Toyota nie jedzie, Ferrari w płomieniach

Dwa Audi prowadzą po 3 z 6 godzin wyścigu FIA WEC w Brazylii. Z rywalizacji wycofała się Toyota – a odpadły także Ferrari i Aston Martin, ten pierwszy w wyjątkowych okolicznościach.

Jakby mało było godzinnej neutralizacji po wypadku Toyoty i Lotusa – kwadrans po wznowieniu wyścigu, doszło do kolejnego okresu żółtej flagi. Tym razem trwał on tylko kilka minut – powód był jednak zaskakujący, gdyż podczas jazdy, zapalił się tył prowadzonego przez Toniego Vilandera Ferrari nr 71. Nie był to pożar silnika, prawdopodobnie zapaliło się paliwo wyciekające na opony – niemniej ogień ogarnął sporą część samochodu, a Fin musiał się ratować zjeżdżając z toru. Szczęśliwie, bez neutralizacji obyło się, gdy po kontakcie z innym pojazdem, z uszkodzonym tylnim kołem stanął na torze Bruno Senna – i ten także wycofał się jeszcze przed końcem pierwszej połowy rywalizacji. Na czele wciąż podążają Audi przed Lolą ekipy Rebellion – a liderzy utrzymują swoje pozycje także w poszczególnych kategoriach.

Na początku drugiej godziny wyścigu, Nicolas Prost zmienił się z Nickiem Heidfeldem i spadł za dwa Audi – a tu McNish wciąż jechał przed Fässlerem. Dopiero półtorej godziny po starcie, jeszcze pod żółtą flagą, Audi nr 1 wróciło przed nr 2 – gdyż wtedy zjechały one na drugie pit-stopy, a wyjechali w nich André Lotterer i Toma Kristensen. Chwilowo, na czele jechał Heidfeld w Loli – jednak po 10 minutach, Audi były już ponownie na prowadzeniu. Kiedy Audi zjechały na swoje trzecie pit-stopy, Lola była już tak daleko, że nawet pozostając na torze nie mogła wyprzedzić fabrycznych załóg – i zjeżdżając na swój drugi, walczyła praktycznie sama ze sobą.

W LMP2, 75 minut po starcie na swój pit-stop zjechał Jacuqes Nicolet – a zmieniająca go Keiko Ihara spadła za inne pojazdy tej kategorii. Kwadrans później, swój drugi pit-stop zaliczyła załoga PeCom – a podczas wznowienia wyścigu, znów zrobiło się ciasno między prototypami LMP1 i LMP2. Tym razem były to pojazdy Audi i OAK Racing, a co najważniejsze, nikt tu nie ucierpiał. Przy wyjeździe, Pérez-Companc mógł jeszcze powrócić na swoją pozycję, dzięki czemu wciąż był drugi – a trzeci jechał Wirdheim, przed trzema Oreca od OAK Racing. Najszybszy z nich, Ricardo Gonzalez w nr 35, był tuż za Szwedem – a bratobójczy pojedynek toczył z nim David Heinemeier-Hansson. 10 minut po starcie trzeciej godziny, Wirdheim zjechał jednak na zmianę z Christianem Zugelem – a po chwili, na trzeci pit-stop Pérez-Companc, zmieniając się z Pierrem Kafferem. Kilkanaście minut później, pit-stop zaliczył lider, pozostający za kierownicą Mike Conway – i to on wciąż prowadził w kategorii LMP2. Na trzecie awansował za to Martin Plowman, który zmienił Gonzaleza w nr 35 – a Zugerl był piąty, za Alexem Brundle w nr 24 od OAK.

Także 75 minut po starcie, do boksów zjechali kierowcy GT, Senna i Bruni – ten drugi zmieniając się z Giancarlo Fisichellą. Po chwili zjechał również Kobayashi na zmianę z Toni Vilanderem – a ostatni w boksach był Darren Turner, który w połowie drugiej godziny zmienił się ze Stefanem Mücke. Po wznowieniu, dzięki wcześniejszemu pit-stopowi, na czele był Jörg Bergmeister w Porsche nr 91 – ale blisko niego jechali Fisichella i Mücke – a nieco dalej Vilander, który jednak stał się głównym aktorem kolejnej neutralizacji. Po wznowieniu, Fisichella i Mücke wyprzedzili Bergmeistera – a starał się o to także Senna. Pomógł mu wtedy Jack Gerber z GTE Am, który wytrącił Porsche z toru – choć wina leżała tu po stronie Aston Martina, który to wprowadził w poślizg Gerbera. Niestety, na początku trzeciej godziny, Senna odczuł skutki tego wydarzenia – gdyż stanął na torze z uszkodzonym tylnim kołem. Kwadrans później, Mücke rozpoczął atak na Fisichellę – lecz mimo kilkakrotnych prób, Włoch wciąż był z przodu. Układ nie zmienił się również, gdy obaj zjechali na pit-stopy – Bruni w Ferrari wciąż był przed Turnerem w Aston Martinie. Dwa kolejne miejsca zajmowali kierowcy Porsche – a niemiłą przygodę miał Richie Stanaway z drugiego pozostającego na torze Vantage GTE, kiedy zaczepił on o ślizgające się Ferrari Jacka Gerbera. ”Na szczęście”, uszkodzeniu uległo wtedy tylko owe Ferrari.

W GTE Am, 80 minut po starcie, na zmianę zjechał Stuart Hall, ostatni nieobecny w boksach kierowca tej kategorii – a na prowadzenie powrócił Christopher Nygaard w siostrzanym Astonie nr 95. 10 minut później, swoimi Porsche zjechali po raz drugi Gianluca Roda i Christophe Bourret – podobnie jak Jack Gerber, który w Ferrari nr 61 zastąpił Matta Griffina. Za Nygaardem znaleźli się więc Vincente Potolicchio w Ferrari nr 81 oraz Jamie Campbell-Walter w Vantage nr 96 – a Roda spadł na miejsce czwarte. Po incydencie z pożarem, Cambell-Walter wyprzedził Wenezuelczyka i wszedł na miejsce drugie – a już piąty był Gerber. Niestety, Afrykańczyk pod koniec drugiej godziny został zaczepiony przez Sennę i wypadł z toru – a nieco później sam wpadł w poślizg, stając na drodze kierowcy innego Astona. Ten uszkodził mu przednie nadkole, przez co Gerber musiał zjechać do boksów – a Potolicchiego wyprzedził także Roda, choć kilkanaście minut później, Wenezuelczyk odzyskał trzecie miejsce. Po kolejnej serii pit-stopów, Porsche znów jednak było przed Ferrari – w 911 zasiadł Christian Ried, a w 458 Italia Rui Aguas. Na prowadzeniu był Nicki Thiim przed Stuartem Hallem. 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze