Zresetowany i gotowy – Piotr Wiśnicki o swoim powrocie do F3

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Pierwsze starcie Piotra Wiśnickiego z Formułą 3 nie należało do najprostszych. Polak w połowie sezonu opuścił prezentujący wyjątkowo niskie standardy zespół PHM by Charouz. Teraz powraca do stawki F3 w nowej ekipie Rodin Motorsport. Jak wygląda aklimatyzacja w nowej ekipie? Czemu doszło do rozstania z PHM? Kiedy powróciła pewność siebie po trudnych początkach? Na te i wiele innych pytań Piotr odpowiedział w rozmowie z Mateuszem Mrówczyńskim i Julią Pszowską.

Przed tobą początek twojego drugiego sezonu w Formule 3. Czy w stosunku do tego, jak czułeś się na początku poprzedniego sezonu, kiedy debiutowałeś, teraz czujesz się pewniej?
Czuję się pewniej, jeśli chodzi o zespół, to również jest inaczej. Czuć jest dużo większy profesjonalizm i nie są popełniane, że tak powiem, głupie błędy, jak w tamtym zespole. Pierwszego dnia testów brakło mi szczęścia i miałem awarię pompy paliwa, ale zostało to naprawione od razu i potem już nie miałem z tym problemów. W PHM-ie natomiast było tak, że kiedy mieliśmy awarię hamulców, to już w zasadzie przez cały weekend ta awaria była, coś tam niby było naprawiane, ale i tak problem pozostawał. Więc pod wieloma względami jest lepiej i co za tym idzie, czuję się pewniej.

Jak wyglądają twoje relacje z nowym zespołem, Rodin Motorsport? Czy po testach aklimatyzacja idzie dobrze, czy jeszcze musicie się ze sobą dotrzeć?
Na pewno dużo lepiej się z nimi zapoznałem niż z PHM-em. Tam od początku była dosyć mocno napięta atmosfera, tutaj jest inaczej. Sam fakt jak prowadzone są briefingi z kierowcami, spotkania i rozmowy, jeśli chodzi o odczucia w sprawie jazdy. Też mi się dużo bardziej podoba to, gdzie w PHM-ie szliśmy do jakiegoś kontenera, żeby w ogóle siebie słyszeć, to tutaj mamy system radiowy, gdzie siadamy wszyscy przy jednym stole i słyszymy siebie. Te briefingi też są dłuższe, bardziej dokładne i w zasadzie to z moimi zespołowymi kolegami pod wieloma aspektami, jeśli chodzi o ustawienia samochodu się zgadzamy, więc jest dużo plusów.

Czy zmieniając zespół wyczuwa się jakieś różnice? Nie tyle w samym bolidzie, co w rytmie i sposobie pracy zespołu?
Oczywiście, różnica jest widoczna, zarówno jeśli chodzi o pracę załogi, jak i o samochody. Wiadomo, że konstrukcja wszystkich bolidów w założeniu jest taka sama, ale oczywiście ustawienia są specyficzne. Same części, że tak powiem, czasami są różnie spasowane albo niektóre przychodzą czasami w mocno kontrowersyjnym stanie, więc tak, są różnice.

A jak wygląda kwestia twojego wpływu, który masz na ustawienia bolidu? Możesz samodzielnie decydować o różnych kwestiach, czy jednak ten decydujący głos zawsze należy do inżynierów?
Mam duży wpływ, aczkolwiek teraz właśnie jak byliśmy w Bahrajnie, to mieliśmy jeden problem, którego ostatniego dnia szukaliśmy w ustawieniach, a na ostatniej sesji okazało się, że ten problem całkowicie leżał gdzieś indziej. Widziałem, że chłopaki wkładali bardzo dużo w pracy w to, siedzieli do późna, zmieniali ustawienia, próbowaliśmy dużo różnych rzeczy, więc tak, mam wpływ na ustawienia samochodu, ale jeśli chodzi o ustawienia, to w zasadzie zawsze ze wszystkim w trójkę, z moimi zespołowymi kolegami, się zgadzamy i mamy takie same odczucia, więc to mi się też bardzo podoba.

Czyli w PHM-ie były jakieś różnice między wami, jeżeli chodzi też o ustawienia?
W PHM-ie były różnice, ale generalnie można powiedzieć, że w PHM-ie była wojna domowa. Były spory o to, kto miałby być szefem inżynierów. Był jeden inżynier, który pracował w 2016 roku w Haasie, był inżynier, który został wyrzucony z VAR-u i oni we dwójkę toczyli jakąś wojnę między sobą, próbowali się podcinać. To było strasznie nieprofesjonalne. Mechanicy byli z F4 i w zasadzie mieli swój debiutancki sezon w F3, więc bardziej to wyglądało tak, jakby drużyna brała pieniądze za naukę w F3, a nie tak jak było zapisane w kontrakcie, że jest wiodącym zespołem.

Te tarcie były na linii między inżynierami, czy na linii kierowcy-inżynierowie również?
Oni w pewien sposób walczyli między sobą, ale panował tam ogólny chaos. Było wielkie zamieszanie, dużo niezrozumiałych rzeczy, strasznie napięta atmosfera. W kwestii ustawień każdy wiedział lepiej, ja mówiłem swoje i co można byłoby poprawić, każdy z inżynierów miał na to lepszy pomysł. Finalnie nic nie wiedziałem o zmianach i czy w ogóle cokolwiek ulega poprawie.

Te spięcia były widoczne od początku, czy jednak zaczęło się psuć w jakimś określonym momencie?
Wydaje mi się, że kulminacyjny moment był w Melbourne. W pierwszej sesji wyjechałem i byłem bodajże siódmy. Podobał mi się ten tor i jeździło mi się dobrze, potem nagle zaczęły zachodzić jakieś dziwne zmiany. Informowałem, że mam problem z hamulcami, bo nie było to normalne, że hamulec mi się zapadał, potem był twardy, potem znowu się zapadał. W zasadzie w trakcie weekendu ten problem nie został rozwiązany do końca, tylko jak samochód wrócił do Czech, to dopiero tam jak zmienili hamulce, to rozwiązali problem. Ja mówiłem od razu, że trzeba się temu przyjrzeć i jeśli coś jest nie tak, to powinny te hamulce po prostu zostać zmienione, a nie, że po jakiejś próbie i naprawianiu na ślepo. Właśnie to jest to, że z Rodinem jak ostatnio mieliśmy problem z pompą paliwa, to po prostu zmiana i jazda dalej.

Jak jest w twoim przypadku ze stresem? Czy nerwy ci jeszcze towarzyszą, czy bierzesz już to wszystko na chłodno?
Nie mam jakiś stresów, nerwów, procedur potrzebnych, żeby rozładować napięcie. Jeśli chodzi o swój rytuał przed wyścigiem, to jedynie piję kawę, ale nic poza tym. Biorę to już na zimno.

A jak jest w sytuacji, kiedy coś idzie nie po twojej myśli? Zachowujesz zimną krew czy czasem zdarzy się jakiś element paniki?
Staram się w tych sytuacjach myśleć racjonalnie i z rozwagą, bo wiem, że pochopne decyzje mogą mnie dużo kosztować. Nawet kiedy coś zadzieje się nie po mojej myśli, to nie rozdrabniam tego, robię swoje i idę dalej.

Miewasz czasami momenty zwątpienia? W drugiej połowie zeszłego sezonu zrezygnowałeś z dalszych startów w F3, czy to był właśnie taki moment?
Wtedy nie było kolorowo. Kiedy w PHM-ie zaczęły dziać się te wszystkie rzeczy, to trochę zacząłem powątpiewać. Dopiero kiedy miałem okazję, żeby się porównać z kierowcą z Tridentu, to bardzo mnie to podbudowało. Była między nami różnica 0,1 sekundy na testach, kiedy w sezonie na innym torze były to trzy sekundy, pomyślałem wtedy «okej, dobra, to jednak na pewno nie moja wina».

Czy widzisz siebie w jakiejś alternatywnej rzeczywistości? Jeżeli nie wyścigi, to co byś robił?
Może wziąłbym się za kulturystykę. Albo grałbym w darta [śmiech].

Co do alternatyw, to komentowałeś w zeszłym roku jeden z wyścigów F3. Widzisz siebie w takim wydaniu?
To chyba nie jest coś, co mógłbym robić z tym doświadczeniem, które mam. Jak już zacznę coś komentować i jest jakaś sytuacja, to ja to rozbijam na czynniki pierwsze. I załóżmy, kierowcy już przejechali 10 okrążeń, a ja mógłbym cały czas mówić, co się stało na drugim okrążeniu, gdzie miejsce miała jakaś sytuacja. Więc raczej bym się do tego nie nadawał.

Jutro dostajesz fotel w Formule 1 i możesz sobie wybrać sobie zespół i partnera. Kogo wybierasz?
Red Bull i Santiago Ramos. Nie, chwila, Kacper! Mielibyśmy zespół z dwóch Polaków.

Co do Kacpra, to obecnie jesteście jedynymi Polakami w F3. Czy czujesz, że musisz coś udowodnić, jest jakaś rywalizacja między wami?
Nie. Wydaje mi się, że to byłoby błędne myślenie, żeby postrzegać Kacpra jako taki punkt odniesienia. Nie ma między nami żadnego takiego elementu.

Jeśli nie udałoby ci się dostać do F1, to czy jakaś inna seria wyścigowa by cię interesowała?
Myślę, że poszedłbym w stronę rajdów.

W Formule 1 można zauważyć, że kierowcy mają nałożoną na siebie pewną kontrolę medialną – nie wszystko może znaleźć się w sieci. Czy w niższych rangach też panuje taka ostrożność?
Jak mam jakieś wątpliwości co do tego, co chcę zamieścić w mediach, to po prostu pytam. Ostatnio jak zamieściłem relację na Instagramie, gdzie było zdjęcie ze środka samochodu, to wcześniej spytałem, czy mogę to dodać, bo tam był widoczny numer ramy. Zazwyczaj o takie rzeczy pytam, żeby w razie czego nie mieć jakiś nieprzyjemności, ale generalnie to wydaje mi się, że media społecznościowe idą w kierunku otworzenia się na niektóre rzeczy, które kiedyś się wydawały kontrowersyjne, a teraz już takie nie są. To samo dotyczy pisania swoich odczuć w postach przez zawodników. To wszystko sprawia, że te granice gdzieś się zacierają. Wiadomo jednak, że trzeba mieć umiar i wiedzieć, co można a czego nie można powiedzieć, chociaż wydaje mi się, że czasami emocje mimo wszystko biorą górę. Sebastian Vettel kiedyś powiedział, że w nerwach można coś często nieświadomie rzucić, a nie do końca ma się to na myśli. To jest jednak sport, gdzie jest duża adrenalina, dużo emocji i niektóre rzeczy nie powinny być odbierane zbyt dosadnie. Wiadomo, że jeżeli dochodzi do jakichś rękoczynów, to to nie jest akceptowalne, ale jakieś takie niektóre słowa, to właśnie mi się wydaje, że Sebastian Vettel najlepiej to podsumował.

Dziękujemy ci za rozmowę.
Dziękuję.

Wywiad powstał we współpracy z serwisem CyrkF1 w siedzibie Viaplay w dniu poprzedzającym początek testów przedsezonowych Formuły 1. Dziękujemy za możliwość przeprowadzenia wywiadu.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze