Co wspólnego ma Hermann Tilke z DTM?

Nazwisko Tilke kojarzy się fanom motorsportu przede wszystkim z twórcą wielu torów Formuły 1. Niewielu jednak pamięta, że projektant był również zawodnikiem Deutsche Tourenwagen Masters. Wprawdzie jest to już dość odległa historia, bo z roku 1987, ale Hermann Tilke zapisał się także na kartach niemieckiej serii.

Niewątpliwie nadal w myślach będziemy mieli obraz 61-letniego już pana pochylonego nad własnym projektem lub prezentującego symulację wymyślonego przez siebie toru. Tilke był bowiem w ostatnich latach zaangażowany mniej lub bardziej w niemal wszystkie tory, na których ścigają się obecnie zawodnicy Formuły 1, m.in. w Malezji, Bahrajnie, Chinach czy Rosji. Choć nie wszyscy są fanami jego obiektów i zarzucają mu brak wyobraźni z pozycji kierowcy, to jednak Tilke jakieś pojęcie, a nawet doświadczenie w ściganiu się, ma.

Jako siedemnastolatek byłem na Nürburgring, wtedy jeszcze jako widz. Ten sport bardzo mnie zafascynował” - wspomniał w rozmowie ze Spox. „Sam chciałem tego spróbować i zrobiłem to rok później. Pierwszy wyścig przejechałem samochodem mojej matki, która o tym fakcie nie wiedziała. Później brałem udział w różnych seriach, aż w końcu znalazłem się w wyścigach samochodów turystycznych. Mam za sobą także starty w rywalizacjach długodystansowych, między innymi w 24-godzinnym wyścigu na Nordshleife”.

W 1987 roku Tilke wystartował również w DTM, co wspomina następująco: „Jeden z teamów podszedł do mnie i zapytał, czy chcę u nich startować. Mieli zupełnie inną koncepcję – bardzo lekki samochód, ale z dużą mocą. Niestety nie była to konstrukcja, która zapewniła nam sukces. Już po pierwszym wyścigu wiedzieliśmy, że nie osiągniemy zwycięstw mając najlżejszy samochód. Projekt okazał się więc niewypałem, a ja przeniosłem się do innych serii”.

Debiut Hermanna Tilke w DTM okazał się być jednocześnie jedynym jego wyścigiem w tej serii. Nie zakończyło to jednak jego kariery związanej ze sportem, aczkolwiek spełniał się także w innych dyscyplinach. „Moją pracę dyplomową poświęciłem tematowi gospodarki odpadami. Zatem zajmowałem się obszarem recyklingu i moja pierwsza, mała firma również. Nie zakończyło to jednak mojej przygody z motorsportem. W tym samym czasie byłem stałym bywalcem na Nürburgring. Wprawdzie nie odniosłem tam nigdy wielkich sukcesów, ale ściganie się sprawiało mi przyjemność. Zarobiłem na tym kiedyś nawet 600 marek” - zakończył „ojciec” torów wyścigowych Formuły 1 i, jak widać, człowiek z niejednym zainteresowaniem.

Źródło: motorsport-total.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze