Nie próbuj być kimś, kim nie jesteś, bądź sobą – ekskluzywny wywiad z Jamesem Vowlesem

Ten wywiad był możliwy dzięki wsparciu naszych czytelników. Jeśli chcesz czytać więcej ekskluzywnych wywiadów 1-na-1, postaw nam kawę!

James Vowles odniósł ogromny sukces wraz z Mercedesem, a teraz mierzy się z zupełnie innym i potencjalnie trudniejszym wyzwaniem, jakim jest powrót Williamsa na szczyt. O podejściu do swojej nowej roli szefa zespołu, radach od kolegów po fachu, pierwszych wrażeniach, a także czy odbiera telefon w stylu «Hello, it’s James», z szefem zespołu z Woking przed Grand Prix Węgier rozmawiała Roksana Ćwik.

Click here for English version

Pracowałeś w Mercedesie z Toto Wolffem przez wiele lat, zanim przeszedłeś do Williamsa i objąłeś rolę szefa zespołu. Jaka była twoja pierwsza myśl, gdy tu przybyłeś?
Myślę, że pierwsza myśl po spacerze po fabryce była przede wszystkim poczucie dumy. To nie był zaledwie roczny okres, ale niemal 25-letnia podróż, by dotrzeć do tego punktu. Williams jako organizacja to miejsce, gdzie nie trzeba długo chodzić, żeby poczuć emocje. Szczególnie kiedy zobaczy się niektóre samochody sprzed 20, 30, a nawet 40, 50 lat. Jako pierwszą emocję poczułem dumę. Było też pewne zdziwienie, o czym wspomnę później. Jednak niektóre z samochodów produkowanych przez zespół były dobre, biorąc pod uwagę pewne utrudnienia, z którymi muszą się codziennie zmagać. Ludzie często jednak myślą, że wiedzą, jak wygląda organizacja od wewnątrz. Tak nie jest. Z perspektywy jednego zespołu, kolejny wydaje się czarną skrzynką. Często ignorujemy innych i koncentrujemy się na sobie. Pierwszy raz, kiedy odwiedziłem Williamsa, pomyślałem: „Jak można było zbudować samochód w ten sposób? To nie ma sensu”. Drugim uczuciem było więc zdziwienie. Byłem w tej firmie przez długi czas, 22 lata, co dla każdego, nawet poza światem motorsportu, to długi okres pracy w jednej firmie. Bez względu jednak na to, od momentu zmiany zespołu, nigdy nie miałem żadnych żali ani wątpliwości, co jest najważniejsze.

Kiedy dowiedziałeś się po raz pierwszy, że możesz zostać szefem zespołu w Williamsie?
To było w grudniu. Po ogłoszeniu smutnej wiadomości o odejściu Josta [Capito] toczyły się wtedy rozmowy z Williamsem. Były one bardzo uporządkowane, chcieli zapewnić, że relacje z Jostem zostaną zachowane i uszanowane. Następnie po tych rozmowach skontaktowali się ze mną. Czasowo było to mniej więcej w grudniu.

Czy rozmawiałeś z Toto Wolffem i czy udzielił ci jakichkolwiek porad przed objęciem tej roli?
Nie tylko Toto, ale także Fred Vasseur, Otmar [Szafnauer]… Próbuję przypomnieć sobie inne osoby, z którymi rozmawiam na co dzień. To są trzy główne osoby, z którymi najczęściej rozmawiam. Również Andreas Seidl. Wszyscy oni udzielili mi rad. Nie były to złe rady, ale dobre rady. Wszyscy pragnęli, aby moja rola była udana, i wyrazili to w bardzo życzliwy sposób. Ich rady były różnorodne. Jeśli miałbym je podsumować, to brzmiało: bądź sobą. Nie próbuj być kimś, kim nie jesteś, bądź sobą. To jest naprawdę ważne. Każdego dnia na ciebie spadnie tysiące rzeczy, więc skup się tylko na kilku, ponieważ nie będziesz w stanie zrobić tysiąca rzeczy – to w ogóle nie jest możliwe. Bądź silny w tym, co robisz, tak jak byłem zawsze wcześniej. Bądź silny w tym, co robisz, ponieważ twoja siła poprowadzi ludzi we właściwym kierunku. Zrozum, na jaką drogę chcesz poprowadzić zespół i bądź w tym autentyczny. To były więc dobre rady z ich strony. Toto odegrał w tym wszystkim ważną rolę. Rady Freda były inne. On lepiej rozumie to, ponieważ spędził czas w Alfa Romeo, gdzie musiał pracować z zespołem, który miał znacznie większe trudności. Jego rady dotyczyły bardziej tego, jak przyciągnąć odpowiednie inwestycje i jak posuwać zespół naprzód. Rady Toto również dotyczyły tego, jak zrozumieć finanse zespołu Formuły 1, ponieważ są one bardzo różne od większości organizacji. Te rady nie były jednak tylko jednorazowe, były ciągłe. Na przykład w Austrii moglibyście nas znaleźć – Toto, ja i Fred – wszyscy razem w rozmowie. Po prostu dlatego, że lubimy to robić.

Początek sezonu zawsze jest wyzwaniem dla wszystkich. Później zespół wprowadził wiele ulepszeń do samochodu, a Alex Albon zdobył sporo punktów. Poza tym Logan Sargeant był bliski zdobycia kilku oczek na Silverstone. Czy trudno wprowadzać zmiany w zespole takim jak Williams?
Nie, ale to nie dlatego, że uważam się za wyjątkowego. Myślę, że zespół wiele wycierpiał i jest gotowy zrobić wszystko, co konieczne, by pójść naprzód. Dla większości organizacji bardzo trudno jest zmienić kierunek działania. To zajmuje wiele lat. Zadziwiło mnie, że w Williamsie, w ciągu kilku miesięcy, mieliśmy bardzo małą zmianę kierunku. To była jednak pozytywna zmiana kierunku. Nie, nie było trudno. Od momentu, kiedy wszedłem przez drzwi, poczułem się jak w domu. Każda osoba, z którą rozmawiałem, przyjęła mnie bardzo serdecznie. Za każdym razem, gdy przedstawiłem im jakiś pomysł, oni go natychmiast podchwycili. Nie odrzucali go, mówiąc, że tego nie można zrobić. Wręcz przeciwnie, przekształcali ten pomysł, ciągnąc temat do przodu. Więc nie, nie jest to moja zasługa. To wynik wielu ciężkich prac, które zostały wykonane przed moim dołączeniem.

Jesteś jednym z tych ludzi na padoku Formuły 1, którzy ciężko pracują i mają wiele osiągnięć. Jednak, kiedy pracujesz z tak małym zespołem, jak Williams po przejściu z Mercedesa i wiesz, że budżet jest znacznie mniejszy niż w Mercedesie, czy trudno jest mieć pomysł i wiedzieć, że może nie będziesz w stanie go zrealizować ze względu na ograniczony budżet i limit kosztów?
Nie, ponieważ częścią powodu, dla którego wypowiadam się publicznie, jest przekonanie, że wszystko może zostać zmienione przy odpowiednim wsparciu. Limit budżetowy to bardzo dobra rzecz, ale ma dwie strony. To, o co naprawdę walczę, to jedna strona, która zmniejsza różnice między zespołami, a druga, która je oddala. Więc zmieńmy to, co sprawia, że jesteśmy praktycznie niemożliwi do dorównania Red Bullowi czy Mercedesowi. Jako że reguły istnieją po to, żeby je zmieniać, jeśli jest to właściwe dla sportu, to zbieramy impet z tego. W ciągu najbliższego miesiąca mam nadzieję, że zobaczysz zmiany w przepisach, które pomogą Williamsowi na naszej drodze. Więc nie, nie jest trudno w tej kwestii. Trzeba jednak działać mądrze. To, co nie działa, to uderzanie ludzi młotkiem w głowę. To, co działa, to rozsądna rozmowa, podczas której przedstawiamy ścieżkę, która pozwoli nie tylko Williamsowi, ale i sportowi jako całości, stać się lepszym.

Czy limit budżetowy pomaga zapobiec temu, że rywale zbyt szybko zwiększą swoją przewagę?
Ograniczenie budżetu pod względem wydatków operacyjnych, moim zdaniem, powoduje, że zespoły zbliżają się do siebie. Naprawdę tak sądzę. Co najważniejsze, zespoły nie martwią się teraz, czy będziemy w sporcie za rok, ponieważ teraz wiemy, jaki jest nasz koszt i nie możemy wydać więcej, niż potrzebujemy, żeby kontynuować postęp. To dobra rzecz. Jeśli z kolei podam ci proste liczby, które możesz sprawdzić... W Wielkiej Brytanii wszystkie firmy muszą składać swoje rachunki, a nazywa się to Companies House [finansowa agencja rządowa]. Jeśli wejdziesz na stronę Companies House, możesz zobaczyć, że Red Bull wydał 442 miliony funtów od 2006 roku, a my wydaliśmy 99 milionów funtów. To ogromna różnica, która ma wpływ. Mają oni wiele maszyn, tak jak ja miałem w Mercedesie, przekraczających moje oczekiwania w zakresie wydajności. W wyniku tego Williams musi na przykład w rzeczywistości zlecać produkcję podłogi zewnętrznym firmom. To kosztuje mnie trzykrotnie więcej. Red Bull może w zasadzie wyprodukować trzykrotnie więcej podłóg niż ja. Bardzo to upraszczam. To trochę bardziej skomplikowane. To jednak nie pomaga mi dogonić Red Bulla i to jest problem. Musimy znaleźć mechanizm, który pozwoli nam również dogonić Red Bulla, ponieważ moją wizją dla sportu jest to, że nie powinno być możliwe powiedzieć mi, kto wygra w niedzielę, ani nawet, kto będzie na podium. Powinno być tak, że gdy przychodzisz na wyścig, jest pewien stopień nieprzewidywalności. Najlepszy zespół wciąż wygrywa i odnosi sukcesy w ciągu całego sezonu, ale nie powinno być tak, że w danym wyścigu wiesz dokładnie, co się wydarzy. Teraz prawdopodobnie wiesz. Zapewne potrafisz przewidzieć, kto wygra i kto będzie na podium. Ok, może to byś ktoś z pięciu kierowców. Sądzę jednak, że to, co staje się ekscytujące w sporcie, i co zdecydowanie pomaga, kiedy patrzymy na sporty na całym świecie, to chcemy, aby to się zmieniało i ewoluowało z roku na rok, a u nas tak nie jest. Mercedes dominował, przed nim Red Bull dominował, teraz Red Bull dominuje. To jest coś, co musimy naprawić. A żeby to naprawić, wymaga to sporo pracy. Zmierzamy jednak we właściwym kierunku, aby to zmienić. Trzeba wprowadzić kilka poprawek w zakresie limitu kosztów i w innych przepisach.

Jak dobry jest Alex Albon?
Cóż, jest w porządku [śmiech]. Znam Alexa od ośmiu lat. To, co lubię w Alexie dzisiaj, to właśnie tę osobę, którą teraz widzisz. Sądzę, że nawet warto go zapytać, ale wydaje mi się, że nawet przez ostatnie dziewięć, dziesięć miesięcy, bardzo wiele się zmienił jako osoba. Jego siłą jest to, że wie, kim jest. Wiem, że to brzmi bardzo prosto. Wielu ludzi zawsze zadaje sobie pytanie, kim jesteś? Jaki masz cel? On nie ma takich wątpliwości. Czuje się komfortowo w swojej skórze, wie, kim jest, i to jest ważne. Ponieważ kiedy już to osiągniesz, wiesz, jakie są twoje granice. W przypadku Alexa, ma dwie osobowości. Jedna z nich jest tu i teraz. Opowie teraz jak żart, za dziesięć minut wszyscy się będą śmiali. To jest Alex poza bolidem. W samochodzie jest jednak poważnym zawodnikiem jak nigdy. Jeśli jedziesz za nim, nie masz szans go wyprzedzić. Nie jest tam po to, żeby ułatwić ci życie. Jest tam po to, żeby walczyć o każdą tysięczną część sekundy. To właśnie mi się w nim podoba. To jest to, co sprawia, że zespoły Formuły 1 są szybkie.

Pytam o Alexa, ponieważ wczoraj zapytałam go o plotki, że może zastąpić Carlosa Sainza Jr w Ferrari. Powiedział mi, że czasami pewne plotki są dobre, kiedy umieszcza się go na liście Ferrari. Co sądzisz o tych pogłoskach? Wiem, że to tylko spekulacje, ale jako szef zespołu, co o tym myślisz?
Byłbym rozczarowany, gdyby inne zespoły nie dążyły do pozyskania Alexa. Powiedziałbym, że niemal w ciągu kilku tygodni od przybycia tutaj, Alex jest niedoceniany. I powtarzam to ciągle, Alex jest bardzo niedoceniany. Zasłużył na swoje miejsce w Formule 1 i nadal zasługuje. A dowodem na to nie jest moje powiedzenie, ale inne zespoły również to widzą i pytają go: „Alex, chciałbyś do nas dołączyć?”. Moim zadaniem jest jednak zapewnienie mu tutaj środowiska, w którym wie, że może się rozwijać i razem będziemy się rozwijać. W Formule 1 można zrobić dwie rzeczy. Możesz dołączyć do Ferrari i być może od czasu do czasu stanąć na podium. A możesz dołączyć tutaj i pozostać tu, będąc częścią podróży, która pozwoli ci na to. Różnica polega na tym, że pozostawiasz swoje piętno na sporcie dzięki temu. Mam nadzieję, że jego odpowiedzią było to, że czuje się tutaj komfortowo.

W Formule 1 pewne rzeczy ciągle się zmieniają. Na przykład teraz wchodzi zmiana dotycząca rodzaju opon używanych podczas kwalifikacji. Jako szef zespołu bierzesz udział w niektórych z tych dyskusji. Czy nie boisz się, że F1 zbyt wiele eksperymentuje z niektórymi rzeczami i komplikuje sytuację? Czy te zmiany nie powinny być prostsze?
Zamysłem za tymi przepisami było, że ze względu na zrównoważony rozwój, próbujemy wyeliminować jeden komplet opon z weekendu wyścigowego. Często po weekendzie wyścigowym mamy zupełnie nowy zestaw ogumienia, którego się pozbywamy, bo nigdy z niego nie skorzystaliśmy. Natomiast teraz przy tych regulacjach, podczas kwalifikacji wykorzystamy każdy komplet. Jestem za tymi zmianami. Jeśli chodzi o Twoje pytanie, czy zmieniamy zbyt wiele, czy to powoduje zamieszanie? W tym konkretnym przypadku tak, ponieważ otrzymałem wiele pytań od osób z zewnątrz, nie od Ciebie, ale od innych, którzy uważają, że tylko w tym roku, gdy mamy sześć wyścigów sprinterskich, bardzo trudno znaleźć weekend, który będzie miał stały przebieg. Moje zdanie jest takie: powinniśmy ewoluować. Nie powinniśmy tylko zakładać, że obecny program jest doskonały, dlatego powinniśmy kontynuować ewolucję. Myślę, że koncepcja tego, co tu zrobiliśmy, jest sensowna, ale być może powinniśmy to zrobić w nieco innej strukturze i znaleźć na to odpowiedź. Chciałbym też powiedzieć, że jeśli spojrzymy, gdzie jesteśmy dzisiaj w porównaniu z tym, gdzie byliśmy pięć lat temu... Pięć lat temu wprowadziliśmy kilka szalonych zmian w przepisach, które były bardzo złe dla sportu. W ciągu mojego życia zmienialiśmy zasady w naprawdę złym stylu. Najbardziej skrajnym przypadkiem było jeżdżenie i spalanie paliwa, żeby zrobić czas w kwalifikacjach, a teraz jesteśmy w znacznie lepszym miejscu. Ale to jest bardzo delikatna równowaga między ciągłym rozwojem a pozostawaniem dokładnie tam, gdzie jesteśmy teraz ze strachu przed zmianą. Myślę, że w tym przypadku mogliśmy się nieco przekroczyć granicę, ale zmiana jest dobra, ponieważ świat się przystosowuje. Jeśli dam Ci przykład tego, co mam na myśli, to nasza widownia – zauważyłem to dziś rano, gdy wyszedłem z hotelu – składa się w większości z kobiet w wieku od 16 do 30 lat. Nie widziałem tam prawie żadnego mężczyzny. To jest doskonałe. Oczywiście może to być moje spostrzeżenie. Ale chodzi o to, że sport się rozwija, a my musimy się równocześnie rozwijać. Myślę, że zmiana jest dobrym elementem, tylko zbyt wiele zmian w ciągu roku prowadzi do zamieszania.

Aktualnie współpracujesz z Mercedes AMG High Performance Powertrains jako zespół kliencki, nie jako fabryczny. Jaka jest największa różnica między tymi dwiema sytuacjami?
Tak naprawdę powiedziałbym, że obecnie nie widzę między nimi żadnej różnicy, ponieważ mam relacje z 200 osobami w tej organizacji. Jeśli potrzebuję czegoś, dzwonię do jednej z tych 200 osób i mówię: to musi być zrobione na już. To z czasem jednak się zmieni, ponieważ to, czego Mercedes chce, może być inne niż to, czego ja chcę. Tak naprawdę chodzi o znalezienie odpowiedniego sposobu współpracy między tymi trzema organizacjami, abyśmy jednocześnie pracowali nad różnymi projektami. To nie jest tak bardzo relacja klient-fabryka, ale jedna, która jest spójna z naszymi celami. Zawsze będzie to pewna wada, ale wraz z tym, jak zmieniamy pewne rzeczy, nie będzie to dużą wadą.

Ostatnie pytanie. Mam nadzieję, że nie będziesz zdenerwowany na mnie, ale jak odbierasz telefon? Cześć, tutaj James? [Hello, it’s James?]
To dobre pytanie. Jeśli nie wiem, kto dzwoni, czyli jest to nieznany numer, zazwyczaj teraz nie odbieram telefonu. Chyba że znam numer, ponieważ jest za dużo nieznanych numerów. Jeśli to osoby, które znam, zazwyczaj, jeśli to ktoś, kogo naprawdę bardzo dobrze znam, powiem: „Hej, jak się masz?” Nawet nie mówię swojego imienia, ponieważ w zasadzie wiedzą, kto to jest, przecież to oni do mnie dzwonią. Jeśli są to jednak osoby, których nie znam, to już prawie w ogóle nie odbieram telefonu.

Dziękuję bardzo za poświęcony czas.
Dziękuję.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze