Lewis Hamilton uważa, że może nauczyć się tyle samo na temat nowych torów grając na konsoli, co pracując w symulatorze Mercedesa.
Na przestrzeni ostatnich lat, kiedy testy zostały znacząco ograniczone, symulatory stały się ważnym aspektem dla wszystkich zespołów. Drugi z zawodników Mercedesa, Nico Rosberg, określił ostatnio obiekt w Baku jako dziwny, po tym jak przejechał po nim kilka wirtualnych okrążeń w symulatorze w Brackley. Lewis Hamilton zaliczył jedynie 8 takich kółek i nie uważa, że był to produktywnie spędzony czas.
„Nie jeżdżę dużo w symulatorze ponieważ nie jest to obecnie najlepsza opcja - pracujemy nad tym żeby to ulepszyć. Równie dobrze mógłbym kupić sobie PlayStation za 100 funtów i nauczyłbym się tyle samo”
– powiedział bezpośrednio 3-krotny mistrz świata.
Hamilton podkreślił również, że zebrane w ten sposób dane są bardziej pomocne dla inżynierów, a nie samych kierowców ponieważ wrażenia z jazdy nie odpowiadają rzeczywistości.
„Jest znacząca różnica pomiędzy jazdą w symulatorze a w rzeczywistości - chodzi o emocje. Kiedy siadasz w symulatorze to musisz się do tego przystosować, a kiedy wsiadasz do samochodu nie musisz się do niczego przyzwyczajać, po prostu jedziesz. W symulatorze musisz wyczuć wszystkie rzeczy, a do tego nie ma w nich nierówności, krawężniki są inne, prędkość jest inna. Nie czujesz prędkości, nie jest to dla ciebie wymagające pod względem fizycznym. Jedynie inżynierowie mogą czerpać z tego informacje na temat zużycia paliwa, energii czy aerodynamiki”.
Lewis przyznał także, że przestał odbywać czwartkowe spacery po torze, co jest swojego rodzaju tradycją wśród stawki F1.
„Spacerowałem po torze od czasów Formuły Renault, ale od trzech czy czterech lat przestało mieć to wpływ na moje wyniki w trakcie weekendu. Przestałem odbywać takie spacery w 2010 i nie widzę żadnej różnicy. Być może dla innych ma to znaczenie, ale nie dla mnie”.
Źródło: autosport.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.
