Dramat Toyoty, Audi jedzie po podium

Trzy załogi Audi prowadzą na godzinę przed końcem wyścigu FIA WEC na Spa-Francorchamps. Z wyścigu musiał wycofać się prototyp nr 7 Toyoty, w którym awarii uległ hybrydowy układ napędowy.

A wyglądało to tak pięknie – gdy dwie godziny temu pisaliśmy o bezpośredniej rywalizacji czołowych prototypów Audi i Toyoty, byliśmy niemal pewnie, że owa rywalizacja będzie miała swoje odsłony już do końca wyścigu. Niestety, batalie długodystansowe to także wytrzymałość – i o ile Toyota była w stanie walczyć z Audi bezpośrednio, to jej zmodernizowany układ hybrydowy, temu zadaniu już nie podołał. Załoga nr 7 była w stanie walczyć przez 3,5 godziny – po kolejnych 30 minutach było już natomiast po wszystkim – a starszy i słabszy prototyp nr 8, godzinę przed końcem wyścigu był w stanie wygrać tylko z ostatnim z e-tron quattro. W LMP2, „sposobem” drugie miejsce chciała jeszcze odebrać załodze nr 24 od OAK ekipa JOTA Sport – a w GTE Am na to samo stawiała jeszcze jedna z załóg Aston Martina. W najsłabszej GTE Am, tylko awaria mogła natomiast odebrać zwycięstwo załodze 8Star w swoim zaledwie drugim występie w FIA WEC…

Kontynuacja relacji z wyścigu:

W drugiej połowie rywalizacji, z czasem widać było, że Toyota w dużej mierze stawia na taktykę. Coraz większą różnicę między pit-stopami jej załóg oraz konkurencyjnego Audi zacierał jedynie e-tron quattro nr 1, który raz zmuszony był zjechać z powodu zniszczonej opony – załogi nr 2 i 3 pojawiały się w boksach wyraźnie wcześniej. Właśnie dlatego, Toyota nr 7 widniała na czele w połowie wyścigu, zjawiają się w alei serwisowej dopiero kwadrans później – wtedy, na czoło powrócił Marcel Fässler w nr 1 przed tracącym do Niemca 20 sekund Tomem Kristensenem w nr 2. Podobną taktykę można było przypisać kilku załogom w innych kategoriach – w LMP2 wyraźnie opóźniała swój pit-stop JOTA Sport, pozostając na miejscu drugim przed G-Drive – a w GTE Pro robili tak kierowcy Aston Martinów nr 98 i 97, zjeżdżając na pit-stopy wyraźnie później, niż liderujące po pełnej serii zjazdów Ferrari od AF Corse. Jedynie w kategorii GTE Am, czołowa trójka – Ferrari od 8Star oraz Aston Martiny nr 96 i 95 – do boksów zjeżdżały mniej-więcej w tym samym czasie – a między liderem a wice-liderem, różnica wynosiła tu ponad 50 sekund.

I nagle, 2,5 godziny przed końcem wyścigu, kibice Toyoty zamarli – pojazd nr 7 niespodziewanie zjechał do boksów, gdzie czekali już na niego mechanicy z gaśnicami. Powód nie był znany – prawdopodobnie coś działo się z tylnimi hamulcami, bo właśnie to przy nich pojawili się „strażacy”. Faktem było jednak, że minutowy postój zniszczył wszystko to, nad czym pracowali członkowie ekipy Toyota Racing – a gdy niedługo później Kazuki Nakajima ponownie zjechał, a mechanicy wprowadzili prototyp wewnątrz boksu – pod znakiem zapytania stał w ogóle dalszy występ pojazdu. Tamten moment okazał się dramatyczny również dla innej ekipy, G-Drive z LMP2 – ich prototyp, tuż przed zakrętem Pouhon uderzył w barierę z opon i zniszczył przednią część nadwozia – przez co również wypadł z czołówki. Tu, drugie miejsce mógł zająć Simon Dolan z JOTA Sport – wyprzedził go jednak Alex Brundle z OAK nr 24. W cieniu tych dramatów, swoje pit-stopy zaliczyły w końcu Aston Martiny z kategorii GTE Pro – ponownie spadając za dwa Ferrari od AF Corse, jednak już oba wyjeżdżając przed Porsche nr 91.

Zapowiadała się tu dość ciekawa rywalizacja – prowadzący Kamui Kobayashi w Ferrari nr 71 miał niecałe 10 sekund przewagi nad Giancarlo Fisichellą z nr 51 – a ten o 10 sekund wyprzedzał Brunego Sennę z Aston Martina nr 98. W GTE Am, Aston Martin nr 96 przegrał natomiast bezpośredni pojedynek z Corvette od Larbre, ustępując miejsca Patrickowi Bornhauserowi – jego zmiennik pozycję tą jednak stracił i znów musiał o nią walczyć ze Stuartem Hallem. 110 minut przed końcem wyścigu, tragiczna informacja nadeszła z pit-stopu Toyoty – pojazd nr 7 ostatecznie zakończył rywalizację, z nieoficjalnych ustaleń z powodu awarii układu hybrydowego. Do boksów zjechały dwa Ferrari od AF Corse, „spóźniony” pit-stop zaliczył także prototyp od JOTA Sport, nie utrzymując jednak drugiej pozycji w kategorii LMP2 – a co ciekawe, dużo wcześniej zjechał również Aston Martin nr 98, przez co pit-stop opóźniała już tylko załoga nr 97.

Półtorej godziny przed końcem, opóźniany pit-stop Toyoty nr 8 dawał jej już tylko trzecie miejsce, minimalnie przed Audi nr 3. Za fabrycznymi prototypami LMP1 podążały prywatne Lole nr 12 i nr 13 oraz sporo tracąca HPD ekipy Strakka – a niemal okrążenia straty miały już do siebie czołowe załogi LMP2. W GTE Pro, gdy w końcu na pit-stop zjechał Aston Martin nr 97, znów musiał ustąpić pola dwóm Ferrari – a w GTE trwał pojedynek o trzecie miejsce między Aston Martinem nr 96 i Corvette. Do naprawy zjechało natomiast Ferrari nr 61 od AF Corse, które wyjątkowo słabo wypadało w tym wyścigu – a powinien to zrobić Lotus, z którego powoli uciekał olej, widoczny w białej smudze ciągnącej się za samochodem. Seria pit-stopów w LMP2 nie zmieniała układu w stawce – podobnie, jak w LMP1, gdzie Audi były coraz bliżej potrójnego zwycięstwa. Tuż po rozpoczęciu ostatniej godziny wyścigu, na ostatnie zmiany zjechały Ferrari – i pytaniem było tu, czy zdoła to wykorzystać Aston Martin nr 97.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze