Dwudziestodwuletni Logan Sargeant będzie w tym roku reprezentować barw zespołu Williamsa. Odniósł najmniej sukcesów w seriach juniorskich w porównaniu do innych tegorocznych debiutantów, Oscara Piastriego i Nycka de Vriesa. Nie zakończył także ubiegłorocznego sezonu Formuły 2 w pierwszej trójce, ustępując Felipe Drugovichowi, Théo Pouchaire’owi i Liamowi Lawsonowi. Jednak niejednokrotnie w historii okazywało się, że to właśnie tacy kierowcy byli ukrytymi talentami, które zostały z Formułą 1 na dłużej. Oto historia kolejnej nadziei Ameryki na kierowcę w królowej motosportu.
Tekst ukazał się w darmowym przewodniku kibica Radia GOL
Sylwestrowy talent
Logan Sargeant urodził się na Florydzie w sylwestrowy wieczór na przełomie 2000 i 2001 roku, w ostatniej chwili załapując się do grona osób urodzonych w XX wieku. W wieku siedmiu lat rozpoczął swoją karierę w kartingu, od razu rywalizując na wysokim poziomie w krajowych seriach. Po przeprowadzce do Europy, w 2015 roku wygrał mistrzostwa kartingowe w kategorii do lat 15. Został tym samym pierwszym Amerykaninem od czasów Lake Speeda (1978), który wygrał serię kartingową należącą do FIA.
Po wkroczeniu do Formuły 4 szybko zaczął odnosić kolejne sukcesy. W 2017 roku został wicemistrzem F4 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a także został trzecim kierowcą brytyjskiej F4. Następnie przeszedł do europejskiej i północnoeuropejskiej Formuły Eurocup, gdzie zajął kolejno czwarte i piąte miejsce w klasyfikacji generalnej.
Gwiazda drugiego planu w Formule 3
Od 2019 rok kierowca z Florydy przeniósł się do Formuły 3. Debiutancki sezon spędził w zespole końca stawki Carlin Buzz Racing. Co ciekawe, jego kolegą z zespołu był wtedy obecny rezerwowy McLarena i Aston Martina, Felipe Drugovich. Sargeant, podobnie jak Drugovich, z powodu reprezentowania słabego zespołu, nie miał większych szans na korzystne rezultaty, a awans do TOP10 już był sukcesem. Amerykanin zajął 19 pozycję w klasyfikacji generalnej tamtego sezonu, czterokrotnie punktując (dla porównania Brazylijczyk dokonał tego tylko raz).
W dodatku świetnie się zaprezentował podczas GP Makau, czyli najbardziej prestiżowym wyścigu Formuły 3 na świecie, niezaliczanym do klasyfikacji generalnej. Reprezentując barwy tego samego słabego zespołu, zakwalifikował się do wyścigu na dziesiątej pozycji, wyścig kwalifikacyjny zakończył jako szósty kierowca, a w głównym wyścigu stanął na najniższym stopniu podium.
To wystarczyło do zakontraktowania go przez Premę Racing w następnym sezonie, poważnego gracza na arenie serii juniorskich. Z Premą Sargeant wygrał dwa wyścigi i stanął na podium sześciokrotnie, zajmując trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Walczył o mistrzostwo z innym tegorocznym debiutantem Formuły 1, Oscarem Piastrim, niemalże do ostatniego wyścigu sezonu.
Trzeci sezon był jego najlepszym w Formule 3, choć na papierze siódma pozycja w klasyfikacji generalnej nie wygląda aż tak atrakcyjnie względem sezonu spędzonego z Premą. Wszystko rozchodzi się o styl rywalizacji. Otóż Amerykanin powrócił do reprezentowania Charouz Racing System, czyli tego samego zespołu, z którym dwa lata wcześniej zdobył zaledwie 5 punktów.
Tym razem jednak regularnie punktował, a jego koledzy z zespołu nie byli w stanie z nim konkurować. Jedno zwycięstwo, czterokrotne podium, piętnastokrotna obecność w punktach i 102 punkty pod koniec sezonu mówią same za siebie. Był jednoosobowym napędem swojego zespołu, któremu zapewnił piąte miejsce w ogólnej klasyfikacji zespołów (wyczyn tym bardziej godny podziwu, że na tę klasyfikację składają się wyniki trzech kierowców. Sargeant walczył 1v3).
Od Williamsa po Formułę 2
Jego fantastyczny sezon w Formule 3 nie uciekł uwadze najważniejszym graczom i pod koniec roku został ogłoszony juniorem akademii kierowców Williamsa. Williams udostępnił do testów swój bolid FW43B, zaprosił Amerykanina do pracy w symulatorze oraz pomógł mu znaleźć miejsce w Formule 2 w zespole Carlin.
Wracając do Formuły 2. Jeżeli miałeś najwięcej DNFów (6) w trakcie debiutanckiego sezonu i zajmujesz czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, to znak, że spisałeś się bardzo dobrze. W przypadku Logana Sargeanta prawie nie istniało pojęcie nieudanego weekendu. Amerykanin regularnie punktował i wygrał dwa wyścigi główne: na Silverstone i Red Bull Ringu. Był drugim (nie licząc Felipe Drugovicha) najczęściej punktującym kierowcą z całej stawki, a ciągle mówimy o tym samym kierowcy, który miał jednocześnie największą liczbę DNFów.
Czego możemy się spodziewać
Logan Sargeant nigdy w Formule 3 i 2 nie był odbierany jako potencjalny kandydat do regularnego wygrywania i walki o mistrzostwo, gdyż obrał drogę niereprezentowania najsilniejszych zespołów (nie licząc sezonu 2020). To pozwoliło mu na zdobywanie doświadczenia nie poprzez odjeżdżanie rywalom, a w bezpośredniej walce na torze.
Podobną drogę przeszedł Yuki Tsunoda, który zajął dziewiąte miejsce w Formule 3 i trzecie miejsce w Formule 2, a już trzeci sezon będzie reprezentować AlphaTauri w Formule 1. Japoński kierowca jest dowodem na to, że nie walka o mistrzostwo, a wykazywanie potencjału w słabszych zespołach może być kluczem do zagoszczenia w Formule 1 na dłużej. Więc być może to będzie mieć miejsce także w przypadku Amerykanina.
21 listopada 2022 roku został potwierdzony jako drugi, obok Alexa Albona, kierowca Williamsa w sezonie 2023. W porównaniu do innych debiutantów, Oscara Piastriego i Nycka de Vriesa, ma najmniej sukcesów na koncie, ale także będzie reprezentował zespół, który w ostatnich latach radził sobie najgorzej (w porównaniu do McLarena i Astona Martina). Te niekorzystne okoliczności mogą jednak zostać przeobrażone w sporą zaletę.
Kiedy presja regularnego zdobywania punktów będzie ciążyła na Piastrim i de Vriesie, Sargeant otrzyma możliwość skupienia się nad utrzymywaniem konkurencyjnego tempa bez obawy, że kilkurazowy brak zdobyczy punktowych będzie dla niego definitywnym skreśleniem. Kierowca z Florydy przez większość swojej kariery rywalizował właśnie w takich warunkach i się w nich odnajdywał. Kibice w ostatnim roku zachwycali się, jak Williams był w stanie walczyć o pojedyncze punkty z silniejszymi i to w przypadku Amerykanina w zupełności wystarczy. A przy okazji, jeżeli okaże się szybszy od Albona, to wyrobi sobie pozytywną reputację na następne lata.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.