Pierwszy owal sezonu – zapowiedź Grand Prix Phoenix

Gdyby zapytać o to, co czyni IndyCar najbardziej wymagającą serią na świecie, w gronie odpowiedzi z pewnością znajdzie się różnorodność torów. Po rywalizacji na dwóch torach ulicznych i jednym drogowym, stawkę 21 kierowców czeka pierwsza tegoroczna wizyta na krótkim owalu.

W przeciwieństwie do obiektów typu superspeedway, jakim jest np. Indianapolis, wykorzystuje się tu pakiet aerodynamiczny o wysokim docisku, a to przekłada się na przejeżdżanie zakrętów niemal bez ujmowania gazu. Przy długości zaledwie 1 mili (1,644 km), czasy okrążeń często są tu poniżej 20 sekund – każdy błąd czy gorsza dyspozycja może więc łatwo oznaczać utratę jednego kółka do lidera (na 63 rozegrane tu wyścigi, aż 10 zostało wygranych z przewagą jednego lub więcej okrążeń).

Tor Phoenix International Raceway został zbudowany w 1964 roku specjalnie na potrzeby IndyCar, które ścigało się tam nieprzerwanie do 2005 roku, kiedy to inicjatywę przejęło NASCAR. Wielki powrót nastąpił dopiero w ubiegłym roku, a zatem tor pozostaje stosunkowo nieznany dla zespołów korzystających z podwozi Dallara DW12 i obecnej generacji silników turbo, mimo że regularnie odbywają się tu testy.

Jak już ten sezon zdążył nas do tego przyzwyczaić, największą niewiadomą przed wyścigiem jest balans siły pomiędzy Hondą, a Chevroletem. Amerykańska marka całkowicie zmiażdżyła rywali – tylko dwie Hondy finiszowały w pierwszej dwunastce i zaledwie dwie więcej utrzymały się na okrążeniu lidera. To właśnie na krótkich owalach najbardziej uwydatniona zostaje przewaga aerodynamiczna Chevroleta, który może uzyskać taki sam docisk co rywale, przy mniejszym oporze powietrza. Na utrzymanie się takiego stanu rzeczy wskazywałyby przedsezonowe testy, w których to Chevy było najszybsze, lecz po zaskakującej zwyżce formy Hondy w pierwszych wyścigach, nikt dokładnie nie wie, na ile lepsze silniki japońskiego producenta pozwolą zmniejszyć deficyt aerodynamiczny.

Ta informacja najbardziej interesować będzie dwie osoby – ubiegłorocznego zwycięzcę Scotta Dixona, który zamienił zimą Chevroleta na Hondę, oraz wciąż przewodzącego w klasyfikacji generalnej Sébastiena Bourdais.

To właśnie Francuz miał przed weekendem najwięcej do powiedzenia na temat układu sił, jak i swoich własnych nadziei: „Wydaje mi się, że będzie to trudny dla nas weekend – mamy przed sobą do pokonania wielu mocnych rywali, a krótkie owale faworyzują [Chevroleta]. Nasz pakiet [aero] dobrze działa na torach drogowych i ulicznych, ale krótkie owale będą dużo większym wyzwaniem. Mogę się jednak mylić – nie będzie to pierwszy raz. Podchodzimy do tego jak do każdego innego wyścigu, czyli damy z siebie wszystko i zobaczymy, jaki będzie wynik”.

Kierowcy Hondy zajmują dwa pierwsze miejsca w klasyfikacji, lecz w żadnym razie nie mogą sobie pozwolić na gorszy weekend i minimalizowanie strat – najbliższy rywal z obozu Chevroleta Josef Newgarden ma bowiem tylko 7 punktów straty do lidera. Amerykanin odniósł podczas ostatniej rundy w Barber swoje pierwsze zwycięstwo po przejściu do Team Penske, a swój kunszt w ściganiu się na krótkich owalach zaprezentował w ubiegłym roku w Iowa, gdzie dominował pomimo jazdy z połamaną dłonią.

W tym roku żaden kierowca nie wygrał jeszcze więcej niż jednego wyścigu, co stanowi dobrą wiadomość dla Hélio Castronevesa. Kolega Newgardena z Team Penske startował w ubiegłym roku z pole position, lecz na mecie zameldował się dopiero w drugiej dziesiątce. Brazylijczyk wygrał w Phoenix w 2002 roku i będzie liczyć na przerwanie passy wyścigów bez wygranej, która ciągnie się zanim już od Detroit w 2014 roku. Mocny występ zaliczył tu w zeszłym roku inny kierowca Penske Simon Pagenaud – dzięki drugiemu miejscu w Phoenix objął on prowadzenie w klasyfikacji, którego nie oddał już do końca sezonu. Francuz ma szansę na powtórkę, bowiem jego strata do lidera wynosi tylko 11 punktów.

Nawet zwycięstwo nie da natomiast prowadzenia Willowi Powerowi. Australijczyk był określany jednym z głównych faworytów do tytułu i ma na w tym roku na koncie dwa pole position oraz 65 okrążeń na prowadzeniu, lecz z różnych przyczyn nie ukończył żadnego z trzech tegorocznych wyścigów w pierwszej dziesiątce. Najbardziej bolesna dla mistrza z 2014 roku będzie z pewnością ostatnia runda w Barber, kiedy to prowadził po ostatniej rundzie pit-stopów, tylko po to, by z walki o zwycięstwo wyeliminowała go przebita opona. Wyścig w Phoenix może stanowić zatem ostatnią szansę na włączenie się do walki. Na korzyść Powera przemawia wywalczone tu rok temu trzecie miejsce.

Rywalizacja na dystansie 250 okrążeń/250 mil będzie pierwszą tegoroczną kończącą się w świetle reflektorów. Start wyścigu przypada na 3:35 polskiego czasu w nocy z soboty na niedzielę. Dzień wcześniej odbędą się tradycyjne dla torów owalnych indywidualne kwalifikacje.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze