Ganassi ucieka przed Starworksem

Po trzech godzinach rywalizacji w Rolex 24 At Daytona nad Florydą panują już ciemności, ale rywalizacja jest nie mniej zacięta niż za dnia. Memo Rojas i Sébastien Bourdais toczą fascynującą walkę o prowadzenie, z której jak na razie zwycięsko wychodzi ekipa Chipa Ganassiego.

Po 46. okrążeniach na torem ukazała się żółta flaga – wywołana prawdopodobnie zatrzymaniem się na torze Mazdy 6 z nowej klasy GX. Kierowcy wykorzystali ten moment na kolejne pit stopy. Równocześnie zjechały oba samochody Ganassiego. W przypadku numeru 01 prowadzonego przez Pruetta zdecydowano się jedynie na tankowanie, natomiast w 02 Dixona za kierownicą zmienił Dario Franchitti. Jego postój był oczywiście dłuższy, przez co dwukrotny mistrz IndyCar znalazł się na czwartym miejscu, za Maxem Angellim i Chrisem Cummingiem, który z kolei usiadł za kierownicą Forda od Michael Shank Racing zastępując Michaela Valianta.

W klasie GT John Potter zmienił Lally’ego za kierownicą Porsche Magnusa i wyjechał na drugim miejscu w klasie. Do wymiany kierowcy doszło także w  Audi nr 24 – czas na odpoczynek dostał Filipe Albuquerque, a pracę za kierownicą rozpoczął kolejny zawodnik z przeszłością w fabrycznym zespole Audi w DTM – Oliver Jarvis. Na prowadzenie w klasie wyszło drugie Porsche od Magnus Racing - nr 45 prowadzone przez Marka Bodena.

Na 61. okrążeniu kontakt z bandą zaliczyło Porsche nr 80, ale na szczęście obyło się bez neutralizacji.

Po godzinie i czterdziestu minutach nad tor Daytona powróciła zielona flaga. Prowadził wciąż Pruett przed Maxem Angelellim, a na trzecim miejscu znalazł się Sebastian Bourdais, który zmienił Alexa Popowa w Fordzie od Starworks. W trakcie restartu najwięcej stracili Cumming i Franchitti, którzy spadli odpowiednio na szóste i dziewiąte miejsce. Kierowca Michael Shank w ciągu kolejnych okrążeń tracił kolejne pozycje, natomiast Franchitti odzyskiwał je i po dwóch godzinach jechał już na piątym miejscu.

W tym samym czasie problemy dopadły oba Porsche Magnusa, w efekcie których na czele kasy GT zobaczyliśmy Ferrari 458 nr 63 prowadzone przez Oliviera Berettę z ekipy Scuderia Corsa Michelotto.

Chwilę później do czołowej trójki wyścigu wyprzedzając Bourdaisa wbił się Joao Barbosa w Corvette CP od Action Express Racing. Na miejsce Francuza apetyt miał także Franchitti, który rozpoczął z nim walkę bok w bok.

Po 2,5 godziny nadszedł czas na kolejną serię postojów. Memo Rojas usiadł za kierownicą Rileya nr 01 dając wreszcie przerwę Scottowi Pruettowi, a Jordan Taylor zmienił Maxa Angelelliego. Po chwili Taylora wyprzedził Franchitti awansując na trzecie miejsce, podczas gdy na prowadzenie wyszedł Bourdais przed Rojasem. Taylor w ciągu następnych okrążeń stracił także miejsce na rzecz Burta Frisselle’a (Action Express Racing, Corvette DP nr 9) i Memo Gidley’a(GAINSCO/ Bob Stallings Racing - Corvette DP nr 99).

Czołowa trójka mieści się momentami w zaledwie trzech sekundach, co zwiastuje ponad 20 godzin fascynującej rywalizacji. Niemal równo po trzech godzinach rywalizacji Rojas doszedł Bourdaisa i objął prowadzenie. Francuz utrzymuje się na drugim miejscu ze stratą mniej niż jednej sekundy do Rileya z silnikiem BMW, a jego przewaga nad trzecim Franchittim oscyluje w granicach pięciu sekund.

W MOMO/NGT Motorsport Patrick Pilet zmienił Edwardsa. Początkowo partner Kuby Giermaziaka jechał w okolicach 10-12 pozycji, lecz w trakcie pit stopów przez pewien moment nawet liderował. Po tankowaniu Pilet spadł na ósme miejsce w klasie, a na pierwsze miejsce powrócił Beretta w Ferrari 458. Beretta lideruje po trzech godzinach, a 13 sekund za nim podąża John Edwards w Chevrolecie Camaro GT.R, który tuż za tylnym zderzakiem ma Olivera Jarvisa.

Sporo problemów sprawiają nowe Mazdy 6 GX – bardzo często któraś z nich ląduje u mechaników z problemami mechanicznymi. Jak widać nowe konstrukcje wymagają jeszcze dopracowania. W klasie GX prym wiodą Porsche Caymany, które zajmują pierwsze trzy miejsca – najwyżej sklasyfikowane z nich (Napleton Racing nr 16) zajmuje 40. miejsce w klasyfikacji generalnej.

Jak się okazało problemy Nicka Tandy’ego na początku wyścigu były wynikiem kontaktu z bandami z opon, a nie z innym samochodem, co wskazuje na błąd kierowcy.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze