Dramat Toyoty, Audi bez problemów

Bardzo szybko prysły marzenia Toyoty o powtórzeniu sukcesu z ubiegłego roku. Wskutek wypadku niecałe 40 minut po starcie, prototyp nr 8 praktycznie stracił szansę na walkę z Audi.

Nie tak miała wyglądać czwarta odsłona tegorocznego sezonu FIA WEC. W ubiegłym roku, tor w Brazylii był miejscem pierwszego triumfu Toyoty nad Audi – w tym, już w pierwszej godzinie, szanse japońskiego zespołu spadły niemal do zera. Wszystko z powodu Lotusa, którego niecałe 40 minut po starcie dublował Stéphane Sarrazin – a który podczas wyprzedzania zepchnął Toyotę na barierę z opon, sam również wypadając z toru. Toyota co prawda próbowała pojazd ratować, by choć dojechać do mety – szanse na równorzędną walkę z Audi były już jednak zerowe. W innych kategoriach, przez pierwsze 30 minut miała miejsce rywalizacja – jednak wcześniejsze pit-stopy zarządzone podczas neutralizacji zmieniły układ w stawce.

W LMP1, na starcie Allan McNish wyprzedził Marcela Fässlera, obejmując prowadzenie w wyścigu – za dwoma Audi pozostali Stéphane Sarrazin w  Toyocie i Nicolas Prost w Loli ekipy Rebellion. Audi powoli budowało przewagę nad konkurentami – choć pół godziny po starcie, lider wyprzedzał trzecią w stawce Toyotę tylko o 15 sekund. Niestety, niedługo później Toyota została uderzona przez Lotusa, przez co jej wygrana stała się iluzoryczna – a mechanicy zastanawiali się, czy uda się choć dojechać prototypem do mety. Na pit-stop zjechały wtedy Audi, Rebellion pozostał na torze nieco dłużej – lecz gdy i on pojawił się w boksach, Audi ponownie były na czele.

W LMP2, Mike Conway z G-Drive i Nicolas Minassian z PeCom utrzymali się na czele na starcie – i tylko na czwarte miejsce wszedł Dominik Kraihamer, w Lotusie nr 32 pokonując Björna Wirdheima. Szwed po 10 minutach powrócił jednak przed Niemca– a problemy miał drugi z T128, który 20 minut po starcie widniał w boksach. Chwilę później, Kraihamer stracił piąte miejsce na rzecz Oliviera Pla z OAK nr 24 – a po uderzeniu w Toyotę zupełnie stracił szanse na dobrą pozycję. Wtedy też miały miejsce pit-stopy – na czele pozostał Conway, drugie miejsce utrzymał zmiennik Minassiana, Luis Pérez Companc – a nieco dłużej na torze jechał Jaques Nicolet z OAK nr 45. Pozostałe dwa na pit-stop zjechały – podobnie jak Wirdheim, który z boksów wyjechał przed nimi.

W GTE Pro doszło na starcie do przetasowania – za prowadzącego Pedro Lamy z Astona nr 98 wszedł Gianmaria Bruni w Ferrari nr 51 – a Kobayashi w nr 71 spadł za Marca Lieba z Porsche nr 92. Ten, 10 minut po starcie zaliczył jednak pechowego kapcia – przez co Japończyk po kwadransie był trzeci, choć musiał bronić się przed Darrenem Turnerem i Bruno Senną z dwóch pozostałych Aston Martinów. Na czele natomiast, Bruni wyprzedził Lamego, obejmując prowadzenie w tej kategorii – a Turner wyprzedził Kobayashiego po świetnym ataku 22 minuty po starcie.  10 minut później, Turner był już drugi – a Kobayashiego doganiał Senna. Tu, z neutralizacji skorzystali początkowo tylko Bergmeister z Porsche nr 91 oraz Lamy – ten drugi zmieniając się z Paulem Dalla Lanem.

W GTE Am, jeszcze przed startem wiadomo było o dwóch decyzjach. Pierwszą było przesunięcie na koniec stawki zwycięzców kwalifikacji, których Ferrari nr 61 nie przeszło wymaganych testów – Ferrari nr 57 od Krohn Racing musiało natomiast zatrzymać się na karę 3 minut za wymianę silnika przed wyścigiem. Prowadzenie utrzymał Nicki Thiim w Astonie nr 95 – za nim, Paolo Ruberti w Porsche od Proton wyszedł przed Rui Aguasa w Ferrari ekipy 8Star – a Stuart Hall w Astonie nr 96 był czwarty. 20 minut po starcie, Rigon powrócił przed  Rubertiego – a problemy techniczne doskwierały Corvette od Larvbre, która na dłuższą chwilę wylądowała w boksach. Podczas neutralizacji, od razu do boksów nie zjechał tylko Hall – i to on prowadził po pierwszej godzinie, przed Thiimem i zmiennikiem Jean-Karla Vernaya z Porsche nr 76 od IMSA, Christopha Bourreta.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze