Słynne wyścigi: Grand Prix Austrii 2019

Rekordowe upały w Austrii, powodując problemy Mercedesa i komplikując taktyczne wybory dotyczące opon, doprowadziły do prawdziwego odrodzenia się Formuły 1, po nudnej dominacji Mercedesa na początku sezonu 2019. W tych okolicznościach dwóch młodych pretendentów, Max Verstappen i Charles Leclerc, po raz pierwszy spotkało się w F1 w walce o zwycięstwo, dając kibicom prawdziwie epicki pojedynek.

Atmosfera wokół F1 przed Grand Prix Austrii 2019 była wyjątkowo zła. Kierowcy Mercedesa wygrali pierwsze osiem wyścigów w sezonie i nic nie zapowiadało, że w Austrii może im stać się krzywda. Poprzednie dwa wyścigi zdenerwowały kibiców dodatkowo. Najpierw w Kanadzie Sebastianowi Vettelowi odebrano zwycięstwo przez kontrowersyjną karę. Potem we Francji z toru wiało nudą aż do ostatniego okrążenia, a kiedy Daniel Ricciardo dał w końcu kibicom trochę rozrywki, nie pokazano jego manewru w transmisji, po czym natychmiast został za niego ukarany przez sędziów.

Przed Grand Prix Austrii stało się jasne, że pedantyczne egzekwowanie przepisów przynosi ostatnio ściganiu w F1 więcej szkody niż pożytku. Można było jednak mieć nadzieję, że w następnym wyścigu decyzje sędziów nie będą tak istotne jak walka na torze. Na Red Bull Ringu łatwo wyprzedzać, tor nie wybacza też błędów, o czym Max Verstappen i Valtteri Bottas przekonali się w już treningach.

Ferrari po dobrych występach w Bahrajnie i Montrealu, mogło spodziewać się dobrego wyniku również w Austrii i kwalifikacje to potwierdziły. Charles Leclerc wygrywał kwalifikacje w Austrii zarówno w GP3 jak i F2 i także w F1 wywalczył swoje drugie pole position w karierze po Bahrajnie.  Miał nadzieję, że tym razem ominie go pech. Ten jak na razie w Austrii prześladował jego kolegę z teamu, Sebastiana Vettela, który startował z dziewiątego miejsca po awarii w Q3. Zanosiło się, że Ferrari stanie przed kolejną szansą na zwycięstwo. Dotychczas jednak, przez pecha lub błędy, nie umieli przekuć dobrej formy na wynik.

Hamilton, po karze, startował dopiero z czwartego miejsca. Na drugie przesunął się więc Verstappen, dając nadzieję tłumom kibiców na trybunach. Max, dość szczęśliwie, wygrał rok wcześniej, po tym jak oba Mercedesy nie ukończyły wyścigu. Mało kto z bezstronnych obserwatorów spodziewał się powtórki takiego scenariusza, ale dla tłumów Holenderskich kibiców na trybunach faworyt był tylko jeden.

Mercedes mógł tym wyścigiem wyrównać rekord kolejnych zwycięstw ustanowiony w latach osiemdziesiątych przez McLarena, ale w zespole wiedziano już przed rozpoczęciem wyścigu, że jest to mało prawdopodobne. Mercedes, do czasu feralnego wyścigu rok wcześniej, zawsze w Austrii wygrywał, ale też często miał problemy z chłodzeniem, które zmuszały kierowców do konserwatywnej jazdy, przez to ich przewaga nad reszta stawki była mniejsza niż na innych torach. W tym roku ten problem miał się spotęgować. Przez Europę przechodziła właśnie fala rekordowych upałów i temperatura w weekend wyścigu nie spadała poniżej trzydziestu stopni, co było na tym torze nietypowe. Przed wyścigiem spekulowano czy w tych nietypowych warunkach nie zobaczymy coraz rzadziej widywanej taktyki na dwa pit stopy w wykonaniu niektórych zawodników. Nawet gdyby tak się nie stało, szykował się ciekawy taktyczny pojedynek. Ferrari postawiło na najbardziej miękką z dostępnych mieszanek, Mercedesy i Verstappen wybrali pośrednią.

Problemy Mercedesa, a także Vettela sprawiały, że układ na starcie był wyjątkowo ciekawy. Lando Norris w McLarenie na piątym miejscu, najlepszym w dotychczasowej krótkiej karierze, miał za sobą dwie Alfy Kimiego Raikkonena i Antonio Giovinazziego, dopiero za nimi plasowali się Pierre Gasly w drugim Red Bullu i Vettel.

Na starcie zrobiło się jeszcze ciekawiej, kiedy fatalny start zaliczył Verstappen. Na drugim zakręcie Leclerc pewnie prowadził przed Bottasem, a Hamilton walczył o trzecie miejsce z Norrisem. Ten obrazek pokazywał dobitnie, że 2019 to dla McLarena przełomowy sezon. Piąty był Kimi, a za nim, po dobrym starcie, Vettel. Dopiero za nimi Verstappen walczył koło w koło z Gaslym. Fakt, że na początku wyścigu jechali obok siebie, sprawiał, że później porównanie ich wyników było wyjątkowo wymowne.

Wkrótce Norris musiał ustąpić Hamiltonowi, co wykorzystał sprytnie Kimi, meldując się na doskonałym czwartym miejscu. Wkrótce wyścig się uspokoił i stało się jasne, że faworytem do zwycięstwa jest Leclerc. Problemy z chłodzeniem wymuszały na Mercedesach konserwatywna jazdę i szybko zaczęły tracić dystans do Monakijczyka, który mógł przez to dobrze zadbać o swoje miękkie opony. Różnice między czołowymi teamami a resztą stawki nie były tak widoczne jak w poprzednich wyścigach, ale Mercedesy wyglądały na bezpieczne, dopóki Vettel i Verstappen nie poradzili sobie z Norrisem i Raikkonenem. Potem jednak obaj zaczęli się zbliżać. Norris w tym czasie zrewanżował się Raikkonenowi za manewr z pierwszego okrążenia i wyprzedził go, jednak jadący za nim Gasly, nie umiał tego zrobić.

Leclerc uważał, że może jechać szybciej, ale team kontrolował jego tempo, podczas gdy Vettel i Verstappen pokazywali, że szybsze tempo jest możliwe. Pierwszy z czołówki na pit stop zdecydował się Bottas. Ferrari zareagowało natychmiast, ściągając Vettela, co sprawiło, że Bottas został na moment przyblokowany w swoim boksie. Dla Niemca skończyło się to jednak znacznie gorzej, kiedy okazało się, że zespół nie ma przygotowanych na czas opon, co spowodowało stratę kilku cennych sekund. Wszystko to było świetnymi wiadomościami dla Verstappena.

Ferrari po tym jak zrujnowało wyścig Vettelowi, nie miało zamiaru przestać podejmować wątpliwych decyzji taktycznych. Po tym jak Leclercowi kazano oszczędzać opony, co zredukowało jego przewagę, teraz skierowano go do boksu, mimo że jego czasy nadal były niezłe. Dysponujący twardszą mieszanką opon Hamilton i Verstappen wytrzymali na torze prawie dziesięć okrążeń dłużej. Przez tę konserwatywną taktykę Leclerc nie stracił dużo i na tym etapie kontrolował wyścig, ale pod koniec wyścigu okazało się, że brak kilku dodatkowych sekund przewagi może być dla losów zwycięstwa kluczowy.

Verstappen miał ciągle sporą, ponad siedmiosekundowa stratę do Hamiltona, kiedy Anglik uszkodził na jednym z krawężników przednie skrzydło. Od tego momentu Holender zyskiwał do niego coraz więcej i Hamilton musiał zmienić skrzydło podczas pit stopu, co sprawiło, że po swoim postoju Max był już cztery sekundy przed nim. W tym czasie Gasly w końcu uporał się z Raikkonenem.

W ten sposób wszystko ułożyło się tak, by w drugiej części wyścigu umożliwić jeden z najbardziej emocjonujących pościgów w ostatnich latach. Verstappen był czwarty, ale trzej kierowcy przed nim, jadący w mniej więcej czterosekundowych odstępach, mieli bardziej zużyte opony. Taktyka Maxa była prosta. Atak.

Po tym jak Verstappen ku uciesze pomarańczowych trybun wyprzedził Vettela, Niemiec doszedł do wniosku, że lepiej zjechać na drugi pit stop. Nie był to dobry znak dla Leclerca. Holender zbliżał się coraz szybciej i wkrótce, mimo chwilowego problemu z niedostatkiem mocy, wyprzedził również Bottasa. Stawało się jasne, że na ostatnich okrążeniach on i Leclerc staną do walki o zwycięstwo.

W tym samym czasie na drugiego bohatera wyścigu wyrastał Carlos Sainz. Startujący z przedostatniego pola Hiszpan, po oszczędnym, długim pierwszym stincie, w drugim przycisnął i był bardzo szybki. Po wyjeździe z boksu wyprzedził kolejno Lance’a Strolla, Nico Hulkenberga, Sergio Pereza i obu kierowców Alfa Romeo.

Tymczasem Verstappen szykował się do ataku. Gdy wyprzedził Bottasa na piętnaście okrążeń przed końcem, miał jeszcze pięć sekund straty do Leclerca. Pięć okrążeń przed końcem Leclerc napotkał dublowanego Gasly’ego, który nie ułatwił mu zadania. Gdy w końcu go wyprzedził, Max był już tuż za nim. Leclerc w stylu Raikkonena kazał swojemu inżynierowi wyścigowemu zostawić go w spokoju.

 Teraz zespół nie mógł już mu pomóc i można było zapomnieć o jakiejkolwiek taktyce. Teraz miała nastąpić bezpośrednia walka koło w koło między dwoma najbardziej utalentowanymi kierowcami młodego pokolenia. W Formule 1 często zanosi się na taki pojedynek na finiszu, ale rzadko naprawdę do niego dochodzi. To miał być jeden z tych niezapomnianych dni.

Przez pierwsze okrążenie Leclerc bronił się bezbłędnie. Potem, na cztery okrążenia przed końcem, Max zaatakował w drugim zakręcie przy ogłuszającym aplauzie trybun. Charles wytrzymał to, również hamował późno i zdołał utrzymać się obok niego po zewnętrznej. Razem wyjechali z zakrętu, ale na prostej silnik Ferrari uratował Leclerca. Jego pierwsza wygrana w F1 ciągle była realna. Wiadomo jednak było, że Max zaatakuje znowu.

Okrążenie później, w tym samym miejscu, powtórzył ten sam manewr. Charles nie blokował go, licząc na to, że znów poradzi sobie tak jak poprzednio, ale tym razem Max nie zostawił mu tyle miejsca po zewnętrznej. Nie zostawił mu w ogóle miejsca. Zamiast tego bezceremonialnie wypchnął go poza tor.

"Co to było?", krzyknął zrozpaczony Leclerc, gdy Red Bull Verstappena oddalał się. Wyścig był rozstrzygnięty, ale Charles był pewny, że atak Maxa nie był uczciwy. Takich wątpliwości nie mieli holenderscy kibice, którzy wpadli w zachwyt. Jednak nawet oni nie byli tak wzruszeni jak obecni na torze pracownicy Hondy. Wobec takich emocji fakt, że w pojedynku mistrzów Vettel dopadł i wyprzedził Hamiltona na przedostatnim okrążeniu wyścigu przeszedł niemal niezauważony.

Wygranie domowego wyścigu Red Bulla było spełnieniem marzeń i ogromną ulgą dla Hondy, która była pod ogromną presją, po kilku nieudanych sezonach. Gdy Toyoharu Tanabe dotarł spóźniony na podium, by odebrać trofeum dla zwycięskiego konstruktora, był ogromnie wzruszony. Nie mógł sobie wymarzyć lepszej pierwszej wygranej, po długich trzynastu latach od pamiętnego zwycięstwa Jensona Buttona na Węgrzech. W tym czasie nastąpiło wycofanie z F1 z powodu kryzysu ekonomicznego, właśnie w momencie, gdy udało im się zbudować mistrzowski samochód i katastrofalna współpraca z McLarenem.

McLaren również zaliczył w Austrii najlepszy wyścig od lat. Norris do końca nie dał się wyprzedzić Gasly’emu i zdobył świetne szóste miejsce, a Sainzowi tylko uszkodzone przednie skrzydło przeszkodziło w dogonieniu Francuza i ostatecznie dojechał do mety ósmy.

Podczas gdy Verstappen świętował, sędziowie oceniali czy jego manewr wyprzedzania był zgodny z przepisami. Kibice, którzy widzieli kontrowersyjne decyzje sędziów w ostatnich wyścigach, mogli być mocno zaniepokojeni. Ostatecznie jednak sędziowie uznali, że Max nie przekroczył przepisów.

Leclerc przyjął wiadomość o braku kary dla Maxa ze spokojem. Stwierdził, że wobec takiego rozstrzygnięcia on sam zacznie jeździć ostrzej. To najlepsza z możliwych reakcji, pokazująca mentalną siłę Charlesa. Końcówka Grand Prix Austrii była dla niego ostatnią lekcją potrzebną do tego, by stał się kompletnym kierowcą, gotowym do wygrywania w F1. W Austrii przegrał, ale już w następnym wyścigu w Silverstone pokazał ogromną waleczność, również w walce z Verstappenem. Odtąd zaczął stawać się prawdziwym liderem zespołu Ferrari, który w Austrii chyba trochę go nie docenił, ustalając dla niego nieco zbyt konserwatywną taktykę.

Można winić zespół Ferrari za kolejną zmarnowaną szansę na zwycięstwo, ale ich taktyka po prostu nie przewidziała genialnego występu Verstappena. To kierowca zrobił tu różnicę. Max, po fatalnym początku, pojechał idealny wyścig i odniósł swoje najbardziej epickie zwycięstwo w dotychczasowej karierze. Red Bull znów umiał perfekcyjnie wykorzystać słabości rywali i mógł cieszyć się z drugiego z rzędu domowego zwycięstwa, na torze gdzie do niedawna wypadał słabo.

Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze