Honda ma coś do udowodnienia – zapowiedź Long Beach

Long Beach w Kalifornii to jeden z najpopularniejszych i jednocześnie najstarszy wyścig uliczny w kalendarzu IndyCar Series. To tutaj Marco Andretti wygrywał w Formule 1 oraz IndyCar, to tutaj John Watson i Niki Lauda zdobyli dublet dla McLarena po starcie z 22. i 23. miejsca, to tutaj Nelson Piquet Jr powtórzył sukces swojego ojca i odniósł pierwsze zwycięstwo w mistrzostwach FIA…

Tutaj także trzy poprzednie wyścigi zdominował Chevrolet. Ostatnie zwycięstwo Hondy przypada na 2013 rok, kiedy to swój jedyny triumf w IndyCar odniósł Takuma Sato. Japoński producent od dawna nie rozpoczął jednak sezonu tak dobrze, a to daje nadzieję na wyrównaną rywalizację.

Pierwszy wyścig sezonu w St. Petersburgu wygrał Sébastien Bourdais. Francuz dał Hondzie pierwszy triumf w otwierającym wyścigu od czasu powrotu Chevroleta w 2012 roku, a kierowcy japońskiej marki zajęli w sumie cztery z pierwszych pięciu pozycji, prezentując niespotykaną na tym etapie mistrzostw formę swojego producenta.

Co zaskakujące, zwyżka formy nastąpiła w okresie technologicznego „zamrożenia” – w oczekiwaniu na nadejście nowego wspólnego pakietu aerodynamicznego, modyfikacje w tym obszarze zostały zabronione, a cykl homologacji silników „tick-tock” nie pozwalał w tym roku na żadne drastyczne zmiany w projekcie.

Przyczyn niespodziewanego sukcesu Hondy podaje się obecnie kilka – najmniej prawdopodobna teoria mówi o tym, że marka znalazła sposób na wydobycie ze swojego silnika dodatkowej mocy i dysponuje przez to przewagą nawet 50 koni mechanicznych nad Chevroletem. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że przygotowano po prostu bardziej agresywnie stuningowaną wersję silnika – coś, z czym zwykle zwleka się do wyścigu Indianapolis 500.

Choć pakiet aerodynamiczny konstrukcji Honda Performance Development jest gorszy od tego opracowanego dla Chevroleta przez Pratt&Miller, ma także znacznie więcej opcji konfiguracji. Zespoły Hondy w ostatnich latach zawsze rosły więc w siłę wraz z upływem sezonu i pogłębiania wiedzy na temat właściwych ustawień.

Ponieważ przez zimę nie pojawiły się żadne nowe elementy, dużo łatwiej jest znaleźć właściwe ustawienia, których brak tylko sztucznie zwiększał dystans pomiędzy producentami. Dla porównania – w ubiegłorocznych kwalifikacjach w St. Petersburgu pierwsze 19 aut dzieliło 1,3 sekundy, a w tym już tylko 0,8. Nie jest też żadną tajemnicą, że wraz ze ściągnięciem w swoje szeregi zespołu Chip Ganassi Racing, Honda wykorzystała ich zasoby, doświadczenie i talent inżynierów do poprawy dokumentacji, którą każdy producent przekazuje swoim zespołom jako swoistą instrukcję obsługi.

Niesione na fali ostatniego sukcesu, zespoły Hondy z pewnością będą chciały przedłużyć swoją dobrą formę i odkuć się za kilka lat oglądania odjeżdżających im Chevroletów. W Long Beach nie będzie to jednak takie proste, bowiem Chevy, a w szczególności Team Penske, świetnie radzi tu sobie w kwalifikacjach, a to duża część sukcesu na tego typu obiektach. Z drugiej strony, prawdopodobieństwo wystąpienia neutralizacji należy tutaj do największych, a w wyścigach IndyCar może ona zupełnie odmienić losy rywalizacji. Nawet jeśli wydarzenia nie ułożą się po myśli Hondy, ta może udowodnić, że tempo zademonstrowane w St. Petersburgu nie było dziełem przypadku lub słabej dyspozycji rywali i należy liczyć się z możliwością ciekawej walki przez resztę sezonu.

W walce o tytuł przewodzi obecnie Bourdais. Francuz znakomicie odnalazł się w zespole Dale’a Coyne’a i był najszybszy podczas prywatnych testów Hondy w Sonomie. Co być może najważniejsze w tym wszystkim, wygrywał on w Long Beach trzy razy z rzędu, w latach 2005-2007 i wydaje się być w najlepszej od dłuższego czasu pozycji do powrotu do Victory Lane.

Bourdais wygrywa pierwszy wyścig po powrocie do Coyne’aPagenaud wygrywa dla Team Penske

Jego głównym rywalem powinien być ubiegłoroczny zwycięzca i aktualny mistrz serii Simon Pagenaud. Francuz odniósł tu swoje pierwsze zwycięstwo w barwach Team Penske, rozpoczynając serię trzech kolejnych triumfów. W Long Beach pokonał on wtedy Scotta Dixona, zwycięzcę z 2015 roku, który zaliczył kolejny bardzo dobry start do sezonu, a to zwykle oznacza, że będzie pretendentem do tytułu.

Long Beach należy zwykle do jednych z lepszych torów dla Ryana Hunter-Reaya. Kierowca Andretti Autosport wygrał tu w 2010 roku i często zapisywał się w pamięci jako jeden z najbardziej imponujących kierowców, choć nieraz na jego drodze ku podium lub innym dobrym rezultatom stawał pech.

Nie można także zapomnieć o dwukrotnym zwycięzcy z Long Beach Willu Powerze. Australijczyk kolejny raz zaliczył fatalny początek sezonu – po zdobyciu pole position w St. Petersburgu, z wyścigu wyeliminował go problem z silnikiem. Były mistrz serii odnalazł jednak w drugiej połowie zeszłego roku swoją mistrzowską formę i przez wielu jest typowany na tegorocznego mistrza serii, a na torach ulicznych niewielu jest mu w stanie dorównać…

Niedzielny wyścig rozpocznie się o godzinie 22:30 czasu polskiego.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze