Lamborghini prowadzi, Kessel powraca do walki

Załoga GRT #63 prowadzi po dwóch godzinach wyścigu na torze Monza. Do walki o prowadzenie w swojej klasie powróciła załoga Michała Broniszewskiego, gdzie w drugiej godzinie jechał Matteo Cressoni.

 O ile liderujące Lamborghini zwiększało przewagę nad konkurentami, ci nie mogli czuć się już tak pewnie. Różnice zanikały szczególnie w drugiej połowie czołowej dziesiątki, gdzie w trakcie drugiej godziny dochodziło do niemałych przetasowań – ale i za liderem zrobiło się z czasem gorąco. Bardzo dobrze, swoją zmianę pojechał również Matteo Cressoni, pod koniec godziny dając swojej załodze, a konkretnie Andrea Rizzoliemu, szansę na przejęcie  prowadzenia w klasie Pro-Am.

Większość rutynowych zmian miała miejsce po starcie drugiej godziny – w ich skutku, na czoło wysunął się Andrea Caldarelli w Lamborghini, przed Wiktora Szajtara w Ferrari. Wczesny pit-stop przyniósł spory awans załodze #75, Salaquarda w tym momencie będąc trzeci, przed Michela Rugolo w Ferrari #50 i kolejnego zyskującego na zmianach Jimmego Erikssona z Mercedesa #84. Nieco stracił za to Nicolas Pohler z Lambo od Orange 1, za nim jechali Luca Stolz z Mercedesa #4 i Daniel Juncadella z #88 od Akka – Matthew Simmons w Nissanie #22 był dziewiąty, tuż przed Jamesem Calado z Ferrari #55. Zmiana wyrzuciła z pierwszej dziesiątki także oba czołowe pojazdy Pro-Am, Al Harty znów jadąc przed Porsche z Jürgenem Häringiem.

Walka w tym okresie toczyła się między Pohlerem i atakującymi go Mercedesami – a także Simmonsem i Calado. 80 minut po starcie, niewielki błąd Pohlera wykorzystał Stolz, skutecznie atakując go na Ascari – pięć minut później, swoją szansę wykorzystał natomiast Calado, Simmons spadając wkrótce także za Andego Souceka z Bentleya #8. W tym czasie, Salaquardę dogonił już Rugolo, rozpoczynając pojedynek także na poziomie podium – ta jednak nie przynosiła zmian, w przeciwieństwie do działań Calado, który parł do przodu, w połowie wyścigu wyprzedzając w krótkim czasie Juncadellę i Pohlera. Juncadella stał się zresztą kolejnym celem także dla Souceka, który wszedł na dziewiąte miejsce kilka minut później – a i Pohler nie mógł czuć się bezpiecznie, naciskany przez Bentleya  przez kolejne minuty.

Co ciekawe, mimo uczestniczenia w wypadku na początku wyścigu, do walki w swojej klasie powróciło Ferrari Michała Broniszewskiego. Polak nie zrezygnował ze starań, by jego koledzy, a szczególnie Matteo Cressoni nacisnęli i powrócili do czołówki – i rzeczywiście, Włoch po zmianie przyśpieszył, w połowie jego godziny będąc już wiceliderem Pro-Am zbliżającym się do prowadzącego Aston Martina. W przypadku pojedynku Juncadelli i Souceka, zakończył się on błędem Hiszpana na pierwszej szykanie i łatwym awansem Brytyjczyka po kilkunastu minutach jazdy niemal zderzak-w-zderzak.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze