Weteran kontra charyzma – zapowiedź 24h Le Mans cz. 1

W ten weekend, na słynnej Pętli de la Sarthe odbędzie się 85. odsłona 24-godzinnego wyścigu Le Mans. Na najważniejszą z rywalizacji zapowiada się pojedynek Porsche i Toyoty.

Już dawno nie mieliśmy takich emocji, jak w przypadku tegorocznej odsłony kultowej batalii we Francji. Powodów jest przynajmniej kilka, pierwszy z nich w postaci braku Audi, które po raz pierwszy od 1998 roku w ogóle nie widnieje na liście startowej wyścigu. Choć już od kilku lat było widać, że pałeczkę pośród niemieckich twórców prototypów LMP1 przejmuje Porsche, nawet w ubiegłym roku Audi było postrzegane jako konkurenta zdolnego do zwycięstwa – teraz jednak Audi już tu nie ma, a szanse na triumf są rozkładane pomiędzy innych producentów.

A jak się rozkładają, odpowiedź na to pytanie zastanawia wielu kibiców wyścigów długodystansowych. Z jednej strony jest Porsche, weteran batalii na Pętli de la Sarthe i zwycięzca dwóch ostatnich rywalizacji, który jednak w tegorocznym sezonie ma problem z dogonieniem arcyprzeciwnika. Pokazały to nie tylko dwa pierwsze wyścigi sezonu WEC, ale i niedawny Dzień Testów, gdzie różnice czasowe i problemy z pojazdem niepokoiły wielu miłośników niemieckiej marki. Zresztą, gdyby nie ubiegłoroczny dramat Toyoty, Niemcy nie mogliby mówić nawet o obronie zwycięstwa – być może był to jednak znak, że warto jest spróbować powalczyć o przebicie ich własnego rekordu serii zwycięstw.

Dramatyczna awaria Toyoty z czerwca 2016, która zresztą nie była pierwszą taką sytuacją dla tego producenta, zamiast skłonić do rezygnacji jeszcze bardziej nakłoniła Japończyków do walki. W ten sposób, Toyota po raz pierwszy pojawia się w Le Mans z trzema prototypami, do załóg dołączając swoich kierowców fabrycznych i mistrzów innych serii – poważnie wzięła się również za pracę nad pojazdem, czego efekty jak na razie wyglądają całkiem interesująco. Zwycięstwa w FIA WEC oraz lepsze czasy w Dniu Testów sugerują, że japońska marka w końcu zdobędzie to, co kilkukrotnie było już jej na wyciągnięcie ręki – choć z drugiej strony wie ona również najlepiej, że na Pętli de la Sarthe można się cieszyć dopiero po przekroczeniu linii mety.

Liczącą sześć załóg klasę LMP1 zamknie ponownie jedyny prototyp wystawiony przez zespół prywatny, CLM P1/01 ekipy ByKolles. Choć teoretycznie nie ma on szans na walkę z załogami fabrycznymi, jest kilka powodów, by od czasu do czasu zwrócić uwagę na wyniki załogi nr 4. Pierwszym jest obecność co najmniej dwóch byłych kierowców konkurencji – Marco Bonanomiego z Audi oraz Dominika Kraihamera z Rebelliona. Drugi to natomiast obecność w pojeździe CLM silnika, który w Le Mans widzieliśmy już dwa lata temu – przy czym wówczas, był on umieszczony przed kierowcą, napędzając Nissana GT-R LM. Czy ten sam silnik sprawdzi się lepiej nawet w prywatnym pojeździe LMP1? Przekonamy się w weekend.

W przypadku prototypów, tegoroczny Le Mans to także najbardziej oczekiwana konfrontacja nowych pojazdów klasy LMP2. Wprowadzone w tym roku nowe przepisy techniczne i, skutkiem tego, nowe konstrukcje, miały dać ekipom większą szansę na pojawienie się w najważniejszych rywalizacjach oraz na równorzędną walkę. W praktyce wyszło to jednak nie do końca zgodnie z oczekiwaniami. W skupiającej najsilniejsze zespoły tej klasy, serii FIA WEC, wszystkie ekipy wybrały nowe prototypy Oreca. Powód? Można się domyślać – Ligier, choć gruntownie, ale jednak tylko zmodernizował swój ubiegłoroczny prototyp JS P2, natomiast Riley i Dallara nie były w ostatnich latach producentami prototypów Le Mans, bardziej skupiając się na amerykańskich Daytona Prototype. Konfrontację tych prototypów można było oglądać co najwyżej w seriach kontynentalnych, za oceanem dodatkowo z modelami zmodyfikowanymi przez poszczególnych producentów, Cadillaca, Mazdę i Nissana – tam jednak ekipy G-Drive, Rebellion, Signatech czy Manor mogliśmy oglądać co najwyżej sporadycznie.

Wybór Oreca przez najsilniejsze ekipy, teoretycznie odzwierciedlił się w Dniu Testów, gdzie prototypy 07 zdominowały czołówkę tabeli wyników klasy LMP2. Na korzyść tej wersji wydarzeń przemawia choćby fakt, że w Europejskiej Serii Le Mans, rywalizacja między Oreca i Ligierem jest zacięta – a za oceanem najsilniejsze zespoły wybrały zmodfikowany pojazd Dallary, i to on jest tam królem. Z drugiej strony, na początku czerwca, w pojazdach innych, niż Oreca startowali m.in. Jeroen Bleekemolen, Matt McMurry, Nathanaël Berthon, Filipe Albuquerque, Rubens Barrichello czy Michaił Aloszyn – a mimo tego ich załogi ustępowały pola zespołom startującym w prototypach Oreca. Jak będzie to wyglądało w samym wyścigu i czy ekipom SMP Racing, United Autosports, Tockwith Motorsports czy DragonSpeed uda się przebić przez liczący 11 sztuk mur Oreca – przekonamy się o tym już w ten weekend.

Imprezę w Le Mans rozpocznie środowy, czterogodzinny trening o godzinie 16:00, a już o 22:00 rozpocznie się pierwsza, dwugodzinna sesja kwalifikacyjna. Dwie kolejne części kwalifikacji będą miały miejsce w czwartek o 19:00 i 22:00 – po piątkowej przerwie, w sobotę o 9:00 ekipy wyjadą na 45-minutową rozgrzewkę, by o 15:00 rozpocząć tegoroczną, 85. batalię o Le Mans.

Listę startową znajdziesz TUTAJ

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze