Spodziewałem się, że wrócę – wywiad z Tito Rabatem

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

Tito Rabat powrócił do WSBK podczas rundy Emilii Romagni na torze Misano World Circuit, aby pojechać dla zespołu Puccetti zamiast Toma Sykesa, który odszedł i aktualnie zastępuje kontuzjowanego Michaela van der Marka w BMW. W wywiadzie przeprowadzonym przez Julię Trusewicz opowiedział, jak czuje się na motocyklu MotoE czy motocyklu superbike, jak został zapytany o powrót do serii i czy zdecydował już o elementach potrzebnych do rozwoju maszyny.

Click here for English version

Wracasz właśnie do WSBK, więc chciałam na początek zapytać, czy spodziewałeś się, że jeszcze wrócisz do tego padoku? Szczególnie tak nagle?
Tak, oczywiście, że się spodziewałem. Gdy jest się dalej aktywnym zawodnikiem – jeżdżącym, ścigającym się, z doświadczeniem jak moje to zawsze jest to możliwe. Tak, spodziewałem się tego, więc to nie niespodzianka, choć ściganie się właściwie od razu to nie taki miły aspekt. W każdym razie moim celem jest przyjechanie i osiągnięcie jak najlepszego wyniku bez żadnych testów, a także próba jak najlepszego wykorzystania pakietu.

Definitywnie. Byłeś z tym zespołem już wcześniej – w tamtym sezonie zastępowałeś Lucasa Mahiasa, więc można było oczekiwać, że kiedyś będziesz dla tego teamu jeździć?
Tak, zastępowałem Mahiasa rok temu, teraz Sykesa, więc to nie zaskoczenie. Oczywiście nie oczekiwałem tego w takim momencie, nigdy się tego nie spodziewasz. To nie niespodzianka, ale jestem bardzo szczęśliwy.

Jak dokładnie wyglądał ten powrót? Czy dostałeś po prostu telefon te dwa tygodnie temu, gdy ogłoszono, że Tom Sykes odchodzi?
Tak, zawsze tak jest, czyż nie? Właśnie byłem na pierwszych wyścigach Mistrzostw Hiszpanii, które są zawodami bardzo szybkimi i mają czasy okrążeń podobne co tych tutaj, bo mój zeszłoroczny zespół zadzwonił do mnie dzień wcześniej. Powiedziałem: „Dobra, przyjadę”. Pojechałem tam i wygrałem dwa wyścigi. Tutaj zadzwonili do mnie tydzień wcześniej i stwierdziłem: „Ok, mogę to zrobić”. Końcowo, tak to wygląda. Teraz po prostu dobrze jest tu być i mieć okazję do ścigania się.

Będziesz tu przez resztę sezonu. Jakie są więc twoje cele i oczekiwania jako zawodnika oraz wasze jako zespołu na resztę roku? Od razu zaczynasz się ścigać, bez testów i przygotowania – pewnie jest to trudne?
Nie aż tak, szczerze mówiąc. Oczywiście ogólnie to trudne, bo to mistrzostwa świata, gdzie co roku zawodnicy są na wyższym poziomie, zespoły są na wyższym poziomie – są bardziej przygotowani, a wtedy ty przyjeżdżasz w takiej sytuacji jak ja: „Dawaj, Tito, zróbmy to!”. Wtedy jest to trudne, ale zawsze trzeba jak najlepiej wykorzystać to co się ma, a to właśnie robię. Nie jest to łatwe, jednak celem jest poradzenie sobie z sytuacją i jak najlepsza jazda.

Cieszysz się, że wracasz właśnie na Misano? Nie jest to oczywiście twój pierwszy raz na tym torze; lubisz tu jeździć?
Tak, bardzo się cieszę, bo Misano to dla mnie dobry tor – znam go i tu zazwyczaj różnice nie są duże, więc łatwo jest się uczyć. Wyobraź sobie, że przyjeżdżamy na Mandalikę. Ten tor jest obiektem, na którym można dobrze poradzić sobie z aktualną sytuacją. Dalej nie jest to łatwe, ale lepsze niż byłoby, na przykład, na Mandalice.

Wspomniałeś o Mistrzostwach Hiszpanii, ale ścigasz się także w MotoE. To trzy różne mistrzostwa w tym samym czasie – czy rywalizowanie we wszystkich nie jest trudne?
Nie – nie to jest trudne, ale sytuacja, do której jest się wrzuconym. Motocykl zmieniam codziennie; na szczęście nie dziewczynę, bo z tą samą jestem od czterech lat… [śmiech].

To całkiem dobrze!
Tak! [śmiech]. Motocykle zmieniam codziennie, więc to nie problem. Problemem jest to, że MotoE zaczęliśmy po jednym teście w Jerez, potem jednym w Montmelo – a wiadomo, jak działa MotoE: siedem minut i finito. Ciężko jest znaleźć się w nowych mistrzostwach i zrobić coś na dobrym poziomie bez precyzji i fabrycznej ekipy. To jest problem, nie zmiana samego motocykla. Przyzwyczaiłem się do tego i wiem jak sobie z tym radzić.

Miałam właśnie zapytać o motocykl; jak czujesz się na maszynie MotoE w porównaniu do motocykla superbike?
Motocykl MotoE ma dość interesujące elementy – szczególnie w elektronicznej części. Z 0 km/h do 100 km/h przyśpieszam szybciej na maszynie MotoE niż na superbike, ale gdy na liczniku jest więcej niż 100 km/h, motocykl MotoE potrzebuje więcej mocy. Oczywiście, hamowanie jest kompletnie inne, bo ta maszyna waży 230 kilogramów. Hamulce nie są najlepsze, zawsze można byłoby mieć lepsze, ale takie mamy. MotoE to bardzo interesujące mistrzostwa i będą nawet coraz bardziej ciekawe.

Czy po dzisiejszych treningach powiedziałbyś, że czujesz się bardziej komfortowo na motocyklu superbike czy MotoE?
Komfortowo czuję się na obu.

Przyzwyczaiłeś się, co chwilę zmieniając maszynę.
Tak, to nie problem. Dobrze czuję się na obu.

Jesteś już po FP1 i FP2 na motocyklu superbike, więc jakie są twoje wrażenia w tej chwili? Czy już widzisz coś do ulepszenia w maszynie czy dopiero ją wypróbowujesz i pomyślisz po weekendzie?
Czuję, że…Mogę ci powiedzieć tak: mógłbym napisać teraz książkę o tym pytaniu, a potem spróbować ją streścić [śmiech]. Moglibyśmy popracować w obrębie elektroniki, gdzie moje odczucia są oczywiste. Dodatkowo, także nad zawieszeniem – oczywistym jest to, że motocykl nie działa w harmonii. Maszyna musi działać w harmonii. Kiedy zakręcam manetkę gazu, motocykl robi to później. Kiedy odkręcam gaz, motocykl robi to później. Gdy hamuję, zawieszenie zachowuje się kompletnie inaczej. Jednak jest to w porządku, bo to elementy, które mogę poprawić z zespołem.

To było ostatnie pytanie. Bardzo dziękuję, miło było cię poznać.
Dziękuję, ciebie też było miło poznać.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze