Chcę być pierwszym sobą – Rozmowa z Kacprem Sztuką

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Kacper Sztuka stoi u bram wielkiego ścigania. Za kilka dni Polaka czeka debiut w Formule 3 oraz pierwsze wyścigi jako kierowca prestiżowej Akademii Red Bulla. Zazwyczaj Kacper woli rozmawiać o technikaliach i szczegółach działania bolidów, ale tym razem zrobił wyjątek. O nerwach i chłodnej głowie, o rywalizacji i przyjaźni w padoku F4, a także o mentalności młodego kierowcy z Kacprem rozmawiali Mateusz Mrówczyński i Julia Pszowska.

Wśród swoich idoli wymieniasz między innymi Nikiego Laudę i Kimiego Räikkönena. Każdego z nich charakteryzował fakt, że średnio przepadali za otoczką medialną towarzyszącą im z każdej strony. Jak jest w twoim przypadku?
Nie wybrałbym tego na pewno jako moją ulubioną czynność [śmiech] ale jestem już do tego przyzwyczajony. Na początku było to bardziej problematyczne, teraz już gdzieś tam weszło mi to w nawyk i jest lepiej. Jeśli chodzi o tematykę rozmów, to lubię różnorodność, doceniam, kiedy mam możliwość porozmawiania o różnych kwestiach. Jako kierowca wiem również, że muszę czasami to po prostu robić i jest to nieodłączny element ścieżki do Formuły 1.

Czy zawodnicy mają jakieś specjalne szkolenia medialne, czy po pewnym czasie wystarcza doświadczenie w interakcjach z mediami?
Myślę, że obydwa. Na pewno najbardziej pomaga doświadczenie. Już tego trochę było w moim życiu, więc jest coraz łatwiej, ale też mamy szkolenia medialne i to też na pewno pomaga, więc gdzieś tam z biegiem lat coraz bardziej czuję się pewnie na tej płaszczyźnie.

W wywiadach, których udzielasz, czujesz się pewniej od przedstawiania strony technicznej, czy może bardziej od kuchni?
Mimo wszystko chyba najlepiej rozmawia mi się o kwestiach technicznych, ale jak mówiłem, różnorodność jest najważniejsza.

Tak jak Lauda i Räikkönen, sprawiasz wrażenie osoby racjonalnej i opanowanej. Jak w twoim przypadku jest z nerwami i stresem?
Nerwy są nieodłącznym elementem tego sportu. Czekanie na starcie z 40 innymi kierowcami zawsze jest przepełnione stresem. Najważniejsze jednak jest radzenie sobie z emocjami i utrzymanie chłodnej głowy. Zawsze skupiam się po prostu na tym, co mam zrobić i udaje mi się opanować emocje.

Kierowcy często mówią, że w ogóle nie odczuwają nerwów. Sądzisz, że to prawda?
Myślę, że kłamią. Stając na starcie do wyścigu, jak wszyscy dają pełny gaz i się pojawiają cztery, później pięć świateł przed startem, to zawsze ma miejsce niesamowita adrenalina. Może nie tyle miejsce ma stres czy jakieś negatywne emocje, tylko właśnie ta adrenalina, która napędza do działania. Najważniejsze jest przekucie tych emocji w coś pozytywnego.

Faktycznie jesteś tak opanowany zarówno w środku, jak pokazujesz na zewnątrz? Czy jednak czasami wewnątrz stres szaleje a jednak zmuszasz się do zachowania spokoju?
Nie, ja nigdy nie starałem się pokazywać, że jestem jakiś bardziej spokojny niż w rzeczywistości, dalej tak nie robię i nigdy tak nie robiłem. Dopiero jak usłyszałem, kiedy ktoś powiedział, że jestem w miarę spokojny jak na kierowcę, to pomyślałem «okej, a to ciekawe». Uważam jednak, że bycie spokojnym to przydatna cecha, szczególnie jak przychodzi duża presja.

W momencie, kiedy wsiadasz do samochodu to z nastawieniem, że masz określoną pracę do wykonania i wyniki do zdobycia, czy wciąż potrafisz czerpać z tego frajdę?
Frajda oczywiście jest. Myślę, że to jest bardzo ważne, żeby jednak mieć pasję i robić to dlatego, że się to kocha, bo bez tego myślę, że nie będzie wyników nigdy. To podejście jest oczywiście inne niż kiedy miałem osiem lat i startowałem w gokartach całkowicie dla zabawy, żeby fajnie spędzić czas. Tutaj jest wiadomo presja, zespół, kontrakty i sponsorzy i inne podobne rzeczy, ale finalnie jak wyjeżdżam na tor, to mam duży uśmiech na ustach. Szczególnie pierwszy raz w nowym sezonie jest to specjalne uczucie, jak wyjeżdża się z alei serwisowej, dodaje się gazu. Naprawdę wtedy siedzę i śmieję się w kasku, bo jest to coś wspaniałego, mimo, że mówi się o wynikach, o presji, to jednak cały czas mam z tego radość.

W padoku słyniesz z tego, że czasami wręcz zamęczasz mechaników tym, aby pokazywali ci jak najwięcej rzeczy od strony technicznej. To cecha, którą podziela wielu kierowców?
Nie, właśnie mało kierowców w tych czasach przejawia zainteresowanie tym, co się dzieje pod obudową, co się dzieje w środku auta, większość tylko skupia na jeździe. Ja od zawsze się tym interesowałem i myślę, że kierowcy ogółem powinni się interesować i wiedzieć, co się dzieje też od tej strony technicznej. Można to wtedy obrócić na swoją korzyść, przekazywać dobre informacje inżynierom i mechanikom, wszystko wtedy idzie sprawniej, co przekłada się na wyniki.

Jak jest w momencie, kiedy jesteś już na torze – potrafisz wyłączyć głowę od świata zewnętrznego?
Tak, kiedy już jestem na torze, to nie myślę o tym, co gdzieś tam się wokół dzieje, skupiam się tylko na tym, co mam do zrobienia. Kierowca jest od jeżdżenia, nie od sponsorów, od mediów, od innych rzeczy. On ma skupiać się na swoim celu, ma dobrze jeździć i myślę, że dobrze jest potrafić odciąć całą resztę, kiedy wsiada się do auta.

Ludzie zaczynają określać cię następcą Roberta Kubicy i polskim Maxem Verstappenem. Jak odbierasz te porównania?
Za bardzo nie myślę o jakichkolwiek porównaniach, niezależnie, czy są negatywne czy też pozytywne. Myślę, że na pewno miło jest być porównywanym do Maxa, czy Roberta. Fajnie, że ludzie typują mnie na ich następców. Natomiast chcę napisać swoją historię, nie chcę być drugim Maxem czy Robertem, tylko pierwszym sobą.

Co do Maxa, to kiedy poznawałeś go na zeszłorocznej gali wręczania nagród FIA, czy miałeś w głowie, że już niedługo z idola może stać się rywalem? Czy jednak starasz się nie wybiegać w przyszłość?
Kiedy spotykam jakiegoś kierowcę Formuły 1, to z jednej strony wiem, że jest to osoba ze szczytu kategorii, ale z drugiej strony mam w głowie, że za dwa lata mogę się z nim ścigać jak równy z równym i nie będę prosił o zdjęcie, tylko będziemy się wyprzedać na torze. Myślę jednak, że dalej w miarę skromnie trzeba podchodzić do tego, bo wciąż jestem w Formule 3, ale mam gdzieś z tyłu głowy, że za parę lat może to już wyglądać zupełnie inaczej.

Jak jest ze znajomościami w padoku? Serie i zespoły się zmieniają, czy można tu mówić o jakiś bliższych relacjach, przyjaźniach?
Tak, jak najbardziej. W zeszłym sezonie miałem bardzo fajnych kolegów z ekipy, z którymi do teraz mam kontakt, nawet dwóch kierowców było w Polsce na moich 18. urodzinach, mimo że są z innych kontynentów, ten kontakt był i jest bardzo dobry. Także wewnątrz zespołu, oprócz tego, że z jednej strony partner zespołowy jest największym wrogiem, bo dysponuje tym samym autem i teoretycznie trzeba go pokonać, ale z drugiej strony też spędza się ze sobą tyle czasu, że myślę, że fajnie jest po skończonych sesjach odciąć to od siebie i mieć normalny, prywatny kontakt.

Czy w momencie startu wyścigu myślisz o tym, że obok ciebie rusza twój kolega? Czy wszyscy po zgaśnięciu świateł stają się bezimiennymi bolidami, z którymi trzeba walczyć?
Z jednej strony tak, z drugiej strony z kolegami z zespołu to trochę inaczej wygląda, bardziej się nastawia na to, żeby razem jechać do przodu, z innymi się trochę bardziej walczy. Natomiast w momencie startu, szczególnie jak jest dużo zamieszania, to każdy się staje takim bezimiennym bolidem i walczy się po prostu o pozycję. Na starcie jak i przez większość czasu wyścigu odcina się jednak całkowicie tę stronę prywatną i traktuje się jako równych, każdy wtedy staje się po prostu przeciwnikiem.

A jak jest z kierowcami, których już znasz? Czy to, jacy są prywatnie i jakie przejawiają cechy charakteru wpływa na to, jacy są na torze?
Po tylu latach jestem w stanie już na pierwszy rzut oka określić, który kierowca będzie mniej lub bardziej niebezpieczny, ale często jest również i tak, że dosyć cichy i spokojny kierowca, kiedy wsiądzie w auto, to czasami można się zdziwić jak agresywny ma styl jazdy. Myślę, że w niektórych przypadkach można śmiało powiedzieć, kto jak będzie się zachowywać na torze, znając już jego cechy charakteru.

A ty jakbyś ocenił swój styl jazdy?
Mój styl jazdy, jeśli chodzi o samą czystą jazdę jest w miarę płynny, tak przynajmniej mówią inżynierowie i wszyscy, z którymi współpracowałem. Mam styl jazdy który pomaga w oszczędzaniu opon i jest mniej agresywny. Na wyścigach określają moją jazdę jako mądrą, nie robię zazwyczaj jakichś głupich rzeczy na torze. Wiadomo, czasami w emocjach coś się zdarzy, ale jestem raczej kierowcą, który popełnia mniej niż więcej błędów na torze.

Twój przeskok z F4 prosto do F3 był planowany, czy po prostu wszystko się na to odpowiednio złożyło?
Takich planów nie było, a same oferty do Formuły 3 były już i na zeszły sezon, w dodatku od dobrych zespołów, natomiast niestety nigdy nie było na to pieniędzy. Po trzech latach w F4 wszyscy doradzali, żeby iść prosto do Formuły 3, bo jestem na to gotowy. Tak więc zrobiliśmy, bo akurat była taka możliwość. MP Motorsport było bardzo chętne na współpracę i oferta była dobra, więc długo się nad tym nie zastanawialiśmy. Doszedł Red Bull, który mocno współpracuje z MP Motorsport w ostatnich latach, więc wybór dla nas był oczywisty, nie zastanawialiśmy się nawet nad tym, żeby poczekać i spędzić jakiś czas w FRECA.

Uważasz, że trafienie do Akademii Red Bulla rzuca jakiś taki dodatkowy reflektor na ciebie?
Mam nadzieję, że ktoś widzi, że jeżdżę dla Akademii Red Bulla i mówi «on musi być dobry» [śmiech]. Myślę, że na osoby z Akademii patrzy się z jednej strony z wymaganiem, z drugiej strony z uznaniem, ja przynajmniej zawsze patrzyłem w taki sposób na takie osoby. Jest wiadomo presja ze strony Akademii, presja ze strony kibiców, którzy chcą, żeby zawodnik wygrywał. Ale tak jak mówię, ja tą presję zostawiam raczej na boku. Nieważne, czy jadę w malowaniu Red Bulla, czy nie, czy jestem w Akademii, czy nie, czy w Formule 4, Formule 3. Zawsze skupiam się na tym, żeby zrobić to, co mogę najlepiej, to, co jest w moich rękach i myślę, że to dobrze działa.

Przed trafieniem do Akademii Red Bulla, czy myślałeś o jakimś konkretnym miejscu, gdzie chciałbyś się znaleźć?
Zanim się dostałem do Akademii Red Bulla to z zazdrością patrzyłem na innych zawodników, w szczególności na Arvida Lindbalda, który był moim największym rywalem w tym sezonie w malowaniu Red Bulla, które często widziałem obok siebie w drugiej części sezonu w lusterkach. Bardzo się cieszę, że w końcu to ja jestem kierowcą w Akademii i niektórzy mogą się na mnie teraz patrzeć z zazdrością [śmiech].

Ty i Piotrek jesteście obecnie jedynymi Polakami w F3. Czy czujesz, że musisz coś sobą udowodnić, jest jakaś rywalizacja między wami?
Nie, to już nie jest ten poziom, żeby mierzyć się z zawodnikami ze swojego kraju. Zawodnikami z którymi faktycznie muszę się mierzyć, to wskazywałbym raczej na osoby, które są w Akademii Red Bulla, gdzie rzeczywiście muszę pokazać, że jestem od nich lepszy. Tutaj będzie większa rywalizacja na pewno niż z Piotrkiem, gdzie w ogóle nie mamy jakiejś presji z tego tytułu, że właśnie jedziemy we dwójkę jako Polacy w Formule 3. Z Piotrkiem jeździłem już w 2021 roku i było fajnie. Nie było żadnych spięć między nami, także cieszę się, że znowu będę miał okazję jeździć z Piotrkiem i że nawet w Australii będę mógł się do kogoś odezwać się po polsku.

Dziękujemy ci za rozmowę.
Dziękuję.

Wywiad powstał we współpracy z serwisem CyrkF1 w siedzibie Viaplay w dniu poprzedzającym początek testów przedsezonowych Formuły 1. Dziękujemy za możliwość przeprowadzenia wywiadu.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze