Nie miałem siły, by sprawić, że Ferrari będzie mnie słuchać – wywiad z Felipe Massą

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Do tytułu mistrza świata w 2008 roku zabrakło punktu. Wypadek w sezonie 2009 na Hungaroringu, dość ciężkie relacje z Fernando Alonso oraz z samym Ferrari, które – zdaniem Brazylijczyka – nie dało już mu samochodu, aby wygrywać. Nareszcie wątek Roberta Kubicy oraz jego niespełniona przyszłość w ekipie z Maranello. Z Felipe Massą w Singapurze rozmawiała Roksana Ćwik.

Click here for English version

Nareszcie, po 10 latach, mogę z tobą porozmawiać. Życie poza Formułą 1 – jak ono wygląda?
Naprawdę dobrze. Jest fantastycznie. W końcu ścigałem się przez 16 lat w Formule 1, 15 sezonów. Trzeba mieć na uwadze, że czas minął. Należy być otwartym na nowe możliwości, bo wszystko zaczyna się od zera. Po zakończeniu kariery w Formule 1 można zrobić wiele rzeczy. Muszę powiedzieć, że jestem całkiem szczęśliwy, jak rzeczy się zmieniają, jak to wygląda. Nadal ścigam się w samochodach seryjnych. Tego, czego mi brakuje, to rywalizacja. Nie brakuje mi bycia w Formule 1, codziennej pracy, co tydzień, ale tęskniłem za rywalizacją. Tutaj, w innej serii, otrzymałem to. Ścigam się zatem w samochodach seryjnych. Jestem całkiem szczęśliwy, cieszę się, bawię. Wróciłem do Brazylii. Prowadzę także pewne interesy. Mam tam również restaurację.

Co to za restauracja?
To bar z wołowiną. Jest to słynna restauracja w Monako, którą przeniosłem do Brazylii. Jest ona hitem, naprawdę stała się popularna. Poza tym jeżdżę na niektóre wyścigi Formuły 1 jako ambasador. W tym roku biorę udział w ośmiu wyścigach. To inna praca, ale to także świetna zabawa. Podczas tych weekendów spotykam wielu różnych ludzi. W końcu wszystko układa się naprawdę dobrze. Naprawdę cieszę się życiem, spędzam czas z rodziną.

Teraz pracujesz z F1. Czy czasami trudno jest mieć zdanie na temat innych kierowców, gdy teraz jesteś kimś z zewnątrz, czy jest to łatwiejsze?
Nie, myślę, że to jest to samo. Gdy oglądasz wyścigi, kwalifikacje, po prostu rozumiesz, jak to wszystko działa. Rozumiesz również różnice między kierowcami. Rozumiesz różnice między samochodami. Chodzi mi o to, że to niczego nie zmienia.

Dla mnie zawsze będziesz mistrzem świata, ale jak trudno jest usłyszeć, kiedy świat mówi ci, że jednak nim nie jesteś?
Szczerze mówiąc, nie jest to trudne. Ta wiadomość była normalna. Na pewno nie była to wiadomość, jaką spodziewałem się otrzymać. Ale przez wszystko, co działo się na torze… Pod koniec wyścigu padał deszcz. Pomyślałem, że wszystko mogło być możliwe – i zrozumiałem to. Lewis jeszcze walczył, więc mogło być dobrze, mogło być źle. A potem, gdy otrzymałem tę wiadomość, byłem rozczarowany, ale wygrałem wyścig. To nie zależało ode mnie; zależało od pozycji za mną. Nie mogłem nic zrobić. Zrobiłem swoją pracę w idealny sposób, jaki mogłem.

Gdybyś mógł zmienić jedną rzecz w czasie swojej kariery, co by to mogło być?
Naprawdę nie muszę niczego zmieniać. Dużo się nauczyłem. Z wszystkiego, co się dzieje, mogę zbierać doświadczenie. Naprawdę cieszę się wieloma chwilami. Wyciągam wnioski z trudnych momentów. Cieszyłem się wieloma dobrymi chwilami i myślę, że to było wspaniałe doświadczenie w moim życiu. Niczego naprawdę nie mogę zmienić. Jeśli już mógłbym poprosić o jedną zmianę, to chciałbym mieć jeden punkt więcej w 2008 roku. To się jednak nie stało z pewnego powodu, ale to też ostatecznie nie zmieniło mojego życia.

Pracowałeś z Fernando Alonso, ale także z Michaelem Schumacherem. Jakie to uczucie być zespołowym kolegą Michaela?
Było ono świetne. To było wspaniałe doświadczenie. Bycie zespołowym partnerem Michaela Schumachera było naprawdę wyśmienitym czasem. Dużo się od niego nauczyłem. Był niesamowitym kierowcą. Sposób, w jaki pracował... Byliśmy też bardzo bliscy. W końcu miałem szczęście być częścią tego doświadczenia.

Czy Fernando Alonso był twoim najtrudniejszym zespołowym partnerem?
Tak, zdecydowanie.

Z jakiego powodu?
Przede wszystkim, był niesamowitym kierowcą. Nie można temu zaprzeczyć. Mimo to, praca w zespole razem z nim była trudna. Jednocześnie ekipa była podzielona. Ostatecznie to nie było dobre dla wyniku zespołu. Również z mojej perspektywy nie miałem w sobie tyle siły, aby sprawić, żeby zespół słuchał mnie. To było dość trudne. Tak czy inaczej, było też sporo doświadczenia do zdobycia.

Czy przychodząc po raz pierwszy do F1 czułeś, że zostaniesz tu na tak długo?
Spodziewałem się tego, ale wiesz, jak to jest w Formule 1. Musisz pojawić się w odpowiednim czasie, w odpowiednim momencie, z odpowiednim samochodem, z odpowiednim zespołem, a dodatkowo dysponować dobrym tempem. Sam w pierwszym sezonie jeździłem dla Saubera, a potem zostałem kierowcą testowym Ferrari. W tym momencie nie wiesz, czy będziesz mieć kolejną szansę na powrót. Zatem zawsze potrzebujesz presji. Kariera w Formule 1 zawsze tak wygląda. Może masz dwuletni kontrakt, a kiedy jesteś w połowie drugiego roku, nie wiesz, czy zostaniesz bądź nie zostaniesz w sporcie. Wyniki dadzą ci możliwość pozostania. Koniec końców, w Formule 1 wszystko jest presją.

Miałeś też sytuację podobną do Valtteriego Bottasa w Mercedesie, który także czekał na kontrakt. Jak frustrująca jest świadomość, że ścigasz się, zdobywasz punkty, jesteś na podium, a potem wciąż czekasz na podpisanie umowy?
To jest część Formuły 1. Wielu kierowców to odczuwa, nie tylko ja i Bottas. Teraz zbliżamy się do końca sezonu i mamy wielu kierowców, którym kończą się kontrakty. Z perspektywy wyników starają się pokazać wszystko, co mogą, aby pokazać zespołowi, że są właściwym wyborem. Może są też inni, którzy nie są w Formule 1, ale mają możliwości, aby w niej być. Presja jest częścią pracy w Formule 1. Nie ma znaczenia czy jesteś na szczycie czy nie, zawsze masz tę presję pracy, aby zostać lub poprawić swój kontrakt, lub pozostać tam gdzie jesteś. To część Formuły 1.

Co sądzisz o Felipe Drugovichu? Jest teraz w podobnej sytuacji jak Nyck de Vries, wygrał F2 i wciąż czeka na swoje miejsce [ostatecznie został kierowcą etatowym AlphaTauri].
Myślę, że wykonał fantastyczną pracę w tym roku. Udało mu się wygrać tytuł Formuły 2 i uważam, że to naprawdę niesamowite. Jeśli podpisze kontrakt z odpowiednim zespołem lub nie – nie da się tego powiedzieć, ponieważ musisz mieć szansę, musisz mieć możliwość by być w Formule 1. Negatywnym aspektem w jego przypadku jest jednak to, że wygrał ten tytuł F2 dopiero w trzecim roku startów. W takiej sytuacji zespół F1 nie przywiązuje takiej wagi w porównaniu do tego, gdybyś zadebiutował i z marszu wygrał mistrzostwa. Zobaczymy, czy teraz będzie miał taką możliwość, czy nie. Podpisał kontrakt, by być trzecim kierowcą w Aston Martinie. Ale mają tam Fernando na dwa lata, zaś [Lance Stroll] jest synem właściciela [Lawrence’a Strolla]. Nie wiemy więc, czy będzie miał szansę, czy nie. Musimy poczekać i zobaczyć, czy będzie miał taką możliwość w Aston Martinie, czy może w innym zespole. Musimy poczekać i zobaczyć, ale mam taką nadzieję.

Czy rozmawiał z tobą?
Tak, to bardzo miły facet, naprawdę świetny kierowca, ale to inna sprawa, więc ważne jest, aby miał szansę. Czy rzeczywiście będzie miał okazję być w Formule 1 czy nie… Mam wielką nadzieję, ale nie wiem.

Wygrałeś mnóstwo wyścigów. Pamiętam twoje pierwsze zwycięstwo w Brazylii, pamiętam twoje pierwsze zwycięstwo w Turcji. Które z nich jest najbardziej ulubione? Po którym miałeś gęsią skórkę?
Myślę, że pierwsze w Brazylii, bo wygrana w domowym wyścigu jest inna. Szczególnie w miejscu, w którym się wychowałem, w Interlagos. Był tam tor kartingowy, więc to było naprawdę wyjątkowe. Ścigałem się w zielono–żółtym kombinezonie wyścigowym; odczucie emocji ludzi z Ferrari było czymś prawdziwym. Również udało mi się wygrać po raz drugi w 2008 roku, walcząc o mistrzostwo. Zatem ostatecznie, tak, to był najbardziej niesamowity moment w mojej karierze.

Chcę zapytać o wypadek na Węgrzech z 2009 roku. Czy po wszystkim, kiedy już wiedziałeś, że wszystko jest w porządku, straciłeś nadzieję, że jeszcze tu wrócisz?
Tak, bo nigdy nie wiadomo, czy wszystko będzie ok, czy będzie normalnie. Wiele osób mówiło, zwłaszcza lekarze, że to bardzo poważna sprawa. Zawsze masz to na uwadze. Czułem się dobrze, czułem, że na pewno mogę wrócić i ścigać się. Ale kiedy jedziesz samochodem, może coś być inaczej, nigdy nie wiadomo. Gdy ostatecznie zasiadłem za kierownicę, zrozumiałem i przekonałem się, że wszystko jest ze mną w porządku. Po tym wypadku nie wygrałem już żadnego wyścigu, choć byłem bardzo blisko wygranej. Z drugiej strony nie miałem też samochodu, którym mógłbym wygrywać, tak jak to miało miejsce przed wypadkiem. W końcu stało się to, co się stało, ale udało mi się ścigać jeszcze przez siedem lat w Formule 1, od 2010 do 2017 roku. Zakończyłem karierę we właściwy sposób i miałem dużo szczęścia, że po wypadku nadal tu jestem. W końcu wiele rzeczy dzieje się z jakiegoś powodu w twoim życiu.

Jak to jest być emerytowanym kierowcą i po jakimś czasie być z powrotem tutaj?
Uczucie jest inne. Jesteś tutaj ze względu na inne rzeczy, jesteś tutaj, aby rozmawiać z ludźmi, fanami, udzielać wywiadów, spotykać bardzo ważne osoby, sponsorów, ludzi biznesu z różnych firm, najlepszych firm. Koniec końców to całkiem fajne, ale to też dość ważna rzecz do zrobienia. Jestem też o wiele bardziej zrelaksowany, bo nie przyjeżdżam tu po to, by się ścigać. Przyjeżdżam tu, aby spróbować przekazać swoje doświadczenie ludziom i to jest miłe. To jednak nie jest łatwe. Trzeba mieć sporo cierpliwości i musisz chcieć to zrobić. Jestem na ośmiu wyścigach [w tym roku]. Powiedziałem Stefano [Domenicaliemu], że mogę przyjechać na maksymalnie osiem rund, ponieważ mam inne rzeczy do zrobienia. Tak czy inaczej, on jest ze mnie zadowolony, pracowaliśmy razem przez długi czas, mieliśmy niesamowite relacje, niczym rodzina. Miło jest być częścią ambasadorów Formuły 1.

Jaka była twoja reakcja, gdy przeszedłeś na emeryturę po swojej przygodzie z Williamem, a potem po krótkim czasie wróciłeś?
Fakt, nie przeszedłem na emeryturę. Po prostu powiedziałem, że przejdę na emeryturę, ale wtedy wszystko zmieniło się w ostatniej chwili. Wciąż się ścigałem, więc stwierdziłem, że czemu nie. Miło było być częścią nowych przepisów [technicznych] oraz samochodów z większą siłą docisku. Byłem szczęśliwy, że mogę pozostać w wyścigach i zrobić kolejny rok dla Williamsa, co i to było dobre. Miałem trochę pecha w tamtym sezonie, mogłem ukończyć sezon z dwukrotnie większą liczbą punktów niż miałem. W dwóch czy trzech wyścigach mogłem być w pierwszej piątce. W Baku nawet na podium, a może nawet walczyłem o zwycięstwo. W wyścigach, które zamierzałem z łatwością ukończyć w pierwszej piątce, kończyły się przebiciem opony. W niektórych rundach miałem trochę pecha, ale jechałem dobrze. A potem, gdy nadszedł koniec tego sezonu, był to moment na to, aby powiedzieć dość. Byłem szczęśliwy.

Miałeś wiele wspaniałych momentów walcząc z innymi kierowcami, ale jako polski dziennikarz muszę zapytać o Roberta Kubicę i waszą słynną walkę podczas Grand Prix Japonii w 2007 roku. Co towarzyszyło tobie w momencie walki z Robertem wiedząc, że za te akcje możesz otrzymać karę?
Szczerze mówiąc, patrząc na to, co wydarzyło się na tym ostatnim okrążeniu, miałem na uwadze, że być może nawet wtedy zostaniemy ukarani. Teraz na pewno nie można już robić takich rzeczy. Wtedy byłem jednak pewien, że jeden z nas, może obaj, możemy zostać ukarani za to, co zrobiliśmy, bo to było naprawdę niesamowite. To było ostatnie okrążenie i obaj próbowaliśmy wszystkiego, co mogliśmy. Wyjechałem poza tor, wróciłem na niego, potem on wyjeżdża poza tor, sam wrócił i tak było w każdym zakręcie. To było naprawdę, naprawdę zabawne z perspektywy kokpitu. Fajnie było rywalizować w ten sposób, ale nie dlatego, że ukończyłem wyścig wyżej, bo w danej chwili nie wiesz, przecież wszystko może się zdarzyć. To było naprawdę zabawne i z perspektywy historii Formuły 1 była to na pewno interesująca walka. Powiedziałbym, że porównywalna do potyczki Gillesa Villeneuve’a z René Arnouxem w przeszłości. Była to naprawdę ciekawa i jednocześnie ikoniczna walka z punktu widzenia F1.

Rozmawiałeś z nim?
Tak, to miły facet, świetny kierowca. Szczerze mówiąc, to bardzo miło widzieć go z powrotem, żyjącego swoim życiem, jeżdżącego i robiącego to, co lubi. Ale jest mi naprawdę przykro. Byłem pewien, że zajmie moje miejsce w Ferrari, bo wykonywał niesamowitą pracę w swojej karierze. Byłem pewien, że to on jest nazwiskiem, które zastąpi mnie w Ferrari. To nie był jednak [dla mnie żaden] problem, bo on na to zasługiwał. Kiedy jednak zdarzył się jego wypadek, było mi go naprawdę żal, bo to było aż niesłychane. Niewiarygodne było widzieć, co się z nim stało, że w ogóle żyje. Niewiarygodne było również to, że kierowca tak dobry jak on traci ważną szansę w swojej karierze. Jest mi przykro z powodu tego, co się z nim stało. Teraz, kiedy widzimy, że wrócił, a nawet się ściga… Nigdy nie myślałem, że będzie kiedykolwiek jeździł. Niestety, stracił wielką szansę na swoją niesamowitą karierę, którą mógł mieć w Formule 1.

Wiem, że jest dużo tematów, za co przepraszam, ale chciałabym porozmawiać o Formule E, o Venturi i o Monako. Jak bardzo inna jest jazda samochodem Formuły E w porównaniu do F1?
Jest zupełnie inaczej. To kompletnie inny samochód w porównaniu z Formułą 1. Zupełnie inny styl w porównaniu z Formułą 1. Zupełnie inna mentalność w porównaniu do Formuły 1, zwłaszcza w wyścigu. W kwalifikacjach – nie, ponieważ zawsze starasz się zrobić najlepsze okrążenie. Samochód nie ma przyczepności, ale to świetna zabawa. Kwalifikacje są całkiem zabawne, ale wyścig jest bardzo nudny, ponieważ jedziesz 8 sekund wolniej niż w kwalifikacjach. Jeździsz bardziej jak inżynier niż kierowca. W końcówce zdarzają się całkiem fajne pojedynki, ale wszystko zależy od baterii samochodu. Musisz ładować ją w każdym zakręcie, jadąc naprawdę powoli. Szybko, w najszybszy możliwy sposób, ale wolno ze względu na ładowanie baterii. Dla mnie to jest nudne w porównaniu z tym, co trzeba robić w Formule 1.

Co sądzisz o sytuacji w Walencji związanej z baterią oraz tą dramaturgią z sędziami? Nie wiem, czy pamiętasz tę sytuację, kiedy do wyścigu dodano trochę czasu i niektórym kierowcom zabrakło baterii…
Taka jest Formuła E. W wielu wyścigach widać bardzo duże zużycie na baterii. Spora grupa kierowców być może próbuje zbyt mocno i kończy wyścig bez baterii. To jest właśnie Formuła E. Z punktu widzenia ludzi, którzy to oglądają, jest to zabawne. Mamy też wiele różnic między zespołami, którzy potrafią lepiej zarządzać baterią w porównaniu do innych ekip. To duża pomoc dla Formuły E. W końcu to nie tylko Walencja, ale na wielu torach widać, że kierowcy nie kończą wyścigów we właściwy sposób, ponieważ musisz być bardziej inżynierem niż kierowcą.

Rozmawiałem z Nyckiem de Vriesem dwa dni temu i powiedział mi, że Formuła E jest czasem zbyt skomplikowana. Czy myślisz podobnie?  Ja sama jestem wielkim fanem Formuły E, ale też, kiedy widzę niektóre przepisy, muszę starać się je zrozumieć. Czasami wręcz się zastanawiam: dlaczego potrzebujemy tych rzeczy?
Tak, zgadzam się z nim. W końcu czasami jest to dość skomplikowane także ze względu na baterię. Jeśli nie masz wysokiego poziomu naładowania baterii, którego naprawdę potrzebujesz, musisz naprawdę bardzo uważać w wyścigu. Wtedy z punktu widzenia kierowcy byłoby to bardziej przyjemne.

Chciałbym też zapytać o Rio. Pojawiły się informacje, że może pojedziemy do Rio i odbędziemy kolejny wyścig. Co o tym myślisz?
Myślę, że to nie było właściwe posunięcie. Po pierwsze, São Paulo ma bardzo ładny tor i wyścigi są tam naprawdę niesamowite. Następnie firma, która chce zrobić tor w Rio, nie wiem, czy można temu wierzyć, ale była to firma, która nie miała pieniędzy. Może rozmawiali z prezydentem, a prezydent był zadowolony z tej zmiany. Ostatecznie jednak trzeba robić rzeczy w bardzo profesjonalny sposób. Myślę, że rzeczywiście nie brzmiało to zbyt profesjonalnie. Uważam, że to, co stało się z São Paulo, a także fakt, że wyścig pozostanie w São Paulo, było najbardziej poprawne dla Formuły 1, jak i samego wyścigu w Brazylii.

Ścigasz się teraz w samochodach seryjnych, ale czy myślisz czasem o innych seriach, aby spróbować czegoś takiego jak Le Mans, IndyCar?
Tak, ale w tej chwili chciałbym startować tylko w Le Mans. Ale aby wziąć udział tylko w wyścigu Le Mans, nie będziesz miał konkurencyjnego samochodu. Musisz być częścią mistrzostw WEC. Ja jednak nie chcę brać udziału w mistrzostwach WEC, ponieważ mam inne rzeczy do zrobienia. Jestem szczęśliwy z mieszkania w Brazylii. Aby jeździć w WEC, musisz zmienić zamieszkanie, musisz pracować w 100% dla zespołu. Aktualnie jestem zadowolony z mojego życia. Jestem zadowolony ze wszystkiego, co robię, z biznesu, który prowadzę. Jestem szczęśliwy, że mogę nadal ścigać się w Brazylii, mieć tą rywalizację, za którą tęsknię, a także robić inne rzeczy. Nie skupiam się już tak naprawdę tylko na wyścigach. Koncentruję się na wielu różnych rzeczach.

W przeszłości byłeś kierowcą Ferrari, a teraz Charles Leclerc próbuje zostać mistrzem świata. Co myślisz o obecnej formie zespołu i czy nie uważasz, że nic prawie się nie zmieniło od czasu, kiedy ty tam byłeś? Jest wiele opinii, że już od 15 lat za każdym razem popełniane są te same błędy…
Cóż, przede wszystkim uważam, że Charles wykonuje fantastyczną pracę. To świetny kierowca, naprawdę zasługuje na to, by być w konkurencyjnym samochodzie. Zasługuje na to, by mieć możliwość walki o mistrzostwo. Uważam również, że jednak muszą naprawić ten problem. Muszą poprawić rzeczy, które nie działają – w kwestii strategii, ale także w wielu innych aspektach. W pierwszej części sezonu mieli problemy mechaniczne. Mieli problemy w pit stopie, wiele problemów związanych ze strategią. Ostatecznie, aby wygrać mistrzostwa, wszystko musi działać idealne. Kiedy sezon przebiega w takim stylu, ważne jest, aby naprawiać rzeczy we właściwy sposób. Jeśli zaczniesz zmieniać rzeczy, a to tylko pogarsza sytuację, nie jest to coś dobrego. Musisz więc zmieniać rzeczy w odpowiedni sposób, ale jednocześnie zrobić to szybko. Trzeba to zrobić teraz i pracować nad tym aż do ostatniego wyścigu, aby być lepszym w przyszłym sezonie.

Co sądzisz o Micku Schumacherze i Danielu Ricciardo? Wiem, że utrzymujecie całkiem bliskie relacje. Czy myślisz, że zostaną w F1 na kolejny rok?
Na pewno nie mam właściwych informacji od zespołów, aby zrozumieć, jak duża jest ich szansa na pozostanie w Formule 1. Znaleźli się jednak w takiej samej sytuacji, w jakiej ja byłem, gdy kończyłem współpracę z Ferrari. Dopóki nie miałem możliwości przejścia do Williamsa, nie wiedziałem, czy zostanę w Formule 1, czy nie. Teraz oni są w takiej sytuacji. Wyniki są najważniejszą rzeczą. Może teraz, jeśli Daniel pojedzie trzy niesamowite wyścigi, Haas będzie zainteresowany. Może inny zespół będzie zainteresowany ściągnięciem go do siebie. W przypadku Micka jest tak samo. Jedyną rzeczą, na której musi się skupić, jest dobra jazda. Jeśli naprawdę będzie jeździł dobrze, może uda mu się zostać na kolejny sezon. Daniel jest jednak częścią świata Formuły 1. Trzeba skupić się na swojej pracy i mieć dobre zarządzanie, właściwych ludzi, którzy będą dla ciebie pracować.

Dziękuję bardzo za rozmowę. To była wielka przyjemność.
Dziękuję.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze