Miles: To niesamowita historia

Mark Miles, szef będącej właścicielem toru Indianapolis Motor Speedway i serii IndyCar spółki Hulman & Company, wyjaśnił kulisy startu Fernando Alonso w tegorocznym wyścigu Indianapolis 500.

Wszystko sprowadza się do przyjaźni pomiędzy Milesem, a nowym szefem McLarena Zakiem Brownem. Obaj starali się znaleźć sposób na podniesienie prestiżu Indianapolis 500 w Europie oraz pomoc Alonso w zrealizowaniu jednego ze swoich marzeń.

„Zak zadzwonił do mnie z pytaniem, czy jesteśmy w stanie zaangażować Hondę, by Fernando wystartował w tegorocznym Indy 500” – powiedział Miles magazynowi RACER. „Powiedziałem, że poruszymy niebo i ziemię, by to zrobić. Skontaktowałem się więc z czterema zespołami Hondy, a on z jednym. Nie mogliśmy jednak zdobyć silnika. Wtedy jednak nam się poszczęściło”.

W realizacji planów pomógł Stefan Wilson – Brytyjczyk, który szykował się do swojego drugiego startu w Indianapolis. Brat zmarłego Justina miał podpisany kontrakt na występ w aucie wspieranym przez Andretti Autosport, lecz Miles przekonał go do odstąpienia miejsca dla Alonso.

„Tak bardzo jak chciał wystartować w tym roku w Indianapolis, myślał nad większym dobrem IndyCar. To spory gest”.

„To niesamowita historia. Fernando chce zdobyć potrójną koronę [Le Mans, Indy 500, Monako], a McLaren powróci tu po 38 latach przerwy. Alonso nigdy nie był na superspeedwayu, ale otrzyma prywatny dzień testowy, a później będzie uczestniczył we wszystkich majowych treningach”.

„Alexander [Rosi] pokazał w ubiegłym roku, że debiutant może wygrać. Bohaterami tej historii są Alonzo, Zak, Michael [Andretti – właściciel Andretti Autosport] i Stefan. Wydaje mi się, że będzie to całkiem fajna opowieść i kolejny wspaniały maj”.

Źródło: racer.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze