Lewis Hamilton uznał, iż balans hamulców w jego samochodzie przez cały sezon jest loterią, co potwierdziło się w piątek przed Grand Prix Emilii-Romanii. W bolidzie Charlesa Leclerca natomiast sędziowie dopatrzyli się zbyt dużego ciśnienia opon, za co Ferrari otrzymało stosowną karę.
Zdarzenie miało miejsce w trakcie jednego z piątkowych treningów, a wiązało się z naruszeniem artykułu 30.5 a) przepisów sportowych Formuły 1, za które przewidziana jest grzywna w wysokości pięciu tysięcy euro. Surowe przepisy regulują limity ciśnienia i temperatury opon, które są ustalane przez dostawców Pirelli w celu ochrony bezpieczeństwa opon i monitorowania sposobu regulacji ciśnienia. To może nie być największym zmartwieniem w Maranello, o czym wspomniał Monakijczyk w wypowiedziach na koniec dnia.
„Czuję, że szczerze mówiąc, pierwszy rząd będzie bardzo trudny do osiągnięcia. Drugi będzie dla nas bardzo dobrym wynikiem, ponieważ w tej chwili widzimy siebie na miejscach pięć i sześć. Celem jest jak najlepszy wynik i mam nadzieję, że uda nam się dokonać cudu i być lepszym niż drugi rząd”
– powiedział Leclerc.
Po drugiej stronie garażu również nie było lekko. Siedmiokrotny mistrz świata o mało co nie zakończył swojej przygody z pierwszym treningiem w barierach, jednak był zadowolony z tej godziny w samochodzie. Czasy wykręcane przez reprezentantów włoskiej ekipy oscylują na przełomie pierwszej i drugiej dziesiątki.
„Byłem bardzo, bardzo zadowolony z samochodu w FP1. Czułem, że zrobiliśmy krok naprzód i byłem naprawdę pozytywnie nastawiony. Zmieniłem dosłownie dwie mało istotne rzeczy, które nie powinny mieć prawie żadnego wpływu. To najmniejsza zmiana, jaką wprowadziliśmy w tym roku. Mieliśmy kilka problemów z hamulcami, które zrobiły ogromną różnicę, więc z tym walczyliśmy. To był dość duży problem przez cały rok. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem. To dla mnie nowa rzecz w tym sezonie”
– przyznał Lewis Hamilton.
„To przez osiągi (hamulców)... Istna loteria. Rzucamy kostką i zakładamy jeden zestaw, który okazuje się, że działa, a bierzemy drugi i jest do niczego. Mam nadzieję, że jutro coś wymyślimy. Na pewno nad tym pracujemy”
.
Ferrari znajduje się aktualnie na trzecim miejscu w klasyfikacji konstruktorów z ponad stu punktową stratą do pierwszego w tym zestawieniu McLarena. Przejście tak utytułowanego kierowcy, jakim niewątpliwie jest Brytyjczyk, mogło dodać nadziei spragnionym sukcesom fanom zespołu dowodzonego przed Freda Vasseura. Zapowiedzi z przerwy miedzysezonowej się jednak nie zmaterializowały, a jedno podium od początku sezonu to o wiele za mało na ich wielkie ambicje. Sam Francuz przyznał, iż SF-25 zostało zaprojektowane z wyraźnymi wadami.
„Dziewięćdziesiąt pięć procent zespołu to ten sam skład, który brał udział w budowie bolidu na 2023 i 2024 rok. Jestem przekonany, że jeśli projekt napotyka pewne przeciwności, nie oznacza to, że cała struktura nie działa. Mam duże zaufanie. Wiemy, że musimy się poprawić, ale to jest stałe w sportach motorowych. Nawet jeśli jesteś na pierwszej pozycji, wiesz, że musisz się poprawiać, w przeciwnym razie narażasz się na ataki rywali”
– zawyrokował Vasseur.
„Wracając do tego roku, prawdopodobnie popełniliśmy błędy w samochodzie, musimy wykonać lepszą pracę. Mamy odpowiednią motywację i nastawienie, musimy dalej się rozwijać, iść do przodu, rozwiązywać nasze problemy. Często pod koniec weekendu wyścigowego mamy wrażenie, że nie wycisnęliśmy z samochodu maksimum, a dopóki tego nie poczujemy, nie mogę powiedzieć, że znam dokładny potencjał projektu. Wciąż mamy miejsca do poprawy”
.
Źródło: motorsport.com, motorsportweek.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.