Tęsknota za pustynią, cele i nowe doświadczenia – wywiad z Konradem Dąbrowskim

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

W tym roku Konrad Dąbrowski udowodnił swoją wysoką formę – zadebiutował w Rajdzie Dakar, który ukończył jako dwudziesty ósmy, a także zdobył dwa puchary świata: Rajdów Baja i Cross-Country. Przed swoim nadchodzącym, drugim startem w Dakarze porozmawiał z Julią Trusewicz o swoich sukcesach, planach i oczekiwaniach co do słynnego styczniowego rajdu.

W tym roku wygrałeś dwa puchary świata, czego bardzo ci gratuluję. Czy te sukcesy przerosły twoje oczekiwania, czy były to wyznaczone cele?
W tym roku, jeśli chodzi o zwycięstwo w pucharach świata w juniorach… Może to nie był cel, ale wiedziałem, że to jest realne. Celem było poprawienie wyniku z 2020 roku w Bajach – byłem trzeci i chciałem być co najmniej drugi w tym roku. A w rajdach cross-country, tak naprawdę, na początku roku w ogóle nie było takiego celu, nie wiedzieliśmy też jak wyjdzie z budżetem na ściganie się w rajdach długodystansowych. Po Maroku wiedzieliśmy, że pojedziemy w Abu Zabi. W Maroku wygrałem, więc wtedy już wiedzieliśmy, że celem jest wygranie też tutaj i tak trochę przypadkiem, trochę nie, udało się wygrać dwa puchary świata.

Jeśli chodzi właśnie o rajdy cross-country, o klasę RallyGP, w której rywalizowałeś, to w Abu Zabi byłeś piąty, co jest dużym osiągnięciem. Jak czujesz się rywalizując z doświadczonymi zawodnikami RallyGP, takimi jak Matthias Walkner i plasując się tak wysoko?
Jest to cudownie uczucie, które niestety zostanie mi odebrane w przyszłym roku, ponieważ regulamin się zmienia i juniorzy nie mogą być w RallyGP – więc niezależnie od moich wyników z tego sezonu zostałem przeniesiony do Rally2. Ale w tym roku było to naprawdę cudowne i mogłem też widzieć, jak zbliżam się do tych zawodników. Jednak zawodnicy fabryczni są cały czas przede mną, są szybsi ode mnie, ale z każdym rajdem się do nich zbliżam, jestem o parę minut na odcinku bliżej i to mi daje dużą satysfakcję. Możliwość ścigania się w RallyGP była dla mnie bardzo ważna w tym roku, bo mam wrażenie, że bardzo dobrze przygotowała mnie na Dakar. Poza tym, jeśli chodzi o tą pierwszą piątkę w Abu Zabi, to przerosło moje oczekiwania. To był mój dopiero piąty rajd długodystansowy i w życiu bym nie powiedział, że będę piąty – tym bardziej, że moim najlepszym wynikiem wcześniej było chyba dwudzieste drugie miejsce, więc to spory przeskok (śmiech). Ale mimo, że miałem trochę problemów z motocyklem w trakcie rajdu Abu Zabi, jednak ułożyło się dla mnie pomyślnie, wszystko poszło w miarę płynnie i z dziesiątego miejsca w pięć etapów przeskoczyłem na piąte, i byłem po prostu… Przyznam się, że bardziej mnie to cieszyło niż wygranie pucharu świata, bo w juniorach to w juniorach, ale udało mi się po prostu wmieszać w doświadczonych zawodników i to było dla mnie jeszcze większym sukcesem.

Wspomniałeś o problemach w Abu Zabi, czyli o zepsutym tylnym hamulcu. Jak takie sytuacje wpływają na twoją motywację, skupienie? Dokładają ci stresu, czy może motywacji, żeby jechać jeszcze lepiej?
To wszystko zależy od problemu. Z tylnym hamulcem akurat wiedziałem, że nie mogę próbować nadrobić tego czasu, bo skończyłoby się to, najprawdopodobniej, spadkiem z wydmy. Zwyczajnie bym się nie zatrzymał. Ale w takich momentach, po prostu, nie wpływa to na moją motywację, jeśli chodzi o cel, o wynik końcowy – akceptuję to, co się dzieje i staram się pojechać tak, jak mi na to pozwala motocykl, i zrobić to jak najlepiej, pomimo wszystko. Mówi się, że wygrywa się zawody i mistrzostwa w swoich najgorszych dniach, więc staram się po prostu dojechać do mety z jak najlepszym czasem, mimo otaczających mnie problemów.

Jeśli chodzi o tą rywalizację i zwyciężanie, gdy jedziesz w pucharach świata, to skupiasz się na jednym etapie, jednym rajdzie czy jednak kalkulujesz, masz w głowie to, czy ten puchar uda ci się zdobyć?
Obecnie traktuję każdy rajd, każdy dzień osobno. Jeszcze wszyscy wokół mnie, ludzie mi zaufani i kierujący mnie w moim rozwoju uważają, że na razie powinienem tylko dojeżdżać do mety, zdobywać doświadczenie. Więc na razie, na rajdzie po prostu traktuje każdy dzień osobno i każdy kolejny kilometr to kolejny kilometr doświadczenia, i tak do tego podchodzę. Czasami jest ciężko panować nad sobą i zaczynam patrzeć na wyniki, analizować, który mogę być na mecie, ale staram się robić to jak najmniej. Staram się jak najbardziej wyłączać myślenie o wyniku końcowym na rajdzie, zawsze – aczkolwiek wspaniale, gdy ten wynik jest jednak lepszy niż gorszy (śmiech).

Przechodząc do Dakaru – niedawno ogłoszono, że Rajd Dakar będzie pierwszym przystankiem w Mistrzostwach Świata Rajdów Terenowych FIA i FIM. W kalendarzu są, chociażby, Rajd Maroka czy Abu Dhabi Desert Challenge, które dobrze znasz. Czy możesz powiedzieć, czy są plany, aby w Mistrzostwach startować i o coś powalczyć?
Tak. Celem jest obronienie pucharu świata w juniorach. Na pewno pojedziemy Abu Zabi i Maroko, do tego prawdopodobnie dojdzie Andaluzja i oczywiście Dakar. Wygląda więc na to, że pojedziemy cztery z pięciu rund. Kazachstan raczej nam się nie uda, ale myślę, że to powinno wystarczyć w walce o tytuł. Przyszły rok traktuję inaczej niż każdy poprzedni, odsuwam się już od ścigania w Polsce i skupiam się tylko na rajdach za granicą, na rajdach długodystansowych i rajdach Baja.

Niedawno odbyła się oficjalna prezentacja trasy Rajdu Dakar, choć oczywiście już wcześniej było wiadomo o trzech etapach na wydmach. Co osobiście sądzisz o styczniowej trasie?
To znaczy, organizatorzy nas trochę oszukali, bo zapowiadali właśnie bardzo dużo piachu i dalej to robią, ale zapowiadali trzy pełne etapy Empty Quarter [pustynia na południu Półwyspu Arabskiego], w które mieliśmy wjeżdżać w trakcie rajdu i trasa się nawet tam nie zbliża. Trochę wszyscy zostaliśmy zrobieni w konia, jeśli chodzi o zawodników, bo każdy już się szykował na wydmy. Ja właśnie bardzo cieszyłem się, że jadę w Abu Zabi, bo Abu Dhabi Desert Challenge wjeżdża do Empty Quarter, tylko po drugiej stronie granicy. Nawet się tam nie zbliżamy, więc to był taki trochę niesmak po tej prezentacji, ale mam nadzieję, że jednak obietnice się spełnią i będzie tego piachu dużo, bo ja się na nim czuję zdecydowanie lepiej niż na kamieniach, których było bardzo dużo w tym roku. Także, jeżeli tym razem obietnice są prawdziwe, to nie mogę się doczekać (śmiech).

Skoro wspomniałeś już wcześniej o celach – w tym roku jednak twoim głównym zamiarem było dojechanie do mety rajdu, co zrobiłeś jako jedyny polski motocyklista. Jakie cele możesz sobie wyznaczać na ten styczniowy, nadchodzący Dakar?
Zespół dalej stawia ten sam, jedyny cel, czyli dojechanie do mety. Ja osobiście chciałbym, co najmniej, poprawić wynik, czyli 28. miejsce i może też trzecie miejsce w klasie Marathon. Bardzo zadowoliłaby mnie pierwsza dwudziestka piątka. Dobrze czuję się po ostatnich treningach, które miałem w Dubaju, już po całym cyklu przygotowań i przez chwilę zacząłem myśleć o pierwszej dwudziestce, ale nie chcę się dać ponieść emocjom, bo jest wielu bardzo dobrych zawodników. W nadchodzącym roku będzie chyba czterdziestu motocyklistów więcej niż było w tym roku, więc stawka będzie prawdopodobnie jeszcze mocniejsza. Talentów jest bardzo wiele, więc nie chcę rzucać słów na wiatr i mówić o oczekiwaniach, które są nierealne, ale pierwsza dwudziestka piątka – byłbym bardzo szczęśliwy, a jeżeli pierwsza dwudziestka byłaby możliwa to… To już jest coś, o czym nie myślę, ale byłoby super, jakby się udało.

Wracając do poprzedniego Dakaru, który masz już za sobą – jak zmieniła się twoja kariera po nim, czy przez dobry wynik coś się zmieniło? Ruszyła szybciej do przodu, pojawiło się zainteresowanie medialne?
Niestety, w zainteresowaniu medialnym bardzo dużo się nie zmieniło. Oczywiście, rozpoznawalność może trochę się zwiększyła. Jest trochę lepiej finansowo w tym roku, niż było w poprzednim, doszło troszkę sponsorów, jednak to cały czas jest dla nas walka, jeśli chodzi o zbieranie budżetu i sponsorów. Oczywiście plany krzyżuje cały czas pandemia, bo wszyscy są bardzo ostrożni w wydawaniu pieniędzy. Najbardziej co się w moim życiu zmieniło, tak naprawdę, to moje nastawienie. Po Dakarze już miałem takie poczucie, że „Ok, to jest to, co będę robił w życiu” i skoro poszło mi tak dobrze jak na pierwszy raz, to chyba ma to sens, większy niż tylko marzenia małego chłopca (śmiech). Więc najwięcej zmieniło się w mojej głowie i w moim nastawieniu do życia, i do tego sportu – a rozpoznawalność, zainteresowanie mediów powolutku sobie rośnie, ale jeszcze nie jest tak cudownie, jak mogłoby być (śmiech).

Czy odcinki maratońskie Dakaru to dla ciebie większy stres czy ekscytacja tym, że nie masz żadnej pomocy ze strony zespołu?
Nie, to jest stresujące – mnie to stresuje. Jestem bardzo zadowolony, że ten etap maratoński jest już na drugim i trzecim etapie, bo jest jednak na samym początku, jeszcze mamy dużo więcej siły, motory są świeższe… Jestem bardzo zadowolony, że tak jest. W tym roku mieliśmy znowu duże ułatwienie, bo pozwolili kamperom jechać na maraton i mogliśmy spać w kamperach, a w tym roku już będziemy spali wszyscy razem w pomieszczeniu, w śpiworach więc to będzie prawdziwy maraton tym razem. To taki element, którego jeszcze nie przeżyłem, więc nowe doświadczenie, mimo że już jeden Dakar mam za sobą.

Czy masz jakąś wyścigową postać, zawodnika, który cię inspiruje? Jest oczywiście twój tata, który miał pewnie na ciebie jakiś wpływ, gdy dorastałeś. Jednak czy może wśród zawodników jest ktoś taki, kto cię inspiruje?
Jak byłem mały, gdy oglądałem zawody to wtedy były czasy, w których wygrywał Cyril Despres i Marc Coma, na nich bardzo patrzyłem. Obecnie w każdym z zawodników widzę kogoś, do kogo bym dążył tak naprawdę. Jeśli chodzi o takiego ulubionego zawodnika, któremu kibicuje, no to mam dwóch – jest Toby Price i Ross Branch, ale ich głównie cenię za osobowość i za to, jacy są poza samą jazdą. Chyba nie mam takiej konkretnej jednej osoby, do której bym faktycznie dążył, bo obecnie poziom jest tak wysoki, że bardzo dużo zawodników jest w stanie wygrać i ja podziwiam każdego, kto jest na takim poziomie i jest w stanie walczyć o zwycięstwo. Ale zawodnicy, którym kibicuję to Price i Branch.

Gdy rozmawialiśmy na początku, przed rozpoczęciem wywiadu, powiedziałeś, że właśnie masz chwilę wolnego czasu. Jak spędzasz ten wolny czas, między treningami, kiedy jest czas na regenerację? Głównie odpoczywasz i robisz coś niezwiązanego ze sportem?
Ogólnie, w takim okresie przed Dakarem staram się jak najbardziej odciąć, o ile to jest możliwe, i nie zajmować swojej głowy tym, że w ogóle jeżdżę motorem. Nie dlatego, że tego jest za dużo w moim życiu, ale taki reset psychiczny oraz możliwość pojechania na zawody ze świeżością i z utęsknieniem jest bardzo ważna. W zeszłym roku przez to, że musiałem zostać w Arabii Saudyjskiej przed Dakarem, nie wracałem na święta do Polski, byłem cały czas na pustyni, to nie miałem takiego głodu bycia na niej. Więc obecnie odcinam się tak, jak mogę i staram się zapomnieć, że mam zawody, żeby zatęsknić za piachem oraz pustynią, i świeży wystartować.

Podczas Dakaru 2021 Konrad Dąbrowski był jedynym polskim motocyklistą, który dojechał do mety – został też najmłodszym w historii rajdu reprezentantem kraju. Już 1 stycznia 2022, w Dżuddzie, rozpocznie swój drugi Dakar w karierze, startując z numerem 26.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze