'Jesteśmy pewni siebie, bo oferujemy przystępny produkt' – Marcello Lotti

Jeśli istnieje jedna osoba odpowiedzialna za kształt światowej sceny wyścigów samochodów turystycznych, jest nią Marcello Lotti. W 2000 roku na gruzach włoskich mistrzostw dla aut kategorii superturystycznej wzniósł serial międzynarodowy – European Super Touring Cup. Cykl rósł z sezonu na sezon, najpierw do rangi mistrzostw Europy, by następnie, w 2005 roku, sięgnąć statusu mistrzostw świata.

W styczniu ubiegłego roku twórca zdecydował się opuścić WTCC. Dziś, 12 miesięcy później, Lotti uruchamia swój najnowszy projekt – TCR, czyli ujednoliconą, przystępną platformę dla wyścigów samochodów turystycznych na poziomach: narodowym i międzynarodowym. Nowy zestaw przepisów obowiązywać będzie w cyklu TCR International Series oraz licznych lokalnych czempionatach, tworząc w ten sposób pierwszą spójną koncepcję dla aut turystycznych od czasów legendarnej kategorii Super Touring.

Piotrek Magdziarz: TCR International Series startuje w tym roku. Kiedy po raz pierwszy w Twojej głowie zrodził się pomysł stworzenia tej zupełnie nowej platformy w wyścigach samochodów turystycznych?
Marcello Lotti: Chodziło mi to po głowie od dłuższego czasu. Analiza sytuacji kategorii samochodów turystycznych na świecie ukazała brak wspólnej strategii na poziomie narodowym. To jasne, że nie jest to dobra sytuacja. Nie wystarczą jedynie Mistrzostwa Świata bez bazowej kategorii. To też był powód, dla którego zakończyłem współpracę z Eurosport Events i WTCC.

Czyli w zamyśle było stworzenie wspólnych korzeni dla aut turystycznych?
We wszystkich narodowych czempionatach były inne przepisy, ale wszędzie była jedna rzecz – Seat Supercopa. Rosja, Emiraty, Dominikana, Chiny – wszędzie! Być może w tej sytuacji – problemy natury ekonomicznej i brak jasnej strategii dla narodowych mistrzostw – fakt, że promotorzy otworzyli drzwi dla Seata oznacza, że to właśnie jest koncepcja, której potrzebujemy. Zdecydowaliśmy się zobaczyć, czy inni producenci są zainteresowani tego typu samochodem dla klientów. Zaczęliśmy rozmowy m.in. z Fordem i grupą Volkswagena, i okazało się, że wszyscy są zainteresowani opracowaniem samochodu tego typu.

Widzisz TCR International Series jako zaplecze WTCC, czy raczej rywala?
Istotnym było dla mnie opracowanie koncepcji, która zamknie lukę. Otrzymujemy propozycje od wielu narodowych promotorów, którzy zdecydowali się podążać za tą koncepcją i to właśnie było naszym celem.

Koncepcja TCR, początkowo znana jako TC3, wygląda podobnie do tego, co kilka lat temu Stéphane Ratel zrobił ze sceną wyścigów GT, wprowadzając kategorię GT3. Czy było to dla Ciebie inspiracją?
Wzorowaliśmy się na Seacie, ale rzecz jasna jest związek. Początkowo używaliśmy nazwy TC3, żeby lepiej zakomunikować koncepcję przepisów technicznych pośród wyścigowej społeczności.

W porównaniu z GT3 mamy łatwiej w zakresie balansu osiągów, bo zaczynamy z samochodami, które mają takie same dwulitrowe turbodoładowane silniki, taką samą pojemność skokową i inne rzeczy, i to jest zupełnie inne w porównaniu z kategorią GT3, gdzie wymiary, waga i pojemność skokowa są inne.

Pewne przepisy techniczne sprawdzają się bardzo dobrze w pewnych krajach, ale od dłuższego czasu nie było żadnych, które działałyby na całym świecie. DTM, BTCC, australijskie i południowoamerykańskie serie bazują na zupełnie innych założeniach. Co sprawia, że sądzisz, że TCR może sprawdzić się na całym świecie?
Myślę, że ta koncepcja może działać na całym świecie, bo wszędzie jest jeden wspólny aspekt – jest to sytuacja ekonomiczna. Budżety są inne niż były kiedyś. Jeśli mówimy o V-ósemkach w Australii, to jest tak dlatego, ze producenci są bardzo zaangażowani. Bardzo ciężko znaleźć tego typu podejście u producentów gdzie indziej na poziomie narodowym. Jesteśmy pewni siebie, bo oferujemy przystępny produkt.

Niedawno ogłoszono, że jedne z lokalnych mistrzostw przyjmujących nowe przepisy odbędą się w USA. NASCAR ma tam bardzo silną pozycję, a zarówno WTCC jak i North American Touring Car Championship w latach 90. nie odniosły tam sukcesu.
Nie można rywalizować z NASCAR, bo w Stanach jest to instytucja. Myślę, że tamtejszy promotor nie chce rywalizować z NASCAR, ale wierzy, że ten produkt, przystępny dla zespołów, może pomóc jego mistrzostwom.

Przez wiele lat pracowałeś dla BMW, będąc zaangażowanym w programy w rajdach oraz wyścigach samochodów turystycznych. W filmie 'Adrenaline – the BMW touring car story' Steve Soper powiedział: 'Jeśli jesteś kierowcą Formuły 1, chcesz jeździć dla Ferrari. Jeśli jesteś kierowcą samochodów turystycznych, chcesz jeździć dla BMW.' Jak bardzo zależy Ci żeby mieć BMW na pokładzie?
Muszę przyznać, że z punktu widzenia promotora, musisz mieć tylu producentów, ilu się da. Szczególnie te najważniejsze marki, powiązane z kategorią, którą promujesz. W tym samym momencie musimy trzymać się koncepcji, którą rozwijamy i która nie zakłada zaangażowania producentów.

Nie wiem, czy (w BMW – przyp. red.) dysponują wewnętrzną strukturą dla klienckiego programu w samochodach turystycznych, jak kiedyś. Dziś ich program kliencki skupia się na wyścigach GT i nie mam pojęcia, co chcą robić w przyszłości.

Wyścigi samochodów turystycznych to głównie krótkie, intensywne wyścigi. WTCC próbuje teraz nieco innego podejścia, wprowadzając wyścig na legendarnej Nordschleife, jak kiedyś DTM. Co sądzisz o tym pomyśle?
W kwestii komunikacji jest to bardzo dobry pomysł – być w Niemczech i być we wszystkich gazetach i mediach w Niemczech.

Jakie są Twoje długoterminowe cele? Gdzie chciałbyś widzieć TCR za pięć lat.
Pięć lat? Ciężko powiedzieć. W ciągu trzech lat chcielibyśmy skonsolidować to, co robimy teraz.

Z punktu widzenia fana, jaka jest Twoja ulubiona seria dla samochodów turystycznych? Oglądanie jakich wyścigów w telewizji sprawia Ci najwięcej przyjemności?
Czekam na obejrzenie wyścigu TCR w Malezji.

A z tego, co obejrzałeś w 2014 roku?
Na początku 2014 roku postanowiłem nie śledzić żadnego rodzaju wyścigów z wyłączeniem Formuły 1, ponieważ byłem na dziewięciu wyścigach. Zdecydowałem się bardziej czerpać radość z gry w golfa.

Piotrek Magdziarz
Sportem motorowym zarażony jest od dziecka. Nieco później zainteresował się dziennikarstwem. Pierwsze efekty mariażu obu tych pasji to publikacje w rozmaitych portalach dedykowanym sportom samochodowym oraz na łamach lokalnych dzienników, kolejnym – studia dziennikarskie. Dziś, blisko dekadę po pierwszych wypocinach, współpracuje z Motorsport.com oraz brytyjskim dziennikiem The Guardian.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze