymały zgodę na użycie”
. Nic więc nie wskazuje na to, aby były łamane jakiekolwiek przepisy.
Niemniej jednak pomysł dodawania wilgoci do opon nie jest nowością – FIA wcześniej zakazała tej techniki w formie dyrektywy technicznej, co oznacza, że każdy zespół, który stosuje taki zabieg, może zostać zgłoszony do sędziów.
W Red Bullu zachodzą w głowę i próbują dojść do tego, dlaczego ich tempo wyścigowe wyraźnie zmalało w tym sezonie, zwłaszcza po Grand Prix Miami, kiedy rywale nagle odnotowali wzrost wydajności, co ich zdaniem ciężko jest wytłumaczyć jedynie ulepszeniami.
„Niektóre zespoły zrobiły ogromne postępy w tempie wyścigowym, co jest dość dziwne. Bo jeśli spojrzeć na nasz samochód w porównaniu do zeszłego roku, zrobiliśmy postęp zarówno w kwalifikacjach, jak i w wyścigu,”
skomentował Verstappen. „Inni owszem, zrobili także przyzwoity krok w kwalifikacjach, ale potem zrobili znacznie, znacznie większy krok w tempie wyścigowym”
.
Christian Horner, szef Red Bulla, również zauważył tajemniczą zwyżkę formy, szczególnie w Miami, mówiąc: „Gdyby ktoś był sceptykiem i miałby paranoję, mógłby pomyśleć, że coś się zmieniło. Bo nawet gdy wracaliśmy do konfiguracji samochodu, którą mieliśmy na przykład w Chinach, nadal mamy te same problemy, których doświadczyliśmy. Ale nigdy w sezonie nie widziałem tak wyraźnej zmiany formy. Zostaje nam się temu przyjrzeć i to zrozumieć”
.
Źródło: motorsport.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.