Porsche na czele, Porsche w garażu

Porsche nr 14 prowadzi po godzinie rywalizacji na torze Spa-Francorchamps. Niestety, siostrzane nr 20 miało problem i straciło ponad 4 minuty w boksach.

Przy słonecznym i tylko w niewielkim stopniu zachmurzonym niebie, ekipy startujące w FIA WEC ruszyły do walki na torze Spa-Francorchamps. Niewiele były więc warte wyniki ze wczorajszych sesji treningowych i kwalifikacyjnych – choć ta druga przyniosła nam pod koniec trochę informacji dotyczących prototypów LMP1 walczących na suchym torze. Tu popisać mogło się szczególnie Porsche – i rzeczywiście, po godzinie to ono właśnie prowadzi, od startu utrzymując niewielką przewagę nad konkurencją. Z drugiej jednak strony, właśnie ta ekipa, jako jedyna zaliczyła także nieplanowany pit-stop – przez co już teraz, druga z jej załóg traci do lidera dwa okrążenia.

Pozycję na czele obronił Neel Jani, który tylko na początku atakowany był przez Nicolasa Lapierre w Toyocie. Trzecie miejsce stracił za to André Lotterer w Audi nr 2, choć dopiero po kilku okrążeniach – przejął je Timo Bernhard w Porsche nr 20, a za nim znalazł się Stéphane Sarrazin w drugiej Toyocie. Audi zajmowały miejsca dopiero 5-7! Niestety, 25 minut po starcie, Bernhard niespodziewanie (nawet dla mechaników) zjechał do boksów i został wepchany do garażu – możliwe, że wskutek niewielkiego wyjazdu poza tor chwilę wcześniej. Lotterer i jadący w Audi nr 1 Loïc Duval rozpoczęli pościg za Sarrazinem – i choć go dogonili, to ten zamiast bronić pozycji, zjechał na rutynowy pit-stop. Wkrótce, to samo zrobili kierowcy Audi – jak również prowadzący Jani, który po pit-stopie powrócił na czoło. Na czwarte miejsce spadł za to Sébastien Buemi w Toyocie nr 8 – jednak w pięknym stylu, Szwajcar wyprzedził oba Audi i powrócił na miejsce drugie. Porsche nr 20 opóźniało natomiast swój pit-stop, starając się powrócić w ten sposób do czołówki.

Dużo mniej działo się w kategorii LMP2 – tu Richard Bradley z KCMG skutecznie bronił prowadzenia od startu – a co więcej, obronę pozycji pomógł mu fal-start Nicolasa Minassiana z SMP Racing nr 27, przez co Francuz musiał zaliczyć karę stop&go. 25 minut po starcie, na drugie miejsce awansował więc Olivier Pla z G-Drive – który po pit-stopach wyszedł na prowadzenie. Na drugie awansował Harry Tincknell z Jota Sport – a Bradley spadł na czwarte, za nieobecnego w kwalifikacjach Kiryła Ładygina w SMP nr 37.

Niewiele zmian miało miejsce również wśród pojazdów GTE Pro – co nie oznacza, że nie było tu pojedynków. Pozycję lidera obronił Gianmaria Bruni w Ferrari nr 51 – za nim jednak, Stefana Mückego z Aston Martina nr 97 ścigał Marco Holzer w Porsche nr 92. Podobnie, za nimi jechali Fernando Rees w Astonie nr 99, Jörg Bergmeister w Porsche nr 91 i Davide Rigon w Ferrari nr 71 – ten ostatni, pół godziny po starcie dogonił Bergmeistera, Rees wyprzedził Holzera. Później także doszło do kilku pojedynków – do zmian doszło dopiero po serii pit-stopów, kiedy to na czoło wyszli Mücke i Rees, a dalej byli dwaj zmiennicy kierowców Ferrari – Toni Vilander i James Calado.

Sporo zamieszania miało miejsce za to w kategorii GTE Am – tu na czele utrzymywał się Marco Cioci w Ferrari nr 61, za to za nim, Andrea Bertolini w nr 81 ścigał Emmanuela Collarda z Porsche od Prospeed, a do przodu parli Klaus Bachler w nr 88 od Proton i Paolo Ruberti w Ferrari nr 90 od 8Star. Po kwadransie, Ruberti był już trzeci, po kolejnym skutecznie zaatakował Bertoliniego – a problemy miał Collard, który spadł na ostatnie miejsce. Pecha miał również Bachler, którego w poślizg wytrąciło jedno z Ferrari – a coraz szybsze były Aston Martiny. Po serii pit-stopów, właśnie one wyszły na czoło – Richie Stanaway w nr 95 przed Pedro Lamym w nr 98, spychając na trzecie miejsce Mirko Venturiego w Ferrari nr 61.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze