Jonathan Wheatley, były dyrektor sportowy Red Bulla, a obecnie szef zespołu Saubera, zabrał głos w sprawie kontrowersyjnej kary pięciu sekund, jaką Max Verstappen otrzymał podczas Grand Prix Arabii Saudyjskiej za ścięcie pierwszego zakrętu i uzyskanie nieuczciwej przewagi nad Oscarem Piastrim. Brytyjczyk przyznał, że będąc jeszcze w Red Bullu, poprowadziłby sprawy inaczej.
Podczas rywalizacji w Dżuddzie Verstappen przeciął pobocze w pierwszym zakręcie, próbując utrzymać prowadzenie przed kierowcą McLarena. Red Bull nie polecił swojemu zawodnikowi oddania pozycji, co doprowadziło do nałożenia kary czasowej, która ostatecznie kosztowała Holendra zwycięstwo.
Wheatley, który wciąż pozostaje jedną z najbardziej doświadczonych postaci w padoku, był obecny na stanowisku Red Bulla także w 2021 roku, gdy Verstappen otrzymał podobną karę w Arabii Saudyjskiej – wówczas za ścięcie toru w walce z Lewisem Hamiltonem.
„Wiem, co bym zrobił! Zrobilibyśmy coś innego albo doradziłbym, by zrobić coś innego”
– powiedział Wheatley, zapytany o swoje zdanie na temat sytuacji z Dżuddy. „Nie chcę, by ktoś komentował, co zrobiłby Sauber, ani nie chcę mówić, co powinni byli zrobić inni. Ale w naszym zespole porozmawialibyśmy o innej opcji i najprawdopodobniej poszlibyśmy w innym kierunku”
.
Zdaniem Wheatleya, Red Bull powinien był wyciągnąć wnioski z podobnych sytuacji, jak chociażby z Grand Prix Stanów Zjednoczonych w 2024 roku, gdzie Lando Norris został ukarany za wyprzedzenie Verstappena po szerokim wyjeździe poza tor w zakręcie numer 12: „To było trochę jak sytuacja w Teksasie w zeszłym roku. Myślę, że tamta lekcja była do zapamiętania”
.
Wheatley zauważył także, że mimo coraz dokładniejszych wytycznych dotyczących przepisów wyścigowych, każda sytuacja na torze jest inna i nie da się stworzyć jednego przepisu pasującego do wszystkiego: „Nie widziałem nigdy dwóch identycznych incydentów. To zawsze dynamiczna sytuacja. Trzeba brać pod uwagę mieszankę opon, moment wyścigu, DRS, pozycję na torze… A potem – przez cały ten element taktycznej gry – trzeba jeszcze wybrać punkt hamowania”
.
„Zdarzały się sytuacje, gdy rozmawiałem z kierowcami i mówiłem: «mogłeś zostawić mu jeszcze dwa centymetry i sędziowie mieliby łatwiejszą decyzję». Uwielbiam ten aspekt wyścigów. Uważam, że FIA i kierowcy wykonali naprawdę dobrą robotę przy dopracowywaniu obecnych zasad”
.
Brytyjczyk odniósł się również do samej konfiguracji pierwszego zakrętu w Dżuddzie, który jego zdaniem wręcz prowokuje do tego typu sytuacji, ponieważ nie ma tam naturalnego odstraszacza – jak żwir – który uniemożliwiałby zyskiwanie przewagi po zjechaniu poza tor: „Gdyby tam był żwir, kierowcy podchodziliby do tego inaczej. To czysto ludzka reakcja – jeśli widzisz, że możesz pojechać prosto, a potem coś odkręcić, to tak zrobisz. Nie chcę być mądry po fakcie, ale nigdy nie uważałem, że ten zakręt potrzebuje żwiru. Natomiast 12. zakręt w Austin zawsze wyglądał na taki, który wymaga rozwiązania”
.
Dla kontrastu, zespół McLarena nie miał żadnych wątpliwości co do tego, kto miał prawo do zakrętu. Szef zespołu Andrea Stella jasno stwierdził: „Oscar, dzięki świetnemu startowi i lepszemu ustawieniu auta, miał pełne prawo do zakrętu. W takiej sytuacji nie można wyprzedzać poza torem. Sprawa jest jasna”
.
Dodał także, że Red Bull powinien był postąpić tak, jak McLaren tydzień wcześniej w Bahrajnie, gdzie Lando Norris oddał pozycję Lewisowi Hamiltonowi, mimo że sam mógł czuć się wypchnięty poza tor: „To nie powinno wywoływać żadnej polemiki. Jeśli już, to chcę podkreślić, jak znakomicie Oscar się ściga. To czysta, twarda i precyzyjna walka”
.
Wydaje się, że sprawa z Dżuddy pozostanie jednym z tych momentów, które – mimo jasnych przepisów – pokazują, jak duże znaczenie w Formule 1 mają decyzje podejmowane w ułamku sekundy. A według Jonathana Wheatleya, Red Bull mógł tę jedną podjąć lepiej.
Źródło: the-race.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.